Lubimy ludzi, którzy „przekazują pozytywną energię”, ale mówiąc to jesteśmy przekonani, że energia to czysta abstrakcja. Innego zdania jest terapeutka, Joanna Kazmirowicz, która zajmuje się badaniem przepływu energii w nas samych, w rodzinie, związku. W jaki sposób pozbyć się dręczących problemów i zbudować silną tożsamość? O tym opowiada Joanna Kazmirowicz w wywiadzie dla naszej redakcji.
Hipoalergiczni: Prowadzisz dosyć nietypowe i mało znane formy terapii. Co zainspirowało Cię do podjęcia akurat takiego kierunku?
Joanna Kazmirowicz: Całe życie szukałam czegoś, co mnie interesuje. Mam wykształcenie pielęgniarskie, więc od samego początku chciałam pomagać ludziom. Szczególnie zainteresowałam się energiami i czakrami, a także hipnoterapią, psychoterapią. Jestem osobą, która zawsze postrzegała wszystko głębiej, inaczej niż wszyscy. Jednocześnie wyznaję zasadę, zgodnie z którą nie ma sposobu na życie, który będzie odpowiedni dla wszystkich, ponieważ każdy z nas jest inny. Jest wiele różnych dróg, by dotrzeć do celu i każdy z nas ma prawo wybrać tę właściwą dla siebie. Tymczasem większość z nas kieruje się przypuszczeniami – domyślamy się, czego od nas oczekuje otoczenie, rodzina, społeczeństwo i na tej podstawie podejmujemy bardzo ważne decyzje życiowe. Moją misją jest pomoc w zrozumieniu i odnalezieniu siebie. Terapia, którą prowadzę pozwala się uwolnić i odnaleźć głęboko zakorzenione poczucie własnej tożsamości.
H: Czy to poczucie kształtuje się już od dziecka?
JK: Tak, wręcz zaczyna się w łonie matki. Wiele jest nurtów psychoterapii, które mówią o tym, że pokolenia przekazują sobie w rodzinie pewną energię. Można być sceptycznym wobec takich poglądów, ale często to się sprawdza. Dziecko, które pojawia się w rodzinie przejmuje obecną już w niej energię – to może być miłość, troska, bezpieczeństwo, ale może być wrogość, złość, nienawiść.
H: Czy to znaczy, że właściwie od urodzenia nasz los jest zdeterminowany?
JK: Nie, absolutnie wszystko zależy od naszych wyborów. Dorastając, dziecko może odrzucić negatywne wartości wyznawane przez rodzinę. W pewnym momencie każdy z nas tworzy własny system wartości i wcale nie musi się on pokrywać z tym, co wynosimy z domu. Od naszej woli, ale i świadomości zależy, jaki bagaż zabierzemy ze sobą w dorosłe życie. Pierwszym krokiem jednak jest zrozumienie, że sytuacja zastana w rodzinie, nie musi być naszym ciężarem. Możemy się odciąć. Gdyby tak było, że rodzina w stu procentach determinuje to, kim jesteśmy, rodzeństwo niczym by się od siebie nie różniło. A tymczasem zdarza się, że jedno dziecko wyrasta na otwartego, aktywnego człowieka, a drugie zupełnie sobie nie radzi, jest wycofane.
H: Czyli nie jesteśmy odzwierciedleniem naszych rodziców, dziadków…
JK: To jak bardzo można odbiec od schematów panujących w domu rodzinnym widać na przykładzie bardzo zamożnych domów. Dzieci wcale nie idą w ślady dobrze prosperujących rodziców, tylko szukają swojej drogi. Nie wybierają biznesu. Nie można generalizować oczywiście, ale to jest pewien przykład na to, że my sami determinujemy swoją drogę życiową.
H: Jak w takim razie stosujesz swoją terapię, aby pomóc ludziom odnaleźć własną tożsamość, swoje prawdziwe „ja”?
JK: Sporządzam schematy, pracuję z kolorami, kształtami, które symbolizują przepływ energii i interpretuję je. Moim celem jest namierzenie, gdzie znajduje się blokada w przepływie energiii i co ją powoduje. To może być przykre wspomnienie z dzieciństwa, to może być ktoś z otoczenia, osoba, która zmarła i wciąż nie możemy się z tym pogodzić. Staram się wybiegać poza nasze podstawowe zmysły i zajrzeć w głąb człowieka. To dosyć niepopularne, ale przecież każdy z nas używa takich nietypowych zmysłów. Nazywamy to intuicją, wrażeniem. Często nie jesteśmy w stanie racjonalnie określić, dlaczego ktoś lub coś nam się podoba. Tutaj właśnie w grę wchodzą inne zmysły, ale aby to stosować w życiu codziennym musimy się otworzyć.
H: Kto może skorzystać z takiej porady?
JK: Każdy, kto nie potrafi sam dotrzeć do źródła swoich problemów. Rysunek energetyczny w tym może pomóc. U każdego z nas taki rysunek wygląda inaczej. Ja mam tę zdolność, aby to zobaczyć. Badam też system czakr. My wszyscy stosujemy czakry na co dzień, ale nawet sobie z tego nie zdajemy sprawy. W trakcie terapii staram się wyzwolić energię. U jednych terapia kończy się płaczem, u innych złością. Zawsze żartuję, że można wziąć na terapię talerz, żeby potem wyładować wreszcie z siebie tę złość, tłukąc go. Wiele problemów, które w sobie dusimy są wyolbrzymione. To, co było okropne dla dziecka, dla osoby 60-letniej jest błahe. Jednak, jeśli nie uporamy się z takim problemem z dzieciństwa, on będzie nas dręczył.
H: Dlaczego tak trudno nam samym odkryć ten bolący od dzieciństwa problem?
JK: Wszyscy działamy schematycznie. A ten schemat tworzy się od dzieciństwa i nasz mózg musiałby dokonać wielkiego wysiłku, aby pójść nieudeptaną ścieżką. To są nawyki. A jednocześnie są one reakcją obronną mózgu, bo on sam dąży do tego, aby przeżyć jak najmniejszym kosztem.
H: Czy to może być przyczyną, dla której tak wiele osób odchodzi z korporacji i otwiera kawiarnię, promuje ekologię?
JK: Niekoniecznie. W takiej sytuacji zwykle szukamy balastu. W korporacji się męczyliśmy, więc przychodzi nam do głowy, że tylko rezygnacja może nas uratować. Ale często później tęsknimy za starym stylem życia, bo jednak dawał on nam poczucie własnej tożsamości, dawał przywileje. Daleka jestem od stwierdzania, że trzeba odchodzić z pracy, żeby lepiej się poczuć. Nie bierzemy też pod uwagę, że nie tylko sama praca kształtuje nasze życie. Oczywiście, po odejściu poczujemy przypływ energii, ale na chwilę. Codzienność szybko wróci. Wtedy jest czas na zrozumienie, że przyczyna naszego ogólnego złego samopoczucia jest w nas samych, a nie w pracy, czy w ludziach.
Joanna Kazmirowicz – pielęgniarka z wykształcenia, terapeutka z powołania, na co dzień zajmuje się medycyną naturalną, czakrami i meridianami. Działa głównie w Australii, ale odwiedza Polskę, by także tutaj udzielać porad. Inspiruje ją recall healing.
podoba mi się , spojrzenie na człowieka jako całość , jako jedność i podejście do niego jako kogoś wyjątkowego innego , gdzieś skrycie chciała bym takiej terapii ale jednocześnie boję się co mogę odkryć , i czy podołam czy wystarczyło by mi odwagi żeby się z tym zmierzyć…
akt wyniosłam z domu dużo złości agresji ,wyniosłam niskie poczucie własnej wartości i wiem sama ile pracy kosztowało mnie by stać się innym człowiekiem, nie jest prosto wyjść z torów i jeszcze przekonać do tego innych np partnera życiowego do swoich racji kiedy słyszysz dookoła po co iść trudną drogą i marnować czas…..dla mnie to zbawienie ,wyjść po za ramy i być soba dobrym innym , lepszym
fakt wyniosłam z domu dużo złości agresji ,wyniosłam niskie poczucie własnej wartości i wiem sama ile pracy kosztowało mnie by stać się innym człowiekiem, nie jest prosto wyjść z torów i jeszcze przekonać do tego innych np partnera życiowego do swoich racji kiedy słyszysz dookoła po co iść trudną drogą i marnować czas…..dla mnie to zbawienie ,wyjść po za ramy i być soba dobrym innym , lepszym