Co sądzą lekarze? Co mówią pacjenci? Czy marihuana zniszczyłaby ludzkość, gdyby była legalna? Dlaczego jest to temat tabu?
TEKST: Żaneta Geltz
Wyobraźmy sobie zacnego mężczyznę, który wieloletnim wysiłkiem wypracował swój majątek. Jego żona jest spokojna, cierpliwa, zawsze pomocna, nie jest nachalna, czasami bywa gorzka, ale jest autentyczna i nigdy nie zawiodła. Do towarzystwa mamy piękną, uwodzicielską, uśmiechniętą, obiecującą kokietkę, która nie wyjawia swoich słabości czy nie zawsze jasnych intencji. Aspiruje jednak, by zająć miejsce żony.
Co robi kokietka?

Żaneta Geltz, z wykształcenia lingwista, ekspert ds. komunikacji, badaczka zjawiska alergii i jurorka w licznych plebiscytach wyróżniających godne uwagi produkty i rozwiązania. Do współtworzenia Magazynu Hipoalergiczni zaprosiła profesorów, lekarzy, ekspertów najwyższej klasy i światowe organizacje, działające od dziesięcioleci na rzecz dobra konsumentów. Jej motto to: „Doinformowany konsument ma przewagę.”
Rzuca cienie na konkurentkę, by zdeprecjonować ją w oczach majętnego mężczyzny, by ten zwrócił swoje oczy na jej kuszące wdzięki i przegonił żonę raz na zawsze. Dzięki temu, ona będzie mogła czerpać korzyści i zabezpieczy swoją przyszłość.
Teraz wyobraźmy sobie, że tym mężczyzną jest człowiek zabiegający o zdrowie, żoną jest natura, troskliwa i spokojna, a kokietką farmacja, która uzurpuje sobie wyłączne prawo do sprawowania opieki nad człowiekiem, która może się popisać skutecznością, ale jednak nadal nie ma rozwiązań na długą listę dolegliwości, nękających ludzkość.
Hipokryzja ?
Jeśli nie mamy wystarczająco skutecznych preparatów farmaceutycznych na tak zwane nieuleczalne choroby, nie powinniśmy kurczowo się ich trzymać i dopuścić dawne, a nawet starożytne metody, gdyż najważniejszym dobrem jest ludzkie życie. Nawet jeśli okazuje się, że placebo ma lepszy efekt niż wiele substancji stosowanych w farmacji, to nie należy podchodzić do niego z pogardą, gdyż każdy medyk wie, iż zdrowie zaczyna się od pojedynczej myśli.
Konopie to zioło, którego nie sposób opatentować.A może jednak jest to niebezpieczna używka, zagrażająca trzeźwości umysłu i bezpieczeństwu młodzieży?
Czym są konopie?
Przede wszystkim, gdy mówimy o konopiach, to wyjaśnijmy, że są dwa gatunki: siewne (stosowane od stuleci na całym globie) i indyjskie (od kilkudziesięciu lat zdelegalizowane i napiętnowane nazwą „marihuana”).
Jak podaje amerykańskie stowarzyszenie „Hemp Industries Association”, farmerzy wskazują na bardzo dużą odporność konopi na pasożyty, choroby, czy nawet pestycydy. Mało tego, roślina nie wymaga irygacji, wystarczają jej naturalne opady deszczu, ba – nawet oczyszcza glebę z niepożądanych substancji, jak na przykład metale ciężkie (kadm, ołów). Ma ona ogromną determinację, by przetrwać, gdyż zamiast konkurować z innymi chwastami – jak podaje źródło – wręcz je pochłania i oczyszcza glebę pod przyszłe uprawy. Jej fantastyczną zaletą jest to, że dojrzewa w ciągu 2-3 miesięcy, więc możemy mieć kilka zbiorów w ciągu roku, zależnie od szerokości geograficznej. Przy czym w krajach o suchym klimacie konopie mogłyby służyć jako sposób na uratowanie nieurodzajnych obszarów z uwagi na fakt, że rośnie tam, gdzie inne rośliny nie są w stanie się utrzymać. Miłośnicy konopi wyliczają ponad 50 000 zastosowań i produktów, które można byłoby wytwarzać z tych roślin, w ogromnej liczbie branż, począwszy od papieru. Ciekawostką jest fakt, że konopie mają właściwości termodynamiczne, a nawet hipoalergiczne!
Zastanawiającą praktyką jest korumpowanie farmerów w krajach Orientu, aby zrezygnowali z upraw konopi, co ma fatalne skutki dla żyzności ziemi i różnorodności organicznych roślin. Ciekawostką jest fakt, iż do 1883 roku, 90% światowej produkcji papieru odbywało się z konopi, począwszy od Biblii Gutenberga w 1450 r. Przy czym papier konopny nie wymagał bielenia chlorem jak ten z drewna i warto też zaznaczyć, iż jedno drzewo rośnie wiele lat, podczas gdy konopie kilka miesięcy. Konopie mogą być z powodzeniem stosowanie w tekstyliach, do produkcji papieru, kosmetyków, środków czystości, lakierów i naturalnych farb, czy też w budownictwie. Każdy z pewnością słyszał o konopiach, gdy uszczelniał zlew w kuchni, używając tzw. pakuł konopnych.
Tu mówimy o konopiach siewnych [Cannabissativa], które owiane złą sławą, odchodzą do lamusa zupełnie niesłusznie. A teraz zajmiemy się marihuaną [Cannabisindica Lam.], czyli konopiami, które rosną przede wszystkim w Indiach. Nie skupimy się jednak na narkotycznych rozważaniach, gdyż równie dobrze moglibyśmy omawiać klej butapren, który można kupić w każdym budowlanym markecie, ale na ich medycznych właściwościach.
W latach 70-tych ubiegłego wieku, amerykański Kongres umieścił marihuanę na liście substancji kontrolowanych, stwierdzając, iż mają one „nie zaakceptowane medyczne zastosowanie”. W ciągu blisko 50 lat aż 28 z 50 stanów USA zalegalizowało jednak medyczne zastosowanie marihuany jako bezpieczną i skuteczną metodę leczenia.
Jak podaje źródło, istnieje wiele badań naukowych i opracowań szanowanych instytucji medycznych oraz organizacji, w tym raportów rządowych, które prezentują zalety zastosowania medycznej marihuany. Owszem, jest to substancja, która nie może pochwalić się akceptacją amerykańskiej agencji ds. żywności i leków (FDA), ale jest to raczej oczywisty konflikt interesów, gdyż wiele z leków mogłoby okazać się zbędnymi.
Można zarzucić marihuanie to, że może powodować uzależnienia, zmiany w płucach, a nawet w mózgu, ale czy nie jest znacznie gorzej z alkoholem i papierosami, które nie tylko „mogą” powodować zmiany, ale wręcz zdecydowanie powodują sukcesywne trucie organizmu i prowadzą do destrukcji … w majestacie prawa?
Nikt z nas nie chciałby ery narkomanów, chodzących w odmienionym stanie świadomości bez kontaktu z rzeczywistością, groźnych dla otoczenia i samych siebie. Ryzyko łatwej dostępności i rekreacyjnego zastosowania marihuany jest zbyt duże, by traktować temat żartobliwie czy lekko. Co więc mówią na ten temat lekarze i naukowcy?
Co na to polska nauka?

prof. Jerzy Vetulani
Jak mówi profesor Jerzy Vetulani – wybitny uczony, neurobiolog i biochemik, współautor książki „A w konopiach strach”, substancję THC, czyli tetrahydrokannabinol, jak wiele związków psychotropowych pochodzenia roślinnego, zaliczamy do alkaloidów. Jak twierdzi profesor, kiedyś uważano te związki za odpady procesu produkcji komórek roślinnych, obecnie jednak obserwacje prowadzą do hipotezy, że roślina wytwarza te substancje celowo w obronie przed szkodnikami czy pleśniami. Jest ona zaplanowaną toksyną dla roślinożerców, podobnie jak strychnina czy atropina. Dla ludzkości alkaloidy to toksyny, z których jedne stały się lekami (np. morfina), a inne narkotykami (np. kofeina, nikotyna). „THC, czyli tetrahydrokannabinol, to nie jedyna taka substancja w marihuanie. Do niedawna rzeczywiście tak sądzono, ale dziś wiemy już, że w konopiach występuje dodatkowo ponad 400 innych związków, w tym co najmniej 85 aktywnych biologicznie. Zalicza się do nich wychwalany przez lekarzy i farmakologów CBD, czyli kannabidiol – pod względem ilościowym najważniejszy składnik ekstraktu z konopi (stanowi około 40 proc. tego ekstraktu).”
Przepis na hinduski specyfik „bhang”
„W Indiach głęboko zakorzeniony jest w kulturze zwyczaj popijania bhang –świętego hinduskiego napoju przygotowywanego na bazie mleka, wyselekcjonowanych, wysuszonych i sproszkowanych liści oraz kwiatów konopi. Do dziś w Indiachbhang jest sprzedawany w bardzo wielu miejscach, a niemal każda rodzina ma własny przepis na ten napój (tak jak u nas w prawie każdej rodzinie nieco inaczej robi się bigos). Na ogół jednak oczyszczone kwiaty i liście konopi gotuje się w wodzie z dodatkiem aromatycznych przypraw: anyżu, kardamonu, płatków róży, cynamonu, imbiru i pieprzu. Po kwadransie taką miksturę się odcedza, a konopie wielokrotnie mieli i dodaje do nich mleko. To mleko, na końcu posłodzone, jest właśnie słynnym hinduskim napojem. Można go pić albo palić w fajce wodnej.” – mówi profesor Jerzy Vetulani, jedocześnie wskazując na to, że Hindusi są mistrzami w przyrządzaniu przeróżnych dań z dodatkiem konopi.
Nasz słynny neurobiolog wskazuje, iż „narkotyki zaczęły szkodzić dopiero współczesnemu człowiekowi z naszej kultury – człowiekowi pozbawionemu pokory wobec natury i własnego organizmu. Człowiekowi, który wszystko wie najlepiej i czuje się panem świata.” A konopie znane są już od kilku tysięcy lat, a istnieją nawet hipotezy archeologiczne, iż mogły być znane już w Neolicie. Europa poznała konopie – według informacji autora – w XVIII wieku, a co ciekawe, królowa Wiktoria wypijała nalewki konopne na bolesne miesiączki i reumatyzm.
Maria Mazurek – dziennikarka, która w niezwykle zręczny sposób prowadząc rozmowę z naukowcem, sprawiła, że książkę czyta się jak własną rozmowę z bohaterem, bez uczucia liter. Czytelnik ma wrażenie, że słyszy głos profesora, czuć jego żarty i intonację głosu. Książka zdaje się być swoistym hołdem, bez szans na kolejną rozmowę, gdyż w tygodniu, kiedy piszemy dla Państwa ten materiał, Profesor Jerzy Vetulani odszedł na zawsze.
Co mówią lekarze?
Dr Marek Bachański, pediatra i neurolog dziecięcy w ogniu pytań dziennikarki Doroty Mirskiej-Królikowskiej, opowiada o przypadkach medycznych, w których zastosowana marihuana okazała się ostatnią deską ratunkudla małych pacjentów. Bohater powołuje się na specjalistkę dr Margaret Gedde, która mówi krótko: „Charlotte była wiele razy bliska śmierci. Przez ataki padaczki i dziesiątki podanych jej leków ma bardzo uszkodzony mózg. Warto się zastanowić w tej sytuacji, jakie jest potencjalne ryzyko podania kannabinoidów… Moim zdaniem decyzja jest bardzo łatwa.” O metodzie pozytywnie wypowiada się również lekarz, który prowadzi dorosłych – Alan Shackelford, mówiąc, że pacjenci, którzy do niego przychodzą, wykorzystali już wszystkie możliwości i są gotowi oddać się działaniu marihuany.
Konkretne leki na bazie marihuany

dr Marek Bachański
Dr Bachański wymienia w książce preparaty stworzone na bazie marihuany, dostępne w Holandii na stronie tamtejszej Agencji Rządowej „Office for Medical Cannabis”, pod takimi nazwami jak: Bediol, Bedrocan, Bedrobinol, Bedrollite. Są to fragmenty rośliny lub suszone części liści i łodyg, a więc Holendrzy na wiele różnych sposobów korzystają z różnych elementów kontrowersyjnej rośliny.
Doktor Bachański przekonuje Czytelnika, przytaczającwłasne obserwacje, iż marihuana w przeciwieństwie do alkoholu (po którym osoba staje się agresywna, niechlujna i zanieczyszcza otoczenie) sprawia, iż stosujący ją pacjent staje się spokojny i dużo je. Doktor na koniec obszernej rozmowy z dziennikarką mówi wprost – „Kryminalizacja medycznego stosowania marihuany i odmawianie jej osobom cierpiącym jest niczym nie uzasadnionym okrucieństwem”.
Obie pozycje są godne Państwa uwagi i warto wiedzieć, co dokładnie oznaczają konopie. Kto wie, jaki jest powód, dla którego ponad połowa stanów w USA już zalegalizowała tę roślinę? Czy marihuana leczy czy otępia? Czy pradawne zioło jest rozwiązaniem niczym złoty środek na wszystko, czy jest to tylko swoista forma znieczulenia, która nie daje zupełnie żadnej poprawy? Świat jest podzielony na kilka obozów, które bronią lub atakują tę wytrwałą roślinę. Z pewnością potrzebne są solidne, wieloletnie (może nawet wielopokoleniowe) badania naukowe, które ocenią przydatność kannabinoidów.
Jeszcze ważniejszym krokiem powinna być delegalizacja tytoniu, gdyż tu nie ma wątpliwości, iż wyszłoby to ludzkości na zdrowie, bo korzyści z tej używki – nie ma absolutnie żadnych, a jednak papierosy możemy kupić w każdym kiosku!
Jerzy Vetulani, Maria Mazurek „A w konopiach strach”
Wydawnictwo PWN, Cena 39,90 zł, ksiegarnia.pwn.pl
Wybitny neurolog profesor Vetulani – w rozmowie z dziennikarką Marią Mazurek – opowiada o badaniach nad medycznym zastosowaniem marihuany, o jej wpływie na mózg, serce, układ oddechowy, pokarmowy, nerwowy, o naszych fobiach związanych z marihuaną, jak również o zalegalizowanych w Polsce substancjach uzależniających i zmieniających świadomość.
Marek Bachański, Dorota Mirska-Królikowska „Doktor od spraw niemożliwych. Cała prawda o leczeniu medyczną marihuaną”
Wydawnictwo Edipresse, Cena 39,90 zł, hitsalonik.pl
Marek Bachański, pediatra, neurolog dziecięcy, który jako jedyny w Polsce zaczął stosować preparaty z konopi w terapii dzieci z padaczkami opornymi na leki. Jedyny, który miał odwagę powiedzieć NIE biurokratom i wbrew ich decyzjom ratować małych pacjentów. Został zwolniony ze szpitala i postawiony przed sądem. Odepchnięty przez innych lekarzy. Nie poddaje się. W rozmowie z dziennikarką Dorotą Mirską-Królikowską bezlitośnie wymienia powody, dla których absurd z kryminalizacją niezwykłej rośliny – medycznej marihuany – jest nadal podtrzymywany.