Gdyby z jakiegoś powodu kazano mi zabrać ze sobą tylko trzy lekarstwa, to wziąłbym witaminę D3 jako pierwszą, a następnie witaminę C i magnez.
Dr Mirosław Mastej
W ostatnich 10-15 latach odkryto bardzo wiele nieznanych i nieoczekiwanych funkcji cholekalcyferolu, znanego powszechnie, jako witamina D3. Przez kilkadziesiąt lat witaminę D3 powszechnie kojarzono z krzywicą u dzieci oraz osteoporozą u seniorów. Tymczasem nowe badania ukazują nam ją, jako być może najważniejszą cząsteczkę regulującą kilkadziesiąt procesów życiowych, innych niż tych związanych z kośćmi. Artykuły i książki z wynikami tych badań zajęłyby kilka półek i nie sposób ich omówić w tak krótkim artykule. Spróbujmy jednak przybliżyć w 10 punktach Esencję z Esencji.
NIE–WITAMINA
Cholekalcyferol powstaje z cholesterolu (tak, tak, tego samego, tak często wyklinanego przez niektórych!) w dolnych warstwach komórek naskórka, na styku z wierzchnią warstwą skóry właściwej. Proces jego powstawania jest nieenzymatyczny, co zdarza się w naszym organizmie bardzo rzadko i jest bardzo intrygujący. Cholekalcyferol powstaje pod wpływem określonej dawki energii światła słonecznego, docierającej do tych miejsc, gdzie zdeponowany jest cholesterol. Reakcja ta jest spontaniczna, zależy tylko od tego czy cząsteczki cholesterolu znajdują się we właściwym miejscu oraz czy dotrze do nich odpowiednia ilość energii – fotonów. Dlatego reakcję tę określamy jako fotochemiczną, a nie enzymatyczną. Określono nawet, iż tę reakcję wywołuje promieniowanie ultrafioletowe typu B (UVB) o konkretnych długościach fal zbliżonych do 297 nm. Ze względu na zdolność do własnej produkcji przez organizm, cholekalcyferol nie do końca spełnia warunki uznania go za witaminę. Jak wiemy, witaminą jest związek chemiczny NIE WYTWARZANY samodzielnie przez dany organizm, ale niezbędny do życia i dostarczany z pożywieniem. Drugim warunkiem powstawania cholekalcyferolu jest obecność w skórze cholesterolu. Z tym u nikogo nie ma problemu.
Powstaje on w wątrobie u każdego z nas (95% potrzebnego cholesterolu produkuje wątroba, a 5% pochodzi z pożywienia). Z wątroby dalej rozprowadzany jest z krwią do wszystkich zakamarków naszego ciała, w tym w dużej ilości i ku zaskoczeniu wielu badaczy w pierwszej kolejności do skóry właściwej. Zanim dojdzie do wzrostu ilości cholesterolu we krwi, magazyny w skórze muszą zostać wypełnione „po brzegi”. Takie zjawisko występuje nawet na kilka lat zanim mamy cholesterolu za dużo we krwi. Wyjaśnienie tego zjawiska wymaga jeszcze dokładniejszych badań.
Cholesterol zdeponowany w naskórku i skórze „czeka” na promieniowanie UVB. Przez tysiące lat człowiek przebywał regularnie i wystarczająco długo na słońcu, dlatego też nigdy nie brakowało mu witaminy D3. Nie chronił się filtrami UVB, szklanymi szybami, betonowymi ścianami, a więc NIE MIAŁ niedoborów cholekalcyferolu. Dzisiaj sprawa wygląda wręcz przeciwnie. Pomijając nasze przebywanie „poza słońcem” z powodu stylu życia, to najgorsze, co sami robimy, to nakładanie filtrów UVB od razu, gdy już „na to słońce” wyjdziemy. Nawet filtry z najsłabszym faktorem zatrzymują 95-98% promieniowania ultrafioletowego o długości odpowiedzialnej za wytwarzanie cholekalcyferolu.
WITAMINA
Matka Natura jest jednak genialna. Przewidziała, że może się zdarzyć niedobór promieni słonecznych. W zimie, w pochmurne dni, ale też gdy ludzie wyemigrują na północne lub południowe krańce kuli ziemskiej, gdzie nasłonecznienie jest mniejsze. Mamy do dyspozycji także drugie źródło cholekalcyferolu, wchłaniamy go po prostu z pożywienia przez przewód pokarmowy. I w takim rozumieniu cholekalcyferol spełnia definicję WITAMINY jako takiej. Dlatego też, o ile z powodu małego nasłonecznienia (odległe od Równika miejsce zamieszkania), ograniczeń ekspozycji na promieniowanie UVB związanych z różnymi chorobami (ryzyko czerniaka, nowotworu, skóra starcza, bielactwo itp.), stwierdza się niedobory cholekalcyferolu należy go dostarczać z pożywieniem i traktować jak klasyczną witaminę.
TYLKO U ZWIERZĄT
Cholekalcyferol, czyli witamina D3, występuje tylko w organizmach zwierząt. Nie ma go ani w roślinach, ani w grzybach. Rośliny nie produkują i nie mają w sobie cholesterolu, dlatego też nie powstaje w nich cholekalcyferol. To warto zapamiętać. Nie ma możliwości suplementacji witaminy D3 za pomocą jakiejkolwiek żywności roślinnej (weganie, wegetarianie) – żadnej, naturalnej, niewzbogacanej sztucznie dodaną witaminą D3. Z kolei komórki grzybów tym się różnią od roślinnych i zwierzęcych, iż do swej budowy wykorzystują ergosterol (lipid nieco podobny do zwierzęcego cholesterolu). Z ergosterolu zaś potrafią wytworzyć ergokalcyferol, zwany też witaminą D2. I to również warto zapamiętać. Tyle, że witamina D2 jest kilkanaście (niektórzy badacze twierdzą, że kilkadziesiąt) razy słabsza w działaniu u człowieka niż witamina D3. Dlatego też w praktyce uzupełnianie niedoborów D3 za pomocą grzybów (D2) jest trudne, ze względu na ilość, którą należałoby spożywać. Dlaczego jednak producenci pożywienia roślinnego podają czasami w składzie witaminę D? Skąd i jak może się ona naturalnie tam znaleźć? Otóż, w przyrodzie rośliny i grzyby w blisko 90% żyją w tzw. mikoryzie. To rodzaj zaawansowanej symbiozy, gdzie grzybnia oplata korzenie rośliny.
Grzyby okołokorzeniowe rozkładają w glebie resztki organiczne do prostych związków chemicznych (czyli naturalnego nawozu), w zamian za to roślina żywi produktami swojej fotosyntezy (węglowodanami). Grzyby nie mają zdolności do fotosyntezy, są heterotroficzne. To niesamowicie ciekawe zjawisko, a niedowiarków i zainteresowanych odsyłam do jakiegoś dobrego, aktualnego podręcznika biologii (np. Campbell, Ville). Zatem w roślinnych produktach spożywczych w sposób naturalny może się znaleźć wyłącznie witamina D2 (ergokalcyferol). Przykładem może być wyciskany na zimno olej roślinny, aczkolwiek ilości witaminy D2 są w nich z reguły niewielkie. Witamina D3 w produktach roślinnych zawsze jest dodawana.
RYBY I NIE TYLKO
W XIX wieku i na początku XX badano plemiona Eskimosów (Inuitów) oraz ludów północnej Syberii. Nie wiedziano oczywiście wielu rzeczy o witaminie D3, ale znano już od ponad 100 lat zależność występowania krzywicy w populacjach niewystarczająco nasłonecznionych. O dziwo, nie stwierdzano u tych ludów krzywicy, ani innych objawów, które dzisiaj możemy przypisać niedoborom witaminy D3. Pierwsi badacze doszli do, słusznego w sumie wniosku, że w tym, co jedzą Ludzie Północy jest coś, co zapobiega krzywicy. A cóż takiego jedli? Tłuste ryby i olej rybi, np. tran. Dostęp do roślin zaś był bardzo ograniczony, dostępne były jedynie mchy i porosty i niezbyt wiele zieleniny podczas krótkiego lata. Uznano zatem, że tym czynnikiem jest coś z tłustych ryb. Co ciekawe, na wiele dziesiątków lat zanim odkryto chemicznie cholekalcyferol (witaminę D3), stosowano tran i oleje rybne w zapobieganiu krzywicy w Europie i USA. Właśnie w oparciu o obserwacje z natury, w tym m.in. dietę Eskimosów. Samą witaminę D3 wyizolował w 1922 roku McCollum. Ciekawostką historyczną jest natomiast to, że już w 1822 roku Jędrzej Śniadecki, jako pierwszy donosił o skuteczności „kąpieli słonecznych”, czyli helioterapii u dzieci z krzywicą, mieszkających w ciemnych piwnicach, suterenach, czy poddaszach. Jak widać zatem, po co najmniej stu latach obserwacji i wiedzy „naturalnej” wyjaśniono naukowo rolę i efekty witaminy D3 w zapobieganiu i leczeniu krzywicy. Dzisiaj wiemy, że to tylko część jej roli. Ponieważ cholekalcyferol jest lipidem (tłuszczem) rozpuszcza się tylko w tłuszczach, a nie w wodzie. Dlatego też znajdziemy go w tłustych rybach, maśle krowim, smalcu, słoninie, łoju bydlęcym, w mięsie (przy czym im tłustsze, tym bogatsze w D3), jajach i innych odzwierzęcych tłustych pokarmach. Jako ciekawostkę dodam, iż witamina D3 kumuluje się nie tylko w tkance tłuszczowej zwierząt i skórze, ale też we włosach i sierści. Niewielu zapewne wie, że do produkcji farmaceutycznej wykorzystuje się naturalną witaminę D3 z wełny owczej. Taka D3 jest całkowicie naturalna, ale niestety dużo droższa niż syntetyczna. Zainteresowanych suplementacją zachęcam do zgłębienia tematu przy zakupie D3 w aptece. Ciekawe, czy Twój farmaceuta będzie wiedział coś na ten temat?
GENIALNA NATURA
Matka natura wymyśliła coś fantastycznego. Wielostopniowy poziom zabezpieczenia, coś w rodzaju autoryzacji dostępu do systemów komputerowych najwyższej rangi. Ponieważ, nawet w bardzo słonecznych miejscach mamy naprzemiennie lato i zimy, cały system działa następująco (w znacznym uproszczeniu). W lecie produkowane są olbrzymie ilości witaminy D3 w skórze skąd, związana z białkiem zwanym DBP, przemieszcza się krwią do wątroby lub do komórek tłuszczowych (np. do nielubianych przez nas fałdek), a tam jest magazynowana, żeby wystarczyła nam na długie zimowe miesiące.. W przyszłości i w miarę potrzeby stamtąd stopniowo jest uwalniana do krwi w dniach bez słońca. Co ciekawe, wiele wskazuje na to, że jej transporterem z wątroby do tkanek jest również HDL, czyli tzw. dobry cholesterol. Jest to lipoproteina o wysokiej gęstości, czyli spakowane ze sobą w postaci „kulki” białka i różne tłuszcze, ponieważ tylko w takiej postaci mogą płynąć w wodnym roztworze, jakim jest krew. Dlatego też prawdopodobnie osoby z wysokim HDL są w ogólnej lepszej sytuacji zdrowotnej (to odkrycie wymaga jeszcze dalszych badań). W ciągu tygodni i miesięcy z mniejszym nasłonecznieniem (w Polsce od września do marca) z tych zapasów tłuszczowych organizm pobiera niezbędne ilości witaminy D3 z powrotem do krwi. Sama w sobie witamina D3 nie jest jeszcze formą aktywną. Dopiero przekształcona chemicznie (enzymatycznie) witamina D3 (cholekalcyferol) działa biologicznie. Z tego też powodu cholekalcyferol nazywamy PRO-witaminą.
W pierwszym etapie uaktywniania wątroba wytwarza 25-(OH)-D3 – chemiczna nazwa kalcyfediol – różniący się od cholekalcyferolu tylko dodatkową 1 grupą wodorotlenową (OH). W drugim etapie w nerkach kalcyfediol otrzymuje drugą grupę OH i nazywamy go wówczas kalcytriolem, o wzorze 1,25-(OH)2-D3. Te szczegóły mogą się wydać w pierwszym momencie niepotrzebne, ale mają znaczenie praktyczne. Chcąc bowiem zbadać sobie we krwi poziom (ewentualnie wykryć niedobór) witaminy D3, oznaczamy KALCYFEDIOL, czyli 25-(OH)-D3. Jego poziom mówi nam najwięcej o całej sytuacji. Jeżeli będzie go za mało, możemy prawie na pewno stwierdzić, że brakuje tej wyjściowej substancji jaką jest D3, gdyż wątroba praktycznie zawsze potrafi przeprowadzić wyżej opisaną przemianę cholekalcyferolu (D3) do kalcyfediolu (25-(OH)-D3). Kalcyfediol wykazuje już niewielką aktywność biologiczną, chociaż być może nie znamy jeszcze wielu funkcji. Dopiero trzeci etap, czyli jego przekształcenie w nerkach do kalcytriolu daje pełne, wielokierunkowe działanie. Ale, jak dzisiaj to rozumie nauka, organizm już sam sobie precyzyjnie reguluje ile i którego aktywnego metabolitu mają wytworzyć wątroba i nerki. Ponieważ ilość kalcytriolu we krwi jest dużo mniejsza niż kalcyfediolu, dlatego nie oznacza się go standardowo. W organizmie żywym cały system działa tak, iż we krwi „pod ręką” musi być odpowiednio duża ilość tego jeszcze słabo aktywnego kalcyfediolu, a organizm szybko i według precyzyjnych w danym momencie potrzeb wyprodukuje sobie tyle super-aktywnego kalcytriolu, ile mu potrzeba. Geniusz Matki Natury polega na 3-stopniowym systemie zabezpieczeń i sprzężeń zwrotnych. Jest to także dowód na wielkie znaczenie i rolę witaminy D3 i jej metabolitów dla człowieka (i zwierząt).
NIE TYLKO KRZYWICA
Po rozpracowaniu działania witaminy D3 w krzywicy w pierwszej połowie XX wieku, po wdrożeniu jej skutecznej suplementacji i zapanowaniu nad krzywicą u dzieci, uznano na kilkadziesiąt lat, że wszystko o niej wiadomo. Niepokorni badacze drążyli jednak temat, odkrywając dość szybko jej rolę w osteoporozie u starszych osób. Na tym jednak nie poprzestano. I dobrze. Odkryto bowiem w większości komórek naszego ciała (być może są we wszystkich?) receptor jądrowy dla witaminy D3 (precyzyjniej mówiąc dla kalcytriolu). Skrótem zwany VDR (Vitamin D Receptor). Jądrowy, czyli zlokalizowany przy DNA komórki. Pobudzenie (lub nie) tego receptora, reguluje około 200 różnych reakcji biologicznych. W razie braku witaminy D3 oczywistym i zrozumiałym jest zaburzenie tych reakcji i wystąpienie całej gamy objawów, dolegliwości czy chorób. Dlatego też niedobory witaminy D3 objawiają się tak różnorodnie, tak wielowymiarowo i ku zaskoczeniu zarówno pacjentów, jak i lekarzy, często suplementacja D3 pomaga na wiele różnych chorób. Odkryto także receptory dla witaminy D3 (i jej aktywnych metabolitów) na powierzchni komórek. Oznacza to, że witamina ta działa nie tylko poprzez nasze DNA i aktywację pewnych genów, ale także bezpośrednio na pojedyncze i aktywne komórki. Te zaskakujące odkrycia ciągle mają miejsce. Można poczytać o nich w poszczególnych pracach naukowych np. w bazie Medline. Zostały także zebrane w kilku opasłych monografiach na temat witaminy D3. To wielokierunkowe i wielomiejscowe działanie witaminy D3 powoduje, że tylko skrótowo i ogólnie możemy pokazać jak i gdzie ona działa. Natomiast sami sobie możemy dopowiedzieć listę możliwych dolegliwości, objawów, chorób, czy problemów zdrowotnych jakie wystąpią, gdy będzie w naszym organizmie za mało witaminy D3. Poniżej podane są bardzo ogólne i uproszczone informacje, ale mogą one być wskazówką do dalszych własnych studiów zagadnienia.
GDZIE I CO ROBI WITAMINA D3
Układ kostny
Niedobór witaminy D3 zmniejsza ilość wapnia (Ca) w kościach. Jeżeli taki niedobór wystąpi u rosnących dzieci, ich kości krzywo rosną, wyginają się pod wpływem nacisku, ulegając trwałym zniekształceniom. W wieku dojrzałym i u seniorów będziemy mieli do czynienia z wypłukiwaniem wapnia z kości, czyli tworzeniem się „porów-dziur” w kościach, czy to kręgosłupa, czy kończyn itp. Stan taki nazywamy osteoporozą (osteo-kość, pory-dziury), czyli po polsku zrzeszotnieniem kości (od rzeszota).
Układ nerwowy i mięśniowy, w tym psychika
Osłabienie mięśni zwane mialgią czy miopatią, osłabienie przewodzenia impulsów nerwowych przez neurony. Zawsze przy uczuciu ogólnego osłabienia siły mięśni warto rozważyć na pierwszym miejscu niedobory D3 nawet zanim pomyślimy o niedoczynności tarczycy, cukrzycy i czy jakichś zdecydowanie rzadkich chorobach neurologicznych, czy reumatycznych. Samo badanie krwi jest proste i szybkie, ale wnosi dużo do diagnostyki. Zaburzenia snu – niedobory witaminy D3 mogą powodować spłycenie snu i przerwy w śnie. Depresja – najpewniej niedobór witaminy D3 to główna pierwotna przyczyna depresji, zaburzająca wtórnie syntezę serotoniny i dopaminy. Niestety psychiatrzy jeszcze tego nie doceniają. Znany jest korzystny wpływ naświetlania na zmniejszenie depresji. Wiązano to z większą produkcją serotoniny pod wpływem światła.
Okazuje się, że nie u wszystkich takie naświetlanie działa – tych z niedoborem witaminy D3. A nie działa u tych z niedoborem D3. Oznaczałoby to, że do syntezy serotoniny niezbędna jest w organizmie D3. Temat zdecydowanie dla psychiatrów i do dalszych badań naukowych. Stwardnienie rozsiane, uznawane jest za jedną z chorób z autoagresji. U takich chorych niedobory witaminy D3 obserwowano prawie zawsze. Istnieją też badania kliniczne, w których witamina D3 okazała się skuteczna w leczeniu tej choroby, zwłaszcza, gdy stosowana była na początku. Najlepiej zatem nie doprowadzić u siebie do deficytu.
Układ immunologiczny (odporność)
To cała, wręcz sensacyjna wiedza z ostatnich 10-15 lat. Niedobór D3 ma wpływ na rozregulowanie (głównie osłabienie, ale też czasami nadmierną patologiczną reakcję) układu immunologicznego. W medycynie klinicznej będziemy zatem rozpoznawać atopowe zapalenie skóry, alergie, choroby z autoagresji, różne choroby reumatyczne, astmę, stwardnienie rozsianie, łuszczycę, bielactwo i kilkanaście innych odrębnych klinicznie chorób, leczonych przez bardzo różnych specjalistów, podczas gdy ich prapoczątkiem przeważnie jest wieloletni niedobór witaminy D3. Wiem, że nie uwierzysz w to, co napisałem. Sam długo nie mogłem uwierzyć. Nie zmienia jednak to faktu, że tak po prostu jest, a sposób na sprawdzenie jest dość prosty, czyli oznaczenie 25-(OH)-D3 we krwi. Wiedza na ten temat powoli przebija się do środowiska medycznego. Przodują w tym Amerykanie, Australijczycy i Nowozelandczycy.
Układ krążenia krwi
Witamina D3 znacząco wpływa na tzw. układ renina-angiotensyna-aldosteron, mocno powiązany z nerkami. Właśnie w nerkach, tworzy się kalcytriol, czyli ostatnia najbardziej aktywna forma witaminy D3. Dziwnym byłoby wręcz niepowiązanie tych regulacji, skoro wszystko dzieje się w tych narządach. Wieloletni niedobór witaminy D3 wiązany jest z odkładaniem się wapnia w miękkich tkankach, na przykład w ścianie tętnic, co objawia się podwyższeniem ciśnienia skurczowego u seniorów (powyżej 75 r. ż.), mimo braku miażdżycy u wielu z nich. Wydaje się też, że dochodzi u nich do większego zwapnienia, sztywności i kruchości tętnic mózgowych, przez co są podatniejsze na pęknięcia i udar krwotoczny (apopleksję). Medycznie taki proces nazywamy kalcyfikacją tkanek miękkich, a potocznie – i coś w tym chyba jest, mimo humorystycznego kontekstu – mówi się o takich ludziach „wapniaki”.
Układ hormonalny
Uważa się, że choroba Hashimoto jest chorobą autoimmunologiczną, czyli w tzw. autoagresji. I to jest zapewne prawda. Tylko, że jak wspomniałem wcześniej, choroby z autoagresji wynikają często z wieloletniego niedoboru witaminy D3, kiedy to własny układ immunologiczny niszczy niektóre komórki własnego ciała. W przypadku choroby Hashimoto są to komórki tarczycy produkujące tyroksynę. Zatem dobra rada dla każdej osoby z rozpoznaną niedoczynnością tarczycy w przebiegu choroby Hashimoto: sprawdź poziom 25-(OH)-D3 i poszukaj innych możliwych chorób lub objawów związanych z niedoborem witaminy D3. W razie niedoborów zacznij suplementację, a w lecie przebywaj na słońcu. Najpewniej nie cofnie się uszkodzeń tkanek tarczycy, nie da się też uniknąć podawania hormonów tarczycy, ale jeżeli jest jeszcze jakaś ilość pracującej prawidłowo tkanki można o nią „powalczyć” hamując proces autoagresji za pomocą witaminy D3.
Układ rozrodczy
Witamina D3 jest niezbędna u panów do prawidłowej produkcji plemników (razem z selenem i witaminą E). U pań pobudza i reguluje jajeczkowanie. A więc, zanim pary nie mogące zajść w ciążę sięgną po drogie metody, w tym także po „in vitro”, aż się prosi o zbadanie poziomu witaminy D3 i w razie niedoboru jej uzupełnienie, albo częstsze wychodzenie w plener „na słoneczko”. Niedobór witaminy D3 obwiniany jest przez niektórych badaczy nawet za występowanie policystycznych jajników u kobiet, co wydaje się logiczną konsekwencją wadliwego jajeczkowania i tworzeniem się cyst z nie pękniętych pęcherzyków jajowych w jajnikach. To częsta dolegliwość kobieca i jedna z możliwych przyczyn niepłodności. A rozwiązaniem problemu być może byłoby przywrócenie prawidłowych poziomów witaminy D3.
Regulacja cyklu życia komórek
Dotyczy to wszystkich tkanek, zatem każdego z układów naszego organizmu. Witamina D3 reguluje tzw. apoptozę, czyli umieranie starych, uszkodzonych, w tym zmienionych nowotworowo komórek. Stąd postulowane jest przez wielu naukowców działanie przeciwnowotworowe i odmładzające witaminy D3. Wykazano w badaniach mniejsze ryzyko rozwoju raka sutka u kobiet z prawidłowo wysokim poziomem witaminy D3. Zanim pójdzie się w ślady nierozważnych celebrytek, amputując sobie piersi, warto podjąć suplementację, przynajmniej zbadać poziom D3 we krwi.
SKĄD MAM WIEDZIEĆ, ŻE MI BRAKUJE WITAMINY D3?
Zrób badanie krwi. Oznacz stężenie kalcyfediolu, czyli 25-(OH)-D3. Badanie nie jest refundowane przez NFZ, zatem bez problemów powinieneś otrzymać skierowanie od swojego lekarza. W praktyce można też wykonać odpłatnie takie badanie w dowolnym, dobrym laboratorium „z ulicy”, czyli bez skierowania. Na wydruku wyniku z laboratorium powinny być podane zakresy norm i niedoborów, dlatego wstępnie możesz sam ocenić czy masz niedobór witaminy D3. Polecałbym jednak interpretować wynik ze swoim lekarzem. Należy go [wynik – przyp. red.] ocenić na tle diety, historii nasłonecznienia (chociażby analizy wyjazdów urlopowych) w ciągu roku czy ostatnich lat, ilości tkanki tłuszczowej, poziomu HDL.
DO JAKIEGO LEKARZA?
Ponieważ niedobory witaminy D3 objawiają się wielokierunkowo, każdy lekarz, niezależnie od specjalizacji, może mieć do czynienia z pacjentem z deficytem D3 i rożnymi objawami. Wydaje się, że najwłaściwszym pierwszym specjalistą, do którego warto się udać jest endokrynolog, jako że witamina D3 jest pro-hormonem. Z całą pewnością już lekarz POZ [Podstawowej Opieki Zdrowotnej – przyp. red.] powinien mieć szeroką wiedzę na temat możliwych chorób i objawów wynikających z niedoboru D3 i być pierwszym doradcą ogólnym. Powinien być nim także ginekolog-położnik dla kobiet lub par próbujących zajść w ciążę, a także:
– alergolog i pediatra mający pacjentów z atopowym zapaleniem skóry, alergią, astmą, czy przewlekłymi przeziębieniami,
– dermatolog zajmujący się atopowymi zapaleniami skóry, ale też trądzikiem, łuszczycą i bielactwem,
– geriatra – czy to z racji słabszej produkcji witaminy D3 przez starczą skórę, czy z powodu przebywania pacjentów w pomieszczeniach zamkniętych, czy też z powodu niewłaściwej pracy układu trawiennego osób w wieku podeszłym,
– neurolog – stwardnienie rozsiane (koniecznie!) i szereg chorób od wieku dziecięcego (niedobory D3 podczas rozwoju mózgu i neuronów) do Alzheimera i chorób otępiennych,
– kardiolog i hipertensjolog – sprawdzenie stanu zwapnienia tętnic, zastawek w sercu, łuku aorty i aorty (poszukiwanie zwapnień i tętniaków w aorcie i dużych tętnicach). Istnieją dowody, że suplementacja witaminą D3 zwiększa elastyczność ściany tętnic właśnie przez zmniejszenie ich uwapnienia (kalcyfikacji). Im wcześniej wykryjemy niedobór, tym skuteczniej możemy sobie pomóc w leczeniu choroby,
– psychiatra przy leczeniu depresji obowiązkowo powinien oznaczyć D3 we krwi i zalecić odpowiednie postępowanie: słoneczko, suplementacja, naświetlania lampami.
JAK SOBIE POMÓC?
Helioterapia.
To nieco zapomniane słowo oznacza terapię Słońcem (Helios-Słońce z j. greckiego), czyli kąpiele słoneczne. Chyba wszystkie uzdrowiska w Polsce oferowały za czasów II RP i wczesnego PRL takie „zabiegi”. W Krynicy Górskiej, czy Zakopanem do dzisiaj widzimy obszerne tarasy i balkony w hotelach i pensjonatach celowo budowane tak, by można tam poleżakować, naświetlić swoje ciało promieniami słonecznymi padającymi pod odpowiednim kątem. Najbardziej znanym chyba miejscem helioterapii jest stok Gubałówki w Zakopanem. Idealne nachylenie stoku w stosunku do kąta padania promieni słonecznych plus odsłonięta i długo naświetlana (w bezchmurne dni oczywiście) polana jest idealnym miejscem do kąpieli słonecznych. Kąt padania promieni słonecznych ma znaczenie przy naszej lokalizacji geograficznej. Pomiary promieniowania UVB wykonywane dla takiej lokalizacji jak nasz kraj wykazały, że od około 10 marca do 15 października przy kącie padania powyżej 30º możemy liczyć na skuteczną syntezę D3. Kąt padania powyżej 30º będziemy mieć na płaskim terenie od około 11.00 do 15.00, a na odpowiednim górskim stoku kilka godzin wcześniej i dłużej. Jak widać, w Polsce możemy tych dobrych promieni słonecznych „złapać” dość dużo, praktycznie wszędzie.
Oczywiście, dobrym rozwiązaniem będzie wyjazd do krajów południowych, gdzie i nasłonecznienie jest dłuższe i kąt padania promieni jest większy. Przy okazji warto powiedzieć, ze w krajach takich jak Grecja, Hiszpania, południowe Włochy nie obserwowano krzywicy, otyłość jest dużo rzadziej spotykana, a choroby autoimmunologiczne są sporadyczne. Nie można wykluczyć, że to wcale nie dieta śródziemnomorska jest tego przyczyną, ale właśnie duża ilość witaminy D3, jaką mają mieszkańcy tych rejonów. Warunkiem syntezy witaminy D3 jest nieużywanie filtrów UVB. Niestety, nawet te z najniższym faktorem hamują ponad 95% korzystnego promieniowania, czyli o długości fali około 297 nm.Warto dodać, że synteza całkowicie ustaje przy długości fali mniejszej niż 285 i większej niż 320 nm, więc filtry absolutnie są przy helioterapii niewskazane. Pocieszające może być jednak to, że witamina D3 tworzy się dość szybko i to w dużych ilościach. Zbadano iż w czasie do wystąpienia rumienia na skórze (zaczerwienienia) wytwarza się około 100.000 jednostek witaminy D3. Oczywiście, jeżeli odsłonimy tylko część ciała, to odpowiednio mniej. Możemy także dawkować czas pobytu na słońcu, stopniowo go wydłużając. Możemy też pobyć na słońcu kilka-kilkanaście minut, a dopiero potem nałożyć filtr. Wydaje się, iż wystarczy 10-30 minutowy pobyt kilka razy tygodniowo bez filtra, by wytworzyć i zmagazynować w tkance tłuszczowej tyle jednostek witaminy D3, aby wystarczyło na miesiące zimowe. Niestety, jak się okazuje, niedobory witaminy D3 stwierdzono nawet u 75% Polaków.
Jeżeli nie pracujemy lub nie przebywamy naturalnie na słońcu, to takie planowane kąpiele słoneczne warto powtarzać w czasie urlopu codziennie, aby „wypełnić jak najwięcej magazynów na czas jesienno-zimowy”. Warto jednak wiedzieć, że Matka Natura znowu dość sprytnie reguluje syntezę D3 przy dłuższym przebywaniu na słońcu. Po pierwsze, nadmierna i dłuższa niż 30-minutowa ekspozycja na UVB powoduje przekształcenie nadwyżki witaminy D3 do jej nieaktywnych metabolitów, np. suprasterolu i lumisterolu. Po drugie, po kilku dniach opalamy się na brązowo, czyli produkujemy w skórze melaninę, co zmniejsza ilość promieniowania słonecznego (w tym UVB) do skóry. Innymi słowy, sami tworzymy sobie filtr przeciwsłoneczny!!! U osób z ciemną karnacją i u rasy czarnej synteza witaminy D3 jest wolniejsza niż u osób o jasnej skórze. Przy okazji ciekawostka. Skoro pierwotnym źródłem do syntezy witaminy D3 jest cholesterol, to jego przekształcenie dzięki promieniowaniu UVB do nieaktywnych suprasterolu czy lumisterolu jest być może naturalnym sposobem pozbycia się nadmiaru cholesterolu w organizmie. Zaś nasze unikanie słońca objawia się nie tylko niedoborem witaminy D3, ale nadmiarem cholesterolu całkowitego. Oznacza to, że opalanie się może nie tylko korzystnie działać poprzez witaminę D3, ale też poprzez usuwanie nadmiaru cholesterolu. To jednak wykracza poza temat tego artykułu. Gdyby tak było w rzeczywistości, zalecenia medyczne powinny być zupełnie inne.
Chcesz się pozbyć cholesterolu? Marsz na plaże i Gubałówkę „po słońce”!!! Jeżeli jednak nie uda nam się z różnych powodów skorzystać z dobrodziejstw Słońca, pozostaje spożywanie witaminy D3. Oczywiście najlepszą formą będą naturalne produkty UVB. Nie wypowiem się, ile miligramów (jednostek) powinieneś, Drogi Czytelniku, spożywać dziennie, gdyż to jest bardzo indywidualne. Zalecam wykonanie badania poziomu 25-(OH)-D3, następnie ustalenie dawki dziennej i długości przyjmowania. Zalecam też po trzech miesiącach (lub po sześciu) pomiar kontrolny stężenia 25-(OH)-D3. Tylko wtedy wiesz, że „nasyciłeś” magazyny w tkance tłuszczowej i możesz zmniejszyć dawkę lub zdecydujesz się na ciąg dalszy suplementacji. Takie postępowanie, jak widać trwa kilka miesięcy i musi uwzględnić dietę i ewentualną helioterapię, którą zalecam każdemu. Helioterapia jest o wiele lepsza i tańsza niż łykanie kapsułek. Matka Natura dała nam tutaj proste i niezwykle tanie lekarstwo. Niektórzy mogą zapytać, czy można przedawkować witaminę D3. Teoretycznie tak. Objawy zatrucia obserwowano przy dawkowaniu 50.000 do 100.000 j.m. na dobę przyjmowanych przez pół roku.
Najwyższa, dostępna dawka witaminy D3 w postaci kapsułki w Polsce to 2.000 j.m. (na moment tworzenia tego opracowania). Oznacza to, że pacjent musiałby przyjmować codziennie od 25 do 50 kapsułek!!! Świadomie? Raczej niewykonalne. Jeszcze mniej prawdopodobne jest przedawkowanie witaminy D3 z pożywieniem. W rzeczywistości, przy naszych nawykach żywieniowych, nie tyle, że nie da się jej przedawkować, co wręcz mało prawdopodobne, by nawet dobrze dobraną dietą zaspokoić minimalne potrzeby. Taka szerokość geograficzna nam przypadła i taki klimat. Sorry 🙂
Poniżej podaję przykładowe zestawienie zawartości witaminy D3 w produktach spożywczych. Najwięcej znajdziemy jej w tłustych rybach. Oczywiście, znajdziesz ją w wielu innych produktach zwierzęcych.
Prawie na koniec ciekawostka z Japonii i Korei (oczywiście Południowej). Od kilkunastu lat działają w przychodniach, szpitalach, ale też specjalnych punktach aparaty do naświetlania wybiórczym promieniowaniem UVB (tym około 297 nm). Można się położyć, naświetlić kilkanaście minut i już… Pomysł na sukces biznesowy w Polsce? Możliwe.
Na koniec jeszcze jedno krótkie zdanie na temat witaminy D2 (ergosterolu). „Szkoda atramentu”
Dr n. med. Mirosław Mastej – lekarz z zawodu i powołania. Prowadzi „Centrum Zdrowia Dr Mastej” w Jaśle. Orędownik zdrowego żywienia. Medyczne obszary zainteresowania to m.in.: wpływ diety i środowiska na funkcjonowanie organizmu człowieka, chronobiologia, farmakologia, lipidologia, immunologia i alergologia. e-mail: miroslaw@mastej.pl
Ciekawiło mnie jak odróżnić – np. po jakim składzie czy nazwach, D3 naturalną od syntetycznej.
Nie chcę syntetycznej, a w aptece tej wiedzy nie maja albo nie chcą mieć, bo być może interesuje ich tylko zarobek, nie wiem …
Naturalną wit.D3 uzyskuje się jedynie z lanoliny
naprawdę wyczerpujący i bardzo ciekawie napisany materiał, wątek o pomaganiu samemu sobie jest interesujący, myślę że jeśli my sami nie zadbamy o swój organizm i dostarczanie witaminy d to nie zrobi za nas tego nikt, natura którą niszczymy też nie, myślę że dobrym rozwiązaniem mogą być wspomniane suplementy takie jak vita d express, mamy tu pewność że bierzemy odpowiednią dawkę witaminy i sami sobie pomagamy poprzez regularność, no ale to jest moje zdanie 🙂
Pierwszy raz trafiłam na tak konkretny i wyczerpujący artykuł na temat wit. D3. Z moich i mojej rodziny doświadczeń – temat mocno zaniedbany przez naszych lekarzy. Dziękuję za propagowanie takie wiedzy.