Odporność zaczyna się w ustach – nagłaśniają od lat stomatolodzy. Czy jednak ich słuchamy? Z roku na rok rośnie liczba dzieci z zaawansowaną próchnicą. O tym, co jeść, jak dbać o higienę jamy ustnej, a razem z nią zdrowie całego organizmu, opowiada lek. stomatolog Ewa Łyczkowska.
Żaneta Geltz: Wielu producentów past do zębów zaleca użycie tych produktów tuż po posiłku, by uniknąć rozwoju bakterii, które zamienią nasze zęby w żerowisko dla próchnicy. Czy to jest dobra rada?
Lek. stomatolog Ewa Łyczkowska: Tak, to dobra praktyka. Szczotkowanie zębów ma sens do 30 min. po spożytym posiłku, bo wtedy uniemożliwiamy nadmierny rozwój bakterii
w jamie ustnej. Warto działać szybko, ponieważ wystarczy czasami 1 godzina od posiłku, by ilość płytki nazębnej przyrosła dwukrotnie! Dobre są gumy do żucia z ksylitolem. Sam proces żucia wzmaga też pracę mięśni jamy ustnej – języka, warg i policzków, co ma wpływ na mechaniczne oczyszczanie zębów i przyzębia. Przestrzegam jednak przed długotrwałym żuciem gum – nadmiernie obciąża bowiem stawy skroniowo-żuchwowe i naraża na problemy wynikające z tarcia powierzchni stawowych. Nie jestem też przekonana do płynów dezynfekcyjnych przeznaczonych do płukania ust. Ich głównym składnikiem jest alkohol, który wysusza śluzówkę jamy ustnej, poza tym zabija wszystkie bakterie, również te pożyteczne. Dodatkowo częstym składnikiem płynów jest błękit metylenowy oznaczany symbolem CI 42090. Jest to syntetyczny, zielono-niebieski barwnik mogący wywołać alergię, wypryski, podrażnienia śluzówki. W niektórych krajach został wycofany z produkcji płynów. Inny związek, chloroheksydyna, zaburza produkcję NO – związku powstającego w śródbłonku naczyń krwionośnych, mającego istotny wpływ na regulację przepływu krwi
w układzie sercowo-naczyniowym. To nasza naturalna „nitrogliceryna”. NO jest ważnym elementem neurotransmisji – uczestniczy w procesach pamięciowych.
ŻG: Co dzieje się w jamie ustnej po zjedzeniu posiłku słodkiego i słonego?
E.Ł.: Jama ustna ma specyficzny mikrobiom zawierający od 300 do 750 szczepów bakteryjnych, ale tylko ok. 30 szczepów uważa się za chorobotwórcze dla człowieka. Wraz ze złuszczającym się nabłonkiem jamy ustnej bakterie tworzą płytkę nazębną. Jednym z mechanizmów ułatwiającym płytce przyleganie do ścian zębów i dziąseł jest tworzenie glukanów – polimerów pozyskiwanych z rozpadu cukru. Glukany są trudno rozpuszczalne w wodzie i stanowią doskonałą„matrycę”do tworzenia płytki nazębnej. Spożywając więc cukry, dostarczamy bakteriom paliwa do aktywności biologicznej
i przylepiania się mikrobiomu do zębów i dziąseł. Bakterie metabolizując cukier, obniżają pH jamy ustnej, powstają kwasy, które sprzyjają erozji szkliwa. Jeżeli spożycie cukru utrzymuje się na wysokim poziomie (a tak jest w obecnych czasach), łatwo dochodzi do uszkodzenia szkliwa, a w konsekwencji próchnicy.
Jedzenie cukru powoduje również znaczny wzrost saprofitycznego grzyba, jakim jest Candida albicans. Candida występuje niemal u każdego człowieka, ale jeśli organizm nie ma zachwianej równowagi mikrobiomu jamy ustnej, wszystko jest pod kontrolą. Nadpodaż cukru burzy równowagę
bakteriologiczną, a Candida rozprzestrzenia się, wywołując liczne schorzenia: od zapalenia zatok, jelit, po stany zapalne układu moczowo-płciowego. Inna z „cukrolubnych”bakterii Streptococcus mutans może powodować zapalenie ucha, płuc czy opon mózgowo-rdzeniowych. Inna sytuacja występuje po spożyciu soli – morskiej czy kłodawskiej. Taka sól jest bogata w minerały, działa bakteriobójczo, zmniejsza stany zapalne dziąseł, działa przeciwobrzękowo. Ma też wpływ na remineralizację zębów. Zmienia pH jamy ustnej na zasadowe i zdecydowanie zmniejsza szkodliwość patogenów jamy ustnej.
ŻG: Jak właściwie dbać o zęby, dziąsła i zdrowie układu pokarmowego?
E.Ł.: Przede wszystkim ograniczyć spożycie cukru oraz rafinowanej, sztucznej i wysoko przetworzonej żywności! Im prostsze jedzenie, tym lepiej. Im bardziej naturalne, tym zdrowiej! Jestem zwolenniczką twardych szczotek manualnych i dokładnego szczotkowania zębów, tzn. ze świadomością, że jama ustna ma liczne zakamarki, przestrzenie międzyzębowe, przód i tył łuków zębowych. Szczotkowaniu należy poświęcić 2-3 min., dokładnie oczyszczając powierzchnię dojęzykową w łuku dolnym i dopodniebienną w łuku górnym. Konieczne jest też użycie nitki dentystycznej, ponieważ przestrzeni międzyzębowych w zakresie trzonowców nie da się doczyścić szczotką. Jej włókna nie sięgają ścian trzonowców, które w swoim obrysie przypominają sześciany. Te powierzchnie wymagają dokładnego nitkowania. Częstym błędem pacjentów jest nagminne omijanie strefy przyzębia, tzw. kieszonki zębowej. To fizjologicznie występujące płytkie zagłębienie – połączenie strefy dziąsłowej z powierzchnią zęba, w którym bytują bakterie. Mycie zębów powinno obejmować również strefę dziąseł. Masaż dziąseł usuwa obumarłe komórki i bakterie, poprawia ukrwienie w tkance dziąsła, czyści przestrzeń kieszonki zębowej. Pacjenci, którzy zaniechali takiej praktyki, hodują w tej strefie mikrobiom, co z czasem doprowadza do stanów zapalnych strefy brzeżnej dziąsła. Ten proces nasila się w czasie, skutkując rozwijającą się parodontozą. Pierwszym objawem jest krwawienie dziąseł wskutek rozszerzenia drobnych naczynek, przez co wzrasta poziom płynu dziąsłowego. To mechanizmy obronne, typowe dla istniejącego stanu zapalnego.
Krwawienie dziąseł zatem jest najczęściej przejawem niedomywania zębów i początkowym stadium pojawiającego się stanu zapalnego przyzębia. Na tym etapie wystarczy dokładne oczyszczanie i stan zapalny ustąpi. Lekceważenie go z pewnością doprowadzi jednak do rozwinięcia pełnoobjawowej parodontozy z parodontolizą (utratą wyrostka kostnego) oraz rozwoju mikrobiomu kieszeni dziąsłowej w kierunku bakterii beztlenowych i wrzecionowców. Dojdzie do aktywności osteoklastów (komórek niszczących kość), spadnie poziom osteogenezy i kolagenu. Z czasem pojawi się duża ruchomość zębów, narośnie kamień podddziąsłowy, co doprowadzi do utraty uzębienia i pewnego rodzaju kalectwa, jakim jest konieczność noszenia protezy. Uważam, że już od najmłodszych lat warto uczyć dzieci prawidłowej profilaktyki, skutecznego szczotkowania, pilnowania przeglądów stomatologicznych 1-2 razy w roku… To inwestycja w nasze zdrowie i najtańsze rozwiązanie na zachowanie własnych zębów do późnej starości.
Przede wszystkim ograniczyć spożycie cukru oraz rafinowanej, sztucznej i wysoko przetworzonej żywności! Im prostsze jedzenie, tym lepiej. Im bardziej naturalne, tym zdrowiej! Jestem zwolenniczką twardych szczotek manualnych i dokładnego szczotkowania zębów, tzn. ze świadomością, że jama ustna ma liczne zakamarki, przestrzenie międzyzębowe, przód i tył łuków zębowych. Szczotkowaniu należy poświęcić 2-3 min., dokładnie oczyszczając powierzchnię dojęzykową w łuku dolnym i dopodniebienną w łuku górnym.
ŻG: Dlaczego powinien nas przerażać brak umiaru w jedzeniu słodyczy?
E.Ł.: Nie potrzebujemy tak wielu węglowodanów w diecie, a szczególnie cukrów prostych. Nadmiar cukru prowadzi do cukrzycy typu II, otyłości i zakwaszenia organizmu. Jak wspomniałam wcześniej, cukier ułatwia namnażanie Candida albicans, ale takie środowisko lubią też pasożyty. Uważa się, że cukier uzależnia równie silnie, jak narkotyki, np. w mózgu glukoza jest metabolizowana do związków podobnych w działaniu do opiatów. ADHD u dzieci często jest związane z nadmierną ilością cukru w diecie. Najgorszy jest natomiast powszechny substytut cukru, czyli syrop glukozowo-fruktozowy. Tańszy, słodszy i dodawany do wszystkiego przez producentów żywności. Fruktoza jest uważana za związek silnie lipogenny: oznacza to, że tkanka tłuszczowa, która powstaje w wyniku spożywania cukru w nadmiarze, odkłada się w nietypowych komórkach nietłuszczowych, czyli m.in. w wątrobie, mięśniach, narządach endokrynnych…
Fruktoza więc jest odpowiedzialna za znaczny przyrost masy ciała, w skrajnych przypadkach prowadzi do patologicznego otłuszczenia. Fruktoza sprzyja powstawaniu stanów zapalnych w organizmie, a więc mamy„bazę”dla całego spektrum chorób przewlekłych. Nadmiar cukru w diecie to również szybsze starzenie się organizmu.
ŻG: Jakie zatem jada Pani słodycze, gdy przychodzi ochota na coś słodkiego?
E.Ł.: Ostatnio coraz rzadziej mam ochotę na słodycze. Myślę, że łaknienie cukru to w rzeczywistości „głód komórkowy”, czyli niedostateczne odżywienie komórki w składniki niezbędne do jej metabolizmu. Nie kupuję gotowych słodyczy, nie mam nawet na nie ochoty. Moim ulubionym słodkim deserem jest miks zrobiony z surowego kakao, sezamu, wcześniej namoczonych i zblendowanych rodzynek. Wszystko w równych proporcjach mieszam, formuję kulki wielkości orzecha włoskiego, obtaczam w sezamie i wkładam do lodówki. Całość robi się w 10 min. Szybko, zdrowo, pysznie! Czasem robię też brownie z batatów. Supersmak!
ŻG: Czy warto dla chwilowej przyjemności skusić się na lody, ciasto czy pączka? Jakie straty ponosi organizm w wyniku takiej uległości?
E.Ł.: Nic się nie stanie, jeśli raz na jakiś czas skusimy się na pączka czy lody. Nie dajmy się też ponieść totalnej ascezie! Organizm da sobie radę, ale takie pokusy nie powinny być naszym częstym czy wręcz codziennym rytuałem. Ciągłe zachcianki i chęć na słodycze może wskazywać na poważne zaburzenie metabolizmu komórkowego. Nadmiar cukru w naszym organizmie jest przekształcany w tłuszcz. Cukry zakwaszają organizm, a w takich warunkach często dochodzi do zachwiania równowagi bakteriologicznej i rozwoju patogenów. Dochodzi do infekcji jelit, nosogardzieli, zatok, płuc… Słowem: zostaje zaburzona homeostaza organizmu, a to prowadzi do chorób. Jak wykazuje raport Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkley, wypicie codziennie jednego napoju „sportowego” zawierającego cukier może zwiększyć masę ciała o 13 kg rocznie. Przecukrzony organizm cierpi z powodu braku energii komórkowej. By pozbyć się resztek cukru z krwi, układ moczowy jest w ciągłym stanie nadczynności. Chroniczne zmęczenie, pompowanie dodatkowym hormonów stresu do krwi przez nadnercza, wahania nastroju, lęk, depresja… W ten sposób zaczyna chorować cały organizm!
Ciągłe zachcianki i chęć na słodycze może
wskazywać na poważne zaburzenie metabolizmu
komórkowego. Nadmiar cukru w naszym organizmie
jest przekształcany w tłuszcz. Cukry zakwaszają
organizm, a w takich warunkach często dochodzi
do zachwiania równowagi bakteriologicznej
i rozwoju patogenów. Dochodzi do infekcji jelit,
nosogardzieli, zatok, płuc… Słowem:
zostaje zaburzona homeostaza organizmu,
a to prowadzi do chorób.
ŻG: Czy olejowanie jamy ustnej to kolejna moda, czy jednak uzasadniony zabieg pielęgnacyjny?
E.Ł.: Zabieg wywodzi się z Ajurwedy, a więc znany jest od kilku tysięcy lat. Płukanie ust olejem to doskonały sposób na detoksykację całego organizmu! Polecam książkę dr. Bruce’a Fife’a pod tytułem „Płukanie ust olejem”. Zaraz po wstaniu z łóżka bierzemy łyk oleju do ust i przecedzamy przez zęby lub przelewamy pomiędzy policzkami. Można też olej trzymać w ustach, ale najbardziej skuteczne jest tłoczenie językiem pomiędzy zębami tak, aby olej dosyć intensywnie się przemieszczał. Olej może być dowolny – słonecznikowy, kokosowy albo lniany. Cała czynność powinna trwać ok. 15-20 min. W tym czasie olej„wymiecie” wszystkie patogeny i zanieczyszczenia. Utworzy się biała kulka, którą należy wypluć do toalety. Potem można umyć zęby. Ta prosta metoda pozwoli na utrzymanie zdrowych dziąseł, zęby staną się jaśniejsze, a organizm wyrzuci toksyny. W ten sposób można wyleczyć się z wielu dolegliwości: stanów zapalnych zatok, gardła czy tzw. halitozy.
ŻG: Ostatnio rozmawiałyśmy o fluorze i tym, jak szkodzi zdrowiu. Odezwało się do nas kilku lekarzy, którzy twierdzą, że po odstawieniu past do zębów czy płukanek z fluorem zabraknie nam tego pierwiastka w organizmie. Komu wierzyć?
E.Ł.: Gdyby brak fluoru był faktycznie problemem, to jak żyli nasi przodkowie bez past do zębów i płukanek? Prowadzę praktykę blisko 30 lat i zauważam pogarszający się stan uzębienia wśród coraz młodszych pacjentów. Są oczywiście wyjątki, ale bardzo często leczę pacjentów z twardym szkliwem i miękką zębiną. Pacjenci starsi mają natomiast dobrze zmineralizowane zęby. Dlaczego? Ci ludzie nie spożywali sztucznego fluoru. Jedli i żuli dobrą żywność zawierającą minerały niezbędne dla zachowania zdrowia. Na fluorowym marketingu, który trwa już 70 lat, wyrosły dwa pokolenia. Niewiele osób wie, że fluor występuje naturalnie w żywności, wodzie, powietrzu. Obecnie mamy nadmiar tego pierwiastka, nie jego niedobór! Amerykańska Agencja Żywności i Leków stwierdziła, że fluor nie jest niezbędnym dla nas pierwiastkiem. W USA zauważono również, że fluoroza wzrasta zarówno u osób pijących wodę z fluorem, jak i u osób, które takiej wody nie piją. Na szczęście coraz więcej osób, w tym lekarzy, zdaje sobie sprawę ze szkodliwości fluoryzacji. Pytanie więc brzmi, dlaczego jest ona nadal stosowana w szkołach…
ŻG: Jak wygląda Pani dieta? Czy może Pani opisać swoją poranną praktykę dla zębów, śniadanie, dalsze posiłki, pielęgnację wieczorną?
E.Ł.: Dzień zaczynam od płukania ust olejem. Myję zęby, potem wypijam szklankę herbaty ziołowej lub kubek herbaty zielonej, nawadniam organizm po nocy. Generalnie jem mało i jest to w zasadzie jeden duży posiłek dziennie ok. godz. 12-13. Nie objadam się, mój żołądek jest stale w stanie lekkiego niedosytu, ale dzięki temu nie jestem senna i mam dużo energii. Jem warzywa i owoce sezonowe, kasze, ryż, sporo orzechów, nasion i pestek. Nie jadam pieczywa i makaronu. Czasem na śniadanie zjadam parę łyżek masła orzechowego, które nieźle syci, czasem owsiankę z różnymi orzechami i pestkami. Zimą staram się gotować ciepłe i rozgrzewające zupy jarzynowe. Wieczorem blenduję warzywa z owocami – jedna miseczka w zupełności wystarcza na kolację. Piję dużo zielonej herbaty i ziół. Bardzo często sięgam po migdały, jeśli czuję głód. Dobrze jest je wcześniej namoczyć, by były smaczniejsze i lepiej przyswajalne przez organizm. Staram się jeść żywność z pewnych źródeł: szukam ekorolników, trochę warzyw mam w ogrodzie. Raz w miesiącu jadę na ekorynek, gdzie zaopatruję się w produkty organiczne.
Współtworzę małą społeczność, która dzieli się wiedzą i dobrymi produktami, bo jestem świadoma tego, że żywność jest podstawą zachowania zdrowia. Hipermarket to miejsce, które w zasadzie omijam. Wieczorem wracam do płukania ust olejem, dokładnie nitkuję zęby.
ŻG: Co poleciłaby Pani osobom, które skarżą się na swoją otyłość i brak skuteczności wszelkich diet?
E.Ł.: Według Ajurwedy otyłość i wszelkie choroby cywilizacyjne są przejawem złego stylu życia, złego odżywiania i nawyków. Żadne diety nie uczynią procesu chudnięcia stanem trwałym. Trzeba przestawić się na inny sposób myślenia, postawić na jakość pożywienia, a nie ilość. To jest praca nad sobą i ze sobą: trzeba oczyścić organizm, dostarczyć niezbędnych minerałów, mikro-, makroelementów i witamin, świadomie wybierać jedzenie. Warto poszukać lokalnie dobrej żywności, choć można ją też kupić przez internet. Ciekawe, że w hipermarketach są 2-3 półki ze zdrową żywnością, a co z pozostałymi produktami, które zajmują całą powierzchnię handlową? Ktoś taką żywność nazwał „bronią masowego żywienia” i w pełni się z tym zgadzam. Nie można zachować prawidłowej masy ciała i zdrowia, jedząc tak przetworzone produkty. To nie jest coś, co służy naszemu zdrowiu. Według ostatniego raportu NIK przeciętny Polak zjada ok. 2 kg chemii rocznie. Szok! A co gorsze, nikt nie bada stanu żywności w Polsce.
Sanepid nie bada np. poziomu glifosatu w żywności. Gdy ostatnio rozmawiałam z osobą z Krajowego Inspektoratu Sanitarnego i zagaiłam o „glifosat”, to nie wiedziała o co pytam. Żywność, która nie zawiera składników niezbędnych do funkcjonowania komórki, będzie prowadzić do otyłości. Tkanka tłuszczowa w naszych ciałach to rodzaj składu z odpadami. Jest słabo ukrwiona, więc organizm może składować tam toksyny. Ale komórka nadal potrzebuje niezbędnych dla niej składników, więc pojawia się głód i jemy dalej… Hipokrates powiedział: „Niech pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem”. Nic więcej nie trzeba dodawać! Kluczem zachowania szczupłej sylwetki i zdrowia jest świadomość i wiedza. To daje nam możliwość dokonywania wyborów, podejmowania decyzji.
Trzeba samemu zadbać o siebie, a nawet czasem zawalczyć!
Ewa Łyczkowska
Lekarz stomatolog, humanistka w szerszym tego słowa znaczeniu. Lubi świadomie żyć oraz poznawać i uczyć się nowych rzeczy. Kocha muzykę i książki, uprawia wspinaczkę ściankową.
Jej pasją jest joga, która odmieniła jej życie i zmieniła stan świadomości.
Kocha zwierzęta, ma w domu dwa psy i kota – jednego psa znalazła w lesie, drugiego wzięła ze schroniska, a kot
przyszedł sam.