„Nie bójmy się mówić „NIE!” kolejnej parze butów czy nowemu modelowi smartfona. Pozbądźmy się niepotrzebnych ubrań i oczyśćmy przestrzeń, w której żyjemy”. Zastanawiając się, czy minimalizm to kolejny trend, czy filozofia – mówi Hipoalergicznym
Bartosz Oczachowski,
dla którego minimalizm życiowy jest sposobem na to, by odzyskać wolność wyboru w odnalezieniu własnego szczęścia.
Sonia Młodzianowska: W dzisiejszych czasach ciężko odnaleźć harmonię. Czy minimalizm może w tym pomóc?
Bartosz Oczachowski: Dzisiaj modnie jest być minimalistą. Kiedyś minimalizm kojarzył się pejoratywnie, a minimalista był utożsamiany z osobą, która po linii najmniejszego oporu dążyła do celu, skupiając się wyłącznie na zaspokajaniu swoich potrzeb, najlepiej kosztem innych… A teraz? W wielu aspektach życia codziennego, pokazujemy, że wybieramy proste formy, chodzimy w ekologicznych ubraniach, jeździmy hybrydami i uprawiamy sporty, których efekty dokumentujemy w mediach społecznościowych. Jednak, czy do szczęścia naprawdę potrzebna nam jest selekcja ciuchów w szafie i tzw. odgruzowywanie swojego życia? Czy przypadkiem nie jest tak, że siła perswazji znajomych i opinia naszego otoczenia nie wywiera na nas zbyt dużego wpływu i pomimo tego, że sami do końca nie czujemy potrzeby zmian dokonujemy ich czasem wbrew sobie, wbrew swoim przekonaniom?
SM: Otóż to. Czy zatem dostęp do dóbr materialnych, a tym samym pieniądze odbierają nam szansę na harmonijne życie?
BO: Kult pieniądza wszechobecny w całej zachodniej cywilizacji powoduje, że poziom szczęścia i ogólnej satysfakcji z życia utożsamiamy jest z poziomem zamożności. Pieniądze oczywiście niezbędne są do zapewnienia bezpiecznego i godnego poziomu życia – dają nam w końcu dach nad głową i wyżywienie. Jednak wraz z wzrostem zamożności powinna rosnąć również nasza rozwaga. Pieniądze stwarzają nam nieograniczone możliwości otaczania się dobrami materialnymi, umożliwiając tym samym dostarczanie nowych wrażeń. I nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy umieli nie ulegać pokusie posiadania. Co więcej, wierzymy, że kolejne dobra uczynią nas szczęśliwszymi. Nie możemy oprzeć się przekonaniu, że rzeczywiście będziemy czuć się lepiej w kolejnych nowych trampkach, w nowym aucie, czy w domu za miastem.
SM: Gdzie zatem szukać szczęścia?
BO: Zazwyczaj poszukiwanie szczęścia, spełnienia, bardzo często wiąże się z chęcią przeżywania nowych doznań przez nabywanie i gromadzenie, a także poznawanie nowych osób. Wszystkie te działania mają wspólny mianownik jakim jest utożsamianie źródła szczęścia na zewnątrz. Szukamy szczęścia i spełnienia poza nami samymi, w świecie potrzeb i pragnień wykreowanym dla nas przez wszechogarniający konsumpcjonizm. I właśnie pogoń za cudzym szczęściem, albo za szczęściem dla kogoś, to nasz największy błąd… Ciągłe poszukiwanie i próbowanie nie przynosi na dłuższą metę niczego prócz zmęczenia, a także nie rzadko frustracji wpędzającej nas w poczucie winy. Dlatego, jeśli tak jak główny bohater książki Chucka Palahniuka „Fight Club”: „Kupujesz rzeczy, których nie potrzebujesz za pieniądze, których nie masz, by zaimponować ludziom, których nie lubisz”, to niekoniecznie musisz podpalać swoje mieszkanie, by udowodnić sobie, że to są tylko przedmioty i że straciwszy wszystko uświadomisz sobie, że nie straciłeś nic…
SM: Jak sprawić, aby minimalizm faktycznie był naszą drogą do szczęścia?
BO: Nie chodzi tutaj o totalny ascetyzm, tylko o to, byśmy poszerzyli swoją świadomość oduczając się bezmyślnego gromadzenia niepotrzebnych nam przedmiotów i postawili praktycznie w każdym aspekcie i dziedzinie życia na jakość, a nie na ilość. W wielu publikacjach możemy znaleźć wskazówki, jakie działania podjąć, by wprowadzić zasady minimalizmu w swoje życie. Mniej znaczy więcej, nie poddawać się presji szybkich i niepotrzebnych zakupów, uprościć przestrzeń wokół siebie, oddać ubrania, których przez rok nie nosiliśmy, zdigitalizować rachunki. To bardzo cenne uwagi pozwalające uporządkować życie. Kluczem jest zwracanie uwagi na to, co rzeczywiście przynosi nam przyjemność, a nie to, co powinno ją sprawiać. Do szczęścia prowadzi nas droga przez samego siebie. Ufaj doświadczeniom, a nie pragnieniom czy oczekiwaniom innych. Uważaj, by nie przegapić tego, co jest dla Ciebie ważne.
SM: Jak wygląda Twój praktyczny wymiar minimalizmu życiowego umożliwiający odzyskać równowagę i szczęście?
BO: O ile z praktycznym podejściem do minimalizmu mam jeszcze problem, upychając w szafie dwudziestoletni sweter, który przywiozła mi siostra z saksów w Londynie, czy też ulegając pokusie zakupu kolejnego albumu na winylu lub CD, o tyle w pełni oddaje się mojej wizji minimalizmu w życiu. Dla mnie minimalizm to filozofia w dążeniu do poszukiwania szczęścia. To właśnie ona nakazuje zatrzymać się na chwilę i posprzątać swoje życie. To tutaj pojawiają się pytania o to, co czyni nas szczęśliwymi ludźmi, co jest naszą pasją, co nas interesuje i satysfakcjonuje, a przede wszystkim, co chcemy dalej ze swoim życiem zrobić – jak zrealizować swoje marzenia i plany. Tutaj uświadamiamy sobie, że codzienny pęd i ciągła potrzeba posiadania coraz to nowszych i lepszych gadżetów zabiera nam to, co najcenniejsze – czas. Czas, który moglibyśmy poświęcić na swoje pasje i samorealizację, czas który moglibyśmy spędzać z najbliższymi.
W końcu czas, który moglibyśmy poświęcić na swoje zdrowie. Trend ten jest z jednej strony ideą i filozofią, która ma pomóc nam odnaleźć wewnętrzną równowagę i szczęście. Z drugiej strony jest kwintesencją pragmatyzmu życiowego, który skłania do wyborów praktycznych i użytecznych, a na drugi plan odsuwa takie uczucia jak przywiązanie i sentymentalizm. Każdy powinien znaleźć swoją drogę do szczęścia, dlatego wybierajmy to, czego pragniemy, a nie to czego pragną inni.
Bartosz Oczachowski
Minimalizm życiowy pozwala odzyskać wolność wyboru w odnalezieniu własnego szczęścia, które jest tuż za rogiem… a może nawet czai się w zaciszu naszego fotela. Ja odnajduje je z córką na kolanach,
nucąc Massive Attack : „…Just be thankfull for what you’ve got…”
i to jest filozofia życia ,podziwiam serio ,powiedz kobiecie ,że nie trzeba jej 22 pary butów lub 18 torebki hahahaha ,szybciej zacznie jeść mniej niż robić zakupy modowe ,dobrze ,że czasem ją stopuję bo musiał bym mieć osobny dom na jej pierdoły , a jak ciężko oddać komuś to czego nie używa , masakra jak ja nauczyć być szczęśliwą bez zakupów?