Kiedy już kwas hialuronowy i Q10 przestają działać jako zachęta do zakupu kosmetyków, to trzeba zastosować inny chwyt. Producenci nie spoczną, dopóki nie wykryją, na co konsument „reaguje”, żeby tylko produkt się sprzedał. Na rynku pojawił się prawdziwy wysyp tzw. hipoalergicznych produktów. Każda ciężarna, matka czy szanująca się kobieta wybierze opcję hipoalergiczną, bo chce dla siebie coś lepszego. A co naprawdę kupuje?
Produkt hipoalergiczny powinien być wykonany tak, by nie wywołać alergii – w miarę możliwości producenta – powinien być w przystępnej cenie, spełniać swoją funkcję, ale też nie zawierać oczywistych i znanych alergenów. Nie ma co do tego wątpliwości, że hipoalergiczny produkt powinien mieć najdelikatniejsze właściwości, gdyż jest dedykowany dla osób wrażliwych, nie tylko dla alergików. Owszem, będzie pozornie mniej atrakcyjny, ale tylko dla naszych zmysłów. Zasadniczo jednak hipoalergiczne produkty nie powinny obciążać organizmu człowieka niczym zbędnym, w tym również noworodka.
Produkt hipoalergiczny nie powinien zawierać następujących substancji, by nie narażać alergika na pogorszenie stanu zdrowia lub osoby wrażliwej na pojawienie się reakcji alergicznej, zdaniem autorki:
substancji zapachowych, czyli składników z listy 26 najbardziej alergennych zapachów m.in.:
|
|
26 wymienionych tu substancji zapachowych widnieje w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 30 marca 2005.
Warto zajrzeć do źródeł i poznać niebezpieczeństwa dla alergików.
- żadnych barwników chemicznych, stosowanych w przemyśle spożywczym z grupy E 100, m.in.:
- E 102 tartrazyna
- E 104 żółcień chinolinowa
- E 110 żółć pomarańczowa
- E 122 azorubina
- E 123 amarant
- E 124 czerwień koszenilowa
- E 127 erytrozyna
- E 131 błękit patentowy
- E 142 zieleń brylantowa
- E 173 aluminium
- E 180 litorlubina
szkodliwych konserwantów z grupy substancji E 200 w produktach spożywczych oraz najbardziej niechlubnych środków stosowanych w produktach kosmetycznych i chemicznych:
- DMDM Hydantoin
- Imidiazolidinyl Urea
- Quanternium-15
- 2-Bromo-2 nitropropane-1, 3 diol
- Triclosan
- Chloroacetamid
- Chlorophene
- Glutaral
- Methyldibromo Glutaronitrile
- Methylisothiazolinone
- Propylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben
Dopiero od 2014 r. organizacja IARC (International Agency for Research on Cancer), która należy do WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), zaostrzyła ocenę ryzyka zachorowania na raka powodowanego przez formaldehyd. Dotychczas formaldehyd był przez IARC kwalifikowany jako «prawdopodobnie kancerogenny», ale dziś świat nauki ocenia go definitywnie jako «dla ludzi kancerogenny».
- substancji maskujących kompozycje zapachowe – podejrzanych o powodowanie raka i zaburzeń hormonalnych
- substancji ropopochodnych, które zaburzają biologiczne procesy zachodzące w skórze i uniemożliwiają oddychani oraz wydalanie toksyn z ciała. To, co się odnosi do wszystkich substancji pochodnych od ropy naftowej to to, że dla organizmów żywych są one chemią. Wg rozporządzenia Unii Europejskiej o substancjach szkodliwych, wszystkie substancje, które zawierają więcej niż 10% parafiny, powinny być obowiązkowo oznaczone opisem, na wypadek, gdyby substancje te dostały się do układu pokarmowego. Niestety przy kosmetykach ten obowiązek nie istnieje.
- silikonów nierozpuszczalnych w wodzie, wymagających środków myjących z SLS, czyli Trimethylsilylamodimethic, Trimethylsiloxysilicates, Simethicone, Trimethicone.
- chemicznych filtrów UV np. Octocrylene – alergii nie wywołują jedynie filtry mineralne, czyli Dwutlenek Tytanu oraz Tlenek Cynku, warto więc z uwagą dobierać pielęgnację na słońce.
- emulgatorów i substancji myjących – łączących tłuszcz i wodę w jednolitą masę, znaleźć je można w wielu szamponach,
kremach, make´upach, pastach do zębów i sprayach do włosów.
Przykłady PEG i PPG – wszystkie substancje z przedrostkiem w nazwie PEG:
- PPG
- Aluminium Chlorochydrate
- Aluminium Chlorochydrex
- Ceteareth
- Glycereth-7 Triacetate
- Laureth-5 Carboxylic Acid
- Myreth-4
- Oleth-3 Phosphate
- Poloxamine,Polysorbate 20, 60, 80
- Sodium Myreth Sulfate,Steareth-2, -21 i inne cyfry
- Trideceth-12 i inne liczby
Sztab naukowców z organizacji EWG (The Environmental Working Group) spędził 14 miesięcy na wnikliwych badaniach z pomocą 15 baz danych substancji toksycznych zestawionych w USA i na całym świecie.
Wynik jest taki, że 53% produktów posiada składniki szkodliwe dla płuc człowieka!
W wielu produktach czyszczących znaleziono tak znane środki rakotwórcze jak aldehyd mrówkowy (formaldehyd) czy chloroform. EWG doradza, by się nie dać omamić pseudo hasłami i oznaczeniami „eco-friendly”.
Niektóre składniki to substancje surowo zakazane w obrocie handlowym w innych krajach świata, choćby w Skandynawii. Raport sugeruje konsumentom, że nie trzeba korzystać z produktów chemicznych, by skutecznie wyczyścić podłogę czy umywalkę. Służą do tego naturalne środki: sok z cytryny, ocet czy soda oczyszczona.
Warto przeczytać raport: „2012 EWG Cleaners Database Hall of Shame“.
A co dostajemy?
Producenci wykorzystują ufność konsumentów i podają informację, że produkt hipoalergiczny jest wtedy, kiedy nie zawiera konserwantów, posiada tylko naturalne substancje zapachowe, nie zawiera SLS i parabenów czy też zawiera minimalną liczbę alergenów. Brzmi przekonująco? Otóż, nie. Alergik i tak zwany „hipoalergik” dla swojego bezpieczeństwa powinien sięgać po certyfikowane produkty, żeby nie dać z siebie zrobić „jelenia”. Dotychczas, jeszcze żaden polski producent z branży kosmetycznej czy chemii gospodarczej nie przedstawił nam produktów, które można byłoby zakwalifikować jako bezkompromisowe rozwiązanie dla alergików, zgodnie z wyżej wymienionymi kryteriami. Pojawiają się już na polskim rynku pojedyncze zagraniczne marki, które spełniają te wszystkie kryteria produktu hipoalergicznego. Ale detaliści stronią od producentów, którzy nie stosują reklamy telewizyjnej jako środek promocji produktu. A producenci, którzy inwestują w badania, certyfikację i zdrowe składniki, nie poświęcą już środków w masową reklamę.
Dobre wzory
Polskie prawo nie definiuje jeszcze słowa hipoalergiczny. Nie możemy więc mieć do producentów kosmetyków pretensji, gdyż próbują jedynie sprzedać swój produkt, skrzętnie wykorzystując luki prawne. Ale czy powinniśmy akceptować jawne wprowadzanie w błąd? Czy sieci handlowe powinny to akceptować? Czy, niczego nieświadomi, blogerzy wykonują na pewno dobrą pracę, promując marki i nadużywając atrybutu, pomagając tym samym producentom w promocji produktów bezpodstawnie adresowanych dla cierpiących z powodu alergii lub astmy, czy też AZS? W Danii udało się stworzyć system zdrowotny i metody certyfikacji, dzięki którym konsumenci nie błądzą wśród nieuczciwych informacji. Same sieci supermarketów biorą często sprawy w swoje ręce i wyrzucają z półek nawet znane marki, robiąc miejsce dla tych producentów, którzy pofatygowali się, by spełnić 100 proc. wymogów zdrowotnych i dają konsumentowi bezkompromisowy produkt, który nie zawiera żadnych, znanych szkodliwych składników. Z graczami handlowymi współpracuje również duńska te lewizja, która nie obawia się narażania międzynarodowym koncernom i bezpardonowo dzieli na wizji produkty na zdrowe i niezdrowe, zapraszając toksykologów i specjalistów, by na podstawie składników wskazali na wizji, co powinien w sklepie wybrać klient, by dbać o zdrowie swoje i dzieci.
Jak wybierać?
Nie liczmy na to, że najlepszy wybór doradzi nam sprzedawca w aptece, bo kieruje nim nie dobry skład produktu, ale dobra marża.
Przykładowy skład serii adresowanej dla alergików i osób z AZS „Atop…l”: INCI: Aqua, Petrolate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Propylene Glycol Soyate, Glyceryl Linoleate, Glyceryl Oleate, Glycerol, Polisacharide Gum-1, Sodium Cocoyl Aminoacids, Sarcosine, Potassium Aspartate, Magnesium Aspartate, Cholesteroli, Phenoxyethanol, methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Fragrance, czyli pakiet związków ropopochodnych, środków zapachowych i parabenów… A nazywany jest produktem hipoalergicznym! Zdecydowanie odradzamy! Proponujemy inspirować się duńskim stowarzyszeniem Astma- Allergi Danmark, które nie zezwala na nazywanie produktu hipoalergicznym, jeśli zawiera on jakiekolwiek składniki szkodliwe dla zdrowia, czyli środki zapachowe – najczęstsze przyczyny alergii, toksyczne konserwanty, które bardzo często powodują nie tylko alergie, ale stopniowo przez kumulację toksyn przyczyniają się do powstawania raka, (choćby donor formaldehydu najczęściej stosowany przez producentów DMDM Hydantoin – obecny w wielu produktach kosmetycznych, które mimo to, opisywane są jako „hipoalergiczne”!) środki pieniące, silikony i barwniki, które to, podobnie jak zapach, nie pełnią żadnej funkcji niezbędnej dla ciała!
– Jest to przypadek komunikacji marketingowej, której elementem są sformułowania celowo wprowadzające potencjalnego Klienta w błąd. Producent nie powinien stosować narracji wskazującej, że produkt ma szczególną zaletę wynikającą jedynie ze zgodności z minimalnymi wymogami prawnymi, które praktycznie obowiązują wszystkich producentów kosmetyków w UE. Informowanie, że dany produkt posiada wyjątkowe właściwości, wskazane dla alergików, podczas, gdy nie jest to zatwierdzone przez żaden organ administracji państwowej – bo jako taki nie istnieje w Polsce w kontekście „hipoalergiczności – jest nadużyciem w komunikacji marketingowej. – mówi Magdalena Oczachowska, adwokat.
Dodawanie „atrakcyjnych” zapachów czy barwników, czyli oferowanie np. szamponu o kolorze i zapachu truskawek czy gumy do żucia, jest jedynie nieudolną próbą wyróżnienia się od konkurencji i „złapania” klienta na wątpliwej klasy „korzyści”. Szkoda, że po taki produkt sięga niczego nieświadome dziecko, a mama chcąc sprawić mu przyjemność, wkłada ładnie zaprojektowane opakowanie „z truskawką” do koszyka. Nie ma jednak nic gorszego niż nieświadoma ciężarna lub matka niemowlaka, która ufając producentom kupuje „produkt dla niemowląt” lub „produkt hipoalergiczny”, narażając swoje ukochane maleństwo na alergie, wysypkę, dyskomfort, gorączkę, zaburzenia snu i niewiadomego pochodzenia płacz, a co najcięższe – na krótsze życie lub życie z przewlekłą chorobę.
Gdzie jest moralność producentów, dystrybutorów i aptekarzy?
Czarna lista składników alergennych opublikowana przez Astma-Allergi Danmark jest na www.astma-allergi.dk, a wersja polska znajduje się na www.facebook.com/Hipoalergiczni w zakładce „notki” [16.06.2013]. Według mojej opinii, znakomita większość produktów deklarujących hipoalergiczne właściwości, a oferowanych w Polsce nie przeszłaby przez „ucho igielne” duńskiej federacji certyfikującej w Danii produkty dla alergików, ze względu właśnie na zawartość szkodliwych dla zdrowia substancji, i to wcale nie tylko niewskazanych dla alergików.
Wprawdzie nie ma w polskim ustawodawstwie definicji słowa „hipoalergiczności produktu”, to moim zdaniem hipoalergiczny kosmetyk zawsze oznaczać powinien produkt bezzapachowy, bez barwników i bez rakotwórczych konserwantów.
W przypadku wyrobów spożywczych jest to bardziej rozbudowane, ale przede wszystkim powinien być pozbawiony mąki pszennej, białego cukru, mleka krowiego i sztucznych konserwantów i barwników.
Jednak od wielu lat słowo „hipoalergiczny” funkcjonuje w handlu i komunikacji reklamowej. Producenci umiejętnie wykorzystują tę lukę bez skrupułów wprowadzając w błąd konsumentów należących do największej grupy ryzyka alergii. Oczywistym celem jest zwiększenie sprzedaży poprzez pozorne podniesienie wartości produktu i porównanie ze zwykłymi produktami. Tyle że to zwykła, marketingowa ściema!
Określenie „hipoalergiczny” stało się synonimem „polecany dla osób wrażliwych nie dający żadnej gwarancji bezpieczeństwa” i jednocześnie dowodem braku odpowiedzialności ze strony producentów, bo konsument wierzy, że „ktoś zadbał o jego dobro”, a niestety tak nie zawsze jest.
Słowo hipoalergiczny jest również stosowane w kontekście bielizny, tekstyliów, biżuterii, materacy, pościeli, poduszek antyroztoczowych, zwierząt domowych, mleka modyfikowanego, tzw. kolorówki, w tym preparatów do przedłużania rzęs i makijażu permanentnego. Nasza redakcja otrzymuje raport z brand24.pl z codziennym rejestrem wszystkich zastosowań słowa hipoalergiczny, a wyniki są porażające: od 40 do 160 publikacji dziennie w samej Polsce! Tyle razy pojawia się ten termin w opisach produktów w sklepach internetowych, w postach blogerów, na forach internetowych i na stronach internetowych producentów.
Chodzi tutaj przynajmniej o dobro kobiet w ciąży, matek karmiących i o niemowlęta. Drodzy producenci, nie trujmy dzieci przez zwodniczą etykietę, której ufa matka! To jest grupa osób, która jest najbardziej narażona na ściemę – powiedzmy sobie szczerze – stricte w celach zarobkowych. Kosztem przyszłego zdrowia dzieci.
Czytelnicy, wybierajcie mądrze. Bądźcie selekcjonerami. Głosujcie portfelem. Piszcie do nas na adres: redakcja@hipoalergiczni.pl, to otrzymacie wsparcie w postaci listy alergenów. Podajcie tę informacje innym rodzicom.
„Jako redaktor naczelna Magazynu Hipoalergiczni spotykam się z roszczeniami największych producentów, którzy wręcz żądają umieszczenia informacji o ich produktach, rzekomo hipoalergicznych, w naszym piśmie i serwisie www.hipoalergiczni.pl.
Nie wierzę, że firmy, które oferują produkty adresowane dla alergików, a zawierające w składzie „nie zalecane składniki” nie są świadome, że zwyczajnie oszukują swojego klienta. Dlatego tym wszystkim firmom mogę jedynie zaproponować naprawę receptur.”
Przykładowo – jeśli chodzi o parabeny to są dobrze przebadane, na końcu składu kosmetyku może być ich kilka, za to ilościowo mało bo wzmacniają wzajemnie swoje dzialanie. Producent by móc umieścić na opakowaniu napis „bez parabenów” zastępuje je innymi środkami, które mają większy potencjał do wywołania podrażnień. Zgadzam się z ideą artykułu, ale jest też druga strona medalu.
Właśnie dlaczego w naszym kraju normy dla kosmetyków oraz żywności są takie mało restrykcyjne? Dlaczego nasze państwo które przecież ma środki oraz instrumenty ku temu ,nie chce chronić naszych interesów ,naszego zdrowia ? Czy nie warto?
święte słowa , niestety co kraj to obyczaj a u nas liczy się ilość zer na koncie a nie zdrowie ludzi , naprawdę dobry artykuł będę go polecać zwłaszcza młodym mamom które się gubią w gąszczu kosmetyków dla dzieci nie wierząc że minimalizm nigdy nie jest szkodliwy , a szkoda ….im mniej tym lepiej