Stres w pracy? Lęk o związek? Niepokój o zdrowie dziecka? Możemy nie zdawać sobie sprawy z tego, jak duży wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu ma nasz tryb życia i emocje, które towarzyszą nam każdego dnia. Rozstanie z wieloletnim partnerem jest trudną sytuacją nie tylko dla nas (dorosłych), ale również dla naszych dzieci – ich poczucie bezpieczeństwa zostaje zaburzone. Długotrwały stres i narastający lęk może być między innymi powodem rozwoju alergii. O lęku rozmawiamy ze specjalistką chorób dzieci – dr n. med. Jolantą Uchman.
TEKST: dr n. med. Jolanta Uchman
ROZMAWIAŁA: Małgorzata Piasek
Małgorzata Piasek: Znamy sytuacje, gdzie rodzice się rozwodzą, a dziecko nagle zapada na ciężką przypadłość: astmę, łuszczycę lub inną chorobę przewlekłą. Co może być przyczyną takiego obrotu spraw?
Dr n.med. Jolanta Uchman: Rozwód rodziców to wielki dramat w życiu dziecka. Najważniejszy fundament dający poczucie bezpieczeństwa – rodzina – rozpada się. Towarzyszą temu często gwałtowne emocje, reakcje, kłótnie, których dziecko niejednokrotnie jest świadkiem. Niestety, dorośli często zapominają, że dziecko także przeżywa ich rozwód, doświadcza emocji, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Pojawia się mnóstwo pytań: „czy tata, mama już mnie nie kocha, z kim będę mieszkał, jak będzie wyglądało dalsze moje życie, to oznacza, że nigdy już nie pójdę z tatą do kina, bo przecież mnie nie kocha, to na pewno moja wina, bo byłem niegrzeczny…”. Rzadko kiedy zdarza się, aby rodzice potrafili odpowiedzialnie przeprowadzić dziecko przez swój rozwód, zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa, którego potrzebuje teraz bardziej niż kiedykolwiek, przekonać go, że to nie jest jego wina, nie obwiniać siebie nawzajem, nie obciążać dziecka swoimi rozczarowaniami. Dziecko zostaje obarczone bagażem ponad swoje siły, nie wie, co je czeka, traci poczucie bezpieczeństwa i zaczyna się bać.
Stres spowodowany tą trudną sytuacją życiową doprowadza do pobudzenia nadnerczy, które zaczynają produkować kortyzol – hormon stresu, odpowiedzialny za pobudzenie organizmu do walki lub ucieczki. Im większy stres, tym więcej kortyzolu. W wyniku jego działania, między innymi rośnie aktywność serca, wzrasta ciśnienie krwi, procesy – takie jak trawienie – zostają spowolnione. Organizm wchodzi automatycznie na wysokie obroty, by móc stoczyć walkę lub uciec. Fizjologicznie najwięcej kortyzolu wydziela się rano, wieczorem jest go najmniej – organizm się wycisza i regeneruje. Kiedy mamy do czynienia z przewlekłą reakcją stresową, a nadmiar kortyzolu utrzymuje się przez cały dzień, aż do wieczora, wówczas jesteśmy w stanie pobudzenia, pojawiają się problemy z zaśnięciem, ze snem, wstajemy zmęczeni, niewyspani. Długotrwała ekspozycja na stres zwiększa niekorzystny wpływ kortyzolu na układ neuroprzekaźników w mózgu, zaburzając między innymi procesy związane z pamięcią. Dziecko narażone na przewlekły stres, którego organizm przez dłuższy czas pracuje na przyspieszonych obrotach, w pewnym momencie poddaje się. Już nie ma siły ani ochoty dłużej walczyć.
MP: Czy dziecko, które jest świadkiem kłótni rodziców i jest narażone na stany lękowe, ma obniżony aparat obronny organizmu?
JU: Niestety tak. Dziecko żyjące w przewlekłym stresie zaczyna chorować. Nie należy tego mylić z symulowaniem. Dziecko nie udaje. Dziecko podświadomie odbiera sytuację w następujący sposób: „Kiedy jestem chory rodzice się o mnie troszczą, martwią się o mnie, opiekują się mną, jestem wtedy dla nich ważny. Potrzebuję czuć, że jestem dla nich ważny”. Wspominaliśmy o przewlekłej ekspozycji na kortyzol, problemach z trawieniem, zaśnięciem, pamięcią, a co za tym idzie uczeniem się. Dziecko narażone na ciągły stres gorzej śpi, jest osłabione, ma problemy w szkole, co potęguje stres i sytuacje stresowe w domu. Często cierpi na zaparcia, przez co wchłanianie składników odżywczych, eliminacja toksyn i alergenów – znacznie się pogarsza. Brak poczucia bezpieczeństwa może też prowadzić do tego, że za wszelką cenę chce zwrócić na siebie uwagę rodziców – bez znaczenia czy dobrą albo złą, chodzi o wywołanie zainteresowania. Zaczyna być niegrzeczne, robić rzeczy, których nie robiło do tej pory. Może to być w pewnym sensie test: „zdenerwowali się na mnie, nakrzyczeli, ale to oznacza, że jeszcze ich obchodzę”. Może to być również akt rozpaczy, wołanie o pomoc. W sytuacji kłótni rodziców, dziecko bywa traktowane jak partner, gdzie jeden lub obydwoje rodzice obciążają swoje dziecko własnymi emocjami, rozgoryczeniem na partnera, żalem, pretensjami. Pamiętajmy: dziecko nie jest naszym partnerem – musimy sprawować nad nim opiekę dojrzale i odpowiedzialnie. Gdy dotyka nas sytuacja stresowa, czujemy się zdradzeni lub niezrozumiani przez najbliższych, staramy się poradzić sobie z tym – wykrzyczeć, wyrzucić z siebie negatywne emocje (czego niestety dziecko jest – niejednokrotnie – świadkiem), porozmawiać z kimś bliskim, napisać na forum, odreagować w innym sposób. Dziecko najczęściej zostaje z tym samo, rzadko opowiada o swoich kłopotach innym, zamyka się w sobie, ogranicza rozmowy z rodzicami, żeby nie urazić/stracić żadnego z nich. Stres zaczyna się potęgować. Do tego dochodzi zmęczenie, złe samopoczucie, wzajemne obwinianie się rodziców. I tak: o ile w przypadku strachu dochodzi do pobudzenia limfocytów odpowiedzialnych za ochronę przed wirusami, bakteriami, komórkami nowotworowymi, czyli wzrostu odporności, walki organizmu, o tyle, po przekroczeniu pewnego krytycznego punktu, dochodzi z jednej strony do hamowania tej odpowiedzi, czyli zdolności obronnych organizmu, a z drugiej do pobudzenia czy nasilenia reakcji alergicznych, wystąpienia chorób pasożytniczych lub autoimmunologicznych. Prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego opiera się w dużym skrócie na równowadze pomiędzy tymi układami.
MP: Weźmy przykład wcześniaka. Dziecko w ciszy przeżywa rozłąkę z łonem matki, nie czuje jej ciepła i otoczone jest przez urządzenia i różnego rodzaju tekstury, ale nie skórę człowieka. Czy czuje lęk?
JU: Oczywiście. Musimy uświadomić sobie, że wcześniak to nie miniaturka donoszonego noworodka. Nie przez przypadek ciąża trwa 37- 42 tygodnie – proszę zwrócić uwagę na rozpiętość, na to, jak duży jest to przedział. Każdy z nas jest inny, każdy w inny sposób dojrzewa, potrzebuje więcej lub mniej czasu. Ale każdy w sytuacji zagrożenia – odczuwa strach. Teraz proszę sobie wyobrazić wcześniaka, który w łonie mamy jest otoczony płynem, nic go nie dotyka, nie drażni, słyszy bicie serca mamy i rytmiczny dźwięk krwi przepływającej przez jej naczynia, pozostałe dźwięki są wyciszone przez płyn owodniowy, w którym się znajduje. Codzienne czynności wykonywane przez mamę – oddychanie, chodzenie, schylanie się – powodują zmiany ciśnienia tego płynu i różny nacisk na jego ciało, dziecko jest poddawane nieustannemu, delikatnemu masażowi, stymulacji receptorów zarówno powierzchniowych, jak i głębokich. Taki stan powinien trwać do momentu, gdy dziecko dojrzeje, gdy będzie gotowe do tego, aby się narodzić. Gdy dochodzi do porodu przedwczesnego, najczęściej odbywa się on w dramatycznych dla dziecka i jego rodziców okolicznościach. Albo jest to nagła sytuacja zagrożenia życia – jego i/lub mamy albo nieco dłuższy proces, np. zaburzenia przepływu krwi przez łożysko, wada, zakażenie itp., który w rezultacie prowadzi do pojawienia się wcześniaka na świecie. W jednej i drugiej sytuacji emocje, które temu towarzyszą są podobne. Rodzice są przerażeni, nie wiedzą czego się spodziewać, obawiają się o życie i zdrowie swojego dziecka, które zostaje umieszczone w obcym dla niego środowisku – inkubatorze, z dala od mamy. Zamiast bicia jej serca słyszy dźwięk aparatury, głosy innych, obcych osób, zaczyna się walka o jego życie. Poddawane jest wielu badaniom, zabiegom, często musi zostać przewiezione do innego szpitala. Już nie czuje swojej mamy przez całe dnie, każde otwarcie inkubatora napawa lękiem, nie wie czy przyszła mama, żeby je pogłaskać… czy to kolejna czynność pielęgniarki. Nawet jeśli to mama, to najczęściej przychodzi smutna, zatroskana, często jest po rozmowie z lekarzem, przepełniona lękiem. Lękiem, który dziecko doskonale wyczuwa i nie wie, co się dzieje. Boi się i chciałoby znaleźć wyciszenie u mamy, chciałoby zobaczyć, że jest spokojna, że ono też nie ma się czego lękać… Wiedząc o tym, wprowadzono na oddziałach noworodkowych metodę kangurowania. Dzieci kładzione są na piersi mamy. Czując ją – uspokajają się, wyciszają, poprawiają się ich funkcje życiowe, ich skóra, a co za tym idzie układ nerwowy. Znowu są stymulowane, tym razem przez delikatny dotyk mamy, głaskanie, przytulanie, dziecko czuje ciepło jej skóry, leżąc na jej piersi słyszy bicie jej serca, jest kołysane w rytm jej oddechu, słyszy jej głos. Kangurowanie ma też olbrzymi wpływ na mamę. Trzymając swoje maleństwo na piersi, czuje się mamą, czuje swoje dziecko, czuje jego oddech, może je przytulić, pocałować wziąć jego malutką rączkę w swoją dłoń. Uspokaja się. Poziom kortyzolu spada i u niej i u jej dziecka.
MP: Co powinien wiedzieć rodzic o lęku, aby oszczędzić swoim dzieciom (a może i sobie samemu?) niepotrzebnych strat sił organizmu na radzenie sobie ze stresem? Jak nie stracić cennej odporności organizmu?
JU: Warto zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy strachem a lękiem. Strach odczuwamy najczęściej w obliczu realnego zagrożenia, jest on nieodzowną częścią naszego życia, lęk jest w większości przypadków reakcją irracjonalną. Lęk, mimo irracjonalnego charakteru, daje realne objawy. Jest to „prawdziwa” reakcja organizmu na „wymyślone” zagrożenie. W określonych warunkach strach ma działanie obronne – przez uruchomienie mechanizmów walki lub ucieczki, jesteśmy w stanie uniknąć niebezpieczeństwa. W chorobie mobilizujemy organizm do walki, aby pokonać infekcję, a gdy zagrożenie mija i przestajemy się bać, nasz organizm się uspokaja. Jest to emocja, która potrzebna nam jest do przetrwania, do normalnego funkcjonowania w codziennym życiu. Lęk stanowi oczekiwanie na zagrożenie: ”nie ma tego zagrożenia, ale ja wiem, że wkrótce przyjdzie, lękam się o zdrowie moich bliskich, choć wszystkie badania wskazują, że są zdrowi, lękam się ciemności, choć wiem, że nic mi nie grozi, ale jest to silniejsze ode mnie.” W przeciwieństwie do strachu, taka sytuacja może trwać znacznie dłużej.
Musimy zadać sobie trzy priorytetowe pytania:
– czy nasze dziecko lub my mamy do czynienia ze strachem, czy z lękiem?
– czy boimy się realnego zagrożenia, czy też lękamy się czegoś nieokreślonego?
– w jaki sposób możemy oswoić nasz lęk i wzmocnić poczucie bezpieczeństwa?
W medycynie zachodniej mówimy o kortyzolu, a w medycynie chińskiej o lęku, który obciąża nerki. Nerki w tradycyjnej medycynie chińskiej stanowią o źródle odporności, sił witalnych, w kulturze chrześcijańskiej również znane jest przesłanie „nie lękajcie się”. Niezależnie od tego, gdzie żyjemy, w co wierzymy – lęk postrzegany jest jako emocja destrukcyjna. Nasze dzieci i my dorośli – mamy problem z nazywaniem swoich emocji. Bardzo przydatne może okazać się np. czytanie bajek terapeutycznych, wspólne obejrzenie filmu o emocjach np. „W głowie się nie mieści” i potem rozmowa o nim. Pomocna będzie też wspólna gra w „Górę uczuć” – w trakcie zabawy, dostajemy kolejne zadania, które pozwalają nam nazwać, określić to, co czujemy – po to, by łatwiej nam było oswoić nasz lęk i poprawić funkcjonowanie układu odpornościowego.
MP: Jak możemy reagować, kiedy już stan lękowy miał miejsce i obecnie chcielibyśmy z niego wyjść lub wyprowadzić z niego bliską osobę, dajmy na to – z lęku o stan rodziny, w sytuacji konfliktu małżeńskiego?
JU: Przede wszystkim:
1. Nazwij swój lęk, określ czego się lękasz?
2. Zastanów się, z czym możesz poradzić sobie sam?
3. Zrób listę, co możesz dalej zrobić:
– zadbać o bardziej higieniczny tryb życia;
– zastosować techniki wyciszające – joga, Qigong;
– stosować aromaterapię, arteterapię, muzykoterapię;
– uprawiać więcej sportu, który nie tylko poprawia kondycję, ale też poprawia samopoczucie;
– pamiętać o oddychaniu przeponą, szczególnie w napadzie lęku.
Konieczne jest wzmocnienie organizmu poprzez prawidłowe odżywianie się, odpowiednią dozę snu. W napadzie lęku warto skulić się, przyjąć postawę embrionalną, skoncentrować się na oddechu przeponą, nabrać powietrza – zatrzymać na chwilę i powoli wypuszczać, licząc od 10 do 1. Możemy również porozmawiać z kimś bliskim lub zaufanym, skontaktować się z psychoterapeutą, grupą wsparcia – wyrzucić z siebie obawy. Warto powtarzać sobie słowa: “nic mi nie grozi, nic nie grozi mnie i mojej rodzinie…”. Pomocne okazują się też wszelkie formy aktywnego relaksu. Nie żałujmy sobie przyjemności, znajdźmy hobby, imprezy kulturalne, które sprawią nam frajdę, wybierzmy się na masaż. Należy zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Mówi się, że jelita, to drugi mózg człowieka. Gdy choruje mózg – chorują jelita i odwrotnie. Mówiliśmy o wcześniakach. Częstym powikłaniem wcześniactwa są choroby ośrodkowego układu nerwowego i jelit właśnie – martwicze zapalenie jelit, czasem z perforacją, problemy z wypróżnieniem, zaburzenia mikrobioty, zaburzenia tolerancji pokarmowej. Zatem warto zacząć od prawidłowego odżywiania. Wspominaliśmy o roli różnych narządów w regulacji procesów odpornościowych – zacznijmy od ich wzmacniania. Polecam książkę „Wy_dobrze_jecie 2.0” Doroty Łapy i Natalii Chromińskiej, która w przystępny sposób daje nam wskazówki jak to zrobić, jak budować naszą odporność poprzez to, co jemy. Jeśli towarzyszy nam lęk o bliskich, zacznijmy dobrze gotować, to da nam poczucie, że wzmacniamy ich zdrowie, budujemy układ odpornościowy. To będzie pierwszy krok na drodze do zmniejszania lęku.
Dr n. med. Jolanta Uchman
Specjalista chorób dzieci, wieloletni pracownik Katedry i Kliniki Neonatologii oraz Poradni Oceny Rozwoju, aktualnie wraz z mężem prowadzi Specjalistyczne Centrum Medyczne „Panacea”, jest konsultantem w Centrum Terapii Uniquecenter w Warszawie w zakresie opieki nad pacjentami ze szczególnymi wyzwaniami rozwojowymi – mózgowe porażenie dziecięce, wcześniactwo, autyzm. Jest też koordynatorem medycznym terapii mikropolaryzacji mózgu, posiada certyfikat Profesora Szeliakina z Petersburga uprawniający do prowadzenia terapii w Polsce – jako jedyny lekarz w kraju. W codziennej pracy zależy jej na holistycznym spojrzeniu na pacjenta, dlatego nieustannie rozszerza i pogłębia swoją wiedzę. Ukończyła Kurs Dietetyki wg Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, z zakresu medycyny chińskiej i zastosowania ziół w profilaktyce i leczeniu chorób. Posiada wieloletnie doświadczenie w diagnostyce i leczeniu pacjentów z alergią i nietolerancją pokarmową. Prywatnie mama 3 dzieci: Piotra i bliźniąt Ani i Tomka.
to jest myśl ,lepiej gotować aby zadbać o rodzinę ,mam czasem wrażenie ,że mój irracjonalny lęk mnie dobija ale nie umiem z nim walczyć czuje jak wszystko mnie boli od napięcia ale się temu poddaje ,uczę się z tym walczyć przez medytacje i jest lepiej