Niedawno ukazała się książka Miłosza Brzezińskiego „Głaskologia”, w której przekonuje nas do tego, aby częściej doceniać innych i głośno o tym mówić. Pozycja godna polecenia zarówno dorosłym, jak młodzieży, menadżerom i rodzicom – każdemu, kto komunikuje się z otoczeniem i chce robić to jak najlepiej. Jak, po co i dlaczego? Opowie już sam autor w wywiadzie dla magazynu Hipoalergiczni.
Hipoalergiczni: Co to jest ta „Głaskologia”? Pachnie podlizywaniem się innym…
Miłosz Brzeziński: „Głaskologia”, to tytuł książki, która jest zbiorem naukowych reguł dotyczących tego, jak być dobrym człowiekiem. Jest to więc taki mariaż rzeczy dość rozmytych, słodziutkich i na pozór nieokreślonych, z kwestiami mającymi jasne granice, prawdopodobieństwo i dowody. Dlatego właśnie taki tytuł – będący zlepkiem dwóch wyrazów. Pisząc tę książkę starałem się bardzo nie produkować lektury słodziaczkowej o tym, że świat będzie miły jak będziemy milsi. Bardzo chciałem udowodnić, że bycie dobrym człowiekiem, to nie jest jakaś kwestia wiary w coś ślepej, ale dość wyraźnych dowodów. Z drugiej strony – w ramach tych dowodów widać, że wszystko – łącznie z głaskami – ma swój złoty środek. To, rzecz jasna, truizm, bo wszyscy wiemy, że ten złoty środek jest. W „Głaskologii” jednak, która jest pozycją aż gęstą od wyników badań i historii ciekawych ludzi, korzystając z wiedzy akademickiej przytaczam za autorami badań, gdzie konkretnie ten złoty środek jest. Można więc powiedzieć, że jest to książka popularno-naukowa rozpisująca bycie dobrym, a przez to osiąganie sukcesu, na schematy.
H: Czy wobec wyższości chwalenia i wspierania, krytyka w ogóle wchodzi w grę?
MB: Oczywiście, że tak! Krytyka wchodzi w grę, ale kłopot polega na tym, że każdy ją trochę inaczej rozumie, nie mówiąc już, że inaczej i w innych momentach krytykuje. Po pierwsze i najważniejsze, jeśli chcemy, żeby krytyka była wspierająca, nie wolno dopuścić do „wystawiania” osoby krytykowanej poza „naszą drużynę”. Bez względu na to jak bardzo się na kimś zawodzimy, póki on czuje, że wciąż go kochamy, jest w stanie wiele zrobić. Nawet drastyczna krytyka ma szansę dokonać u nas zmiany, ale tylko pod warunkiem, że wypowiedziana będzie przez osoby, na których opinii nam zależy. Dlatego wciąż pilnować trzeba proporcji, żeby wsparcia i akceptacji było w relacji z tą osobą zawsze więcej niż krytyki. Tracąc więź z drugą osobą i odcinając się od niej, tracimy także możliwość wpływania na jej zachowanie. Każdy zresztą z nas ma w mózgu takie zabezpieczenie przed oszustami. Jak mawia prof. Cialdini: „Nie mogę ci zaufać dlatego, że cię lubię, ale mogę ci zaufać dlatego, że ty lubisz mnie”. Jeśli mam dowody, że ktoś mnie lubi, nawet jeśli do końca nie rozumiem przyczyn jego krytyki, wiem, że intencja była dobra. A wiara w dobrą intencję jest fundamentem do rozumienia ludzi, którzy myślą inaczej niż my.
H: Jak mądrze wspierać dzieci? Czy ciągłe chwalenie to nie jest przypadkiem najkrótsza droga do posiadania rozpieszczonego dziecka?
MB: Dobre pytanie. Na kolejną książkę co najmniej. Wychowywanie dzieci to proces z jednej strony dość prosty, bo niewiele jest w nim rzeczy bardzo ważnych. Z drugiej jednak strony dość trudny i żmudny, wieloaspektowy i może być różnie rozumiany. Wygląda na to, że w kwestii wspierania, po pierwsze [pullquote]Chwalenie za cechy stałe błędnie wpaja w dzieci poczucie, że już jakieś są i nic z tym nie trzeba (albo nie można) robić.[/pullquote]dzieci powinny być jak najwięcej chwalone za wysiłek, a mniej za efekty. W niewielkim stopniu chwalone za cechy stałe: jesteś ładny, mądra, grzeczna, wysportowana… Chwalenie za cechy stałe błędnie wpaja w dzieci poczucie, że już jakieś są i nic z tym nie trzeba (albo nie można) robić.
Po wtóre wspieranie dzieci ma też wiele wspólnego z powierzaniem im odpowiedzialności. Żeby nauczyły się kolejkować czynności, odpowiadać za coś, ponosić konsekwencje – najlepiej teraz, póki błędy nic tak naprawdę nie kosztują. Wspieranie dzieci objawia się też prowadzeniem odpowiedniej narracji rodzinnej – w której opowiada się, że każdy w rodzinie miał lepsze i gorsze okresy, opowiada się przygody dziadków. Wtedy dzieci wiedzą, że ich przypadłości są – owszem – ciężkie, ale na przestrzeni dziejów się zdarzały i nie lecą do rodziców z piskiem: „Mamo, wiesz co mi się stało? Chyba nikogo jeszcze na świecie taki dramat nie spotkał!”.
Wreszcie dziecko musi mieć w otoczeniu przynajmniej jedną taką osobę, która bezwarunkowo je wspiera. Nawet jeśli jest nie do końca zadowolona z działań, to bezwarunkowo wspiera właśnie. Tu korelacja w badaniach jest olbrzymia, bo 100% (ściśle mówiąc 95%, bo w badaniach społecznych to uznajemy za maksymalną wartość).[pullquote] Jeśli ktoś odnosi sukces w życiu, to na pewno miał w otoczeniu przynajmniej jedną osobę, która zawsze go wspierała.[/pullquote]Jeśli ktoś odnosi sukces w życiu, to na pewno, na pewno miał w otoczeniu przynajmniej jedną osobę, która zawsze go wspierała. Można tak w nieskończoność, ale wszystkie te reguły wpływać mają na to, że będziemy mieli dziecko wytrzymałe na porażki, chętne do realizowania życiowych planów, ciekawe świata i wierzące, że każdy z nas dostał do ręki nie gotowy los, którego ma być biernym odbiorcą, ale życie, z którym można coś próbować robić.
H: W swojej książce obala Pan wiele mitów związanych z komunikacją i motywowaniem. Jakich fałszywych przekonań powinniśmy się wyzbyć w pierwszej kolejności?
MB: W pierwszej kolejności… Czyli co najważniejsze? Nie wiem. Może tego, że jeśli chodzi o motywowanie, to lepiej nic nie powiedzieć, niż powiedzieć źle. Otóż jest to bardzo rzadki przypadek. Generalnie ignorowanie jest najbardziej demotywującą strategią ze wszystkich. Jest dokładnie na takim samym poziomie, jak wzięcie owoców czyjejś pracy i na jego oczach wyrzucenie ich do śmietnika. Przynajmniej tak wychodzi w badaniach. Już samo powiedzenie: „No, fajnie zrobiłeś” coś daje. Pokazuje nam to, że jeśli chodzi o motywację z jednej strony dość łatwo wpaść w pułapkę, ale z drugiej też niewiele potrzeba, żeby ją ominąć.
H: Dlaczego tak trudno przychodzi nam komplementowanie innych w pracy, w gronie rodzinnym czy wśród znajomych?
MB: Różnie. Pewnie się tym zajmują psychoterapeuci i dochodzą do wniosków. Ja na potrzeby książki założyłem, że być może część z nas po prostu nie umie. Nie wie co się mówi, kiedy, jak i po co. Jakich wyników się spodziewać, jak pociągnąć temat, jak zakończyć. Być może nie wiemy też po czym poznać, że dobrze to wszystko zadziałało.
Wszystko, co związane ze wspieraniem innych jest w takiej miałkiej ciapce frazesów, że warto, że miło, że świat jest dobry i mamy się kochać, a na koniec wszyscy z tej słodyczy wymiotują tęczą. I dlatego „Głaskologia” powstała. Powstała po to, żeby wiedzieć co powiedzieć, tak dosłownie i nierzadko na podstawie badań. Żeby zacząć: „Co u ciebie?” i jak ktoś odpowie, że awansował, to mieć już arsenał kilku kolejnych pytań o sukces, a także wiedzieć po co się to w ogóle mówi. Niektórzy nie chwalą innych, bo mówią: „Nie mówię żonie, że ładnie umyła w kuchni, bo chyba widzi, że ładnie umyła”, nie zdając sobie sprawy, że to nie chodzi o to, że ona nie widzi. Bo widzi i wie. Ale mówimy to po to, żeby pokazać, że my widzimy. To jest ważne w budowaniu drużyny rodzinnej. Takich rzeczy jest masa…
H: Czy w podejściu do motywowania zauważa Pan różnicę jeśli chodzi o pokolenie? Czy wiek ma tu znaczenie?
MB: Wygląda na to, że trochę ma. Z korzyścią dla młodych, którzy są bardziej prospołeczni i chętniej sobie pomagają. Biznes traci swój impet wyścigu szczurów, kołnierzyków i walki o posadę. Jest wiele sposobów zarabiania pieniędzy i młodzi ludzie skwapliwie je wykorzystują. Co z tego wyniknie? Nie wiemy pewnie. Ale wiemy, że rzesza stachanowców biznesu kurczy się z każdym rokiem. Ludzie zaczynają dostrzegać, że biznes jest fajny, ale głowy nie urywa. [pullquote align=”right”]Ludzie zaczynają dostrzegać, że biznes jest fajny, ale głowy nie urywa. Inne rzeczy są ciekawe, ważne.[/pullquote]Inne rzeczy są ciekawe, ważne, warte zainwestowania sekund życia, a z pieniędzmi, tak jak całą resztą rzeczy w życiu nie jest tak, że im więcej, tym lepiej. Młodzi ludzie chętniej motywują się dobrem świata, ekologią, dzięki nim do łask powróciły kwestie zdrowia traktowane teraz bardzo poważnie, renesans biegania, odwrót chorób układu krążenia. Młodzi ludzie lubią żyć społecznie, radzić się, wspierać grupowo, zespołowo organizować do zrobienia czegoś z ciekawości (a nie przeciw czemuś, albo po prostu, bo „będzie czad”). Nowe pokolenia mają też wyższe wyniki jeśli chodzi o chęć do pomocy innym, aczkolwiek nie wiadomo jak to się rozwinie w dobie komunikacji elektronicznej. Już dziś wiemy na przykład, że postawienie „lajka” na facebooku przy jakiejś fundacji zmniejsza szansę na realną dotację dla tej fundacji od lajkującej osoby, ponieważ „lajknięcie” traktowane jest w mózgu już jako aktywność wspierająca.
H: Czy jako osoby, które doświadczają motywacji poprzez krytykę powinniśmy podjąć kroki, aby to zmienić? Czy możemy wpływać na osoby, z którymi mamy styczność, aby zmienić ich reakcje na nasze decyzje i osiągnięcia?
MB: Teoretycznie możemy, praktycznie jest to taka masa roboty, że nie wiem czy warto w ogóle się w to angażować. Radziłbym się nie męczyć. Lepiej już pracować nad sobą, a tu zwłaszcza polecam poszukanie sobie wspierających osób, w ten sposób nikogo nie zmieniamy, ale zmieniamy proporcję komunikatów w naszej głowie. Jeśli chcemy na przykład założyć biznes rzemieślniczy, a wciąż współmałżonek truje nam, że to strata czasu i umrzemy od tego z głodu, warto dowiedzieć się od ludzi, którzy pozakładali takie biznesy jak im poszło, jak się czują, co by zmieniły. Wtedy nie tylko dowiemy się jak uniknąć wtop, nie tylko dowiemy się też, że większość z nich miała w otoczeniu takiego kogoś, kto chciał być prorokiem i co się z nim stało po fakcie, ale dowiemy się też, że nikt, kto osiągnął sukces nie osiągnął go dlatego, że było mu łatwo. Wszyscy osiągają sukces POMIMO tego, że jest trudno. I inaczej na swoje decyzje i sytuację spojrzymy.
H: Kto powinien przeczytać „Głaskologię”?
MB: Jeśli się lubi ciekawe historie, to polecam, bo jest ich tam parę. Jest o królu, który chciał odciąć dzieci od ciepła opiekunów, o geniuszu, który chciał zaprzeczyć równaniu matematycznemu i został żebrakiem, żeby pomóc światu. Jest o kapucynkach, które odmawiają jedzenia niesympatycznym badaczom i o lekarzu, który uratował życie komuś, kto dla medycyny był już martwy i można mu było wyznaczać datę pogrzebu. Ale jest też sporo wyników badań, które pokazują, że relacja ambiwalentna jest gorsza od agresywnej, pokazują jak zrobić, żeby pieniądze dawały szczęście, jak poznać oszustów, którzy chcą wyzyskać altruistów, bo na to też są badania, co wsadzić do portfela, żeby zwiększyć szansę, że jak ktoś go znajdzie, to odeśle. Jest o tym, jak zrobić, żeby woda sodowa nie odbijała politykom. Jest też o tym, że od samego patrzenia na nich, ludzie robią się lepsi. Jak mówię – książka jest gęsta. Nie tyle do czytania, ile do studiowania. A przy tym ładnie wydana i ślicznie wygląda na półce. Aha – jest też w wersjach elektronicznych i w formie audiobooka, dla tych, którzy by chcieli wiedzieć, a słuchanie ułatwi im wpasowanie „Głaskologii” do ich trybu życia. Uważam, że jest to bardzo przydatna życiowo lektura 🙂
Miłosz Brzeziński to konsultant biznesowy, certyfikowany couch i wykładowca akademicki. Autor książek m.in. „Głaskologii”, „Pracować i nie zwariować” i „Biznes czyli kupa ludzi”.
ach ta życzliwość ,ciekawy temat ,zapewne książka też a ja jako człowiek mający w otoczeniu ludzi ,,życzliwych,, i naprawdę życzliwych odczuwam na własnej skórze ową życzliwość ,miałem zonę która dla mnie była wampirem energetycznym a dziwnym trafem uważano ją za wspaniałą osobę na zewnątrz ,między ludźmi
tak,to ciekawe tylko co z tymi ktorzy nie mają nikogo zyczliwego koło siebie?? albo komu zagłuszano latami nieliczne zyczliwe głosy?? co z tymi którzy tak często dosyawali kopa od zycia,że nie umieja ufac nikomu??? czy to ma byc po prostu tak,że są ludzie sukcesu i ci skazani na bycie kimś do bicia?? przecież wszystkim nie może się udać…..
hmm wiara wiarą ale czy naprawdę jest tak,że nikogo życzliwego może człowiek nie mieć w swoim życiu????myślę ,że do końca to niemożliwe,czasem po prostu trzeba podjąć decyzję czy być biernym i narzekać na swój los czy też choć spróbować zrobić COŚ…
najpierw proszę przeczytać książkę potem zobaczycie jak to jest z tymi życliwymi ludźmi,zawsze jest ktoś życzliwy koło nas ale też zawsze znajdzie się ktoś podły równowaga musi być zachowana a od nas zależy słowami której osoby będziemy się kierować
Książka trafiła do mnie przypadkiem, ale pochłoneła mnie bez reszty. swietna lektura na co dzien i od swieta!!!