Glifosat powinien być na ustach wszystkich, począwszy od lekarzy, położnych czy dietetyków, przez świat mediów i instytucje zajmujące się dbałością o dobro społeczeństwa, aż po rolników i sprzedawców produktów żywnościowych. O glifosacie powinni wiedzieć gastronomowie, nauczyciele i opiekunowie zarówno młodszych, jak i starszych osób. Glifosat powinien być tematem rozmów rodzinnych i przedmiotem debaty publicznej. Dlaczego więc opinia publiczna milczy i tak niewiele jest niepokornych osób, które mają odwagę cywilną sprzeciwić się zmowie milczenia i dostarczyć naukowe informacje o tym, dlaczego wszyscy powinniśmy unikać glifosatu jak ognia?
Zapraszamy do zapoznania się z zapisem V FORUM ALERGII organizowanego przez redakcję magazynu HIPOALERGICZNI na zaproszenie organizatora targów NATURA FOOD i beECO w Łodzi. Spotkanie odbyło się 4 października 2020 r. i zgromadziło szereg osób z różnych środowisk – słuchaczy, którzy przyjechali na to wydarzenie z różnych miejsc w kraju. Nie na co dzień mamy bowiem okazję posłuchać wypowiedzi tak zacnych Gości na żywo i do tego podczas wspólnej, naukowej dyskusji (opisy uczestników forum znajdą Państwo na końcu zapisu).
Zapraszamy wszystkich: dziennikarzy, naukowców, specjalistów, dietetyków, pielęgniarki i położne, rodziców, młodzież, osoby starsze, pacjentów, którzy mają kłopot z odzyskaniem zdrowia, osoby z depresją, ale i te, które planują zajść w ciążę. Glifosat dotyczy wszystkich, a stosowany jest przez m.in. rolników, sadowników i hodowców zwierząt, którzy to produkują dla nas skażoną żywność.
#ForumAlergii
Żaneta Geltz: Temat, o którym dzisiaj będziemy mówić, jest wieloobszarowy – glifosat. Czy wszyscy powinniśmy się bać glifosatu?
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Odpowiem krótko: tak. Jest to substancja o udowodnionym, toksycznym wpływie na organizm człowieka. Powoduje nowotwory – przede wszystkim chłoniaka nieziarniczego, zakłócenia układu rozrodczego u ludzi, zmniejszenie łożyska i skrócenie okresu ciąży u kobiety. Większość z nas ma zbyt wiele tej substancji w organizmie, co przejawia się tym, że w moczu znajdują się pozostałości glifosatu.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: Żywność jest naszpikowana chemią, w tym glifosatem (czyli Roundup-em – herbicydem, w którego składzie jest glifosat), to właściwie już od łona matki jesteśmy narażeni na tę toksynę. Okazuje się, że glifosat jest już w mleku matki – głównie z tego powodu, że matka żywi się pokarmem, który mamy. Przekazuje więc glifosat przez łożysko, czyli dziecko już na tak wczesnym etapie, początku swojego życia, jest narażone na tą straszną toksynę. Stwierdzono również, że w czasie ciąży kobiety, które nie odżywiają się w sposób ekologiczny, przekazują te toksyny swoim dzieciom na etapie życia płodowego. Ostatnie badania dowiodły, że nasz układ nerwowy nie jest odizolowany od naszego organizmu, jak wcześniej naukowcom się wydawało. Wcześniej mówiliśmy, że bariera krew mózg zatrzymuje różne toksyny, leki i substancje. Jednak najnowsze odkrycia pokazują, że właśnie układ limfatyczny jest układem, który również filtruje nasz mózg. Wszystkie zakamarki mózgu są naczyniami połączonymi. Dowiedziono też, że glifosat z łatwością przenika do mózgu, czyniąc wiele szkód już na poziomie życia płodowego, gdzie dochodzi do rozwoju różnych patologii mózgu. Począwszy od etapu karmienia piersią, po kolejne etapy naszego życia.
dr n. med. Danuta Myłek: Wszyscy jemy te śmieci, które mamy do dyspozycji i bardzo niewiele ludzi korzysta z prawdziwie ekologicznego pożywienia. Ja korzystam z gospodarstw, gdzie nie ma żadnego przemysłu, wielkich dróg, bez sztucznych nawozów, ręcznie uprawiana, bez oprysków chemicznych, warzywa uprawiane są z nasion nie modyfikowanych genetycznie. Ekoowoce zamawiam z Białej Rawskiej, mięsa i drób z Jasiołki, Żywność modyfikowana genetycznie jest o wiele mniej wartościowa, dostarcza mniej potrzebnych nam czynników do budowy i odbudowy ciała, do funkcjonowania na co dzień.
Gdy kupujemy piękne jabłuszko na straganie, nie wiemy, że jabłuszko pochodzi z drzewa, które miało żółty pas wzdłuż rzędów jabłonek. Zamiast pielić, to zachwaszczoną ziemię po prostu traktuje się glifosatem i chwasty umierają. Ale ta substancja nie wyparuje sobie ot tak, tylko wniknie do korzeni, liści, gałęzi, owoców i my to później zjadamy. Każdy z nas żyje dzięki całej puli enzymów, które mają kilkaset różnych zadań. Jeżeli uderzy się w ten środek, to wszystko przestaje właściwie funkcjonować. Glifosatu powinniśmy wszyscy się bać, bo nikogo nie oszczędzi. Ta toksyna jest tak silna, że uderza w enzymy wątroby, trzustki i jelit, które stanowią istotę całego naszego systemu detoksykacyjnego i oksydacyjnego. Tak samo jest z mąką: skąd my wiemy, co to za mąka i chleb, z jakiego pola pochodzi? Nie mamy nad tym żadnej kontroli. Mamy za to kontrolę nad tym, gdzie kupić warzywa i owoce.
Spójrzcie Państwo, gdy podróżujecie po Polsce, jak rosną pola fasoli. Nie ma żadnego chwastu. Cud! Na kolana wszyscy się rzucili i wypielili? A skąd!!!. Kiedyś rośliny żyły w symbiozie z chwastami, nawet było wskazane, żeby pewne chwasty zachować. A w tej chwili goła, wyjałowiona ziemia. Żebyśmy nie wiem, jak się starali jeść ekologicznie, to nie uchronimy się niestety, dopóki wszyscy nie zwiększymy swojej świadomości i się temu nie przeciwstawimy.
Żaneta Geltz: Dodam słowo komentarza. Rzeczywiście, nie jesteśmy w stanie całkowicie tego wyeliminować, ponieważ glifosat jest na szeroką skalę stosowany do oprysku trawników, pasów zieleni, otulin lasów, żeby stworzyć strefy przeciwpożarowe, w okolicach szkół. Nikt nie pieli tych terenów, tylko pryska się je Roundupem.
Kto z Państwa słyszał o sprawie sądowej przeciwko firmie Monsanto wytoczonej przez Dewayne’a Johnsona na kwotę 289 milionów dolarów? Dewayne zajmował się opryskami trawników szkolnych i gdy miał 46 lat, wykryto u niego chłoniaka nieziarniczego. Wiedział, że zostały mu dwa lata życia, więc postanowił ten temat nagłośnić. I o ile dziś pokazywana jest w mediach ta sensacyjna kwota, to nie mówi się o rozwiązaniu problemu.
Z jaką żywnością więc zjadamy glifosat?
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Glifosat jest powszechnie stosowany przez producentów do wielu upraw rolnych, można powiedzieć, że prawie do wszystkich. Ostatnio Najwyższa Izba Kontroli zaczęła interesować się jakością naszych płodów rolnych i ostrzegała przed pewnymi partiami kaszy gryczanej, ponieważ znaleziono tam pozostałości glifosatu. I to nie wskutek nawet samej uprawy, ale dosuszania glifosatem. Glifosat to substancja czynna, która jest otaczana różnymi substancjami i sprzedawana przede wszystkim jako Roundup. Stosuje się go m.in. do suszenia ziarna, np. gryki. Stosowany jest bardzo często przeciw chwastom w sadach, często widać w nich takie wypalone pasy żółtej trawy. Taniej jest prysnąć, niż nająć ludzi do regularnej pielęgnacji sadów.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: Mamy w Polsce ogromne plantacje rzepaku. Cieszymy się z tego oleju rzepakowego, ale musimy wiedzieć, skąd ten olej pozyskiwać. Rolnicy mają określone karencje, jeśli chodzi o pryskanie. Co jakiś czas dostają nakaz, że muszą przeprowadzić oprysk. Ale to nie koniec: kiedy rzepak jak już dojrzeje, pryska się Roundupem całe pole, aby wysuszyć rośliny i pozyskać nasiona do tłoczenia oleju.
dr n. med. Danuta Myłek: Chciałabym zwrócić uwagę jeszcze na inną grupę pokarmu: ryby. Mamy pstrągi hodowlane, łososie z Norwegii… A przecież już od 20 lat wiadomo, że ryby jedząc pasze z soi i kukurydzy genetycznie modyfikowanej, mają podobnie jak świnie i bydło objawy celiakii, czyli stan zapalny jelita. A my te zwierzęta zabijamy i zjadamy. Smacznego! Następnym takim pokarmem jest drób – faszerowany antybiotykami i hormonami wzrostu. Ten kurczak zamiast 4 miesiące rośnie w 6 tygodni. A potem my te szkodliwe substancje dajemy dzieciom. W zasadzie nie ma żadnej grupy pokarmowej, która bezpośrednio lub pośrednio nie ma styczności z glifosatem.
Żaneta Geltz: Wystarczy posługiwać się prostą nawigacją: żywność konwencjonalna niesie bardzo duże ryzyko, a właściwie daje gwarancję skażenia, zaś ekologiczna daje poczucie bezpieczeństwa. Co do produktów: mięso, ryby, rośliny suche, warzywa świeże, kawa, herbata, przyprawy – w zasadzie nie ma pokarmów, które byłyby bezpieczne.
Byłam na takiej plantacji rzepaku. Rośliny po zastosowaniu Roundupu wyglądają jak kraina śmierci. To są czarne rośliny pozbawione życia. Po kilku dniach trafiają do olejarni, a po kilku kolejnych dniach do sklepu. I nie jest to procedura zalecana przez kogokolwiek, rolnicy po prostu mają prawie o połowę wyższy plon. Nasiona, które się osuszają, nie upadają na ziemię, tylko w sposób kontrolowany są przedwcześnie osuszane tylko dla zysku. Nie jest to zgodne ani z naturą, ani z zasadami etyki, ani bezpieczeństwem.
A jakie jest powiązanie glifosatu z GMO?
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: Rośliny GMO są odporne na glifosat, który zabija wszystkie rośliny wokół niezmodyfikowane genetycznie, w tym oczywiście chwasty. Dla rolników to wielka wygoda i zysk, natomiast modyfikacje genetyczne są wrogie dla naszego układu trawiennego. Jeżeli spożywamy glifosat wraz z tymi roślinami, nie da się oddzielić chemii od samego pokarmu. Rośliny, które są traktowane wysokimi dawkami środków ochrony roślin, też podlegają modyfikacjom. Próbują bronić się przed tą chemią, więc produkują liczne białka stresu, które są bardzo alergogenne dla ludzi. Nasze organizmy ich nie znają, więc nie potrafią ich strawić. Układ odpornościowy traktuje je w taki sposób, jakby były pasożytami. Zresztą badania molekularne wykazały, że białka alergogenne są bardzo podobne do białek pasożytów, stąd właśnie rozwija się u wielu osób alergia. Dzisiaj wiele dzieci w szkołach jest chorych na astmę. Można to zmienić, jeżeli zmieni się żywność.
Nie wiem, czy Państwo wiecie, ale rośliny mają swój „internet” – grzyby mikoryzowe, które oplatają korzenie i po strzępkach przewodzą informacje od rośliny do rośliny. Dlatego roślina zaatakowana przez wroga, np. mszycę czy glifosat, przekaże tę informację dalej i wszystkie rośliny na całym polu będą miały o tym wiedzę. Dlatego jeśli jedna roślina wyprodukuje białka stresu, wszystkie okoliczne też zaczną je produkować. Ostatnie badania wykazały też, że rośliny komunikują się tak, jak nasze telefony komórkowe, czyli drogą powietrzną. Emitują impulsy akustyczne, które przekazują informacje od rośliny do rośliny. A dlaczego tak trudno oddzielić rośliny modyfikowane genetycznie od tych naturalnych? Pyłek roślin zmodyfikowanych genetycznie również jest zmodyfikowany i wystarczy, że przeniesie go wiatr albo owad. Nasze środowisko jest w tej chwili naprawdę niezwykle zagrożone.
Glifosat zabija też coś tak niesamowitego, jak mikrobiom, czyli bakterie, które pomagają nam w trawieniu w naszym przewodzie pokarmowym. Ostatnio czytałam też publikację, że na terenie Polski zbadano próbki gleby z różnych lasów i upraw. Okazało się, że wyginęły roztocza glebowe, które przerabiają materię organiczną, więc są naprawdę istotne. Przyroda wokół nas jest rujnowana i nasze zdrowie jest tego konsekwencją.
Opracowanie: dr Barbara Majkowska-Wojciechowska
Żaneta Geltz: W 2014 roku zaczęłam spożywać wyłącznie żywność bio. W ciągu czterech miesięcy pozbyłam się w zasadzie sześciu chorób, m.in. endometriozy, zapalenia zatok, częstoskurczu nadkomorowego, zespołu jelita drażliwego, bardzo poważnych problemów dermatologicznych i epizodów padaczkowych. Byłam pacjentką sześciu specjalistów, a dzisiaj nie chodzę do żadnego.
Jak to jest możliwe, że żywność ekologiczna może przynieść tyle zmian?
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Pani Żaneta nie jest jedyną osobą, która opowiada o tym, że przestawienie się na żywność ekologiczną radykalnie poprawiło zdrowie. Według badań polskich i zagranicznych żywność ekologiczna zawiera znacznie mniej zanieczyszczeń bardzo groźnych dla zdrowia, w tym pozostałości chemicznych pestycydów. Proszę pamiętać, że stosuje się kilkaset substancji, które nazywamy środkami ochrony roślin – syntetycznymi czy też chemicznymi pestycydami. Glifosat co prawda stanowi 1/3 światowego stosowania, ale 2/3 stanowią inne substancje. Wszystkie te substancje mają skutki negatywne dla naszego organizmu, powodując szereg chorób, wpływając ujemnie na układ rozrodczy, odpornościowy, nerwowy.
Według badań europejskich blisko połowa surowców konwencjonalnych zawiera pozostałości pestycydów, natomiast w przypadku produkcji ekologicznej jest to 7%. Nie ma zera, bo producenci ekologiczni po prostu sąsiadują z konwencjonalnymi, ale porównując jedno z drugim to daje 7 razy mniej zanieczyszczeń w surowcach ekologicznych. To bardzo duża różnica, która generuje siedmiokrotnie wyższe bezpieczeństwo zdrowotne konsumenta ekologicznego.
Oprócz tego w żywności ekologicznej znajduje się mniej śmiercionośnego kadmu, metalu ciężkiego, który po długim stosowaniu w nadmiarze powoduje poważne zaburzenia kości, nerek i stany nowotworowe. W surowcach ekologicznych jest też mniej azotanów, które łatwo przekształcają się w azotyny i razem z aminami tworzą rakotwórcze nitrozaminy. Mamy też plusy: surowce ekologiczne zawierają znacznie więcej prozdrowotnych polifenoli, bogatej gamy związków występujących w roślinach. Im więcej tych polifenoli zjemy, tym lepiej dla nas. Jest więcej witamin, w tym witaminy C, karotenoidów, a produkty pochodzenia zwierzęcego zawierają więcej nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3.
To absolutnie nie jest przypadek, że pani Żaneta ozdrowiała, bo z badań francuskich prowadzonych przez wiele lat na prawie 70 tysiącach ludzi wynika, że regularne spożywanie żywności ekologicznej zmniejsza u małych dzieci i osób dorosłych zachorowalność na alergię, choroby układu krążenia, syndrom metaboliczny, a także nowotwory: postmenopauzalny nowotwór piersi, chłoniak nieziarniczy. Udowodnili to Francuzi, ale badania robili też Brytyjczycy, a wkrótce będą robili Duńczycy. Brakuje nam niestety dalszych badań, ponieważ są drogie, skomplikowane i mało który zespół naukowy próbuje się tego podjąć. Ale już dotychczasowe badania rodzą wielką nadzieję, że przechodząc na żywność ekologiczną, naprawdę poprawimy swoją sytuację. Chciałam tylko jeszcze podkreślić, że chcąc spodziewać się efektów, musimy regularnie spożywać żywność ekologiczną – na poziomie 80% diety i więcej.
Żaneta Geltz: A co jest tym najwrażliwszym układem?
dr n. med. Danuta Myłek: To tzw. drugi mózg, potężny układ immunologiczny, czyli przewód pokarmowy: jelita, wątroba, trzustka. Glifosat zabija najpierw bakterie w glebie i gdy gleba przypomina wyjałowioną pustynię, taką samą pustynią staje się przewód pokarmowy. Glifosat zaburza równowagę w organizmie, zabija najważniejsze dla nas pożyteczne bakterie, które zapobiegają stanom zapalnym, nieszczelności jelita. Glifosat zabija też enzymy cytochromatyczne, które odpowiadają za bardzo wiele różnych funkcji, m.in. produkcję kwasów żółciowych. Jak nie ma żółci, to nie ma trawienia tłuszczów i cała gospodarka cholesterolowa jest zaburzona. Następuje stan zapalny przewodów żółciowych, zaburzona jest produkcja cholecystokininy, która powoduje, że pęcherzyk się obkurcza i przesuwa żółć do dwunastnicy. Gdy pęcherzyk przestaje być wrażliwy na działanie tej „pompki” dla żółci, cholesterol i tłuszcze zostają w organizmie – tak powstaje niealkoholowe stłuszczenie wątroby.
Jestem lekarzem od 53 lat i kiedyś niealkoholowe stłuszczenie wątroby widziałam raz na dwa lata. Dzisiaj mam dziesiątki takich pacjentów. W związku z zaburzeniami szeregu tych enzymów cytochromatycznych następuje zaburzenie w dostawie siarki do jelit. Siarczan heparanu potrzebny jest zarówno w pracy trzustki, żeby produkowała enzymy do trawienia węglowodanów, jak i w produkcji prawidłowych plemników u mężczyzn. To samo się dzieje z dojrzewaniem jajeczek u kobiet w jajnikach. Epidemia celiakii, choroby z autoagresji, głównie Hashimoto, wynikają z tego, że roślinach i pokarmach zwierzęcych modyfikowanych genetycznie jest glifosat. Glifosat jest czynnikiem prozapalnym, a każda choroba naszego organizmu ma charakter zapalny.
Gdy mieszkałam w Stalowej Woli, kupowałam miody od bardzo fajnych ludzi z województwa lubelskiego, którzy swoje pszczółki wywozili blisko granicy, gdzie było czysto i spokojnie. Opowiadali mi wówczas, że miejscowi hodowcy gryki sypali glifosatem. I ja napisałam o tym w swojej książce „Od lekarza do kucharza”. Dowiedziałam się później, że książka jakimś sposobem spowodowała kontrolę na tych polach i rolnicy musieli się trochę bardziej pilnować. Mówię o tym dlatego, żeby każdy w swoim środowisku był kurierem takich wiadomości, bo naprawdę każdy z nas może mieć udział w zmianie.
W jednej z prac amerykańskich wyczytałam bardzo interesujące i jednocześnie niepojące informacje. Badania przeprowadzone były na zwierzętach. Pierwsze pokolenie było narażone na glifosat, drugie i trzecie nie było i nie pojawiały się żadne choroby. Dopiero w czwartym i piątym pokoleniu zaobserwowano nowotwory. Dlatego jeśli my to dziś zlekceważymy, pomyślmy o swoich wnukach.
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Te badania, o których pani doktor Myłek mówiła, przeprowadził słynny francuski profesor Seralini na samicach szczurów białej rasy. Szczurzyce dostające ziarno – zawierające glifosat – szybciej i ciężej zapadały na nowotwory. Intensywność zachorowań na nowotwory była zwiększona, gdy szczurom podawano paszę genetycznie modyfikowaną i jednocześnie skażoną glifosatem.
W tej chwili nasze organizmy są atakowane przez wiele różnych toksyn równocześnie: chemiczne pestycydy, metale ciężkie, węglowodory aromatyczne, dioksyny i wiele innych. Ta synergia bombarduje nasze układy wewnętrzne i w pewnym momencie one nie wytrzymują. Jeżeli ktoś ma „dobre geny”, jak to się mówi potocznie, to wytrzyma to bombardowanie i dożyje nawet setki. Jednakże słabsze organizmy nie wytrzymują i przedwcześnie umierają.
I to jest wielki dramat naszej cywilizacji, bo osiągnęliśmy wysokie plony, wysoką jakość życia, ale jakim kosztem? Wszyscy powinniśmy się zastanowić, jakimi wartościami się kierujemy. Dlaczego tak się dzieje, że ludzie kupują najtańszą żywność? Bo oszczędzając na żywności mogą kupić sobie lepszy samochód, lepszy telewizor, wyjechać na lepsze wakacje np. na Malediwy? Jaki jest sens tego wszystkiego? Wylądujemy u lekarza i wydamy 10 razy więcej na leczenie, bo leczenie nowotworowe jest szalenie kosztowne. Wydaje mi się to paradoksem naszego społeczeństwa, naszej cywilizacji.
Żaneta Geltz: Mamy teraz epidemię chorób autoimmunologicznych. Chciałabym więc zapytać, czy są badania naukowe, które pokazują, że jest to związane z glifosatem?
dr n. med. Danuta Myłek: Jeszcze 10 lat temu było może niecałe 80 chorób z autoagresji. Dzisiaj nie potrafię nawet zliczyć. Nie ma takiego dnia, żebym nie miała pacjentki z Hashimoto i to coraz młodsze dziewczynki. A wszystko zaczyna się od stresu. Stres jest najważniejszym czynnikiem chorobotwórczym, może jest taki sam nawet jak ten glifosat. Całe szczęście ze stresem to możemy sobie poradzić, bo mamy na niego wpływ. Najważniejszym punktem wyjściowym do chorób z autoagresji jest stres i cała gra hormonalna pomiędzy grasicą, podwzgórzem, przysadką, szyszynką i nadnerczami. W sytuacji stresowej wydziela się kortyzol i adrenalina. Gdy ta sytuacja przemija, wszystko wraca do normy i nadnercza zaczynają się regenerować, by przy kolejnej sytuacji znowu zadziałać. Teraz jest takie ciągle bombardowanie, więc nadnercza nie mają kiedy odpocząć i w końcu się wyczerpują. Kortyzol w nadmiarze, to główny wróg grasicy nadrzędnego narządu układu immunologicznego. Jego osłabienie powoduje, że łatwiej zapadamy na schorzenia infekcyjne, a wirusy potrafią tak zmodyfikować nasze tkanki, że chory układ immunologiczny nie potrafi odróżnić „swojego od obcego” i niszczy „swoje”. Stąd nazwa „autoagresja”.
Ważną przyczyną powstawania schorzeń z autoagresji jest omawiany glifosat. Tego tematu nie porusza się nawet w naszych środowiskach, przecież badania glifosatu w moczu można robić dopiero od niedawna. Glifosat celując w cytochromy powoduje zaburzenie zwrotnego wchłaniania ważnych substancji z jelita grubego, np. kwasów żółciowych. Aby jod mógł być budowany w tarczycy, potrzebny jest do tego selen. A glifosat chelatuje metale, czyli wychwytuje je i unieczynnia, tak samo jest z molibdenem, cynkiem, żelazem czy kobaltem, który jest jądrem witaminy B12. W związku z tym nie ma produkcji hormonów. Glifosat powoduje takie zmiany w DNA, że ludzie mają zachwianą metylację pewnych witamin.
Kolejne przyczyny to zniszczona mikrobiota jelitowa, zaburzenie kwasowości soków żołądkowych przez nadużywanie blokerów pompy protonowej. Jest jeszcze szereg innych warunków, aby organizm zwrócił się przeciwko własnym tkankom, ale to nie miejsce i czas na szczegółowe wchodzenie w istotę powstawania chorób z autoagresji.
Mam jedną pocieszającą rzecz: gdy codziennie w organizmie ludzkim umiera kilkadziesiąt, a niektórzy mówią nawet 300 miliardów komórek w tym z zaburzonymi funkcjami. My musimy je odbudować. Dowożąc więc zdrową żywność, zbudujemy zdrowe struktury.
Żaneta Geltz: A co z żywnością ekologiczną i kwestią posiadania dzieci?
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Nie ma jeszcze żadnego tego typu badań naukowych, ale problem jest ogromny, bo obecnie co piąta para małżeńska w Polsce i Europie ma problemy z płodnością. Były natomiast badania skandynawskie i holenderskie, które mówiły, że kobiety, które planują macierzyństwo, a żywią się co najmniej w 80% ekologiczną żywnością, urodzą dzieci statystycznie z mniejszą zachorowalnością na alergie. W Skandynawii wykazano, że matki żywiące się ekologicznie rodzą mniej chłopców z wrodzoną wadą spodziectwa. Trzecią sprawą jest stan przedrzucawkowy u kobiet w ciąży, który statystycznie występuje rzadziej u tych pań, które w okresie ciąży żywiły się ekologicznie. Stan przedrzucawkowy jest bardzo groźny dla zdrowia i życia matki – wiąże się z podwyższonym ciśnieniem tętniczym krwi oraz białkomoczem. Kwestie zależności występowania alergii, spodziectwa i stanu przedrzucawkowego od sposobu żywienia zostały udowodnione naukowo. Natomiast silną hipotezą jest to, że prawdopodobnie moglibyśmy ograniczyć problem bezpłodności u młodych par, zalecając całkowite przestawienie się na żywność ekologiczną.
Są też badania z wielu krajów o tym, że dzieci, które w łonie matki i potem przez karmienie piersią były narażone na syntetyczne pestycydy, mają zaburzony rozwój psychomotoryczny i intelektualny. Być może widzieli państwo te słynne badania meksykańskie, które pokazywały rysunek czteroletniego dziecka. Dzieci nienarażone na działanie pestycydów rysowały świetnie, te narażone – nie potrafiły w ogóle, ponieważ były pod notorycznym wpływem tychże pestycydów. Nie miały koordynacji ruchowej palców, nie miały koordynacji mózg-ręka, co oznacza, że te dzieci od początku były skazane na gorszy rozwój intelektualny, gorsze wyniki w szkole i wszystkie idące za tym konsekwencje. Głowa jest potrzebna we wszystkich zawodach: czy ktoś jest kucharzem, sprzątaczem, czy naukowcem. Te dzieci mają po prostu gorszy start życiowy. Znani toksykologowie mówią o pestycydach jako o chemicznym praniu mózgu.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: W tej chwili np. w Łodzi można wykonać takie badanie próbki moczu pod względem zawartości glifosatu za 164 zł. Myślę, że każdy z nas mógłby pokusić się o takie badanie – ze szczególnym uwzględnieniem oczywiście kobiet, które planują dziecko bądź będących w ciąży. Bo etykiety nic nie mówią o zawartości glifosatu, w ogóle są bardzo skąpe.
Żaneta Geltz: Dlaczego temat glifosatu i GMO nie jest atrakcyjny dla lekarzy? Nie można powiedzieć, że glifosat jest rakotwórczy, bo od razu rusza finansowa machina sądowa, która broni interesów różnych producentów herbicydów, pestycydów i fungicydów. Skąd jest tyle kontrowersji?
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: To naprawdę trudne pytanie. Myślę, że wielu lekarzy w swoim życiu próbowało różnych kierunków naturoterapii, co niestety grozi odebraniem prawa do wykonywania zawodu. Są jednak lekarze, którzy po prostu doszli inną drogą, próbowali rzeczywiście leczyć ludzi dietą, w naturalny sposób, nie stosując algorytmów ustanowionych z góry. Może więc lekarze nie chcą o to walczyć z wygody? Może nie chcą się narażać? Miałam kiedyś wykład na temat żywności modyfikowanej genetycznie w gronie lekarzy z tytułami. Zostałam skrytykowana za swoje zbyt śmiałe poglądy. Pojechałam na inną konferencję, gdzie spotkałam doktora opowiadającym o tym samym temacie, co ja i on chwalił niezmiernie żywność modyfikowaną genetycznie, mówił o nowoczesności w domu i zagrodzie.
dr n. Med. Danuta Myłek: Chorobami alergicznymi zajmuję się od 1981 r. Pamiętam, że wówczas, w latach 80., gdy wykonywałam testy punktowe rutynowo każdemu, kto wszedł w drzwi, to rzadko zdarzało się, abym widziała uczulenie na kukurydzę i soję. Od lat 90. rzadko kiedy nie ma testu dodatniego z tymi właśnie produktami. Dzisiaj testy punktowe właściwie wykazują prawie u każdego alergię na kukurydzę.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: Niedawno brałam udział w takim międzynarodowym badaniu częstości alergii pokarmowej w różnych krajach Europy i świata. Byłam przerażona wynikami. Badaliśmy dzieci z łódzkich szkół. Mieliśmy najwyższą w Europie częstość alergii pokarmowych u dzieci. Też mnie to zaszokowało. Chodzą mi po głowie pojedyncze osoby, które przychodziły ze swoimi dziećmi i mówiły: „moje dziecko urodziło się ze skazą białkową, lekarz powiedział, aby przestać karmić, bo zmiany skórne są denerwujące, lepiej dać mieszankę mleka sojowego”. Jaki był tego efekt? Dziecko trafiło do szpitala z anafilaksją, czyli taką reakcją alergiczną, która zagrażała życiu. Kiedy dziecko wróciło wreszcie ze szpitala, to matka chciała wrócić do karmienia piersią, ale już się nie dało, bo laktacja po prostu wygasła. Była też kobieta z dzieckiem z alergią pokarmową. Mówiła: „Nie wiem dlaczego, ja zawsze jadłam wszystko i nic się nie działo, a moje dziecko jest tak uczulone, że jedyną rzeczą, którą mogę mu podawać, jest żółtko jajka. I to nie zwykłe jajko, tylko takie z naprawdę sprawdzonej hodowli. Nie mogę też oddzielić białka od żółtka w sposób konwencjonalny, tylko muszę strzykawką wyciągać żółtko z wnętrza, bo każdy minimalny nawet dodatek białka powoduje straszną reakcję alergiczną”. To są historie mrożące krew w żyłach.
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Odpowiadając jeszcze na pytanie pani Żanety, podam Państwu moją opinię. Mamy bardzo silne lobby związane z intensywną produkcją surowców żywnościowych. Są to firmy bardzo bogate, z dużym wpływem na wszystko dookoła. Równolegle brakuje jednoznacznej strategii wspierającej produkcję ekologiczną w Polsce. U nas takiej strategii nie ma, a jeśli jest, to w powijakach. Robi się to, co jest konieczne według rozporządzenia unijnego, ale nie jest to strategia rządowa, która wspierałaby w jednoznaczny sposób. W Danii od wielu lat rząd wspiera takie działa i dzisiaj mają już 20% produkcji ekologicznej, a postawili sobie cel do 2050 roku, by produkcja ekologiczna sięgnęła 100%. Wspiera się to poprzez najważniejsze programy badawcze, na które przeznacza się miliony koron duńskich. Jest konsekwentne działanie rządu, pełna strategia. We Francji do 2022 roku catering publiczny, czyli instytucje przedszkola czy szkoły muszą mieć 50% żywności ekologicznej lub lokalnej lub mieszanej, czyli i jednej, i drugiej. Czy Państwo sobie wyobrażacie, jak radykalnie takie rozporządzenie wpływa na gospodarkę? U nas nie ma nawet śladowej ilości takich działań. Są jednostkowe programy raz na jakiś czas, ale najsilniejsze jest zainteresowanie oddolne konsumentów. Rośnie ilość sklepów ekologicznych, również internetowych. Z roku na rok mamy też coraz więcej zainteresowanych tym tematem studentów. Każdy musi sobie więc resztę dośpiewać, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego tak wielu dziennikarzy pseudonaukowych wmawia ludziom, że GMO to absolutnie bezpieczna żywność, a żywność ekologiczna szkodzi środowisku? Ja wielokrotnie miałam kłopoty z tego tytułu, że mówię prawdę.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: My dzisiaj o tym wszystkim w Polsce szepczemy, ale niektóre rządy podejmują rzeczywiście konkretne działania. Austria cieszy się już drogą wyjścia z tego problemu: w 2021 roku mają już zabronić stosowania glifosatu i randapu. Niemcy również chcą podjąć ten temat, ale okazało się, że mają podpisane umowy z firmą Monsanto-Bayer, dlatego do określonego czasu muszą stosować się do tego, na co umawiali się z Monsanto. Mają to jednak w perspektywie!
Żaneta Geltz: Mówiono o tym w lutym podczas targów Biofach. Na razie Niemcy będą ograniczać pestycydy, niestety nie wykluczać.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: A przecież większość badań publikowanych za stosowaniem glifosatu i żywności genetycznie modyfikowanej to badania sponsorowane przez firmę Monsanto. Oni oczywiście te badania robią: wezmą grupę szczurków i przez trzy tygodnie będą im podawać wodę z zawartością glifosatu. Ale to za krótki okres i uzyskane wyniki nie będą współmierne do problemu. Nie badają np. problemów pokoleniowych, o których wcześniej panie wspomniały. Jeśli chodzi o badania na zwierzętach: są one zwykle robione za krótko i – o czym musimy pamiętać – myszy i szczury mają inne enzymy detoksykacyjne. Mimo że to również są ssaki, ich enzymy są z „najwyższej półki”: potrafią trawić i mydło, i powidło, dlatego też radzą sobie z glifosatem.
Żaneta Geltz: Czyli zachorowania, o których mówiłyśmy wcześniej, jak nowotwory czy niealkoholowe stłuszczenie wątroby, nie są przypadkiem? Pani profesor chciałaby coś jeszcze dodać w temacie soi?
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Soja jest bardzo ważnym składnikiem diety wegetariańskiej: mamy tofu, kotlety i mleko sojowe. Poza tym białka sojowe dodawane są do wędlin, co swoją drogą powoduje jej śliskość i tym samym krótką przydatność konsumpcyjną. Powszechnie mówi się zaś, że dieta wegetariańska jest zalecana jako prozdrowotna, co udowodniły tysiące badań. W zasadzie mówi się o diecie laktoowowegetariańskiej, czyli uwzględniającej produkty odzwierzęce, np. sery czy jaja, ale bez mięsa. I to prawda: wegetarianizm jest bardzo dobry, ale bez soi. Z soją jest spory problem, ponieważ przy odrzuceniu soi wegetarianin będzie miał dość ubogą dietę. A według pewnych badań blisko 70% produktów dostępnych w sklepach zawierało modyfikowaną soję. Obecnie można zgodnie z prawem znakować produkty sojowe „wolne od GMO”, ale proszę poszukać na półkach takich produktów sojowych.
Soja modyfikowana w Polsce jest wyłącznie importowana, ponieważ w Polsce nie można produkować żadnych roślin modyfikowanych genetycznie, jest to prawem zabronione. W Unii Europejskiej w niektórych krajach produkuje się kukurydzę modyfikowaną, ale nie w Polsce. Dlatego polscy producenci mogąc wyłącznie importować modyfikowaną soję, wprowadzać ją do swoich produktów do swoich produktów: tofu, kotletów czy mleka.
Jedynym lekarstwem jest więc kupowanie produktów ekologicznych z unijnym zielonym liściem. Trzeba sobie z tego zdawać sprawę – szczególnie, jeśli jest się wegetarianinem. W naszym społeczeństwie już 5% ludzi jest wegetarianami i ten trend narasta, szczególnie wśród młodych ludzi.
Żaneta Geltz: Moja sytuacja, która tak naprawdę nie była wyłącznie kwestią wyjścia z uciążliwych chorób, ale odzyskania siły w ciele (kiedy mitochondria zaczynają pracować jak rafineria) i zrzucenia nadmiernych kilogramów.
Czy ten tłuszcz, który nazbierałam przez 20 lat, to były toksyny? W jaki sposób to działa, że schudłam tyle kilogramów, zamieniwszy marchewkę czy brokuła z sieciowego marketu na tą ekologiczną?
dr n. med. Danuta Myłek: Wróćmy do tego nieszczęsnego glifosatu, bo jadłaś to, co jest nieekologiczne. Zaburzenia dotyczące enzymów cytochromatycznych przekładają się na zaburzenia w produkcji siarczanów heparanu. One mają zadanie budować taki rodzaj buforu na chwilę, żeby zabrać nadmiar cukrów prostych z surowicy i gdzieś umieścić, zanim one znajdą się w magazynach energetycznych: mięśniach, tkance tłuszczowej czy ostatecznie w wątrobie. Jeśli nie ma siarczanów heparanu i całej tej skomplikowanej otoczki chemicznej, to w zasadzie cukier nie zdąży być upchany do komórek tkanki tłuszczowej. Jego wysoki poziom powoduje tragiczną reakcję mózgu, który wpada jakby w śpiączkę i każe trzustce produkować insulinę, aby kontaktowała się z tkanką tłuszczową, która wcześniej otrzymała sygnał z mózgu o zapotrzebowaniu na energię i z tkanki tłuszczowej poszedł już do mózgu sygnał: „mamy energię, zabierajcie ją sobie”.
Tymczasem działania m.in. glifosatu powoduje, że te wrota do energii są zamknięte. To co robi mózg? Mówi: „to jedz, człowieku”. Dlatego człowiek biegnie po tę bułkę, słodycze, cokolwiek, co zaspokoi tę potrzebę. I znów następuje wyrzut cukru i huśtawka: insulina w dół, a cukier w górę. A my ciągle mamy nakaz od mózgu: „jedz, bo ja potrzebuję energii”. Mózg dobija się do tkanki tłuszczowej pełnej energii, ale tam nie ma wejścia. A my jemy i jemy… Nawet jesteśmy w stanie w nocy pobiec do sklepu, bo mózg nam każe. I to jest mechanizm tycia: jedzenia na nakaz mózgu, bo on musi swoją energię dostać. Jego nie obchodzi to, że w tej chwili mamy insulinooporność, która w tej chwili zbiera żniwo.
Ciągle wracamy więc do glifosatu i tego miejsca docelowego. Glifosat niszczy tę strukturę olbrzymich zależności wzajemnych sprzężeń zwrotnych.
Chciałam jeszcze powiedzieć o tym, że nastała epidemia depresji – i to w młodym wieku. A z czego ona wynika? Z braku serotoniny. Kiedyś myśleliśmy, że serotonina jest produkowana w mózgu, a to nieprawda. Tylko 10% jest produkowana w obrębie centralnego układu nerwowego – reszta jest produkowana w jelicie. Żeby serotonina mogła być bezpiecznie produkowana i nie ulec zniszczeniu po drodze do mózgu, to wcześniej wspomniany siarczan heparanu musi stworzyć taką poduszkę ochronną, z którą zawędruje do mózgu. I gdy mamy obciążenie glifosatem, to tego nie ma.
Żaneta Geltz: Rzeczywiście mogę potwierdzić, że po żywności ekologicznej nastrój się poprawia.
dr n. med. Danuta Myłek: Gdy jem ekologiczną żywność, to mam nastrój. Ale gdybym zatruwała się toksynami…
Moi pacjenci często mówią: „w zasadzie nic mi nie jest, ale wstaję rano taka zmęczona”. Pytam więc: „a śpi pani normalnie i nie jest pani wypoczęta?”. „Nie, czasami nawet nie chce mi się umyć rano”. I to są straszne sytuacje.
Ja w zasadzie leczę już pacjentów ze wszystkim, bo w zasadzie bardzo rzadko widzę pacjentów z dolegliwościami z jednego narządu. Czasem brakuje mi kartki na zamieszczenie wszystkich dolegliwości. Niestety łyżką kopiemy sobie grób w myśl mojego credo: taki jesteś, jak jesz, pijesz, wiesz i myślisz.
Gdy przyjeżdża do mnie pacjent z katarem, a z testów alergicznych nic nie wynika, to ja i tak muszę dociec, co mu dolega. Im więcej się uczę, czytam o zależności środowiska i człowieka, to tym bardziej muszę się uczyć każdej specjalności po kolei: pediatrii, ginekologii, psychiatrii, neurologii, żywienia, gastroenterologii… a nawet rolnictwa i technologii, bo gdy pacjent pyta mnie, co ma jeść, to muszę mu rzetelnie odpowiedzieć. I to powinno być zadaniem systemu, a nie jest! W NFZ nie ma takiej procedury, jak ułożenie diety, profilaktyka. Są czasami takie akcje, jak robienie mammografii, aby wykryć wczesne stadium raka. I to jest profilaktyka? Profilaktyka, to nie dopuścić do rozwoju, a nie wykryć już istniejący nowotwór!
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: Ktoś powiedział kiedyś, że żyjemy w erze głodu. I to jest swoisty paradoks, bo przecież półki w sklepie są pełne! Ale okazuje się, że jeśli organizm nie dostanie tego, co jest mu potrzebne, czyli np. cynku, molibdenu, mikroelementów, selenu, żelaza, to cały czas nakręca się głód. Ale glifosat, jak wcześniej powiedziała pani doktor, chelatuje, czyli wiąże mikroelementy, które później są wydalane z moczem czy kałem. My dalej więc jesteśmy głodni i szukamy czegoś do zjedzenia. To jest błędne koło, które kończy się cukrzycą typu drugiego, stłuszczeniem wątroby, otyłością.
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Podczas badań, które prowadziliśmy na szczurach, zauważyliśmy, że szczury karmione paszą ze składników ekologicznych były szczuplejsze od tych karmionych paszą ze składników konwencjonalnych. Szczury „konwencjonalne” były tłustsze i cięższe. Żywienie ekologicznie wyraźnie powoduje więc, że ciało jest szczuplejsze i zwinniejsze. To się wiąże z dwiema rzeczami.
Po pierwsze: żywność ekologiczna ma wyższą gęstość odżywczą. Co to oznacza? Jest w niej mniej wody, a więcej składników odżywczych. Jeśli więc, patrząc na człowieka, na talerzu mamy porcję ziemniaków, buraczków i kawałek mięsa, to można zjeść mniej, aby poczuć sytość. Taką zależność deklarowali konsumenci francuscy, holenderscy i niemieccy.
Po drugie: mikrobiom i równowaga mikrobiologiczna oraz mikrochemiczna organizmu. Krótko mówiąc: organizm – czy to jest mysz, czy szczur, czy człowiek – dostając żywność lub paszę ekologiczną, buduje sobie równowagę biochemiczną, elektrolitową i fizjologiczną, mikrobiom. W momencie, gdy jest ta biorównowaga, to jest lepsze trawienie, lepsza wchłanialność i przyswajalność wszystkich składników. Oznacza to, że organizm będzie miał mniej zakłóceń metabolizmu.
Obecnie bardzo dużo ludzi na świecie ma zwiększone zapotrzebowanie na cukier. A zapotrzebowanie na cukier wynika z zaburzonego metabolizmu. To spirala, która się nakręca. Jest bardzo silna korelacja między zapotrzebowaniem na cukier a depresją. Im więcej tego cukru jedzą, tym bardziej będą go potrzebowały, bo cukier nakręca ośrodek nagrody w mózgu. Mamy mniej serotoniny, więc potrzebujemy więcej cukru, aby poczuć to szczęście. Więc cukierki, ciasteczka, galaretki i tak dalej, i tak dalej… Małe dziecko może domagać się słodyczy, ale mądra matka nie będzie mu kupowała batoników, landrynek, lizaków i tego typu rzeczy. Czasem trzeba powiedzieć nie.
dr n. med. Danuta Myłek: Wracając do depresji. Jak człowiek ma depresję, idzie do psychiatry i dostaje psychotropy, czyli leki, które blokują zwrotne wchłanianie serotoniny w synapsach. Serotonina jest wyzwalana na zakończeniu jednej komórki i początku drugiej, która odbiera ten sygnał (synapsa). Jeżeli tej serotoniny jest mało, to ta sygnalizacja zostaje uśpiona, jej nie ma. Na dłuższą metę to powoduje, że receptor w drugiej komórce, która ma odebrać ten sygnał, przestaje być wrażliwa na serotoninę. Im dłużej stosowane jest takie leczenie, tym dłużej poszatkowany jest ten najważniejszy punkt w mózgu. Mało tego, bo te leki mają wtórną, bardzo negatywną rzecz – powodują pogrubienie ścian naczyń. W ten sposób dochodzi do udarów, zawałów. Mózg, słuch, wzrok zanikają, bo nie mają ukrwienia.
W tej chwili uważa się, że cukier, heroina, tytoń i alkohol są najcięższymi narkotykami. Część z nich jest legalna.
Żaneta Geltz: Chciałam tutaj dodać co nieco o swoim przypadku powiązanym z konwencjonalnym żywieniem. Mój syn miał 26 różnych alergii pokarmowych. Gdy poszłam do lekarza, zlecono nam badania, potem dietę eliminacyjną i sterydy. Po miesiącu stosowania tych leków dziecko strasznie zyskało na wadze. Stwierdziłam, że coś musiało być niepoprawnego w tej terapii, skoro nastąpiła tak szybka destrukcja ciała. Zmieniłam lekarza na takiego, który uznawał homeopatię i dietę, przez co usłyszałam w poradni, że jestem nieodpowiedzialną matką, oddając dziecko w ręce szarlatanów. Okazało się, że przy dyscyplinie i odpowiedniej diecie dziecko nie ma dzisiaj żadnych alergii. Dowiedziałam się wówczas, że złym żywieniem, długotrwałymi terapiami prowadzącymi donikąd można człowieka zniszczyć. Warto więc w analizie własnych chorób wrócić do tego, kiedy to wszystko się zaczęło. U mnie zaczęło się wtedy, kiedy przeprowadziłam się w wieku 20 lat z czystego, ekologicznego sadu do miasta uniwersyteckiego, gdzie poszłam na studia.
Czy jest więc możliwe, żeby w kilka miesięcy zrekonstytuować wszystkie swoje komórki na zdrowe?
dr n. med. Danuta Myłek: Możliwe! Bo organizm jest warsztatem samonaprawczym. Jeżeli my odciążymy wszystkie te systemy, to organizm uruchomi całą swoją moc we wszystkich komórkach macierzystych, układzie immunologicznym, nerwowym, hormonalnym, enzymach – i wszystko zaczyna się odbudowywać. Zajmuję się również układaniem „diety indywidualnej szytej na miarę” i proszę mi wierzyć – już pierwszy tydzień diety potrafi zdziałać cuda. Ale tylko jedzenie dobrane pod każdym względem: nadwrażliwości, alergii, niedoborów, nadmiarów, złego łączenia pokarmów, grupy krwi, proporcji kwasów tłuszczowych, itd.
Po tygodniu pacjent otwiera oczy i zaczyna wychodzić z letargu. Powtarzam każdemu pacjentowi: ode mnie zależy 10% sukcesu, od pana/pani aż 90%. Przyłożysz się, będziesz zdyscyplinowany, nie będzie to krótki zryw, to wracasz do zdrowia. A jeśli nie – pozostaniesz w tym samym miejscu. Opisuję to dokładnie w swojej książce „Oswoić alergie”.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: Już po krótkim czasie takiej diety czujemy lepszy nastrój. Dlaczego tak jest? Ponieważ jak udowodniły badania, glifosat zabija nasze bakterie. A nasze bakterie produkują właśnie tzw. postbiotyki, czyli takie substancje, jak serotonina, które idą do naszego mózgu i poprawiają nam nastrój.
Żaneta Geltz: Bo rzeczywiście nie o to chodzi, aby zmienić wszystko naraz. Razem z mężem musieliśmy się sporo nauczyć: dowiedzieć się, co z czym łączyć i jak rozróżniać certyfikaty, sprawdzać dostawców. Czy może Państwo macie jakieś pytania? To świetna okazja, aby zadać pytania naukowcom i lekarzowi, który docenia ekologię i dietę.
Pytanie od publiczności: Dzień dobry, mam na imię Ola i mam Hashimoto. Przeszłam na żywność bio. Selen suplementuję sobie orzechami brazylijskimi, a tych nie ma jeszcze ekologicznych. A czy lek, który suplementuje selen, jest też bio?
dr n. med. Danuta Myłek: Jeżeli jemy żywność skażoną glifosatem, wówczas selen, cynk, magnez i pozostałe mikropierwiastki są chelatowane, czyli unieczynniane w organizmie. Jeżeli więc dowieziemy jakiekolwiek źródło selenu, a nie załatwimy tej chelatacji, to selen będzie podlegał tej samej chelatacji. I nieważne, czy to będzie naturalny produkt z jakiegokolwiek orzecha, czy to będzie tabletka selenu.
Jestem też przeciwniczką suplementowania z cyklu: „a pewnie nie mam tego pierwiastka, to sobie wezmę”. Mamy już doniesienia o rakotwórczym działaniu syntetycznych alfa-tokoferoli, czyli witaminy E, sztucznych beta-karotenów, czyli witaminy A czy cynku. A mamy przecież możliwość badania w erytrocytach czy surowicy poziomu mikroelementów i minerałów. A najbardziej wiarygodne jest badanie włosów na obecność mikro-, makro- pierwiastków i pierwiastków śladowych. Suplementacja pochodzi od łacińskiego słowa o znaczeniu „uzupełniać”.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: Nadmiar selenu powoduje, że nie wchłania się miedź. One konkurują ze sobą.
dr n. med. Danuta Myłek: Tak samo jak chlor z jodem czy fluor z jodem. Jeżeli podamy organizmowi coś, to nie będzie równowagi i zacznie się chorowanie. A podstawą leczenia jest osiągnięcie równowagi. Najlepiej jest dostarczyć sobie selen w sposób naturalny, ale jeżeli chcemy już go podać w jakikolwiek sposób sztucznie, to najpierw zaprzestańmy chelatację, czyli przerzućmy się na żywienie ekologiczne.
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Jeśli dobrze zrozumiałam, pani przerzuciła się już na żywność ekologiczną. Wiele badań mówi o tym, że suplementacja ogólnie rzecz biorąc przynosi więcej szkody niż pożytku. Na wydziale, na którym pracuję, zaszła duża rewolucja. Kiedyś moje koleżanki zajmujące się żywieniem głosiły, że jak czegoś nie ma w organizmie, to trzeba to suplementować. Dzisiaj te same panie profesor głoszą z katedr, żeby uważać na suplementacje, bo wiele badań udowodniło, że suplementacja może być po prostu groźna.
Tak jak mówiła pani doktor wcześniej: badania amerykańskie udowodniły rakotwórczość beta-karotenu i alfa-tokoferolu w tabletkach. W jaki sposób możemy sobie jeszcze suplementacją zaszkodzić? W bardzo prosty sposób możemy przekroczyć dawkę, która jest nam potrzebna. Dieta powinna być zbilansowana i różnorodna, zawierać przynajmniej 60 różnych surowców i produktów w ciągu tygodnia.
Dieta i ekologiczna, i różnorodna daje nam zabezpieczenie i w selen, i magnez. Owoce i warzywa powinny stanowić co najmniej 40% dziennej diety. Pełne ziarno powinno dominować w diecie, natomiast obłuskane ziarno powinniśmy stopniowo całkowicie wycofywać. Trzeba ograniczyć sól, a zwiększyć ilość tych pozytywnych składników. Za ideał jest uważana dieta śródziemnomorska, ponieważ jak wynika z badań, przynosi ona najlepsze efekty prozdrowotne, zawiera bowiem ryby i owoce morza, ale uwaga! Nie więcej niż 170 g i nie częściej niż dwa razy w tygodniu, ponieważ obecnie morza i oceany mamy skażone.
Z badań ogólnoświatowych, które teraz zostały opublikowane, wynika, że ze zwiększoną śmiertelnością skorelowane jest nadmierne spożycie sodu, czyli sól, niedostateczne spożycie owoców i pełnego ziarna. Jak chcecie dowiedzieć się co nieco o diecie śródziemnomorskiej, to warto szukać w Internecie – zobaczycie śliczne piramidy, na których jest pokazane, w jakich proporcjach musimy zjadać jakie składniki. W najmniejszych ilościach jest mięso i produkty mleczne. W największych są produkty z pełnego ziarna, orzechy, przyprawy i produkty roślinne.
dr n. med. Danuta Myłek: Ad vocem. Pełne ziarno, orzechy, siemię lniane mają też tzw. fityniany, które upośledzają wchłanianie wapnia, żelaza. Mamy jednak w swojej mikrobiocie jelitowej bakterie Lactobacillus, które posiadają enzym rozkładający fityniany. W związku z tym nic nie da nam jedzenie pełnych ziaren, orzechów i tego wszystkiego, jeżeli dowozimy glifosat. Bo glifosat zabije nam te pożyteczne bakterie.
Pytanie od publiczności: Chciałem zapytać o produkty kozie. Czy są zdrowe?
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Produkty kozie są antyalergiczne, o czym wiadomo od bardzo dawna i dzieci, które miały bardzo silną alergię na mleko krowie, były karmione mlekiem kozim. Mam przyjaciół, którzy pierwszych pięć lat życia dziecka jeździli non stop do gospodarstw, gdzie były kozy i kupowali mleko. Na tym mleku dziewczyna się wychowała. Mięsa koziego w Polsce się nie jada niestety, a też jest antyalergiczne. Grecy jedzą dużo tego mięsa, a to zdrowy naród, długo żyjący. Polecam też gorąco mięso i mleko owcze. Te dwa miłe zwierzęta są od wielu lat naszymi towarzyszami na pastwiskach, a kozy i owce mają najzdrowsze produkty wśród wszystkich zwierząt. W Polsce pogardzane, niejedzone, odpychane. A jeżeli wprowadzimy je do diety, to poczujemy się radykalnie lepiej. Udowodniły to nasze rodzime, polskie badania na podstawie gospodarstwa pana Romana Kluski i jego ekologicznych serów. Takich badań jest dużo, ale one wszystkie są jednoznaczne.
Tymczasem nasze społeczeństwo ukochało sobie mięso wieprzowe i drobiowe, a to jest straszny błąd dietetyczny. Trzeba ograniczyć te mięsa, wprowadzić wołowinę, która mimo wszystko ma mniej zanieczyszczeń, cielęcinę dla dzieci, mięso kozie, owcze, a także z kaczek i gęsi. Jeżeli już ktoś naprawdę lubi mięso jeść, to trzeba zbilansować podaż mięsa. Inaczej będziemy po prostu chorować.
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: A propos mleka – ostatnio wprowadza się dzieciom z alergią do diet mleko klaczy. W Polsce nie ma jeszcze bazy, więc to mleko jest sprowadzane z Mongolii, ale być może rynek się otworzy.
Pytanie od publiczności: Chciałem dopytać się o fityniany. Mówiąc o orzechach czy ziarnach, mówimy o nasionach. W przyrodzie jest tak, że jesienią nasiona trafiają do gleby, zimują i kiedy przychodzi wiosna, one odżywają, kiełkują. I oczywiście mamy lactobacillusy w naszych jelitach, ale czy powinno się tak, jak w przyrodzie moczyć orzechy przed jedzeniem?
dr n. med. Danuta Myłek: Dokładnie tak! Moczenie wprowadza w stan kiełkowania. W zasadzie wszystkie ziarna pełne i nasiona lepiej namoczyć. Wszystkie te ziarna mają białka zwane lektynami, które dla nas są bardzo niekorzystne, ponieważ rośliny nie mają nóg i nie mogą uciec przed wrogiem, a mają zadanie utrzymać gatunek, czyli się rozmnażać. W związku z tym produkują niekorzystne dla człowieka duże białka, które przy zdrowym jelicie nie wchłoną się do wnętrza i w zasadzie nam szkody nie zrobią. Ale najgorsze są niestety lektyny pszenicy, bo one same w sobie są hydrofobowe i nie rozkładają się do aminokwasów. Jeżeli mamy rozszczelnione jelito, a glifosat powoduje nadprodukcję zonuliny i jelito rozszczelnia się, to wtedy lektyny przenikają przez takie jelito do wnętrza i są postrzegane przez układ immunologiczny jako obce. To jest jeden z powodów występowania chorób z autoagresji czy też alergii. Po 24 godzinach namaczania, w czasie kiełkowania, te lektyny zostają zużyte i taki produkt jest dużo bardziej zdrowy dla nas aniżeli produkt suchy, nieskiełkowany. W swojej książce „Od lekarza do kucharza” piszę dokładnie o tym problemie: co my w kuchni wyprawiamy takiego, że chorujemy. Swoim pacjentom daję do wypełnienia ankiety, co jedli przez kolejnych sześć dni. Ludzie potrafią od rana do wieczora jeść codziennie jedno i to samo, co daje może 30 różnych produktów w tygodniu. Kiedyś doliczyłam się zaledwie 15 rzeczy. Sposób przygotowania nawet najzdrowszej żywności też ma znaczenie! Połączenia skrobi z białkiem nie da się pogodzić. Jedno się trawi w środowisku wybitnie kwaśnym, drugie w wybitnie zasadowym. Nie dość więc, że i jedno, i drugie gorzej się trawi, to jeszcze niestrawione białko przedostaje się dalej i dostaje się do wnętrza przez nieszczelna barierę jelitową albo idzie dalej i albo gnije w jelicie grubym.
Żaneta Geltz: Chciałabym przybliżyć jeszcze dane, które pokazują, że wraz ze wzrostem sprzedaży herbicydów opartych na glifosacie odnotowujemy spadek płodności i populacji w krajach stosujących glifosat. W roku 2100 będzie nas 21 milionów. W tym samym czasie spada też bioróżnorodność, czyli zmniejsza się ilość naturalnych gatunków zwierząt, roślin i bakterii. Jako że to my zamawiamy produkty konwencjonalne, to wzrasta liczba zachorowań na astmę i alergię. Zresztą różne badania pokazują, jak niesamowite są wzrosty chorób po wprowadzeniu glifosatu do stosowania w rolnictwie.
Jeśli więc będziemy kontynuować zakupy żywności konwencjonalnej, będziemy mieć kontynuację tych wzrostów, aż nie będziemy mieli zdrowych ludzi na Ziemi. Zastanówmy się: nie muszę mieć chyba raka, Hashimoto, dysbiozy czy nadwagi, żeby się opamiętać? Przestańmy zamawiać żywność konwencjonalną, jeśli nie ze względu na siebie, to chociaż ze względu na wnuki..
Źródło: „GMO Crops, Glyphosate and the deterioration of health in the USA”, Nancy Swanson,
www.slideshare.net/digitalreporter/gmo-health-41531994
Pytanie od publiczności: Mam ogromne nietolerancje pokarmowe. Czy mogłaby pani wyjaśnić, czym są?
dr n. med. Danuta Myłek: Na samym początku swojej książki piszę o tym. Ludzie wszystko nazywają alergią. U dorosłych jest maksymalnie 3-5% alergii pokarmowych, u dzieci 25-30%. Reszta to nie jest alergia. Część wynika z naszej wrodzonej tolerancji. Kiedyś były takie badania prowadzone przez dr Jamesa i Petera D’Adamo nad lektynami. Zostały one z jakiegoś powodu wstrzymane, ale ja tę wiedzę używam w swojej praktyce od 40 lat i sama tak żyję. To działa naprawdę nieprawdopodobnie. Bo trudno mówić, żeby krowa i lew jedli to samo. Musi być kompatybilność lektyn pokarmowych z naszą wrodzoną tolerancją. Czy lew na pokarmie, który je krowa długo pożyje, lub odwrotnie? My ludzie także nie jesteśmy wszyscy jednakowi, więc pokarmy dla nas przyjazne będą się różniły.
Drugą rzeczą jest nietolerancja głównie cukrów wynikająca z niedoboru pewnych enzymów do rozkładania tych cukrów. Wrodzona nietolerancja to rzadkość. Wtórne nietolerancje oczywiście się zdarzają. My w alergologii mamy też takie zjawisko, jak nietolerancja histaminy – to taka substancja wydzielana przez różne komórki dla naszej ochrony. W tej chwili może 40% naszego społeczeństwa ma obniżony poziom tego enzymu. Musimy więc sztucznie podnosić poziom tego enzymu na chwilę, ale chorzy dostają ode mnie zalecenie, aby najpierw naprawili swój mikrobiom.
I wreszcie zostaje taki olbrzymi obszar – 55-75% moim zdaniem – to nadwrażliwość pokarmowa, czyli wyzwalanie mediatorów zapalenia bezpośrednio z komórek układu immunologicznego krążącego we krwi.
Istnieją takie testy, które się nazywa nietolerancją – one badają przeciwciała IgG, ale wolne, niezwiązane, które krążą we krwi. My to wiemy, że te przeciwciała powstają po każdym jedzeniu i u każdego. Po co w ogóle odczulamy? Jednym z elementów odczulania jest produkcja blokujących przeciwciał IgG, czyli tych przyjaznych i dzięki temu osiągamy uniewrażliwienie człowieka na pyłek czy roztocze. W 2010 roku Amerykańska i Europejska Akademia Alergologii wydały wspólne oświadczenie, że testy badające wolne krążące we krwi przeciwciała IgG nie mogą być uznawane za diagnostyczne. O diagnostyce szkodliwego działania pokarmu można przeczytać we wspomnianej książce „Oswoić alergie”.
Krew nam się nie zmienia: jak się urodzimy z typem 0, to tacy umrzemy, ale reszta nieustannie się w organizmie odnawia. Ja więc osobiście robię sobie taki test na nadwrażliwość pokarmową co dwa lata, bo za dwa lata duży procent komórek moich tkanek jest zupełnie inny, mam inne życie, więc dietę szyję sobie na miarę. Od ponad 20 lat już nie choruję.
Pytanie od publiczności: Jedna z pań wspomniała, że w jednej z publikacji natknęła się na taką informację, iż glifosat znajduje się w szczepionkach. To mnie szczerze mówiąc zszokowało, bo wyobrażam sobie, że szczepionki przygotowywane są w warunkach sterylnych. A z kolei glifosat jest takim związkiem zaprojektowanym przez człowieka, on nie występuje naturalnie w środowisku. Czy może panie podejrzewają, jakie jest źródło zanieczyszczenia szczepionek glifosatem?
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska: Tę informację można znaleźć na stronach internetowych, które mówią o zanieczyszczeniach szczepionek. Obecnie szereg szczepionek jest produkowanych na zarodkach jaj kurzych. Oczywiście do tak szeroko zakrojonej produkcji nie wykorzystuje się jajek z ekologicznej firmy, tylko hurtu. Już te jaja są więc zanieczyszczone, bo kury jedzą ziarno pszenicy czy kukurydzę.
Pytanie od publiczności: Jak dbać o swój mikrobiom?
dr n. med. Danuta Myłek: Może niech zacznie pan od niejedzenia kur antybiotykowych. Antybiotyki to syntetyczne toksyny, mykotoksyny. One mają za zadanie zabić bakterie, wszystkie jak leci, równo z trawą: i dobre bakterie, i złe. Objawy uboczne takiej terapii są przerażające. Mikrobiom jelitowy samodzielnie przy normalnym jedzeniu odradza się do dwóch lat ze wwszystkimi jego czynnościami. Zacząć więc od tego, aby jeść jedzenie ekologiczne. Mikrobiotę jelitową warto uzupełnić w dobre probiotyki, najlepiej ludzkiego pochodzenia. Te jako tożsamo gatunkowe współpracują z resztką naszych bakterii i też same w sobie w rekonstrukcji mikrokosmków.
prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska: Większość naszego społeczeństwa ten mikrobiom w sobie zabija – nieświadomie oczywiście, bo nie mając wiedzy, robimy sobie szkodę przez schemizowane jedzenie i złą dietę.
Recepta? Przejść na dietę opartą na surowcach ekologicznych i równolegle budować prawidłową dietę według modelu np. śródziemnomorskiego lub diety laktoowowegetariańskiej. W dobrze skonstruowanej diecie musimy znaleźć miejsce na produkty naturalnie fermentowane. W Polsce jest tradycja jedzenia ogórka kiszonego w najróżniejszych postaciach i kapusty kiszonej. Z niektórych firm można kupić soki naturalnie fermentowane, mieszane z różnych warzyw. Postarajmy się dobrze jeść bazując na tym modelu, a wkrótce pożegnamy większość naszych dolegliwości.
dr n. med. Danuta Myłek: Wszyscy jesteśmy narażeni na glifosat, a także na inne toksyczne związki. Glifosat to kolejne wyzwanie w historii ludzkości. Jednych glifosat zniszczy i nie przeżyją lub przestaną przedłużać swój gatunek, a innych nie. Osoby odżywiające się zdrową żywnością – nie zmodyfikowaną genetycznie, bez glifosatu, toksycznych „środków ochrony roślin”, tysięcy związków chemicznych dodawanych do jedzenia przemysłowego – i stosujących zdrowy styl życia przetrwają… i przekażą kolejnym pokoleniom sprawniejsze geny. Tak dzieje się od tysięcy lat….
Fot. Bielik Studio, Natura Food i beECO 2020, Łódź [grupa uczestników, która zdecydowała się propagować wiedzę na temat glifosatu w swoich kręgach]
Gośćmi V FORUM ALERGII
zaproszonymi przez Redakcję Magazynu HIPOALERGICZNI
i targi NATURA FOOD i beECO były:
Profesor dr hab. Ewa Rembiałkowska
Katedra Żywności Funkcjonalnej i Ekologicznej
Zakład Żywności Ekologicznej
Instytut Nauk o Żywieniu Człowieka, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
Prezes Stowarzyszenia FORUM Rolnictwa Ekologicznego im. M. Górnego, wykłada na Wydziale Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. W swojej aktywności badawczej zajmuje się wartością odżywczą surowców pochodzących z produkcji ekologicznej i konwencjonalnej oraz wpływem żywności ekologicznej na zdrowie ludzi i zwierząt. Opublikowała ponad 200 prac naukowych z tego zakresu. Jej zainteresowania naukowe to: rozwój rolnictwa ekologicznego w Polsce i w Europie, rozwój świadomości ekologicznej i postaw prośrodowiskowych konsumentów oraz rolników ekologicznych i konwencjonalnych, GMO a środowisko i zdrowie. Tworzy platformy komunikacyjne pomiędzy nauką a praktyką w sektorze rolnictwa ekologicznego. Głównymi obszarami jej działalności dydaktycznej są: żywność ekologiczna, ekologia i ochrona środowiska, produkty ekologiczne w żywieniu człowieka, ekologiczne metody produkcji żywności, ekologiczne aspekty żywności, żywienia i zdrowia, rolnictwo ekologiczne a środowisko i zdrowie.
dr n. med. Danuta Myłek
Specjalista alergolog, dermatolog i żywieniowiec, a od kilku lat również specjalista od slow-agingu. Pionierka w dziedzinie alergologii na Podkarpaciu. Przez 10 lat pełniła funkcję Konsultanta ds. Alergologii Województwa Podkarpackiego. Ponad 40 lat temu zaczęła popularyzować podstawową wiedzę o profilaktyce alergii na terenie Stalowej Woli, początkowo wśród lekarzy i położnych, a potem wśród społeczeństwa miasta, okolic, województwa i kraju. Jest jedynym polskim członkiem naukowym prestiżowej alergologicznej organizacji naukowej: American College of Asthma, Allergy and Clinical Immunology oraz członkiem European Academy of Allergy and Clinical Immunology, Polskiego Towarzystwa Alergologicznego, Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego.
W 2005 r. została kobietą Roku Podkarpacia w dziedzinie „Medycyna i Nauka”. Za pracę doktorską o diecie w atopowym zapaleniu skóry otrzymała prestiżowy dyplom honorowy im. Prof. Tadeusza Obtułowicza za zasługi dla rozwoju polskiej alergologii. Stypendystka Uniwersytetu Medycznego w Helsinkach (1987) i Miami (1993). Uznana przez zarząd profesorski jako jedyny członek naukowy American College of Allergy, Asthma and Immunology za wkład w rozwój światowej alergologii światowej. Członek-założyciel Polskiego Towarzystwa Komitetu Upowszechniania Karmienia Piersią.
Obecnie przyjmuje w prywatnym Gabinecie Alergologicznym PROGRES w przychodni Balumed na warszawskim Wilanowie. Autorka książek: „Od lekarza do kucharza” i “Oswoić alergie” [zobacz>>].
[fot. Marcin Klaban / BURDA MEDIA POLSKA]
dr n. med. Barbara Majkowska-Wojciechowska
Uniwersytet Medyczny
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Na Astmę i Choroby Alergiczne
Jest adiunktem w Klinice Immunologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, prowadzi zajęcia dydaktyczne dla studentów oraz lekarzy specjalizujących się w alergologii. Jest autorem i współautorem kilkudziesięciu publikacji i doniesień, które były wielokrotnie cytowane.
Redaktorka i autorka kilku rozdziałów książki „Alergia na roztocze”, autorka 9 rozdziałów książek, w tym 1 zagranicznej, recenzentka artykułów w czasopiśmie Alergia Astma Immunologia Kliniczna.
Piastuje stanowisko członka zarządu oraz sekretarza (udziela się pro bono) w Stowarzyszeniu Pomocy Chorym Na Astmę i Choroby Alergiczne.
mgr Żaneta Geltz
polska pisarka, publicystka, badaczka zjawiska alergii i związku między zdrowiem człowieka a kondycją środowiska naturalnego, mówca motywacyjny, moderator debat naukowych
Dziennikarka specjalizująca się w badaniu związku pomiędzy występowaniem zjawiska alergii i ekologią w codziennym życiu. Pisze o edukacji, zrównoważonym rozwoju, roli szczęścia w życiu człowieka, o dobrostanie zwierząt, permakulturze i wpływie organicznego stylu życia na zdrowie obecnych i przyszłych pokoleń.
Od wielu lat jest jurorką w licznych konkursach skupionych na wyłanianiu produktów korzystnych dla zdrowia człowieka i bezpiecznych dla otoczenia. Jako wydawca niezależnych czasopism o charakterze medyczno-naukowym, dostarcza Czytelnikom najświeższe doniesienia naukowe, wywiady z najlepszymi specjalistami i analizy sytuacji zarówno pod kątem społecznym, środowiskowym, jak i zdrowotnym. Z wykształcenia lingwistka, ekonomistka i mediatorka, z zawodu publicystka i trenerka rozwoju osobistego. Przez 11 lat – jako certyfikowany negocjator – prowadziła negocjacje kontraktów handlowych z kupcami największych sieci hipermarketów, po czym postanowiła zostać adwokatem konsumentów i dostarczyć antidotum na nieetyczne praktyki reklamowe i agresywny marketing międzynarodowych koncernów. Zobacz więcej>>
Zamów drukowaną wersję pisma HIPOALERGICZNI tutaj>>.
[Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie treści, przedrukowywanie i rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej pracy bez zgody wydawcy zabronione. Wydawca zezwala na udostępnianie linku bez ingerencji w treść materiału.]
Temat jest dla Ciebie interesujący?
Zapoznaj się z tematem IV FORUM ALERGII ’ 2019:
CO SIĘ STAŁO, ŻE PSZENICA ZACZĘŁA NAM SZKODZIĆ? OBSZERNE OPRACOWANIE MEDYCZNE DR DANUTY MYŁEK:
https://hipoalergiczni.pl/co-sie-stalo-ze-pszenica-zaczela-nam-szkodzic-obszerne-medyczne-opracowanie-dr-danuty-mylek
Zapoznaj się z tematem VI FORUM ALERGII ’2021:
CHEMIA ROLNA, NADMIAR MIĘSA I PSZENICY, NIEDOBÓR JODU I CYNKU – CO JESZCZE OSŁABIA NASZĄ ODPORNOŚĆ?
https://hipoalergiczni.pl/chemia-rolna-nadmiar-miesa-i-pszenicy-niedobor-jodu-i-cynku-co-jeszcze-oslabia-nasza-odpornosc
Zapoznaj się z tematem VII FORUM ALERGII ’ 2022:
DIETA MIĘSNA CZY ROŚLINNA – KTÓRA JEST ZDROWSZA DLA CZŁOWIEKA?
https://hipoalergiczni.pl/dieta-miesna-czy-roslinna-ktora-jest-zdrowsza-dla-czlowieka
A kogo stać na żywność eko? Pietruszka za 6zł? Pomidor za 10zł? Nie dziękuję… będę jadł to co ze sklepu… albo już wolę pójść na targ i kupić od chłopa. Możecie propagować żywność bio… wśród bogatych.
tak i póżniej nowotwory 🙁
jeden z moich przyjacół ma raka, wykryty w lutym zeszłego roku . Lekarze dali mu kilka miesięcy życia. W tej chwili chodzi na cykle chemii i wyszukał w necie dobre opinie na tenat olejkó cbd i zdecydował się na zakup po konsultacji w aptece konopnej na olej 5 % decarobxyled essenz … kupił w Poznaniu na ul. Ratajczaka 33 w Konopnej farmacji mają też sklep internetowy jak komuś daleko www konopiafarmacja pl Świeże wyniki rezonansu – choroba cofnęła się o prawie połowe . Zaznaczam tylko, że to rak w IV notabene ostatniej fazie, więc lekarze nie dawali żadnych szans Cóź nauka i medycyna jest potrzebna, ale nie można jej zawierzać w 100% tylko szukać innych rozwiązań oczywiście w granicach rozsądku. Lekarze mówią, że to cud….