Alergolog to specjalizacja, na którą jest coraz większe zapotrzebowanie. Zwiększający się odsetek alergików to przecież rzesze przyszłych pacjentów. Kto najczęściej odwiedza poradnie alergologiczne, jakich badań się tam spodziewać i czy istnieje „szczepionka” na alergię, opowiada dr n. med. Kazimierz Janicki.
Hipoalergiczni: Jacy są Pana najmłodsi pacjenci?
Kazimierz Janicki: Przyjmujemy wszystkie dzieci. Najmłodsze miało około 3 miesięcy. Prowadzimy poradnię alergologii dziecięcej, których w Poznaniu i województwie jest bardzo mało.
H: A kogo łatwiej wyleczyć – dziecko czy dorosłego?
KJ: Raczej dziecko. Procesy chorobowe u dzieci mają zdecydowanie bardziej gwałtowny przebieg. W przeciwieństwie do dorosłych pacjentów, dzieci reagują dość dobrze na i nie trzeba długo czekać na efekty terapii. Szczególnie widać to przy immunoterapii swoistej, czyli popularnym odczulaniu. Już w pierwszym sezonie odczulania znikają objawy, zwłaszcza pyłkowiny, takie jak: katar, swędzenie oczu, drapanie gardła, kichanie.
H: Kto najczęściej przychodzi do Pana gabinetu?
KJ: Nie ma zdecydowanych reguł, chciałoby się powiedzieć, że ludzie chorzy. Prowadzimy poradnię dla dorosłych i dzieci, stąd mamy pełny przekrój wiekowy i socjalny, może tylko z niewielką przewagą pań, które wciąż lepiej dbają o swoje zdrowie.
H: Za pomocą jakich badań można wykryć u kogoś alergię?
KJ: Obecnie dostępnych jest kilka rodzajów takich badań, które dobieramy indywidualnie w zależności od potrzeb. Najpopularniejsze są testy naskórkowe tzw. prick testy polegające na delikatnym „otarciu” naskórka poprzez kroplę alergenu. Diagnozujemy tutaj alergeny wziewne i pokarmowe, warunkiem jest współpraca badanego, bo należy spokojnie i nieruchomo posiedzieć do odczytu dwadzieścia minut.
Następnie do dyspozycji pacjentów są testy płatkowe polegające na naklejeniu na plecach małych kwadracików zawierających substancje, które badamy. Są to metale, środki chemiczne, barwniki, kosmetyki, podłoża maści. Tutaj jest bardziej skomplikowany odczyt, ponieważ odczytujemy po 48 i 96 godzinach.
Wreszcie tzw. testy z krwi, w których określamy poziom przeciwciał dla poszczególnych alergenów. Ten rodzaj testów wykonujemy bardzo małym dzieciom, które nie są w stanie współpracować z badającym oraz osobom, które nie mogą odstawić leków przeciwalergicznych, które są przeciwwskazane przy diagnostyce alergologicznej. Inny przypadek to osoby ze zmianami skórnymi na przedramionach, które nie pozwalają na prawidłowy odczyt testów.
Wykonujemy także, choć zaznaczę, że dość rzadko i tylko w uzasadnionych przypadkach, tzw. testy prowokacyjne, czyli podajemy (z reguły do nosa) substancję z badanym alergenem i obserwujemy reakcję chorego w postaci kichania, ograniczenia drożności i ilości wydzieliny śluzowej.
Są jeszcze inne rodzaje testów, bardziej skomplikowane, jednak bardzo rzadko wykonywane w rejonowej poradni alergologicznej.
H: Jakie są różnice w postępowaniu, w zależności od tego, czy pacjent ma alergię wziewną, kontaktową czy pokarmową?
KJ: Najlepiej potrafimy leczyć alergię wziewną. Tutaj unikanie kontaktu z alergenem z reguły nie udaje się. Można ten kontakt, jak w przypadku roztoczy, najwyżej ograniczyć. Stosujemy tzw. immunoterapię swoistą, czyli popularne odczulanie. Polega ono na długotrwałym podawaniu wystandaryzowanych preparatów alergenowych. Chcemy uzyskać w ten sposób tolerancję, czyli brak reakcji organizmu na dany alergen. Dzięki temu niwelujemy objawy choroby. Tzw. ,,szczepionki” są łatwo dostępne na rynku w różnych cenach i w ostatnich latach są bardzo popularne.
Przy alergiach kontaktowych i pokarmowych leczenie jest bardzo trudne. Głównie sprowadza się do leczenia objawowego. Zaleca się w miarę możliwości unikanie kontaktu z alergenem i niespożywanie pokarmów, które nam nie służą, czyli tzw. dietę eliminacyjną. Leczenie polega na podawaniu leków miejscowych oraz ogólnych w celu łagodzenia objawów.
H: Od czego zależy sposób odczulania ?
KJ: Mamy w tej chwili dwa sposoby odczulania: podjęzykowe i podskórne czyli iniekcyjne.
W odczulaniu podjęzykowym mamy dawno znane kropelki, a także możliwość podania tabletek podjęzykowych do rozpuszczenia. W Polsce dopuszczone do obrotu są tabletki do odczulania na pyłki traw. Niestety odczulanie podjęzykowe w naszym kraju nie jest refundowane, a koszt kropelek to około 120 zł miesięcznie, natomiast tabletek ponad 400 zł.
Metodą znacznie tańszą są iniekcje podskórne. Niektóre szczepionki są dostępne nawet na ryczałt. Kłopotem są wielokrotne przyjazdy do poradni, co podnosi koszty.
Wybór drogi odczulania jest uwarunkowany wieloma czynnikami i bardzo indywidualnie ustalany z lekarzem alergologiem.
H: Czy zdarza się Panu współpracować z homeopatą w leczeniu pacjenta?
KJ: Z homeopatą nie współpracowałem, natomiast często leczę pacjentów, którzy wspomagają się dodatkowo lekami homeopatycznymi. Podkreślam jednak, że traktujemy to jako leczenie wspierające, a nie zasadnicze.
H: Czy istnieją sytuacje, w których testy nie wykazują żadnego uczulenia, a jednak pacjent ma objawy alergiczne?
KJ: Z doświadczenia i dostępnej literatury wiadomo, iż istnieje niewielki procent ludzi, u których w testach występują wyniki fałszywie ujemne. Oznacza to, że test wykazuje brak alergii, mimo że pacjent ma widoczne objawy reakcji alergicznej. Istnieją także wyniki fałszywie dodatnie, czyli testy wskazują na obecność alergii pomimo braku jakichkolwiek objawów. Proszę pamiętać, iż każdy lekarz powinien leczyć chorego i jego reagować na jego dolegliwości, a nie na testy, które są tylko jednym z wielu badań pomocniczych.
H: Co sądzi Pan o popularnych ostatnio testach alergicznych, które można wykonywać samemu w domu?
KJ: Odradzam. Testy niosą ryzyko wstrząsu i innych powikłań, zwłaszcza u wrażliwych dzieci, a i wartość diagnostyczna jest co najmniej mocno wątpliwa.
H: Proszę na koniec powiedzieć, czy podczas swojej wieloletniej pracy dały się Panu zauważyć jakieś prawidłowości (np. częstotliwość zapadania na choroby, wiek osób, które zaczynają chorować)?
KJ: Największą prawidłowością, która daje się zauważyć są tzw. ,,choroby przedszkolne’’. Dziecko w wieku 3 lat idące do przedszkola zaczyna chorować bardzo często, głównie na górne i dolne drogi oddechowe. Związane jest to z przebywaniem w dużej grupie nie zawsze zdrowych rówieśników oraz zwiększonym narażeniem na zakażenie drogą kropelkową ze względu na bezpośrednie kontakty między dziećmi. Inną prawidłowością, która daje się zauważyć, jest częste występowanie duszności wysiłkowej i zespołów kaszlowych u dziewczynek w okresie pokwitania, gdzie gwałtowny wzrost wyprzedza rozwój i dojrzewanie tkanki płucnej.
Dr n. med. Kazimierz Janicki jest specjalistą alergologii i laryngologii z 25 letnim stażem, byłym ordynatorem oddziału laryngologicznego w nieistniejącym już 111 Szpitalu Wojskowym. Przez dwie kadencje sprawował funkcje sekretarza oddziału wielkopolskiego Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. Obecnie jest prezesem sieci poradni „ Euromed”, gdzie pracuje także jako alergolog i laryngolog.
nawet w dobie świadomości tego ,że to alergia trudno trafić na dobrego lekarza ,który naprawdę szczegółowo zrobi nam badania i stwierdzi ,że to akurat ta alergia , ja sama znam lekarza który powiedział mi ,że on nie ma kasy na leczenie mnie i muszę iść do kogo innego dlatego moja wiara w dobrych lekarzy mocno się zachwiałą czasem myślę ,że tylko prywatne kliniki i pieniądze robią swoje:(
ech alergie,ja mam alergie na mleko krowie,jaja orzeszki ziemne,ech omija mnie jedzenie różnych fajnych rzeczy:(,moja mama kiedyś myślała,że z tego wyrosnę ,no cóż nadal nic z tego muszę uważać co jem bo inaczej atopowe zapalenie skóry murowane,fajna jest świadomość,że jest coraz wiecej miejsc ,gdzie moge znaleźć fajne przepisy,a moja mam gotuje mi różne pysznościowe rzeczy,żeby żyło mi się łatwiej,ogólnie dzięki niej ta choroba nie jest bardzo zła i fajnie,że są ludzie tacy jak alergolodzy i nawet testy mozna przeżyć byle wiedziec co nam szkodzi i to omijac…