Zrealizowanie własnego projektu społecznego – takie zadanie stało przed uczniami, którzy stanęli w szranki w ramach olimpiady „Zwolnieni z teorii”. Wśród uczestników znalazł się Jędrzej Mamys, tegoroczny, wyjątkowy maturzysta. Dlaczego wyjątkowy? Bo kto inny rozpocząłby jedzeniową rewolucję we własnej szkole, by po kilku miesiącach zainspirować Polskę?
Hipoalergiczni: „Rozwojowo Yedzeniowy Blok Antyfastfoodowy” (RYBA)– trudna nazwa. To Twoja sprawka?
Jędrzej Mamys: Projekt – zwany w skrócie RYBA – zorganizowaliśmy w gronie pięciorga szkolnych
przyjaciół. Nie każdy z uczestników był do niego przekonany, ale już w trakcie zaraziliśmy pomysłem pozostałych. Na pomysł udziału w olimpiadzie wpadli Iza Słowińska, Natasza Tomyślak i Jakub Gałczyk. Temat projektu zaproponowaliśmy wspólnie ze Stachem Zawieją, który podobnie jak ja jest wielkim entuzjastą jedzenia. Paradoksalnie, troje inicjatorów jedzenie lubi, ale niekoniecznie zdrowe…
Jako, że był to dla nas pierwszy tego typu projekt, tworzyliśmy go w biegu, przerzucając się kolejnymi pomysłami. Przede wszystkim chcieliśmy zainteresować tematem zdrowego odżywiania nasze koleżanki i kolegów z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Poznaniu – Krzesinach. Szkoda, że tak niewielu z nas zastanawia się nad swoim trybem życia i nad możliwościami zmian na lepsze. Poprzez projekt staraliśmy się udowodnić, że samodzielne przyrządzenie zdrowego posiłku nie jest ani skomplikowane, ani czasochłonne.
Efekt?
Podczas zorganizowanej przez nas konferencji, zaproszeni goście z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, przedstawili podstawową wiedzę o żywieniu. Hitem okazał się wykład Doroty Łapy z Orkiszowych Pól o glutenie i glutaminianie sodu oraz nasz Cooking Show na 15-minutowej przerwie. Wrażenie zrobił też wywiad z trenerem futbolu amerykańskiego Nathanem McCagem, który opowiedział o znaczeniu wody dla zdrowego trybu życia, nie tylko w sporcie.
H: Zakładam, że fuzja zdrowego żywienia i futbolu amerykańskiego pojawiła się tu nie bez przyczyny?
JM: Swoją przygodę z futbolem amerykańskim rozpocząłem jesienią 2013 r. Wcześniej przez trzy lata grałem w drużynie hokeja na trawie. Mam takie szczęście do… niszowych – przynajmniej w Polsce – sportów zespołowych. W tamtym czasie z wyglądu przypominałem patyka, byłem bardzo szczupły. W trakcie rutynowych badań lekarz z poradni sportowej powiedział mi wprost, że jeżeli nie zbuduję większej masy, to nie zostanę dopuszczony do zawodów Co miałem zrobić? Zacząłem od polskich forów i stron internetowych w poszukiwaniu wiedzy z zakresu dietetyki i przygotowania fizycznego. Na początku były to głównie fora ściśle związane z kulturystyką – tych jest najwięcej. Teraz dużą pomocą są dla mnie anglojęzyczne artykuły, książki i multimedia w internecie. Wiedzę czerpię też z rozmów z aktywnymi sportowo znajomymi czy trenerami, nie tylko futbolu amerykańskiego. Nie chcę się ograniczać do wytycznych i reguł pojedynczych planów i diet, tylko wyciągać z nich jak najwięcej i gromadzić bazę informacji, które – być może – pozwolą mi w przyszłości stworzyć mój autorski system, taki przepis na długowieczność. Poszukuję sposobów i narzędzi do osiągnięcia jak najlepszych efektów sportowych przy jednoczesnym zachowaniu sprawności i zdrowia na długie lata.
H: Twoja starsza siostra jest alergikiem i astmatykiem, tak?
JM: To prawda, Ola rzeczywiście jest uczulona na kilka produktów pokarmowych.
H: Jak to wpłynęło na Waszą kuchnię?
JM: Cała nasza pięcioosobowa rodzina znacząco zmieniła jadłospis, ale również stała się bardziej wyczulona na reakcję naszych organizmów na poszczególne pokarmy. Nie wszyscy w jednakowym stopniu, niektórzy, jak tata, są bardziej oporni. W kuchni eksperymentowaliśmy z rodzeństwem od małego: ja zacząłem z bratem samodzielne próby od schabowych! Później tworzyliśmy własne dania, mieszanki przypraw i składników. Nie zawsze efekty naszych eksperymentów były smaczne. Teraz każdy z nas ma swoją ulubioną kuchnię: Ola jest fanką azjatyckiej, ja hiszpańsko- -meksykańskiej, a Hubert specjalizuje się w słodkościach. A wszystko to zawdzięczamy naszej mamie, która otworzyła dla nas kuchnię, dzieląc się wiedzą, zarażając nas zainteresowaniami i dzielnie znosząc wszystkie eksperymenty.
H: Słyszałam, że w Waszym liceum również pojawiła się moda na noszenie posiłków w pojemnikach. Skąd się wzięła?
JM: Myślę, że to nasz projekt miał wpływ na rozpowszechnienie tego trendu w szkole. Zauważyłem, że po RYBIE nastąpił istny wysyp „pudełkowiczów”, chociaż już wcześniej liczba pojemników na szkolnych korytarzach powoli rosła. Gdy razem z siostrą zacząłem przynosić do szkoły pojemniki z jedzeniem, koleżanki i koledzy dziwili się, dlaczego to robimy. Odpowiedź była prosta: mi zależało na pełnowartościowych posiłkach, dających odpowiednią ilość energii, Ola zaś musiała radzić sobie z alergią. Poza tym Ola kocha bento*. Warzywa z mięsem czy kaszą są zdecydowanie ciekawsze i smaczniejsze niż codzienna kanapka z serem. Posiłki przygotowywaliśmy w domu poprzedniego dnia wieczorem, marynowaliśmy i piekliśmy mięso, gotowaliśmy warzywa i kasze, bo rano nie było na to czasu. Z czasem znajomi zaczęli nam podjadać z pojemników. Wkrótce nasza inicjatywa stała się modna i nie tylko uczniowie, ale również nauczyciele przynosili swoje posiłki do szkoły. Ale najpierw nam troszkę podjadali, żeby sprawdzić, czy to co jemy, jest na pewno takie pyszne, jak mówimy 😉
H: W waszej szkole udało się wprowadzić zmiany. Czy myślisz, że Ty i Jakub Gałczyk jesteście w stanie pomóc też innym placówkom? Idziecie ręka w rękę z Dorotą Łapą, która organizuje konferencje „Zdrowy Uczeń”, pokazując dyrektorom wasz pomysł na zdrowe odżywianie.
JM: Dwukrotnie braliśmy udział w konferencjach Pani Doroty i za każdym razem nasz projekt budził duże zainteresowanie. Sądzę, że samodzielnie nam się nie uda, ale wystarczy kilku pozytywnych szaleńców w każdej szkole i z pomocą nauczycieli, rodziców na pewno można zmienić sposób myślenia, nawyki. Warto zapraszać nauczycieli, uczniów i rodziców do wspólnej zabawy w gotowanie, poznawanie kuchni świata, wymianę przepisów. Tak chyba najłatwiej i najskuteczniej przekazać wiedzę, zaciekawić zdrowym jedzeniem i nowymi smakami.
Warto też od najmłodszych lat uświadamiać, jak ważne dla naszego organizmu są zdrowe żywienie i aktywność fizyczna. Nasze ciało zostało stworzone do ruchu, nie możemy nagle zaprzeczyć ewolucji i spędzić życia w pozycji siedzącej. Nawet WHO zmieniło tzw. piramidę żywieniową, której podstawą jest teraz ruch, a nie pszenne bułeczki…
H: Gdybyś miał określić, jakich witamin i minerałów poszukujesz w codziennej kuchni, byłyby to…
JM: …magnez i witaminy z grupy B – zwracam na nie szczególną uwagę jako sportowiec, ponieważ są kluczowe dla poprawnej pracy układów nerwowego i ruchu. Potas, bo jest podstawowym elektrolitem w komórkach naszego organizmu. Poza tym witaminy C – silny antyoksydant – i D – pozytywnie wpływa na kościec i odporność organizmu. Obecnie regeneruję się po złamaniu kostki, dlatego dodatkowo skupiam się na witaminie D3 i K2 oraz wapniu i kolagenie. Staram się poszukiwać różnorodnych produktów przetworzonych w najmniejszym stopniu, z których komponuję dietę. Moje zapotrzebowanie energetyczne sięga nieraz ponad 4 tys. kalorii!
Przed i po treningu spożywam węglowodany oraz białko, a gdy czeka mnie nauka, opieram posiłki na tłuszczach. Oczywiście do każdego posiłku dodaję warzywa, owoce i odpowiednią ilość wody – w moim przypadku, co najmniej trzy litry na dobę.
W tej chwili wiedza o żywieniu jest dostępna praktycznie od ręki. Ja podstawowe informacje zdobyłem z podręczników do biologii, a wzbogaciłem ją podczas przygotowań do olimpiady z wiedzy o żywności i żywieniu. Wciąż szukam nowych informacji i dowiaduję się nowych rzeczy. Szczególnie polecam strony internetowe Charles’a Poliquin’a oraz examine.com.
H: Jakie masz plany na przyszłość? Czy na uczelni też wprowadzisz modę na pojemniki obfitujące w warzywa i kasze?
JM: Chciałbym jak najlepiej przygotować się do następnego sezonu Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego. W tym roku przez kontuzję po pierwszym meczu nie mogłem w pełni pomóc mojej drużynie Patrioci Poznań w walce o mistrzostwo Polski. W głowie mam też pomysł na kontynuację kariery sportowej oraz edukacji w USA. Na razie zamierzam studiować fizjoterapię w Poznaniu, poszukuję również ciekawych i przydatnych kursów z pokrewnych dziedzin. Myślę, że w każdym środowisku, w każdej uczelni znajdzie się kilku propagatorów zdrowego trybu życia. Chętnie do nich dołączę, czy to na AWF, czy Uniwersytecie Medycznym. Jednak największy wpływ mamy na najbliższe otoczenie. To tutaj nasze wybory i postawa mogą inspirować do zmiany. Niesamowicie cieszy mnie fakt, że mój młodszy brat Hubert zaczyna przejmować niektóre z moich, sprawdzonych nawyków i pomysłów. Cieszę się, że jesteśmy w tej przygodzie razem, a wsparcie, jakie mam w nim i całej mojej rodzinie, przyjaciołach oraz drużynie, jest niewyobrażalnie duże.
Dziękuję wszystkim!
i tu mamy przykład ,że jak się chce to można góry przenosić ,gratuluje wiedzy i pomysłu i aż zazdroszczę, że Ci się tak chce i idziesz do przodu jak burza , i że młodzi ludzie biorą się za zdrowe odżywianie i mają zapał ,podziwiam