Filip. Mój ukochany syn, który urodził się po wielogodzinnych trudach. 10/10 w skali Apgar. Spokojnie było tylko w pierwszych godzinach jego życia. Gdy przyszedł wieczór i zarazem pierwsza wspólna noc, on nieprzerwanie płakał.
Atopowe Zapalenie Skóry i cała reszta
Na płaczu mijały pierwsze dni, miesiące i lata. Każda noc taka sama, zmieniały się tylko twarze kolejnych lekarzy. – Za rok będzie lepiej – słyszeliśmy. Na diagnozę czekaliśmy długo. W końcu ją usłyszeliśmy: atopowe zapalenie skóry oraz alergie: pokarmowe, wziewne, kontaktowe, m.in. na chemię. Tę ostatnią przeczuwałam o wiele wcześniej, ale niestety byłam z tym sama. Pierwsze lata były dla nas najgorsze. Musieliśmy nauczyć się żyć z jego alergią, wywrócić wszystkie nawyki i przyzwyczajenia do góry nogami. Nauczyć się gotować wykluczając alergeny, wymienić garnki na takie, które nie zawierają niklu, poszukać odpowiednich proszków do prania… Właściwie wiele rzeczy robić samemu – począwszy od jedzenia, skończywszy na chemii. Przez wiele lat nasz synek jadł tylko pięć produktów, a i tak nie było lepiej.
Zaskakująca regularność
Zaskakiwała mnie jednak jedna rzecz. Za każdym razem, gdy pojawiali się dziadkowie, stan skóry synka ulegał znacznemu pogorszeniu. Dziwne? Jednak nie do końca. W końcu Filip trafił do szpitala ze wstrząsem anafilaktycznym. Spowodowała go homeopatia, przepisana w sporej ilości tabletek. W szpitalu Filip dostał antybiotyki i sterydy dożylnie. Po tygodniu leczenia syn był w świetnym stanie. Wyglądał dobrze, potrafił przespać nawet kilka godzin z rzędu. W niedzielę odwiedzili go dziadkowie. Po godzinie Filip zaczął się cały drapać i powychodziły mu bąble. Ze łzami w oczach szukałam dyżurującego lekarza.
Byłam już pewna: babcia chodzi co tydzień do fryzjera na zabieg trwałej ondulacji, stosuje agresywny proszek do prania i mocne perfumy. Wszystko zaczęło mi się zgadzać.
Lakier i restrykcje
W naszym domu zostały wprowadzone jeszcze bardziej restrykcyjne zasady, np. obowiązkowe mycie rąk. Niby normalna sprawa, ale dla niektórych najbliższych osób było to jednak za dużo. Oczywiście żadnych perfum, lakierów, świeżo farbowanych włosów. Ponieważ znajomych już nie mieliśmy, musiała się do tego dostosować najbliższa rodzina. Jedyną osobą, której trudno było się dostosować, była babcia – wolała nie przychodzić niż zrezygnować z lakieru do włosów. Oczywiście zależało nam na tym, by dzieci miały dziadków. Podjęliśmy więc decyzję, że babcia może do nas przychodzić, ale tylko cztery dni po fryzjerze. To jednak był nasz największy błąd. Przekonywała nas, że nie lakieruje włosów. Skóra Filipa mówiła nam jednak coś innego.
Koszmar i sterydy
2 maja byliśmy z mężem poza domem. Dzieci zostawiliśmy pod opieką dziadka. W trakcie naszej nieobecności przyszła babcia Filipka, która dopiero co wyszła od fryzjera. Po powrocie do domu nic nie zauważyłam. Dopiero w nocy synek zaczął się drapać, nie mógł spać. Rano Filip był już cały w bąblach, miał gorączkę. Myślałam, że sobie z tym poradzę, ale jednak wieczorem zaczęły pojawiać się bąble na twarzy. Pojechaliśmy do szpitala. Z każdego bąbla sączyła się krew i ropa, z bólu maluch nie mógł spać. Nie mógł też zamknąć dłoni. Strasznie cierpiał. Sytuację uspokoiły antybiotyki i sterydy.
Życie z ograniczeniami
Filip jest zwykłym dzieckiem jak każde inne, ma tylko bardziej ograniczone życie. Nie może malować farbkami, rysować kredą, bawić się w piaskownicy. Każdy jednak kolejny wstrząs jest coraz silniejszy, dlatego jedynie uniknięcie wszystkich uczulających go alergenów daje nam spokojniejsze życie. Od tamtego incydentu nie mamy już kontaktu z dziadkami. Jeśli tylko macie podejrzenia, że cokolwiek może uczulać Wasze dzieci, nie bójcie się! Upewnijcie się, choćby kosztem braku rodziny, ograniczonym życiem towarzyskim i wielu innych wyrzeczeń. Nam i dzieciom z pewnością brakuje dziadków, ale nie można robić nic na siłę. Zwłaszcza, gdy chodzi o zdrowie własnych dzieci!