Dręczona alergią na soję, cierpiąca z powodu problemów skórnych, przeprowadziła detoks warzywny pod okiem swojego przyszłego męża, Irka. Miss Nowego Jorku porzuciła wielką metropolię i postanowiła zamieszkać w małej miejscowości w Polsce. Co sprawiło, że czuje się tutaj szczęśliwa?
Żaneta Geltz: Patrząc na ciebie, ktoś stwierdzi: piękna, sławna aktorka, Miss New York, takiej to dobrze. Czy jest tak słodko?
Davina Reeves Ciara: Bardzo cenię sobie bycie aktorką i cieszę się z tytułu Miss New York, natomiast dzięki tej przygodzie zrozumiałam, że to nie jest dla mnie najważniejsze w życiu. Wcześniej wydawało mi się, że moim celem jest wielka kariera, że mam być KIMŚ. Teraz już wiem, co to znaczy być kimś. KIMŚ jest matka, kimś jest żona, kimś jest synowa, kimś jest siostra, kimś jest córka, kimś jest przyjaciółka. To znaczy być kimś. Być kimś dla ludzi, na których Ci zależy.
ŻG: Dlaczego wybrałaś Polskę, aby tu żyć?
DR: Całe życie czegoś szukałam. Okazało się, że wszystko, czego szukałam znalazłam tutaj. W Polsce. Przyjeżdżając tu, poczułam spokój, harmonię – coś, co było mi obce w Nowym Jorku. Nowy Jork był dla mnie łatwy. Potrafiłam trzymać szybkie tempo, biegając za marzeniami. W Polsce, mieszkając na wsi, musiałam się nauczyć ciszy, spokoju, opanować sztukę oddychania, zatrzymywania… żeby nie biegać, jak wcześniej. To jest prawdziwe wyzwanie a właśnie wyzwania bardzo lubię. Tutaj po prostu poczułam, że jestem w domu.
ŻG: Jak zostałaś potraktowana, jako zawodowa aktorka, będąc w ciąży z trzecim dzieckiem?
DR: Przed trzecią ciążą moja kariera mocno przyspieszyła. Zaczęłam otrzymywać bardzo poważne propozycje z Los Angeles i z Polski. I nagle, jak królik z kapelusza, pojawiło się trzecie dziecko. I wielka radość. I nagle wszystko ucichło. Wszyscy się wycofali. Telefony przestały dzwonić. Przypadek? Było mi naprawdę bardzo przykro. Poczułam, jakby bycie matką nie miało znaczenia dla społeczeństwa, że mamy być matkami za zamkniętymi drzwiami i wychodzić dopiero, jak jesteśmy „po”. Ale kiedy jest po? Musiałam zastanowić się, czy mi odpowiada – tak naprawdę – taka atmosfera w świecie aktorstwa. Jak ciało kobiety zmienia się, to już nie jest dobrze. Coraz starsza – to też źle. Coraz grubsza jest źle. Realizować życie będąc w ciąży, źle. Niestety, to nie dotyczy tylko pracy aktorki. Kobiety we wszystkich zawodach mają podobne problemy. Przez ostatnie osiem miesięcy dużo uczyłam się o sobie, o kobiecości i o życiu. Nie było mi łatwo zaakceptować, jakie – my kobiety – mamy wyzwania do pokonania. Ale myślę, że trzeba poznać rzeczywistość, zaakceptować taką, jaka jest i dopiero stamtąd możemy zacząć ją zmieniać.
ŻG: Co musi się wydarzyć, żeby matka wzięła sprawy w swoje ręce i zaczęła wytwarzać to, do czego ma talent?
DR: Nie czekam już na Hollywood. Nie czekam na kontrakty. Trzecie dziecko pokazało mi bardzo wyraźnie, że przyszedł czas na zmiany. To, co przez ostatnie lata zbierałam w sobie, chcę przekazać światu. Matkom, kobietom, przed którymi życie stawia podobne wyzwania, które zatraciły swoją harmonię i chcą ją odnaleźć. Być może moje doświadczenie, pomoże im szybciej postawić pierwszy krok.
ŻG: Czy aktorka zagraniczna ma łatwiejsze zadanie, jeśli chodzi o zdobycie ról?
DR: Nie, absolutnie nie. Pomyśl, ile ról pisze się dla czarnoskórej Amerykanki, nie mówiącej perfekcyjnie po polsku. Statystycznie: 0,0.
ŻG: Co sprawiło, że zainteresowałaś się kuchnią „Raw Food”?
DR: Facet, który został moim mężem.
ŻG: Z perspektywy Amerykanki, uważasz, że łatwiej jest żyć zdrowo w Polsce czy w Stanach?
DR: Zdecydowanie w Polsce.
ŻG: Czy cierpiałaś kiedyś z powodu jakiejś alergii?
DR: Kiedy poznałam Irka, miałam wiele alergii. Największą była alergia na soję. Nie wiedziałam o tym. Przed wyborami Miss miałam brzuch jak w 5 miesiącu ciąży, a konkurencja nie śpi. Zrobiliśmy detox, małe głodówki i czyszczenie wątroby. Nagle mój brzuch zniknął. Miałam też całe życie problemy ze skórą. Jak się później okazało – z powodu candida. Od 5 lat nie mam żadnych problemów skórnych! Myślę często o tym, jak wielkie miałam szczęście poznając Irka, a teraz jestem jego żoną. Udało mi się. Naprawdę mi się udało.
ŻG: Co to za „ciasteczka”, które wyglądają jak kolorowe algi, a nie słodycze?
DR: Moje dzieci bardzo lubią słodkie rzeczy, wiec musiałam wymyślić dobrej jakości ciasteczka dla nich. Są surowe, suszone, pieczone w bardzo niskiej temperaturze, żeby ocalić wszystkie dobre enzymy. W ich składzie jest mielone siemię lniane, wiórki kokosowe i mleko orzechowe, uzyskuję błonnik z migdałów i też go dodaję. Dorzucam też banana albo jabłka, to zależy na jaki smak mają apetyt dzieci, mleko kokosowe, rodzynki, orzechy włoskie i cynamon, goździki i trochę kardamonu, żeby wspomagać trawienie. Słodzę syropem klonowem i xylitolem. Nie ma mąki, nie ma mleka i nie ma jajek.
ŻG: Czym jest „Raw Food”?
DR: Terapeutyczne żywienie, czyli „Raw Food” jest idealnym rozwiązaniem dla alergików. Mój maż Irek Ciara jest kucharzem terapeutycznym. Od wielu lat leczy ludzi poprzez jedzenie. Ja specjalizuję się w żywieniu matek i dzieci. Mój mąż wraz z przyjaciółmi prowadzą firmę Terafood. Razem nagraliśmy pierwszy sezon naszego programu kulinarnego „Terapeutyczne Żywienie” i przygotowujemy drugi sezon w trochę innym duchu. Nasz program będzie znajdował się na naszym kanale Youtube oraz na nowo powstałym blogu www.therapeuticmama.com. Jest to mój nowy projekt, skierowany do matek i dzieci – trzymajcie za mnie kciuki, bo jest to dla mnie ogromne wyzwanie. I frajda!
Dom to firma, a matki są jej dyrektorami. Firma będzie działała na najwyższych obrotach przy dobrym, spokojnym, kochającym, ale też wymagającym dyrektorze.
- Każdy miewa gorsze dni. Ale nie każdy umie sobie z nimi radzić. Moim złotym środkiem jest spisanie na kartce wszystkiego, co mi obecnie dolega i co mnie denerwuje. Kiedy to już zrobię, zamykam oczy i oddycham głęboko 10 razy. Kiedy otwieram oczy, wyrzucam papier do kosza, a z nim moje złości. Teraz jestem wolna.
- Pokazuję dzieciom miłość. Kiedy moje dzieci budzą się rano, przytulam je i patrzę im głęboko w oczy – to nasze wyznawanie miłości bez słów. Mam wrażenie, że lepiej to czytają. Staram się być dla nich dobra.
- Moje dzieci lubią słodkie rzeczy. Zamiast słodzić ich płatki zwykłym cukrem, używam syropu klonowego albo miodu. Do pieczenia używam ksylitol, bio mąkę pszenną lub gryczaną.
- Woda jest bardzo ważna i niedoceniana. Ważne jest to, jaką pijemy, ale też u nas w domu nie marnuje się wody. I dzieci to widzą. Uczą się, żeby ją szanować. Bo przecież bez wody nie przeżyjemy.
- “Choć mamo, pobaw się ze mną…” nawet jeśli jestem bardzo zajęta i nie mam siły, idę do nich i oddaje im całą moją uwagę. Zaobserwowałam, że w zasadzie potrzebują mojej uwagi przez 10-15 min. Potem zajmują się sobą. Ale bardzo ważne jest, żeby być z nimi naprawdę podczas tych 15 min. Jakość czasu jest ważniejsza niż ilość.
- Nie mamy telewizji – CZYTAMY.
- Kiedy dzieci są chore, stosujemy chińskie bańki, czarny bez z miodem i witaminę C, inhalacje olejkami eterycznymi. Nie dajemy im wtedy produktów mięsnych i mlecznych. Na szczęście antybiotyki i szczepionki jeszcze nie dotknęły naszych dzieci.
- Czasem mam amerykańskie podejście do małżeństwa i myślę, że mój mąż ma mi pomagać 50 procent z dziecmi, w domu i sprzątaniu. Ale dowiedziałam się w Polsce, że «sprawiedliwy, to nie znaczy po równo». Ja nie umiem rąbać drewna a on nie wie, jak używać pralki. Po to jesteśmy razem, żeby się uzupełniać.
- Kiedy myślę, że mój mąż musi coś w sobie zmienić jest to znak, że to ja mam z czymś problem. Jeśli chcę, żeby mnie rozumiał i kochał, daje mu to, czego sama potrzebuję. Zaczynam od siebie, to ja staram się go lepiej rozumieć i mocniej kochać. Często dokładnie to, co chcemy zmieniać w kimś, powinniśmy zmienić w sobie.
- Kiedy dbam o siebie, lepiej dbam o całą rodzinę. Czasem musimy iść na kompromis, zamiast wycieczki czy lodów, mama idzie biegać. Czas dla siebie mnie ratuje. Więcej zobaczysz na: therapeuticmama.com
fot. Michał Ozdoba
Makeup: PINK MINK Studio
kiedy myślę że musze zmienić mojego faceta zmieniam siebie, dało mi to trochę do myślenia…. w sumie najłatwiej wymagać zmian od innych ,widzieć w nich złe rzeczy , bardzo trudno zmienić siebie….uświadomic sobie potrzebę zmiany…. fajny ciepły artykuł ,dziekuje