Alergia, podrażnienie, zaczerwienienie widoczne na skórze objawy, które dla wielu osób są bodźcem do zmian w życiu, sposobie odżywiania i pielęgnacji. Magdalena Szymanowska dzieli się z nami swoimi doświadczeniami i opowiada, jak odkryła naturalną pielęgnację dziś chce szerzyć zdobytą przez lata wiedzę na temat zdrowych kosmetyków i zachęca do sięgania po duńskie, certyfikowane marki.
Hipoalergiczni: Duńczycy już dawno postawili na organiczne wybory. Jedzą organiczną żywność, cenią organiczną odzież, od wielu lat stawiają na organiczną pielęgnację. Czy Polki też są na to gotowe?
Magdalena Szymanowska: Wierzę, że tak. Podziwiam to, że Polki potrafią tak wspaniale zadbać o siebie – o swój wygląd, ale przy tym wciąż chętnie poświęcają dużo czasu na troskę o rodzinę. Dbają o domowe, pełnowartościowe posiłki, drugie śniadania dla dzieci do szkoły, kultywują tradycje przygotowywania przetworów na zimę. To jest moim zdaniem przejaw świadomości, że poprzez właściwe wybory wpływamy na nasze zdrowie i zdrowie naszych najbliższych. Jeśli coś jest wciąż niedoskonałe to raczej wynika z braku dostępu do rzetelnych źródeł wiedzy, słabo rozwiniętej edukacji na temat zdrowia i tego, jak podjąć właściwą decyzję, gdy w sklepie zamiast kilku kremów oferuje nam się cały regał, kilkadziesiąt różnych marek. Wierzę, że Polki są otwarte na zdrowe i świadome życie, potrzebują tylko więcej informacji i dostępu do naprawdę dobrych, godnych zaufania produktów.
H: Świadomość społeczeństwa w Danii spowodowała, że marki oferujące szkodliwe dla zdrowia produkty są stopniowo wypierane z rynku. Dlaczego Duńczycy powinni nas inspirować?
MS: Czyż ich podejście nie jest po prostu niezwykle racjonalne? Duńczycy badają sytuację społeczną,
monitorują zachorowalność i śmiertelność, ale nie dla samych cyfr. Nie czekają biernie, obserwując statystyki, ale działają! Postawili na ekologię, naturalne, organiczne produkty, unikają szkodliwej chemii, wyeliminowali z rynku nieetyczne marki, uczą świadomości. Cenię duńską lojalność i uczciwość wobec konsumenta. Duńczycy nie pozwalają się oszukiwać i zatruwać, ale tutaj ogromną rolę odgrywa edukacja już od najmłodszych lat. Wielu naszych sąsiadów zza zachodniej granicy, jak Niemcy, Szwajcarzy czy Włosi podjęli również kroki ku tej zmianie, rozpoczęli działania i widać już efekty. My również możemy iść ich śladem. Wystarczy zacząć od czytania etykiet, zwracania uwagi na certyfikaty, na pochodzenie produktu. Na razie bezpieczne kosmetyki to perełki na naszym rynku, ale wierzę, że to tylko kwestia czasu. Coraz częściej będziemy wybierać etyczne marki, a tym samym z rynku zaczną stopniowo znikać albo producenci, którzy teraz oferują nam parafinę i długą listę konserwantów pod szyldem kremu nawilżającego, albo sami producenci zrozumieją, że naturalny i bezpieczny skład to jedyna słuszna droga i zaproponują nam lepszą ofertę. Aby tak się stało, musimy jednak odciąć się od zalewającej nas fali alergizujących i rakotwórczych substancji. Wystarczy powiedzieć „Nie” i dokonać właściwego wyboru. Wystarczy chcieć. Zdrowie i życie są bezcenne.
H: Prowadzisz dom, wspierasz fundacje, jesteś coachem zdrowia i żywienia, zdecydowałaś się na odważny krok i chcesz propagować duńską linię pielęgnacji DERMA. Skąd pomysł na dystrybucję kosmetyków w Polsce?
MS: Selekcja kosmetyków na podstawie składu, a nie kolorowej etykiety i potrzeba powrotu do naturalnej pielęgnacji wcale nie towarzyszą mi – od zawsze. Mam wspaniałego 10 letniego synka. Jednak zupełnie nieświadoma zagrożenia od urodzenia aplikowałam na jego skórę pełne szkodliwej chemii kosmetyki popularnych marek. Jedną z nich, bardzo znaną i niestety oferującą produkty zawierające szereg toksycznych składników, polecała mi położna w czasie zajęć w szkole rodzenia, a później położna ucząca kąpieli niemowlęcia… Wkrótce zmagaliśmy się z alergią i chorobą autoimmunologiczną syna, spowodowaną m.in. toksycznymi substancjami zawartymi w stosowanych kosmetykach. To było dla nas traumatyczne doświadczenie, żyliśmy pełni obaw o zdrowie i dalszy rozwój dziecka, ale nauczyło mnie to jak ważne jest to, co wcieramy w swoją skórę i jak wiele zależy od jakości kosmetyków. W końcu zaczęłam szukać na własną rękę, uczyć się. Czytałam, radziłam się ekspertów, porównywałam z sytuacją za granicami Polski. Marzyłam o tym, aby promować w Polsce to, czego nam najbardziej brakuje – naprawdę godne zaufania, naturalne i bezpieczne kosmetyki. Nie trzeba uczyć się na własnych błędach! A dlaczego DERMA? Długo szukałam odpowiednich kosmetyków, z desperacji próbowałam nawet robić je sama! Rozwiązaniem wcale nie były apteczne marki, ani najdroższe kremy w złotym słoiczku, tylko nikomu jeszcze wtedy nieznana w Polsce duńska DERMA. Zaufałam jej, próbowałam na sobie i swojej rodzinie przez prawie dwa lata! Chcę podzielić się swoim odkryciem z innymi kobietami, mamami. Zależy mi na jak najszerszej dostępności i przystępności. A przede wszystkim na uczciwości w komunikowaniu się z konsumentami.
H: Kosmetyki „hipoalergiczne” zawiodły?
MS: Nie rozumiem, jak działa ustawodawstwo w moim kraju, skoro na opakowaniu kosmetyku można napisać, że jest hipoalergiczny, naturalny, pozbawiony parabenów i szkodliwych substancji, a po odwróceniu i spojrzeniu na etykietę, czytamy – oczywiście przez lupę, bo druk jest mikroskopijny – że zawiera: donor formaldehydu (znany z rakotwórczych właściwości), ropopochodną parafinę, olej mineralny, gromadzące się w tkankach organizmu oleje silikonowe, drażniące glikole, powodujące zmiany hormonalne chemiczne filtry UV, rakotwórcze syntetyczne barwniki. Przerażające. Chcę wesprzeć innych dając rozwiązanie w postaci kosmetyków, które pielęgnują, a nie szkodzą.
H: Polka jest sceptyczna, miała już wiele razy oferowaną „naturalną” pielęgnację, ale z wątpliwym skutkiem. Co wyróżnia markę DERMA, aby niedowierzająca mama, czy alergiczna nastolatka mogła bez poczucia ryzyka kupić krem lub szampon?
MS: Potwierdzam, że sama mam z tym kłopot, bo słowa „ekologiczne”, „naturalne” zostały zdeprecjonowane przez działania nieetycznych firm używających tych określeń w nieuczciwy sposób, bezpodstawnie. Z kosmetykami DERMA Eco jest dużo prościej – skład jest krótki, łatwy do rozszyfrowania, bo w większości są to olejki roślinne, ekstrakty. Produkty są niezwykle proste, bez zbędnych dodatków. Nie znajdziemy tu kolorowych, pieniących się mydełek, ani szamponu o zapachu gumy balonowej. Oliwka dla dzieci to tylko naturalny olej z pestek moreli i witamina E, która pełni rolę konserwantu. Na pewno hasło DERMY może być na początku szokujące – „NIE MA ABSOLUTNIE NIC EKSCYTUJĄCEGO W PRODUKTACH Z NASZEJ NOWEJ LINII PIELĘGNACYJNEJ”. To dla nas dosyć nietypowe, że marka kosmetyczna promuje się w taki sposób, zamiast obiecywać odmłodzenie o 20 lat dzięki kolejnym technologiom i innowacjom podkreśla, że zdrowa pielęgnacja oparta na naturalnych organicznych składnikach to jest prawdziwe źródło zdrowo i młodo wyglądającej skóry. DERMA nie zawiera żadnych zbędnych dodatków i to jest jej sukces. Nie zawiera barwników, substancji zapachowych ani parabenów, które podejrzewane są o wywoływanie alergii i zaburzeń układu hormonalnego. Mnie to przekonało i sądzę, że nie ma lepszego argumentu na korzyść kosmetyku niż to, że jest po prostu bezpieczny dla zdrowia naszej skóry i całego ciała.
H: Skąd wiadomo, że składniki są bezpieczne?
MS: Tu nie ma obietnic bez pokrycia, kosmetyki DERMA są kosmetykami certyfikowanymi przez najwyższe instytucje certyfikujące Nie jedną, ale trzy! DERMIE udało się pozyskać zarówno certyfikat Ecocert, potwierdzający organiczne, ekologiczne pochodzenie naturalnych składników, jak i uznany duński certyfikat Astma Allergi Denmark, na który szansę mają jedynie produkty bezpieczne dla alergików i niewywołujące alergii. Co ciekawe wiele naturalnych składników, naturalne olejki zapachowe, to częste alergeny, jednak stosowane w produktach DERMY olejki i inne naturalne substancje nie powodują reakcji alergicznych. Warto wiedzieć, że nie każdy naturalny produkt może być bezpieczny. Olejki pochodzące z upraw zlokalizowanych przy ruchliwych drogach lub na obszarach zanieczyszczonych przez przemysł nie są dla nas bezpieczne. Bezpieczeństwo DERMY w tym zakresie potwierdza właśnie wspomniany Ecocert. Trzecim certyfikatem jest NORDIC SWAN – potwierdzenie, że kosmetyki mają minimalny wpływ na środowisko naturalne. Oceniane jest to już na etapie produkcji, poprzez sposób opakowania produktu, aż po wpływ samego kosmetyku na środowisko. Certyfikaty nie są pozyskiwane dożywotnio, dzięki czemu można mieć pewność, że najwyższe standardy są zachowywane przez cały czas, nie tylko na okres certyfikacji. Marka, która zaniedba któreś z wymagań instytucji certyfikujących po prostu traci prawo do używania logo certyfikatu na swoim produkcie. Takie logo to drogowskaz dla kupujących. Kto nie czyta etykiet, nie rozumie znaczenia składników podanych w nieznanym języku, może takim certyfikatom zaufać i spokojnie sięgać po produkty oznaczone błękitnym wieńcem Astma Allergi Denmark i znaczkiem Ecocert. Te instytucje sprawdziły kosmetyki za nas. To duże ułatwienie!
H: W co powinna zaopatrzyć się przezorna właścicielka wrażliwej skóry, aby mieć organiczną zawartość kosmetyczki, również kobieta ciężarna?
MS: Zachęcam do skandynawskiego minimalizmu. Im mniej – tym lepiej. Sama nie mam półki przeciążonej dziesiątkami różnych kosmetyków. Mam jeden krem DERMA, który doskonale sprawdza się i na dzień, i na noc, i na twarz, i na szyję, i pod oczy, niezależnie od wieku. Wrażliwa, alergiczna skóra jest wyjątkowo wymagająca. Postawiłabym na wspaniałą oliwkę do ciała oraz ultra łagodny szampon do włosów, nawet tych po zabiegu keratynowym. Kosmetyki DERMA pozwalają skórze oddychać, wspierają ją w procesie regeneracji i odmładzania. To wszystko, czego skóra potrzebuje. Skóra przyszłej mamy jest bardzo delikatna i wymaga odpowiedniej pielęgnacji, po pierwsze ze względu na jej napięcie i zapobieganie rozstępom. Polecam przede wszystkim balsam do ciała z serii Derma Eco Woman i oliwkę do ciała z serii Derma Eco Baby (najlepiej stosować na wilgotną skórę lub dodać do kąpieli), którą za chwilę, po porodzie, mama będzie mogła stosować na skórę swojego nowo narodzonego dziecka. Składniki tych produktów wspaniale nawilżą skórę, zapobiegną jej pęknięciom i bliznom, a przede wszystkim będą całkowicie bezpieczne dla maleństwa. Kobiety ciężarne powinny szczególnie uważać na to, jakie kosmetyki stosują do pielęgnacji, przede wszystkim ze względu na zdrowie maluszka. Toksyny przekazywane niemowlęciu z krwią matki w wieku płodowym, następnie z pokarmem, mogą znacząco zaburzyć rozwój dziecka i zwiększyć ryzyko zachorowania na cukrzycę i inne ciężkie choroby już w bardzo wczesnym wieku.
Dziś czytam etykiety zanim cokolwiek włożę do koszyka, moja kuchnia jest bardzo przemyślana, postawiłam na zdrowe, domowe posiłki, sama piekę chleb, robię przetwory na zimę. Spodziewam się, co myślicie – na to trzeba mieć czas i to prawda. Oszczędzam go jednak Nie oglądam telewizji, wolę ten czas poświęcić na gotowanie lub spacer z synem. Podchodzę bardzo racjonalnie do kwestii żywienia i pielęgnacji, nie spędzam godzin w kolejkach do lekarzy czy w aptece. Zamiast odmierzać ilość leku do zaaplikowania wybieram odmierzanie pestek i orzechów do chleba. Ograniczam chemię w domu do minimum, stosuję preparaty oparte na kwasku cytrynowym, occie, sodzie, a do pielęgnacji używamy tylko naturalnych certyfikowanych produktów Derma.
miałam kiedyś okazję spróbować tej marki na skórze mojej córki była naprawdę dobra ale trudno dostępna a potem o niej zapomniałam, kurcze jeden z niewielu dobrych kremów lekka bezzapachowa konsystencja