Czy objawy alergii wiążą się z postępem cywilizacji? Autorem pierwszego znanego podręcznika na temat alergii, zatytułowanego „O przyczynach, dla których głowy ludzi puchną w czasie kwitnienia róż i wytwarza się katar”, był Razes, lekarz arabskiego pochodzenia żyjący w latach 865-925. Był on pierwszym, który połączył katar sienny z różami.
Czy zapach kwiatów albo perfum może być dla nas szkodliwy? Wydaje się to prawie niemożliwe. Zatem nic dziwnego, że kiedy lekarz słyszy od swojej pacjentki, że Chanel no. 5 oraz Kenzo w butelce ze słonikiem są odpowiedzialne za jej katar, bardziej interesuje go tok myślenia pacjentki, niż jej nos. Przyjemny zapach to nie tylko substancje zapachowe, to przede wszystkim skojarzenia, które z nim łączymy. To coś niematerialnego, jak zapach kogoś bliskiego czy niezapomniana chwila.
Kiedy jednak przyjrzymy się bliżej, perfumy okazują się niczym innym, jak mieszanką naturalnych lub syntetycznych związków chemicznych, które często są stosowane w kosmetykach, produktach spożywczych i lekach. Kosmetyki i chemia domowa jest rzeczywiście pełna środków zapachowych. Badania wykazały, że jest ich około 3000, a pojedynczy produkt może zawierać od 10 do 300 składników, co znacznie utrudnia jego diagnostykę (Marta Kieć-Świerczyńska, „Alergologia Zawodowa”).
Co więcej, pochodzenie najcenniejszych substancji zapachowych nie zawsze jest eleganckie: Wieloryb „wytwarza” ambrę (koproston), szczur wodny wydziela piżmo, a bóbr – kastoretum. Zapach roślinny o pięknej nazwie tuberoza to nic innego, jak substancja znana chemikom, jako antranilan metylu. Jest on obecny w pomarańczach, gardeniach, jaśminie, cytrynach, mandarynkach oraz truskawkach. Konwalie natomiast pachną farnezolem, alkoholem z grupy terpenów. Ten właśnie alkohol jest obecny, między innymi, w perfumach Chanel oraz Kenzo. A więc okazuje się, że chora miała rację, a lekarz powinien się wstydzić swoich podejrzeń! A może to tylko wyjątek?
W literaturze fachowej, aromaty i wonności (ang. fragrances) uznawane są za przyczynę kataru u 1/5, a nawet 1/3 badanychpod tym kątem pacjentów w Afryce (A. Said). Zaskakująco częściej niż w Polsce. W innym badaniu przeprowadzonym na grupie 100 chorych z katarem, którzy zgłosili się do alergologa (dr Brandt), za przyczynę zaostrzeń (po wykluczeniu alergenów środowiska) uznano zmiany temperatury, wyziewy z silników aut, dym tytoniowy oraz, na czwartym miejscu, perfumy i inne aromaty. Na kolejnych miejscach uplasowały się przyprawy, alkohole, świeży druk, lakier do włosów i środki czyszczące.
Według moich własnych spostrzeżeń jako lekarza praktyka, opisane dolegliwości mogą wynikać z reakcji natychmiastowej (wykrywalnej testami nakłuwania z odczytem po 20 minutach) oraz z odczynu późnego, który jest diagnozowany poprzez przyklejenie plasterka z odpowiednimi aromatami na 48 godzin. Odczyt natomiast następuje po kolejnych 2 dobach. Innymi słowy, tzw. testy z krwi mogą niczego złego nie wykazać, a alergia trwa i hula.
Ten ostatni rodzaj diagnostyki skóry zwraca uwagę na fakt, że nie tylko tytułowy nos bierze udział w zespole następstw nietrafionego zapachu. W grupie młodzieży zbadanej przez Mortz CG, wyprysk rąk (egzema) dotyczył około 19% dziewcząt oraz około 10% chłopców. Alergię najczęściej wywoływał nikiel (8,6%) oraz aromaty (fragrance mix -1.8%). W roku 2006 przeprowadzono badania, których celem było wykrycie przyczyny chorób skóry u 1/3 pracowników fabryki perfum. Główną przyczyną tzw. alergicznego kontaktowego zapalenia skóry okazały się być olejki zapachowe, takie jak geraniol, benzaldehyd czy rzadziej aldehyd cynamonowy, a także olejki linalowy oraz nerolowy, terpeny olejku cytrynowego i oleju pomarańczowego (Schubert).
Zapach cynamonu okazał się uczulać rzadziej niż tzw. mech dębowy. Lyral znajduje się w połowie kosmetyków na rynku EU (głównie dezodoranty, lotiony) i powoduje dodatnie testy płatkowe u około 10% osób uczulonych na zapachy (Kieć– Świerczyńska i wsp.). Zastanawiam się ilu z Państwa ma w tym momencie ochotę przeczytać skład swoich perfum, czy też uważnie obejrzeć cudnie pachnące mydełko dla wnuczka czy wnusi.
Kiedy myślimy o naszych najmłodszych pociechach, szczególnie ważna staje się kwestia ich bezpieczeństwa. Nikt rozsądny, a tym bardziej kochający, nie nakarmi malucha truciznami Tymczasem, wiele kosmetyków pełnych jest substancji dodatkowych, barwiących, myjących, konserwujących czy zapachowych. Część z nich może uczulać, szczególnie, gdy są nakładane na delikatną skórę dziecka. Niedawno przydarzyła nam się w zakresie konserwantów niezbyt dobra zmiana. Otóż, po tym, jak do wielu produktów wprowadzono niejakie izotiazolinony, które mają właściwości konserwujące, niestety obserwujemy epidemiczny wzrost liczby uczuleń właśnie na te i inne nowe substancje, występujące obecnie w 1/3 dostępnych na rynku kosmetyków. W niektórych krajach, problem ten dotyczy nawet co dwudziestego badanego. Dlatego, w przypadku dzieci, należy unikać pochopnego stosowania kosmetyków innych niż hipoalergiczne, czyli pozbawione zapachów.
Podobnie, jak nie wolno się spieszyć z przekłuwaniem uszu naszych pociech. Alergia na metale ciężkie dotyczy co piątej kobiety. Trzeba w tym miejscu pamiętać, że raz uruchomiona alergia kontaktowa, pozostaje na całe życie. Co więcej, czasami, przeradza się w kłopoty z jelitami, gardłem, wzrokiem, a także powoduje migrenę. Zanim kupimy „coś pachnącego” na drugie, czy trzecie urodziny Stasia czy Halinki, warto najpierw wypytać krewnych o wszystkie przypadki dziwnych reakcji na zapachy, leki, perfumy czy metale. Niemal codziennie obserwuję nasze rozbrykane (i rozdrapane) latorośla, cierpiące na podwójną alergię po mamie i tacie, a czasem nawet i po babci czy dziadku.
Wybierając pachnący prezent, proszę o jego spokojne sprawdzenie najpierw na swojej skórze (w zgięciu łokciowym, najlepiej jeszcze w sklepie). Jeśli zdarzy się, że skóra będzie piekła i swędziała (zwykle po 24-48 godzinach), należy wykonać odpowiednie testy alergiczne, a następnie… wrócić do zapachów znanych i bezpiecznych. Warto jeszcze wspomnieć, co się dzieje w powierzchownych i głębszych warstwach skóry w kontakcie z alergenem. Otóż, napływają tam komórki rozpoznające i obronne, a następnie powoli powstaje naciek, czyli zaczerwienione pogrubienie, które jeszcze dodatkowo często swędzi i boli. Taka zmiana skórna w miejscu przeprowadzonego testu utrzymuje się przez kilka dni, a w wyjątkowych przypadkach nawet tygodni. Proces gojenia polega na złuszczaniu się skóry. Niektóre komórki pochłaniające intruza giną, tworząc wypełnione surowicą przestrzenie uszkodzonej tkanki. Te, które „pamiętają intruza” tworzą sieć gotową do następnej, jeszcze silniejszej reakcji. Skłonność do niej trwa potem całe życie.
Podsumowując powyższe niepokojące informacje, pragnę wlać w serca Drogich Czytelników trochę otuchy. Po wykonaniu testów na dodatki do żywności lub kosmetyki, zazwyczaj stwierdza się uczulenie na jeden czynnik, znacznie rzadziej na dwa, a tylko w wyjątkowych sytuacjach na więcej. A więc nie bójmy się alergii „na zapas”! Najlepiej poznać swoją alergię dokładniej i nauczyć się bezpiecznie z nią żyć. A może nawet da się polubić tę naszą alergiczną inność, odrębność, niezwykłość?
Zapraszamy do Centrum Alergologii w Łodzi: www.alergologia.com.pl
Często ,gęsto mi się zdarza że wchodzę do sklepu i zaczyna mnie bolec głowa od nadmiaru zapachów ,które mieszają się w powietrzu i ciągną się za niektórymi falą nie do zniesienia , ja nie wiem ile można zapachu wylać na siebie wychodząc z domu ? cała drogerię? kurcze dbajmy o innych