Objawów candidy jest mnóstwo, ale nie wszystkie kojarzą się bezpośrednio z tym nieprzyjemnym grzybem. Bóle, swędzenie, pieczenie, gorączka… Jak dać sobie z tym wszystkim radę?
TEKST: dr n. med. Mirosław Mastej
W majowym wydaniu pisaliśmy o tym, czym jest Candida i skąd się bierze. Teraz skupimy się na tym, jak ją diagnozować. Sami Państwo ocenicie, jak rozległy to temat, i dlaczego podajemy go w odcinkach.
Inwazja
Mimo że przyczyną jest ten sam mikrob, objawy i szybkość narastania kandydozy zależą od tego, czy doszło tylko do lokalnej kolonizacji formą drożdżakową, czy zaczęła się już inwazja w głąb tkanek i rozwój grzybni? Czy grzybnia przeszła już na tyle głęboko, że rozpoczął się rozsiew komórek lub fragmentów grzybni drogą krwi i limfy? Istotne jest też, czy mamy do czynienia z niefortunnym zakażeniem wewnątrzszpitalnym przy okazji procedur medycznych (cewnikowania naczyń, żywienia pozajelitowego, wszczepienia zastawek serca operacji, przeszczepów itp.). Lokalna kolonizacja, a nawet rozpoczęta inwazja grzybni daje głownie miejscowe objawy. Nie sposób ich wszystkich wymienić, gdyż te jelitowe będą inne niż w jamie ustnej, a w jamie ustnej inne niż w pochwie czy drogach moczowych. Bez problemów każdy lekarz przeanalizuje i zbada poszczególne lokalizacje, o ile pacjent zgłosi takie przypuszczenie. Pewne objawy są widoczne gołym okiem i tak typowe, że nie ma możliwości pomyłki, jak biały nalot na języku czy białe bolące punktowe owrzodzenia na śluzowce jamy ustnej (afty). Jeśli do tego dochodzi wiedza o używaniu protez przez pacjenta lub aparatów ortodontycznych, to rozpoznanie prawie nie wymaga dalszej diagnostyki.
Start: zdiagnozować candidę
Nieco gorzej wygląda kandydoza przełyku i jelit, gdyż nie widzimy zmian gołym okiem. Ponadto objawy są liczne i nie tylko w kandydozie mogą wystąpić. Oto kilka z nich: ból, pieczenie, utrudnienie przełykania („gula” w przełyku), zgaga po pewnych pokarmach i napojach (mylone często z refluksem, ale też z nietolerancją histaminy czy alergiami pokarmowymi), nudności i wymioty, bóle w nadbrzuszu (mylone z wrzodami żołądka i dwunastnicy), kolkowe, wędrujące bóle brzucha, wzdęcia i gazy w jelicie cienkim po posiłkach bogatych w węglowodany (wzdęcia, gazy i wiatry kilka godzin po posiłku bogatym w węglowodany przemawiają raczej za zajęciem jelita grubego). Wymieniając dalej, nie sposób nie wspomnieć o biegunce, zaparciach, które mogą świadczyć o zajęciu zarówno jelita cienkiego, jak i grubego, czy utracie masy ciała z niedożywienia, ale też i otyłości z nadmiaru spożywanych węglowodanów.
Prawie każdego zagrzybionego „ciągnie do słodkiego”, a najpewniej mechanizm tego pociągu związany jest z zaburzeniami hormonalnymi, jakie Candida potrafi wywołać, tj. zwiększeniem ilości kortyzolu i zmniejszeniem ilości serotoniny w ciele człowieka.
Czy zatem istnieją jakieś typowe objawy kandydozy dla poszczególnych narządów naszego organizmu? Tak! Oto one. Skora i śluzówki Objawem będzie białe, wilgotne, śliskie, połyskujące nacieczenie, możliwe do oderwania. Jeśli doszło do rozrostu grzybni, to pod spodem zobaczymy krwawienie, gdyż część grzybni po prostu wrosła w skórę. Można sobie wyobrazić, że tak samo wyglądałaby śluzówka jelita, gdybyśmy zerwali wierzchnią warstwę grzybni. U chorych z zaawansowaną grzybnią na języku czasami trzeba zerwać taką kolonię Candidy i uwidocznić krwawiącą powierzchnię pod spodem – niestety, to bardzo bolesne… Zakażenie lokalne skory w miejscach wilgotnych i ciepłych (pachwiny, pachy, bruzda międzypośladkowa, powierzchnia za uszami) ma charakter wyprzeń i czerwonego rumienia, czasem z drobnymi pęcherzykami. Do tego dochodzi świąd i chęć drapania. Przeważnie organizm (i my przez odsłonięcie i napowietrzenie skory, wymycie jej i zdezynfekowanie) nie dopuszcza do powstania białych kolonii i grzybni i po kilkunastu godzinach ten objaw znika, ale komórki Candida pozostają na naskórku, choć w niewielkiej już ilości. Nieco inaczej wygląda skóra między palcami stóp. Co prawda w tych miejscach lubią rozwijać się grzyby nie tylko z rodzaju Candida, więc zmiany tam są niejednoznaczne bez badania mikroskopowego.
Jeśli przez obuwie (długie przebywanie stopy w zamkniętym szczelnie bucie z długą cholewą) i skarpety nie przedostaje się powietrze, a stopy się pocą, powstają idealne wręcz warunki do namnażania się grzyba. Skóra jest blada, popękana, a naskórek w przestrzeniach międzypalcowych może się płatowo odrywać. Dochodzi też do zajęcia przez Candidę wałów okołopaznokciowych, przy czym Candida raczej nie atakuje płytki paznokciowej (tu pierwsze skrzypce grają inne gatunki grzybów). Może wytwarzać się ropień pod wałami paznokciowymi, co powoduje silny ból i zaczerwienienie, a przy ucisku wypływ ropy.
Pochwa
Lokalna infekcja w pochwie będzie objawiać się upławami (wyciekiem) białego, gęstego, przypominającego zsiadłe mleko, serowatego śluzu. Jest to mieszanka naturalnego śluzu pochwy z komórkami grzyba i licznymi komórkami obronnymi. Wydzielina ta jest z reguły kwaśniejsza niż naturalnie kwaśne pH pochwy, a zakwaszenie jest wynikiem zniszczenia, naturalnych, fizjologicznych dla pochwy, bakterii Lactobacillus. Typowy jest cuchnący, rybi zapach upławów.
Drogi oddechowe, płuca
Jeśli dojdzie do zajęcia dróg oddechowych i płuc, będziemy mieć kaszel, odpluwanie serowatych, grudkowatych, ciągnących się białawych fragmentów wydzieliny śluzu zmieszanego z grzybnią. Kaszel może być męczący i często bez wydzieliny, ale mamy uczucie, że „coś tam jest i nie chce się oderwać”. Tak się dzieje, gdyż to nie jest mokry, wilgotny śluz jak przy zakażeniu wirusowym czy bakteryjnym, ale zmiany są po prostu mocno zrośnięte ze ścianą oskrzela czy tchawicy. Lekarz może osłuchowo wykryć dokładnie takie same dźwięki, jak przy zapaleniu oskrzeli czy nawet płuc. Możliwa jest także gorączka, napadowe, nocne poty, ogólne osłabienie organizmu wynikające z niedotlenienia (płuca nie pracują przecież idealnie).
Oczy
Zajęcie oka i powiek może dawać zapalenie rogówki, spojówek czy tzw. gradówkę („jęczmień”) – Candidę należy brać pod uwagę przy braku poprawy po stosowaniu kropli z antybiotykiem przeciwbakteryjnym. Często objawem jest suche oko, co świadczy o zajęciu gruczołów produkujących łzy i śluz oczny (produkowany przez specjalne, inne niż łzowe gruczoły w powiece górnej, a zbudowane z tzw. komórek kubkowych będących idealną siedzibą dla Candidy). Przy okazji nie zawsze objaw suchego oka to objaw starzenia się czy słynnego Zespołu Sjögrena, tylko właśnie kandydoza gruczołów oka. Suche oko zaś to zaczerwienienie, pieczenie, uczucie gryzienia, świąd, ropna wydzielina, zwłaszcza po śnie, kiedy powieki są zamknięte i grzyb ma idealne warunki do namnażania się. W uchu zazwyczaj dominuje świąd, czasem biała wydzielina i nieprzyjemny zapach (na marginesie: czy znasz laryngologa, który kiedykolwiek wąchał uszy pacjenta z podejrzeniem kandydozy? ).
Odbyt
Niedocenianym i mylnie diagnozowanym objawem lokalnej grzybicy jest również świąd odbytu. Zazwyczaj rozpoznaje się hemoroidy (u dorosłych) i owsicę (u dzieci), tymczasem przeważnie to grzybnia Candidy – zwłaszcza, gdy świąd nie jest zlokalizowany w głębi odbytu (2-3 cm) i wyżej w odbytnicy, lecz niejako wychodzi na kilka centymetrów na skórę w bruździe międzypośladkowej. To grzybnia, która się rozprzestrzenia, a nie hemoroidy. Hemoroidy, czyli żylaki odbytu są zlokalizowane w samym pierścieniu odbytu. Tak więc rozleglejszy świąd, tkliwość przy korzystaniu z nieco szorstkiego papieru toaletowego lub czasem nawet najdelikatniejszego „aksamitno-welwetowego” to sygnał do rozważenia kandydozy odbytu. Niewykluczone, że grzybnia w jelicie grubym (esica, odbytnica) po prostu tak się rozrosła, że „wyszła” na zewnątrz przez odbyt ze śluzówki do skóry.
Drogi inwazji
Rozsiewające się z pierwotnego miejsca zakażenia za pośrednictwem krwi lub limfy komórki grzyba mogą dawać przerzuty do dowolnego miejsca naszego organizmu. Słowo to używane i znane jest powszechnie przy nowotworach, ale dokładnie tak samo trzeba nazwać to, co robi Candida! Przerzuca się i może powodować ropnie i cysty w odległych narządach. Jeśli pierwotna grzybnia zlokalizowana jest w ścianie jelita cienkiego i początku grubego, to jednym z pierwszych miejsc „przerzutów” będzie wątroba. A po niej płuca, śledziona, nerki, mięsień sercowy, kości kręgosłupa, kości długie, mózg, trzustka. Dojdzie też do powiększenia węzłów chłonnych w pobliżu „przerzutu”. Organizm będzie próbował zlikwidować takie przerzucające się kolonie komórek grzybów i otoczy je torebką z kolagenu i tkanki łącznej – nazywamy to cystą. Do takiego miejsca napływają z krwią leukocyty (białe krwinki), które niszczą komórki grzyba, trawią je, pożerają („fagują”) ich resztki, zaś po cyście często nie pozostaje nawet ślad.
Czasami, przy większej ilości komórek Candidy, zostaje niewielka blizna albo też cysta ulega zwapnieniu (czego ślad można zobaczyć na zdjęciach RTG). Zwapnienie jest jedną z oryginalnych i skutecznych metod obrony, jaki w sobie mamy przeciwko wszystkim patogenom, nie tylko Candidzie (cóż, to po prostu stare wypróbowane „ukamieniowanie”: zasypać wroga na śmierć). Zarówno pożerania, jak i uwapnienia dokonują białe krwinki, z których najwięcej do roboty mają neutrofile i makrofagi.
Gorzej się niestety dzieje, gdy siła Candidy jest większa. Otoczenie torebką kolagenową jest niezbędne i skuteczne, ale wewnątrz nasze leukocyty nie radzą sobie szybko i sprawnie. Powstaje ropa, czyli mieszanka białych krwinek, komórek grzyba, martwych fragmentów obu stron (bo obie ponoszą straty na placu boju), całej masy różnych białek i enzymów obronnych. Ropień może trwać tygodniami, miesiącami, a nawet latami, sam grzyb będzie zamknięty, ale nie całkiem pokonany. Objawy cysty i ropnia mogą polegać na ucisku na sąsiednie zdrowe tkanki i narządy. Będziemy mieć więc ból stały, dość precyzyjnie zlokalizowany (może być w kilku miejscach, jeśli ropnie czy czysty są liczne), nasilający się przy ucisku. Sprawa może być niezwykle poważna, jeśli ropień lub cysta znajdą się w pobliżu ważnego dla życia narządu: mózgu, mięśnia sercowego, okolicy przewodów żółciowych czy trzustkowych, nerek i moczowodów. Ropień może uciskać jakiś nerw w jego przebiegu i zaburzać czucie w odpowiednim obszarze. Od lokalizacji przerzutu zależy wszystko.
Należy też brać pod uwagę pęknięcie ropnia: z wiekiem nasza odporność słabnie i to, co kiedyś było silną torebką, może pęknąć, a treść wylać się do okolicy. Chyba nie trzeba tłumaczyć, że ewakuacja takiego ropnia na zewnątrz przez skórę (lub chirurgicznie drenaż z wnętrza ciała) jest korzystna i przynosi ulgę, ale pęknięcie do wnętrza i rozlanie ropy może powodować katastrofalne skutki. Z tego powodu warto przy podejrzeniu kandydozy jelit czy w innej lokalizacji pierwotnej przeanalizować swoje „dziwne” objawy, z którymi żyjemy „od lat” i powiedzieć o nich lekarzowi.
Robi się niebezpiecznie
Trzecią grupą objawów są te związane z toksynami grzybiczymi (pisałem o nich więcej w poprzedniej części). Candida także wytwarza toksyny. Ich transport z krwią i limfą jest nieprzewidywalny, a raczej trzeba powiedzieć, że dotrą wszędzie. Nie wszystko w zakresie mykotoksyn jest znane, ale wydaje się, że Candida wpływa na mózg i jego sprawność, od intelektu, koordynacji ruchowej, czucia zmysłowego, aż po emocje. Osłabia także kurczliwość mięśnia sercowego, wpływa niekorzystnie na pracę tarczycy i trzustki, uszkadza pracę hepatocytów i komórek wątrobowych. Jedną z lepiej poznanych szkód jest zmniejszenie produkcji serotoniny w ścianie jelit. Zaburza to perystaltykę jelit: tak, jakby Candida „chciała” wydłużyć proces trawienia, mieć dłużej dostęp do pełnego pokarmu wnętrza jelita. Dodatkowo zmniejszenie ruchów perystaltycznych ułatwia grzybowi utrzymanie się i wżeranie w śluzówkę jelit.
Tym tłumaczy się fakt, że w kandydozie częściej występują zaparcia niż biegunki! My z kolei bronimy się, nasilając ruchy robaczkowe, ściągając więcej wody do jelita, by się oczyścić i czasami to się udaje nawet w formie biegunki. Genialne rozwiązanie znalazła matka natura: komórki nabłonkowe jelita złuszczają się co ok. 3-4 dni i są w całości zastępowane nowymi. Ten mechanizm obronny nie pozwala, aby weszło głębiej to, co się ewentualnie „przyklei” do zewnętrznej warstwy komórek.
Organizm „nie bawi się” w walki i potyczki z pojedynczymi bakteriami, wirusami czy grzybami, jakie się przyczepiły i chcą się głębiej wprosić, tylko wywala całość razem z częścią własnych komórek. Trochę to przypomina wymianę długiego obrusa po uczcie: poplamionego, zanieczyszczonego, z brudnymi talerzami, kielichami, sztućcami. Jednym ruchem zwijamy wszystko i wyrzucamy! Przecież stać nas na nowy, czysty obrus. Sprytne, prawda? Takie oczyszczanie jest skuteczne zapewne względem wirusów i bakterii, ale niestety Candida potrafi „przegryźć się”, wejść w sam stół, czekać na nowy obrus i zasiąść do kolejnej uczty. Z czasem nawet zrobi dziury w tym stole (zespół nieszczelnego jelita), podkradnie nam więcej jedzenia i przerzuci się dalej po całym domu. Ciekawym zagadnieniem, przy tej okazji, staje się kwestia serotoniny. Ten hormon produkowany jest nie tylko w jelicie, ale też w mózgu. Ten w mózgu jest zapewne powszechnie bardziej znany, zwą go bowiem hormonem szczęścia, a jego niedobór wywołuje depresję. Stosowane są nawet leki przeciwdepresyjne zwane inhibitorami wychwytu zwrotnego serotoniny.
Cóż takiego robią te inhibitory?
Zmniejszają utratę cząsteczek serotoniny w połączeniach między komórkami nerwowymi, dzięki czemu serotonina działa nawet, gdy komórki nerwowe produkują jej mniej. Zmniejsza to objawy depresji. Ale okazuje się, że serotonina jelitowa jest identyczna z tą mózgową. Swobodnie z jelita przechodzi do krwi i z nią dociera do mózgu i każdej komórki nerwowej, która jej potrzebuje. A co najciekawsze, jelito produkuje nawet trzy razy więcej serotoniny na dobę niż sam mózg. Być może ktoś kiedyś udowodni, że to zmniejszenie produkcji serotoniny w jelitach jest główną przyczyną depresji, a nie uszkodzenie neuronów mózgowych. To byłoby wielkim szokiem dla psychiatrii i całej medycyny.
Bez wątpienia jednym z objawów kandydozy jest depresja, czyli obniżenie nastroju.
Z drugiej strony wyleczenie (lub ograniczenie kandydozy jelitowej) przynosi spektakularną poprawę nastroju czy nawet wyjście z depresji. Zjawisko to wymaga dokładniejszego zbadania, ale wiele wskazuje na to, że poprzez zablokowanie produkcji serotoniny przez Candidę w jelicie cierpimy na depresję.
Widać również, że epidemia depresji w ostatnich latach, w tym w Polsce, koreluje ze wzrostem zachorowań na kandydozę jelitową. Wiem, że to zaszokuje czytelników (a niektórzy lekarze psychiatrzy nazwą mnie lekarzem-heretykiem), ale 20 lat temu nikt nie mówił, że dysbioza jelit (rozrost złych bakterii i zanik tych dobrych) jest przyczyną alergii, astmy, autoagresji, RZS i wielu innych chorób, a 40 lat temu, że wrzody żołądka wywołuje bakteria Helicobacter pylori. Prawda? Dzisiaj nawet zatwardziali wrogowie idei sprzed 20-40 lat mówią zupełnie co innego, a nawet zaprzeczają, że kiedyś zwalczali te koncepcje. Najwyższy chyba czas, by psychiatrzy przyjrzeli się serotoninie i Candidzie!
Diagnostyka z lekarzem, nie Google
Jeśli traficie na lekarza uznającego Candidę za możliwy patogen (i mającego wiedzę przynajmniej na poziomie tych moich dwóch felietonów o grzybach), to diagnostyka jest prosta i łatwa, choć początkowo czasochłonna. Pierwszym krokiem jest dokładny wywiad, rozmowa z pacjentem. Czasem zajmuje nawet 2 godziny. Wszystkie objawy, obecne, przeszłe (nieraz sprzed lat, z dzieciństwa!), nawet pozornie nieistotne dla pacjenta muszą być omówione. Nie sposób pokazać tutaj całej listy pytań, jakie warto i trzeba zadać w takim wywiadzie.
Im więcej lekarz wie, tym łatwiej ocenić, czy jest to kandydoza i, co może ważniejsze, jak zaawansowana klinicznie ona jest. Przykładowo: objawy trwają od lat, okresowo wracają, okresowo zanikają, a prapoczątek jest w dzieciństwie, kiedy to zdarzały się częste anginy i leczono seriami antybiotyków przez kilka lat. Anginy nie wracają już od 20 lat co prawda, ale jak wiele wskazuje dysbioza zaczęła się właśnie w dzieciństwie i wtedy Candida się rozpanoszyła. Okresowo organizm ją opanowuje, ale nie jest w stanie sam całkowicie jej zabić. Candida to prymitywna, ale biologicznie mocna istota, która chce po prostu żyć. Złotym standardem w diagnostyce jest badanie mikrobiologiczne.
Znalezienie grzybni (a nie pojedynczych komórek drożdżakowych) Candida w sterylnie pobranym materiale jest niezaprzeczalnym dowodem na inwazyjną formę. Drugą częścią badania mikrobiologicznego jest posiew na sterylną pożywkę i hodowla przez 2-3 doby. Jeśli urosną kolonie Candida w tym czasie, a materiał biologiczny był bez wątpienia prawidłowo pobrany, to diagnoza jest pewna. Uzupełnieniem metody posiewu jest tzw. test filamentacji zwany też testem kiełkowania (ang. germ tubes). Ponad 90% komórek drożdżakowych Candida wytwarza kiełki, jeśli zostaną umieszczone w idealnych dla nich warunkach: pożywce z surowicy krwi w temp. 37°C.
Początek kiełkowania obserwuje się już po 2-3 godzinach! Dlatego na całe badanie wystarczy jedna doba. Kiełki, czyli filamenty, wyrastają z pojedynczych komórek i zaczyna się wytwarzać forma strzępkowa grzyba. Ocenia się taki materiał pod zwykłym mikroskopem optycznym (powiększenie 40x). Widać już nie pojedyncze „pączkujące drożdże”, ale właśnie nitki-kiełki rozgałęziającej się pseudostrzępki lub strzępki. Problem z pobraniem materiału jest natomiast taki, że w wielu miejscach, w tym w jelicie (kale) mamy zawsze formę drożdżakową i posianie takiego materiału prawie zawsze da wynik dodatni. Dodatkowo zanieczyszczenie przez dotknięcie próbki rękawiczką, ręką, narzędziem czy nawet powietrzem, w którym żyje Candida inna niż ta od pacjenta, a także długi transport i niewłaściwe przechowywanie próbki skutkują tym, że na pożywce urośnie Candida nie od badanego pacjenta, ale z tegoż zanieczyszczenia.
Zatem wymazy z nosa, gardła, ucha, oka, cewki moczowej, pochwy, plwocina z oskrzeli, mocz i ich posiewy należy traktować pomocniczo. Inaczej sprawa wygląda przy posiewie krwi, płynu mózgowo-rdzeniowego, płynu stawowego, płynu opłucnowego. Te płyny zawsze powinny być całkowicie sterylne. Wyhodowanie z nich Candidy, zakładając oczywiście poprawne pobranie i obróbkę w laboratorium, jest poważną informacją dla lekarza i dowodzi obecności komórek grzyba w tych miejscach, gdzie go nigdy nie powinno być. Dlatego ta metoda jest tzw. złotym standardem diagnostycznym. Rzadko, aczkolwiek to najbardziej wiarygodne, wykonuje się biopsję i badanie histopatologiczne tkanki podejrzewanej o rozwiniętą w niej grzybnię. Znalezienie strzępek grzybni między naszymi komórkami stanowi dowód niepodważalny tzw. inwazyjnej postaci kandydozy. Może to być tylko jedna lokalizacja (np. skóra albo ściana jelita) lub kilka niezależnych miejsc.
Forma inwazyjna zawsze stanowi ryzyko rozsiewu przerzutów drogą krwi. We krwi możemy oznaczać antygeny grzyba, np. mannan czy glukan oraz od niedawna D-arabinitol. A także przeciwciała przeciwko Candida lub innym grzybom. Inną możliwość daje badanie DNA grzyba za pomocą metody zwanej PCR. DNA Candidy (jak i każdego innego patogenu) jest niepowtarzalne, a więc jego wykrycie dowodzi, że grzyb tam jest. A jeśli jest we krwi, to może być wszędzie. Metodą PCR można badać nie tylko krew, ale każdy pobrany materiał (płyny, bioptaty, plwocinę, naskórek).
Chociaż w praktyce w Polsce jeszcze trudno znaleźć laboratorium, które robiłoby wszystko. Niestety. Do prawidłowej diagnostyki zatem potrzebny jest dobry wywiad chorobowy, badanie pacjenta (obejrzenie zmian, skóry, paznokci, odbytu, badanie węzłów lokalnie, miejsc zgłaszanego bólu celem stwierdzenia ropni czy cyst), badanie mikrobiologiczne (mikologiczne), badanie krwi i moczu (przydatne są różne parametry, nie tylko wspomniane antygeny, przeciwciała i DNA), czasem badanie RTG, USG, gastroskopia i kolonoskopia (z oceną śluzówki pod kątem obecności grzybni).
Dopiero wszystkie te informacje, a czasami szereg innych – np. warunki mieszkaniowe (zagrzybienie budynku), odżywianie, choroby w rodzinie czy grzybica u zwierzaka domowego – dają pełen obraz sytuacji. Bez takiego obrazu zaplanowanie leczenia nie będzie możliwe.
Do abordażu!
Leczenie kandydozy jest trudne. Między bajki można włożyć zalecenie dawkowania opisane w przypadku jednego z leków (skądinąd bardzo dobrego), że należy przyjąć jedną tabletkę i… już. Leczenie jest kilkutorowe. Leki przeciwgrzybicze, miejscowe na skórę czy śluzówki, doustne działające w przewodzie pokarmowym i/lub ogólnoustrojowo, w razie potrzeby podawane dożylnie, dostępne na receptę lub tylko w lecznictwie zamkniętym, właściwie dobrane, dawkowane, powtarzane cyklicznie co ok. 21-28 dni, nawet przez kilka miesięcy – to zwykle konieczność dla skutecznej terapii. Trudność leczenia wynika z tego, że po pierwszym leczeniu grzybnia zmniejsza się, a nawet całkiem zanika, ale Candida przechodzi w formę jednokomórkową (drożdżakową) lub przetrwalnikową i po 2-3 tygodniach odrasta. Trzeba „przywalić” ponownie, po ok. 28 dniach, by dobić to, co z powrotem zaczyna odrastać w postaci grzybni. I tak nawet kilka cykli. Niestety formy przetrwalnikowe Candida nawet do trzech lat potrafią przeżyć „w uśpieniu” we krwi, węzłach, tkankach, cystach i ropniach. Brak konsekwencji w leczeniu przypomina grę planszową: błędny rzut kostką i wracasz na pole początkowe. Wiem, że to porównanie może być uznane za niepoważne, ale widziałem już takie cofnięcia się do punktu wyjścia przez niezrozumienie sytuacji przez chorego. Po początkowej poprawie sytuacji, czasem spektakularnej, chory nie kontynuuje zaleconego leczenia i powraca za rok ze zdziwieniem, iż Candida odrosła. A mówiłem, że to wredny grzyb jest.
Drugim torem leczenia – raczej niezbędnym – jest zmiana sposobu odżywiania. Ograniczamy węglowodany, a przede wszystkim fruktozę i jej pochodne, typu sacharoza. Może zaskoczę czytelnika, ale można w niektórych sytuacjach jeść glukozę. Glukozę zawsze i w całości wchłaniamy w jelicie cienkim. Nie zdarza się, aby glukoza dotarła do jelita grubego. Zatem o ile nie mamy kandydozy w jelicie cienkim (czyli tzw. SIFO, Small Intestine Fungal Overgrowth), to nie będziemy dokarmiać grzyba glukozą. Jeśli SIFO jednak jest, to glukoza też nie jest wskazana i życie wtedy jest bardzo gorzkie… Fruktoza, oligofruktany (błonniki, inulina, pektyny) docierają swobodnie do jelita grubego. Fruktoza w jelicie grubym, czy to czysta, czy uwalniana właśnie z oligofruktanów i fruktanów, jest pożywką dla wielu bakterii oraz grzybów, w tym Candidy. Im więcej fruktozy w jelicie grubym, tym większa konkurencja między bakteriami i grzybami. Jeśli wybijemy „dobre” bakterie, zwyciężają grzyby.
Candida z formy jednokomórkowej przechodzi w grzybnię i pozamiatane! Problem staje się poważniejszy niż pozornie wygląda. Nie jedząc zupełnie węglowodanów, w tym błonnika czy fruktozy, nie żywimy też „dobrych bakterii” w naszym jelicie, a więc pogłębiamy dysbiozę. Nie wystarczy więc podawanie samych probiotyków, nawet najdroższych, bo one muszą coś jeść w jelicie. A jedzą głównie węglowodany. Skoro glukozę wchłaniamy wyżej, w jelicie cienkim, to bakteriom zostają fruktany i fruktoza, ewentualnie glukoza uwolniona z błonników i pektyn, ale Candida już tam jest i czeka. Dlatego, mimo wspaniałych rzeczy, jakie robią dla nas „dobre bakterie” w kandydozie jelita, wcale nie jest z nimi tak prosto i łatwo. Połknąć kapsułkę i już. Trzeba je jeszcze mądrze nakarmić.
Z podawaniem probiotyków jest także inny problem, gdyż niewłaściwie stosowane mogą spowodować SIBO, czyli ich nadmierny wzrost w jelicie cienkim. Co się stanie, gdy jednak się uprzemy i nie będziemy jeść całkowicie węglowodanów przez dłuższy czas? Owszem grzyb pogłoduje, ale grzybnia nie obumrze, gdyż będzie mieć dostęp do glukozy z krwi – w przeciwieństwie do „dobrych bakterii”. Co gorsza, nie jedząc węglowodanów, kierujemy się w stronę tłuszczów i białek. Przy diecie bogatej w białka rozmnażają się nadmiernie bakterie metanogenne, archeony, które w zasadzie należałoby w całości zaliczyć do tych „złych”. Co prawda w minimalnej ilości są potrzebne, ale przy braku „dobrych, cukrożernych bakterii” nadmiar metanogenów jest katastrofalny dla naszego zdrowia.
Pozwoliłem sobie więcej napisać o leczeniu probiotykami w kandydozie, by pokazać, że nie jest to takie proste. Ale podkreślam – to nieodzowny element leczenia. Trzeci tor – sauna! A dokładniej mówiąc hipertermia. Wspominałem w pierwszej części, że Candida preferuje temperaturę ludzkiego ciała, ale nie jest jej łatwo przeżyć w temperaturze powyżej 38-39°C i wyższej. Dlatego gorączka leczy z kandydozy, tylko że ludzie zagrzybieni nie gorączkują tak łatwo. Jak pisałem, istnieją przypuszczenia, że to sam grzyb (ale też być może tzw. bakterie wewnątrzkomórkowe) przestawiają nasz ośrodek termoregulacji w podwzgórzu tak, iż nie gorączkujemy.
Jak zatem podgrzać organizm? W lecie należy się porządnie wygrzać na słońcu. A w zimie?
Można za duże pieniądze skorzystać z urządzeń medycznych (nieliczne w Polsce) do hipertermii (dosłownie nazwa oznacza „przegrzanie”, „podniesienie temperatury”). Można też, i to jest prostsze i tańsze, skorzystać z sauny. Zaskoczenie? Finowie czy Rosjanie korzystają z sauny od kilkuset lat. Powszechnie twierdzą (i są na to dowody naukowe), że są zdrowsi niż ci, którzy z niej nie korzystają. Nie sądzę, by wiedzieli, że w ten sposób skutecznie walczą także z Candidą i świadomie z tego powodu korzystali z sauny. Ale po prostu ogólnie czują się lepiej. Kto nie ma sauny, ten musi poszukać i korzystać!
Suplementy diety, witaminy i inne „wynalazki na Candidę”? Czasem trzeba. Ale lepiej sięgać po nie pod okiem lekarza. Z Candidą nie ma żartów. Odporność, a raczej jej wzmocnienie czy wyregulowanie, jest bezwzględnie konieczne do tego, by Candida nie wróciła, czyli aby nasz organizm sam potrafił ją zwalczyć przy kolejnej próbie inwazji. A to, że taka próba nastąpi, jest pewne. Jak pisałem, ten grzyb jest wszędobylski i nawet gdybyśmy całkowicie się wyleczyli z posiadanych przez nas egzemplarzy, próbowali żyć pod kloszem, prędzej czy później zetkniemy się z Candidą, bo zjemy coś wykonanego ręką kucharza, który dawno nie mył rąk albo zbada nas lekarz w rękawiczkach niezmienionych po poprzednim pacjencie. Dlatego, o ile można, należy poprawić/naprawić układ odpornościowy. Jak to zrobić? Temat na odrębny felieton i przydatny nie tylko w leczeniu kandydozy. Napiszemy o tym niebawem.
CIEKAWOSTKI
Ściana komórek Candida zbudowana jest z dużej ilości wielocukrów (polisacharydów), z którymi połączone są różne białka, w tym enzymatyczne trawiące podłoże oraz adhezyny potrafiące się dosłownie przykleić do ludzkich komórek. Mają one identyczną budowę jak ludzkie białka (np. C3d i C3b), przez co nasze komórki nie dość, że nie rozpoznają grzyba jako obcego, to wręcz traktują go jako „swojaka”. Polisacharydy i białka wiązane są resztami fosforanowymi. Różnice między poszczególnymi gatunkami Candida wynikają głównie z układu i sposobu połączeń polisacharydów i białek w ścianie danej komórki.
Polisacharydy są często bardzo specyficzne dla Candida (lub innych grzybów), dlatego wykorzystujemy je w diagnostyce. Są też obcymi antygenowo cząsteczkami, a więc powinny być rozpoznawane przez nasz układ odpornościowy, a u niektórych ludzi stają się wręcz antygenami- alergenami. Przykładem takich wielocukrów jest mannan (cukier pojedynczy to mannoza) oraz glukan (cukier pojedynczy to D-glukoza). W ścianie każdego grzyba zaś (również tych znanych nam leśnych czy pieczarek) jest zawsze chityna, zbudowana chemicznie z β-glukozy. A więc jest to także polisacharyd, tyle że nie specyficzny dla Candida. Ani mannan, ani glukan nie są produkowane przez człowieka, dlatego ich wykrycie w próbce krwi chorego dowodzi obecności grzyba lub jego fragmentów w organizmie człowieka, a więc o aktualnym, aktywnym zakażeniu. W przeciwieństwie do przeciwciał przeciwko antygenom grzyba, które są naszymi białkami obronnymi.
Obecność przeciwciał świadczy o wcześniejszym zetknięciu się z grzybem i wytworzeniu obrony. Może to oznaczać aktywną jeszcze obecnie chorobę, ale też często bywa tak, że „tylko” poświadcza, że byliśmy kiedyś zarażeni i sobie poradziliśmy, zaś przeciwciała są śladem po przebyciu infekcji utrzymującym się nawet przez kilka lat. Dokładna ocena rodzajów antygenów, rodzajów przeciwciał, ich zmiany w czasie (jeśli dysponujemy powtarzanymi badaniami!) wymaga konsultacji z lekarzem i powinna być rozważana zawsze na tle objawów i dolegliwości lub ich braku. Nie leczy się samych „dodatnich wyników”, ale chorego człowieka.
Candida może rosnąć w zakresie pH od 2,0 do 8,0 – i jak widać woli kwaśne, a nawet mocno kwaśne pH. W żołądku mamy 2,0-4,5. W moczu fizjologicznie 6,2-6,5. W dwunastnicy ok. 8,0, po czym w jelicie cienkim pH obniża się do ok. 6-7. We krwi mamy wąski przedział od 7,35 do 7,45. Za obojętne uznajemy pH czystej wody, czyli 7,0. Jak widać w stronę zasadową Candida toleruje zaledwie zakres o 1 punkt, zaś w stronę kwaśną aż o 5. Z tego powodu dbanie o alkaliczny styl życia to jedno z kluczowych działań zapobiegających i likwidujących kandydozę. Zwracam przy okazji uwagę, że skala pH jest logarytmiczna. I tak między 1 punktem różnica w stężeniu zakwaszających jonów wodorowych [H+] jest 10-krotna, ale już między 2 punktami jest to 100-krotność, między 3 będzie to 1000 razy itd. Zatem pH 8,0 (lekko zasadowe) ma 10 razy mniej [H+] niż 7,0. Natomiast 6,0 będzie miało 10x więcej [H+] niż neutralne 7,0, ale uwaga – takie mocno kwaśne 2,0 to będzie zawierać aż 100 000 razy więcej [H+].
I Candida to przetrwa. Ginie jednak zawsze w pH mocno zasadowym, powyżej 8,0. Niestety nasze komórki także, więc zalanie stężoną sodą oczyszczoną nie jest dobrym pomysłem, aczkolwiek nierozcieńczoną, małymi porcjami, zwłaszcza przy aftach, grzybicy jamy ustnej lub paznokci i skóry, to wręcz podstawowe działanie lecznicze.
Candida żywi się głównie cukrami, glukozą, fruktozą, galaktozą. Pozyskuje je albo kosztem gospodarza (glukoza z krwi), albo z treści pokarmowej w naszych jelitach. W tym, co zjadamy, mamy mieszaninę cukrów prostych (trzech wymienionych powyżej) lub ich połączenia w postaci sacharozy (glukoza + fruktoza), laktozy (glukoza + galaktoza), skrobi (wiele połączonych glukoz), inuliny (wiele połączonych fruktoz), błonnika (różne połączenia glukozy i fruktozy). Ponieważ w krążącej krwi występuje zasadniczo tylko glukoza, grzyb zrobi wszystko, by tej glukozy nie brakło. Z obserwacji chorych na cukrzycę, czyli osób mających podniesione stężenia glukozy w krwi wiemy, że częściej chorują na kandydozę skóry czy przewodu pokarmowego niż nie-cukrzycy. Najwyraźniej grzybowi lepiej się żyje w organizmie cukrzyka.
A może Candida jakoś sama wpływa na poziomy glukozy, przez co nasila przebieg cukrzycy. Kto wie? Może ktoś kiedyś zbada tę koncepcję. Z drugiej strony w jelicie cienkim i grubym są dostępne olbrzymie ilości różnych cukrów i Candida ma tam chyba większy „raj” niż we krwi. Nie dziwi więc, że większość przypadków kandydozy zaczyna się i trwa w jelitach. Przez lata karmimy sobie tego grzyba. W dodatku zmiany w produkcji żywności w ostatnich 30-40 latach są dla niego wręcz „złotą epoką”. Tyle fruktozy z batoników, coli, „soczków”, cukierków, słodyczy czy zalecanych masowo w mediach owoców Candida nigdy nie miała w swojej ewolucji. Gdyby Candida miała inteligencję i uczucia, to by chyba z radości, że człowiek tak się odżywia, skakała pod niebiosa i korki szampana strzelałyby za każdym kolejnym kęsem batonika!
Obecnie uważa się, że obie formy – i jednokomórkowe drożdże, i strzępka – są groźne i chorobotwórcze dla człowieka. Jeszcze 20 lat temu uważano, że jednokomórkowe Candida są komensalami i nie są groźne. Sytuacja jest jednak taka, że w każdych sprzyjających warunkach forma jednokomórkowa zaczyna się szybko rozmnażać, podobnie jak każde inne drożdże. „Szybko” należy rozumieć w tym przypadku jako kilka godzin, a nie dni. Sprzyjające zaś będą dostęp do cukrów i azotu w otoczeniu, niskie pH, temp. ok. 37OC, natlenienie tkanek, niektóre hormony. Poznano nawet dokładnie geny odpowiedzialne za przechodzenie jednej formy grzyba w drugą i odwrotnie oraz ich zależność od wspomnianych czynników otoczenia. Liczne komórki pojedyncze skupiają się w kolonie i dosłownie w ciągu kilku godzin część z nich zaczyna przekształcać się w strzępkę, produkować enzymy trawiące podłoże (tkankę gospodarza, np. ścianę jelita) i rozrastać się. Tak rozrastająca się grzybnia jest najczęstszą przyczyną tzw. zespołu nieszczelnego jelita. Do niedawna jeszcze kwestionowanego przez niektórych zjawiska, chociaż poznano dokładnie mechanizmy, w tym biochemiczne, jak do tego dochodzi. Zdrowe enterocyty (w jelicie cienkim) czy kolonocyty (w jelicie grubym) nie tylko do siebie ściśle przylegają, ale są połączone specjalnymi białkami, włóknami. Istnieją między nimi kanały wymiany składników cytoplazmy, a składniki pokarmowe przechodzą do krwi w sposób bardzo precyzyjny i kontrolowany. Na powierzchni tych komórek znajdują się specjalne receptory-białka transportujące i bez nich konkretny, strawiony już składnik pokarmowy nie przejdzie głębiej do krwi czy limfy. Candida, mówiąc wprost, trawi częściowo te komórki i ich połączenia, przez co powstają dosłownie mikroskopijne „dziury”, przez które pewne substancje przechodzą dalej bez aktywnego transportu, czyli bez kontroli. Jak fala nieproszonych gości bez uprzedniej kontroli paszportów czy dokumentów na granicy. Dalsze rozrastanie się grzybni pogarsza sytuację, w tym umożliwia pojedynczym komórkom Candida wnikanie do krwi i dalszy rozsiew po całym organizmie. Jedynie wyleczenie z kandydozy przywróci szczelność błony śluzowej jelita. Inne działania to półśrodki. Co istotne, okazało się, że formom jednokomórkowym jest zdecydowanie łatwiej krążyć z krwią czy limfą i docierać do odległych narządów niż strzępkom grzybni (bo jest po prostu większa). Zatem przerwanie ciągłości skóry, błony śluzowej czy też wprowadzenie z cewnikami, wenflonami czy innymi narzędziami do krwi form jednokomórkowych Candida jest nawet groźniejsze dla rozwinięcia się sepsy, aniżeli powolne wżeranie się grzybni przez jelita, skórę czy oskrzela. W tych miejscach nasza obrona zdąży zareagować. Natomiast we krwi nawet niewielkie ilości komórek Candida są groźne, bo mają swobodny dostęp do każdego zakamarka naszego ciała, w tym do mózgu.
Oczywiście bronimy się, ale przy jakimś osłabieniu odporności przegrywamy i mamy kandydozę rozsianą. Ryzyko zależy także od ilości komórek, jakie przedostały się do krwi. Im więcej, tym gorzej.
Candida albicans w człowieku najbardziej kolonizuje przewód pokarmowy, na drugim miejscu jest pochwa u kobiet oraz żołądź pod napletkiem u mężczyzn, na trzecim cewka moczowa u obu płci. Dalej skóra w okolicach ocieplonych i wilgotnych, a więc pachwiny, krocze, odbyt, przestrzenie między palcami stóp, u kobiet także w fałdach skóry między biustem a klatką piersiową (warto zwrócić uwagę na to miejsce, drogie Panie). Noszenie obcisłej, syntetycznej bielizny czy skarpet zwiększa pocenie się i ogranicza dostęp powietrza, co sprzyja namnażaniu się grzyba. Podobne, korzystne warunki Candida będzie mieć pod pieluszką zbyt ściśle przylegająca do pupy niemowlaka, nie mówiąc już o sytuacji, gdy pielucha jest długo niewymieniana.
Drodzy rodzice (dziadkowie, opiekunowie) – nie lekceważcie tematu!
Grzyb może pozostać w skórze, drogach moczowych na zawsze przez zaniedbanie czy skąpstwo. Wietrzcie pupy niemowlaków regularnie, albowiem Candida słabo „trzyma się” na suchych i odsłoniętych powierzchniach skóry. Na dłoniach potrafi żyć zaledwie kilka minut, tak więc mycie wodą z mydłem rąk i ich osuszenie (!) załatwia grzyba szybko, oczywiście do następnego kontaktu z zanieczyszczonym przedmiotem czy dłonią – delikatnie mówiąc – mało higienicznego osobnika. Myjcie więc ręce, drodzy rodacy, po wyjściu z toalety, ale też wy, drodzy lekarze, pielęgniarki, salowe, rehabilitanci, kosmetyczki, fryzjerzy, nauczyciele, bankierzy (liczący banknoty) i politycy, po każdym badanym pacjencie czy kontakcie ze skórą licznych klientów.
Poza organizmem człowieka Candida jest w powietrzu, wodzie, glebie, na innych zwierzętach, na roślinach, w jedzeniu, na meblach, na ubraniach, na szczoteczce do zębów, w lodówkach, zmywarkach, wymytych talerzach, kubkach, szklankach, sztućcach w szufladzie, na stole, w łazience, kuchni, salonie, sypialni… Wszędzie.
Najczęstszym źródłem zakażenia Candidą jest chory pacjent. Dotyczy to zarówno ciężkich, ostrych przypadków, jak i przewlekłych. Szpitale oraz otwarte placówki medyczne mają kontakt z chorymi, jak i zdrowymi. Niezachowanie należytej higieny powoduje, że komórki Candida z osoby chorej przenoszą się i pozostają w szeroko rozumianej „sieci” medycznej. Jest w niej sam personel (skądinąd narażony na zakażenie od chorego), narzędzia, sprzęt, meble, fartuchy, bielizna, materiały biologiczne (zużyte bandaże, strzykawki, szpatułki itd.) oraz same pomieszczenia: poczekalnie, toalety, meble, klimatyzacja, wentylacja. Nie da się uniknąć kontaktu między chorym a personelem czy narzędziami i dalej ze zdrową osobą odwiedzającą szpital czy przychodnię. Oczywiście takie sposoby zarażenia się są niezwykle rzadkie w placówkach zapobiegających tzw. zakażeniom wewnątrzszpitalnym.
Ze statystyk wynika jednak, że mimo najlepszych procedur oddziały neonatologiczne (opieka nad noworodkami, w tym wcześniakami), oddziały intensywnej opieki medycznej, oddziały leczenia oparzeń, przeszczepów hematologicznych oraz geriatrii są miejscami o wyższym ryzyku zarażenia niż pozostałe placówki medyczne. Wcześniaki po prostu nie mają jeszcze odporności, seniorzy już nie taką, jak kiedyś, oparzeni mają uszkodzoną skórę, a więc wrota wnikania dla mikrobów (w tym Candidy) otwarte szeroko. Przeszczepianie szpiku to naruszenie kości i jej wnętrza, gdzie jest centrum produkcji komórek odpornościowych, czyli tak jakbyśmy dotarli do skarbca banku, bo trzeba tam coś naprawić, a w tym czasie wszyscy okoliczni bandyci czyhają obok na okazję do skoku. W tych miejscach personel szczególnie musi – w każdej minucie – mieć świadomość zagrożeń, w tym grzybem Candida.
Chorzy stosujący sterydy wziewne z powodu astmy są narażeni na kandydozę jamy ustnej. Sterydy powinny być właściwie inhalowane, czyli głęboko do drzewa oskrzelowego. Nie każdy pacjent zawsze o tym pamięta lub potrafi. Część sterydu osadza się na języku, śluzówce jamy ustnej i osłabia miejscową odporność. Candida korzysta z okazji i się rozrasta bez oporu z naszej strony. To trzeba wiedzieć, nawet jeśli obecnie pojedyncze dawki sterydów są dużo mniejsze niż kiedyś ze względu na ulepszone dozowniki. Płukać jamę ustną zawsze, gdy się omyłkowo błędnie natryśnie do jamy ustnej i nie zainhaluje głęboko!
Przewlekła kandydoza skórno-śluzówkowa, przewlekła kandydoza uogólniona, czyli niedoceniana choroba. Są to postaci kandydozy szczegółowo opisywane w podręcznikach medycznych z zakresu mykologii klinicznej, ale tylko pobieżnie w podręcznikach chorób wewnętrznych i zakaźnych. Dlatego chyba jest za mało znana wśród lekarzy lub nierzadko wręcz kwestionowana. W podręcznikach ogólnych jeszcze 30-40 lat temu nie pisano o niej wcale lub przypisywano ją wyłącznie osobom z mocno upośledzoną odpornością, np. chorym na AIDS. Tymczasem kandydoza przewlekła skórno-śluzówkowa czy uogólniona jest dużo częstsza obecnie niż jeszcze kilkanaście lat temu i to w ogólnej populacji. Co ciekawe u osób z potwierdzoną kandydozą występuje szereg problemów i chorób dodatkowych wskazujących na upośledzenie układu immunologicznego: niedoczynność przytarczyc (u 80%), niedoczynność nadnerczy w zakresie produkcji adrenaliny (72%), niedoczynność tarczycy (65%), upośledzenie funkcji jajników (60%), niedobór hormonu wzrostu (15%), cukrzyca (12%). Ta postać kandydozy zmniejsza poziom żelaza, witaminy B12, co daje anemię, upośledza też wchłanianie innych ważnych składników odżywczych, więc możliwe są doprawdy różne objawy niedoborowe.
Zniszczenie znacznej powierzchni śluzówki jelita utrudnia wchłanianie strawionego pożywienia mimo najlepszego nawet składu diety i suplementacji. Chorzy na kandydozę przewlekłą mają zdecydowanie częściej choroby autoimmunologiczne (tarczyca, nadnercza, żołądek, bielactwo), gdyż Candida upośledza funkcję limfocytów T. Co ważne, wyleczenie lub zmniejszenie stopnia inwazji Candidą poprawiało funkcje limfocytów T i zmniejszało objawy autoimmunologiczne! Częściej też stwierdza się opryszczkę, nawracające infekcje dróg moczowych, grzybice stóp i paznokci. Żartów nie ma. Choroba trwa latami, grzybnia wrasta początkowo w warstwę śluzową jelita, ale po latach może naciekać nawet warstwę mięśniową jelita. Opisywano przypadki perforacji (przebicia) jelita z powodu naciekania grzybni. Potwierdzono to nawet eksperymentalnie u zwierząt i ludzi-ochotników (badania Stone’a z 1974 r.). Podobnie grzybnia rozprzestrzenia się w skórze. Głębokie naciekanie ściany jelita zawsze wiąże się z ryzykiem wysiewu komórek grzyba do krwi i dalej w różne miejsca ciała. Możliwe są także zatory i zakrzepy związane ze zlepianiem się komórek grzyba i płytek krwi. Naciekanie przełyku może skończyć się przetoką do śródpiersia a nawet aorty (bliskie sąsiedztwo anatomiczne w klatce piersiowej). Obserwuje się także powiększenie wątroby i śledziony, z cystami i ropniami w wątrobie, czasem początkowo mylnie diagnozowanymi jako przerzuty nowotworowe.
Candida jest drugą co do częstości przyczyną zapalenia pochwy. W okresie rozrodczym 75% kobiet ma przynajmniej jeden epizod kandydozy pochwy, a 40-50% ma takich zapaleń dwa lub więcej razy. Ok. 20% infekcji jest jednak bezobjawowych. U 40% kobiet w ciąży stwierdza się kandydozę pochwy. Czynnikami zwiększającymi ryzyko kandydozy jest hormonalna antykoncepcja oraz hormonalna terapia zastępcza, ze względu na zawartość estrogenu. Wykazano, że estrogen zwiększa adhezję (przyczepność) komórek Candidy do komórek nabłonka pochwy. Ryzyko rośnie także przy większej liczbie partnerów oraz przy stosunkach oralnych i fellatio. Równocześnie notuje się częściej zapalenia grzybicze jamy ustnej u kobiet (i mężczyzn) uprawiających seks oralny. Wynika to po prostu z bezpośredniego kontaktu tych stref ciała. Candidzie wszystko jedno, którędy się przenosi.
Natomiast u dziewczynek przed pierwszą miesiączką i kobiet po menopauzie kandydoza zdarza się rzadko. Oczywiście sterydoterapia i antybiotykoterapia przeciwbakteryjna (doustna, dopochwowa) także zwiększają ryzyko kandydozy. Jednym z najważniejszych czynników utrzymujących Candidę w ryzach, daleko od pochwy jest Lactobacillus, czyli pałeczka kwasu mlekowego, która jest naturalną, fizjologiczną mikrobiotą dla tego miejsca i dosłownie zwalcza Candidę. I na koniec smutna ciekawostka – Candida w pochwie utrudnia zajście w ciążę, gdyż zmienia pH i skład śluzu w sposób zabójczy dla plemników.
W badaniach pośmiertnych osób z kandydozą uogólnioną stwierdzano zmiany w centralnym układzie nerwowym aż u 48% osób, w postaci niewielkich ognisk grzybicy niewykrywalnej za życia w badaniach obrazowych (tomografia, rezonans). Statystyki wykazują, że ok. 30% ludzi uważanych za zdrowych ma obecność Candidy w postaci drożdżakowej, dlatego posiewy kału u nich wykazują obecność tego grzyba, a objawów i dolegliwości nie ma. Inne z kolei statystyki pokazują, że osoby po przebytej antybiotykoterapii przeciwbakteryjnej w 100% mają Candidę w jelitach.
To pokazuje, jak trudno oprzeć się w diagnostyce wyłącznie na posiewie kału. Muszą być objawy kliniczne choroby i należy wykonać kilka innych badań poprawiających trafność diagnozy oraz umożliwiających ocenę zaawansowania choroby. Część osób, która jest początkowo wyłącznie nosicielami formy drożdżakowej Candidy, może zachorować na formę inwazyjną (strzępkową) przy zadziałaniu innych czynników osłabiających odporność lub przy nierozważnej antybiotykoterapii. Z tego powodu samo badanie posiewu kału nie jest bezwartościowe. Mówi ona zdrowemu badanemu o potencjalnym czyhającym w jelitach zagrożeniu i że należy pilnować zdrowia.
Medycznie słowo “kolonizacja” należy rozumieć jako obecność komórek Candidy przy braku odczuwalnych dolegliwości. Komórki Candidy żyją w danej lokalizacji, nie szkodzą, walczą z innymi mikrobami w zajętej niszy, ale pozostają z nimi w równowadze. Kolonizacja może dotyczyć światła jelita, powierzchni naskórka, wnętrza pęcherza moczowego, powierzchownej warstwy śluzówki jamy ustnej itd. Bez wnikania w głąb tkanek gospodarza. Stwierdzenie kolonizacji w jednorazowym badaniu warto potwierdzić ponownym badaniem po kilku tygodniach. Np. badanie moczu wykazujące kolonizację Candidą (bez dolegliwości) nie wymaga leczenia, ale warto sprawdzić, czy organizm poradził sobie sam po 1-2 tygodniach.
10 PRZYKAZAŃ
Podsumowując pierwszą i drugą część Candida:
1. Rozpoznaj objawy: jelitowe (wzdęcia, bóle, zaparcia, problemy z trawieniem), skórne (wysypki, pokrzywka), osłabienie ogólne, migrenowe bóle głowy, zgaga, upławy z pochwy, zmiany paznokci i palców stóp, i inne zwłaszcza, wieloletnie, trudne do wyjaśnienia.
2. Zrób badanie mikrobiologiczne takie jak: wymaz i posiew, mikroskopowa ocena pobranego materiału z miejsca dolegliwości, łącznie z biopsją w razie podejrzenia kandydozy inwazyjnej. Warto wykonać także tzw. germ-tube test, czyli test kiełkowania Candidy w 37°C.
3. Zrób badania krwi: antygen Candida (mannan, beta-D-glukan), przeciwciała przeciwko antygenom Candida (IgM, IgG).
4. Zrezygnuj z cukrów, słodyczy i słodkich owoców oraz piwa na kilka miesięcy.
5. Unikaj zagrzybiających pokarmów oraz antybiotykoterapii, które prowadzą do naruszenia mikrobioty jelitowej.
6. Profilaktycznie spożywaj probiotyki naturalne: kiszona kapusta, ogórek, ćwikła, kimchi, jogurt naturalny (ale nie kefir i nie zsiadłe mleko).
7. Umów się z właściwym lekarzem, zamiast leczyć się u „dr Google”. Przy zmianach skórnych, jelitowych, neurologicznych, czy ogólnych może być konieczne leczenie przez kilku specjalistów, ale miej jednego kompetentnego lekarza, który skoordynuje całość postępowania.
8. Lecz się prawidłowo farmakologicznie o ile to konieczne, ale przede wszystkim zmień żywienie i popraw odporność ogólną (witamina D3, kwasy omega-3/omega-6).
9. Pamiętaj, że Candida wróci, jeśli nie będziesz konsekwentnie przestrzegać zasad walki z Candidą (np. ograniczenie słodyczy, alkaliczny styl odżywiania się).
10. Wysypiaj się, pamiętaj o regularnym wysiłku i uprawianiu gimnastyki, uspokojeniu emocji i minimalizacji stresorów życiowych. Nadmiar kortyzolu w stresie nasila objawy kandydozy i sprzyja jej rozwojowi.
dr n. med. Mirosław Mastej
Lekarz z zawodu i powołania. Prowadzi „Centrum Zdrowia Dr Mastej” w Jaśle. Orędownik zdrowego żywienia. Medyczne obszary zainteresowania to m.in.: wpływ diety i środowiska na funkcjonowanie organizmu człowieka, chronobiologia, farmakologia, lipidologia, immunologia i alergologia.
e-mail: miroslaw@mastej.pl
Witam! Mnie lekarz nie badał w tym kierunku.. Ale jestem pewna, że mam kandydoze, ponieważ, jak myślę.. mam objawy: „pewniki”.
Ciekawostka: podczas lewatywy wyszła ze mnie dosyć gruba, podluzna, galaretowata, przezroczysto/malinowoczerwona substancja wielkości połowy mojej dłoni, a razem z nią duża ilosc przezroczystych,podłużnych strzepkow. Pozbylam się grzybni?
Zaraz po tym, na moim języku z białym nalotem ukazała się podłużna plama, odkrytej różowej skóry. Umiejscowienie plamy/nowej skóry w stosunku do mapy języka, sugeruje, że zmiana zaszla w jelicie. Hmm
Wracając do niektórych pewnikow cierpię też na świąd odbytu, oczywiście pociąg do slodkiego i coś jeszcze by się na pewno znalazło.
Myślę, że badania są zbędne. Chcialabym się wyleczyć … załóżmy że stał się cud i przeszłam na dietę niskoweglowodanową. Alkaliczną.. sałatki i zielone szejki.. Co dalej? Lewatywa w klinice wraz z probiotykiem? Dalej Kuracja probiotyczna w domu. Łubin podobno dziala niszcząco na chityne grzybow. Czosnek? I inne suplementy?
Ale jaka kolejność wykonywania tego wszystkiego?
Może kogoś zainteresują moje przemyślenia.
Jeśli znacie jakiegoś lekarza, który zna się na kandydozie proszę o namiary ♡ Trójmiasto. Olsztyn.
Pozdrawiam Aneta
Pomocny artykuł dla osoby zaczynającej leczenie.
W moim wypadku dieta tłuszczowa wraz z probiotykami zdziałała juz bardzo wiele ale to jeszcze nie koniec walki z nie równym przeciwnikiem.
Pozdrawiam.
Tylko dlaczego, żaden lekarz nie chce słyszeć o candida i bagatelizuje sprawę? Mieszkam na Śląsku i nie znam lekarza, który skutecznie pomógłby w walce z tym grzybem
Najlepiej napisać do miroslaw@mastej.pl
też niestety nie znam