Nie są jednorodne, nie wytrzymałyby długo na półce w sklepie. Wielcy i potężni kojarzą się z dobrymi, świetnymi rolnikami. O czym mowa? O organicznych warzywach, owocach i ziołach, które nie widnieją na liście Unii Europejskiej zatwierdzającej odmiany roślin przeznaczonych do sprzedaży. Pierwotne, nieuszlachetniane warzywa, zioła i owoce to powiew przyszłości, pochodzący z przeszłości. Czym są i jakie mogą mieć znaczenie dla naszego zdrowia?
Dlaczego powinno nas interesować jak stara jest roślina, albo czy była krzyżowana? Poza przyjemnością jedzenia czegoś, czym żywili się nasi przodkowie – swego rodzaju epikurejską wizytą w przeszłości? Jest ku temu wiele bardzo istotnych powodów – dla nas, naszych dzieci i naszej planety.
Żaneta Geltz: Co to są rośliny pierwotne?

Keith Culhane uprawia swój ogród w Kalifornii, gdzie hoduje 37 różnych dziewiczych warzyw. Z wykształcenia lingwista i pedagog, obecnie dzieli swój czas pomiędzy USA i Polskę. Hobbystycznie zgłębia wiedzę z zakresu „green energy” oraz zielonych dachów
i domów pasywnych.
Keith Culhane: Rośliny pierwotne są przeciwieństwem roślin GMO (organizmów modyfikowanych genetycznie). Pochodzą od gatunków dziko rosnących, przez co naturalnie przystosowane są do warunków w miejscu, w którym rosną. Nie wymagają pestycydów, hormonów, chemicznie wywołanej odporności na insekty – żadnej ‘pomocy’ czy interwencji człowieka. Rośliny GMO zostały sztucznie zmodyfikowane przez człowieka tak, aby zwiększyć wydajność upraw, a tym samym opłacalność dla producenta. Pierwotne warzywo, owoc czy zioło jest całkowicie pozbawione modyfikacji, przystosowywało się do swojego środowiska w sposób w pełni naturalny. Ułatwia to uprawę w tym właśnie środowisku. Rośliny te są bardziej wytrzymałe, naturalnie odporne na choroby i szkodniki, zdolne do rozmnażania – nie ma bezpłodnych roślin pierwotnych – zwykle także są tańsze i dają lepsze plony, nie wymagają bowiem dodatkowych zabiegów czy chemicznych dodatków. Są także naturalnym elementem ekosystemów – dobry przykład to poziomki w lasach. Większość warzyw, ziół, zbóż i ciętych kwiatów, które spożywamy lub wykorzystujemy to uprawy komercyjne. Jeśli nie są roślinami GMO, to przeważnie są to hybrydy. Hybrydy to rośliny wyselekcjonowane przez człowieka i sztucznie krzyżowane w kontrolowanych, nienaturalnych warunkach po to, aby osiągnąć pożądane (przez osobę dokonującą krzyżowania) cechy. Cechy te, to wśród kwiatów na przykład dłużej trwające kwitnienie czy większe kwiaty. W przypadku ziół to zwykle większy rozmiar i większe plony. W przypadku warzyw twórcy odmian szukają odporności na choroby i szkodniki, większych plonów i, co najważniejsze, trwałości w czasie transportu i przechowywania.
ŻG: Co to ma wspólnego ze smakiem, konsystencją, wartością odżywczą i estetyką?
KC: Weźmy pomidor jako przykład. Jest powszechnie używany i uprawiany na całym świecie. Na rynku (nie rynku rolniczym, tylko w sklepach spożywczych) można znaleźć trzy odmiany. Czy są one oferowane ze względu na ich smak, aromat, przydatność do spożycia na surowo czy gotowania? Nie. Ich głównymi zaletami, dla sprzedawców, są gruba skórka, bo to sprawia, że lepiej znoszą transport, wolne dojrzewanie, gdyż mogą być dłużej w sprzedaży oraz jednorodny kształt, czyli klienci dostają taki sam produkt za każdym zakupem. Jeżeli jedliście kiedyś pomidora z domowej uprawy zauważyliście pewnie ogromną różnicę pomiędzy komercyjnie dostępnymi odmianami hybrydyzowanymi a odmianami pierwotnymi. Zaskakuje nas ich zapach i mięsistość. Fascynować może ziemistość, niedoskonały kształty, żywy kolor, wygląd, który wskazuje na naturalne pochodzenie. Istny dar ziemi. To jednak tylko początek. Pierwszy kęs pokazuje pełnię smaku pomidora, tak odmiennego od mdłych, wodnistych odmian komercyjnych. Zamiast zwykłego uzupełnienia ‘paliwa’, jedzenie takiego warzywa staje się prawdziwą przyjem przyjemnością. Dar ziemi, ambrozja – czy zdarzyło wam się powiedzieć coś takiego o pomidorze z supermarketu? Takie myśli i odczucia towarzyszą spożywaniu naturalnej żywności od dziesiątek tysięcy lat, w każdej cywilizacji świata. Czy nie powinniśmy doświadczać tego rodzaju
życiowej przyjemności? Czy jesteśmy gotowi zrezygnować z podstawowej życiowej przyjemności – satysfakcji z jedzenia – tylko po to, żeby płacić odrobinę mniej? Albo czy chcemy pozwolić komuś ograniczać nasz wybór po to, żeby zmaksymalizować czyjeś zyski? Ta analogia pasuje do wszystkich rodzajów warzyw. Jeżeli przez rośliny (w to grono wliczam także ziarna i owoce) są podstawą ludzkiego pożywienia, to czy jest lepszy sposób na ich zachowanie niż uprawianie ich przy użyciu wspaniałych, naturalnych odmian zamiast tych tworzonych w laboratoriach? Oczywiście, istnieje pewne zagrożenie. Większość kukurydzy uprawianej w USA wywodzi się z czterech różnych odmian. Te cztery odmiany są zależne od chemikaliów produkowanych przez człowieka: herbicydów używanych do niszczenia chwastów, pestycydów niszczących szkodliwe insekty, fungicydów niszczących szkodliwe grzyby, oraz nawozów wspomagających wzrost, często kosztem organizmów żyjących w glebie. Jeżeli chwast, insekt lub jakiś mikrob chorobowy rozwiną odporność na owe chemikalia w choćby jednej odmianie kukurydzy, to jedna czwarta plonów tej rośliny może zostać zniszczona. Wyobraźmy sobie, co mogłoby się stać, gdyby choroba lub insekt ewoluowały tak, że byłyby całkowicie odporne na wszystkie chemiczne środki i żerowałyby na kukurydzy.
ŻG: Co możemy zrobić, żeby taka sytuacja nigdy nie miała miejsca?
KC: Niektórzy powiedzą, że naukowcy zawsze wynajdą skuteczne pestycydy, które w konsekwencji wylądują na naszym talerzu, jeśli będziemy jeść kukurydzę lub pożywienie ze zwierzęcia karmionego kukurydzą. Wprowadzanie coraz silniejszych pestycydów do pożywienia to zdecydowanie nie jest idealne rozwiązanie. Inni mogą stwierdzić, że zawsze przecież można wynaleźć nową odmianę kukurydzy, która będzie odporna na wszelkie choroby czy szkodniki.
ŻG: Jak to się robi? Jak powstają odporne na choroby czy insekty hybrydy? Skąd pochodzą? Z laboratorium?
KC: Nie. Oczywiście rozwiązania szukamy w naturze. Rośliny hybrydyzuje się przez krzyżowanie jednego gatunku rośliny z innym po to, aby otrzymać wyjątkowe kwiaty – na przykład podwójne cynie. Dzieje się to naturalnie w drodze ewolucji lub nienaturalnie – pod wpływem i kontrolą człowieka. Kiedy zapylenie krzyżowe ma miejsce w naturze, to cechy, które wpływają na przeżywalność i zdolność rozmnażania rośliny, są przenoszone na następne pokolenia. Gdy robi to człowiek, szuka on bardziej konkretnych cech, które zmieniają strukturę rośliny w sposób przez niego pożądany, co nie jest zawsze najlepsze dla rośliny i jej zdolności do przetrwania i reprodukcji. Jak rozmawialiśmy wcześniej, odporność na choroby i szkodniki, rozmiar, grubość skóry i wolne dojrzewanie w transporcie i sprzedaży są głównymi cechami poszukiwanymi przez hodowców. Jednakże, dodając pewne cechy traci się inne. Róże lodowcowe na przykład zostały wyhodowane tak, aby nie mieć kolców i kwitnąć cały rok. Nie mają one jednak zapachu… Hybrydy są wytwarzane poprzez krzyżówkę pomiędzy dwoma różnymi gatunkami lub odmianami tego samego gatunku.
ŻG: Co się dzieje z tymi dziewiczymi gatunkami?
KC: Wymierają. Na całym świecie, każdego dnia. Nasiona roślin nieuprawianych komercyjnie, które wyszły z mody lub są nieznane, znikają na zawsze wraz ze zniknięciem dorosłych roślin. W tym właśnie leży zagrożenie dla gatunku ludzkiego: co się stanie kiedy skończą się gatunki roślin uprawnych potrzebne do tworzenia hybryd? Co, jeśli materiał genetyczny przenoszący odporność na choroby jeszcze się nie wykształcił – rośliny ewoluują przecież cały czas – wyginie a dana choroba zaatakuje nasze uprawy? Nadzieja na szczęście istnieje. Jeśli w dalszym ciągu będziemy zmieniać swój tryb życia, nadzieja ta będzie rosnąć, a szansa na globalną katastrofę żywieniową będzie maleć. Na całym świecie państwa i organizacje tworzą banki genowe – miejsca przechowywania nasion stworzone po to, by chronić zagrożone gatunki roślin, w szczególności upraw jadalnych, ziół i roślin o możliwym działaniu medycznym. Nie działa to jednak dla wszystkich roślin, niektóre bowiem posiadają „krótkowieczne” nasiona, które nie wytrzymują suszenia ani mrożenia, koniecznego do ich długoterminowego przechowywania. Wśród nich są między innymi nasiona rzadkich gatunków czy też pospolitych owoców jak mango. Banki nasion czy banki genów, o których mowa, znajdują się w krajach rozwiniętych takich jak Stany Zjednoczone, Kanada czy Szwecja. Są drogie w utrzymaniu, wymagają zasilania, a nasiona tam przechowywane muszą być od czasu do czasu przesadzane po to, by utrzymać ich żywotność. Niestety, nie ma takich instytucji w krajach trzeciego świata, gdzie panuje największa bioróżnorodność. Rosnące zainteresowanie uprawą roślin odmian pierwotnych w Europie i Ameryce Północnej doprowadziło do rozwoju publicznych i prywatnych bibliotek nasion. Są to instytucje, niektóre z nich działające non-profit, do których można dołączyć po to, by wymieniać się nasionami dawnych odmian za darmo lub za drobną opłatą, w ramach idei mówiącej, iż uprawa dawnych odmian w domowych ogrodach pomoże uratować rośliny przed wyginięciem. Firmy nasienne przyłączają się do niewielkich specjalistycznych producentów i zaczynają oferować nasiona odmian pierwotnych. Regionalne ogrody botaniczne w USA i innych krajach często hodują dawne odmiany warzyw, ziół, kwiatów a nawet drzew owocowych, które oferowane są w na wiosennych i jesiennych wyprzedażach – ich popularność stale rośnie. Giełdy i targi rolników od dawna oferują lokalnie uprawiane produkty tam, gdzie smak zaczął się liczyć bardziej niż transport. Teraz również dawne odmiany zaczynają być oferowane w ten sposób. Wszystkie te alternatywy wobec GMO i mniej smacznych odmian komercyjnych warzyw, ziół i owoców stanowią trend zdrowy dla każdego z nas.

Przechowywanie nasion odbywa się bez wykorzystania elektryczności. Budynek działa bez stałego personelu
ŻG: Co możemy zrobić dla siebie, swoich dzieci i świata?
KC: Kupuj nasiona odmian pierwotnych lub dołącz do grupy zajmującej się zachowywaniem tychże nasion. Uprawiaj je we własnym ogrodzie. Czerp radość z plonów i dziel się nasionami. Rób zakupy na giełdach i targach rolniczych – bezpośrednio od chłopów. Odwiedzaj i wspieraj ogrody botaniczne – twoje wsparcie pozwala im zachowywać i uprawiać zagrożone gatunki roślin. Przyprowadzaj tam swoje dzieci i wnuki. To fascynujące i kształcące doświadczenie, pozwala nauczyć je tego, co ważne jest dla naszej przyszłości. Na koniec warto dodać, że istnieje tutaj czysto ludzki aspekt. Znajdź krewnego bądź znajomego, który uprawiał swoją ulubioną odmianę warzywa lub kwiatu przez wiele lat. Z wielką chęcią opowie wam o tym. Poproście o odrobinę nasion i zachowajcie je dla następnego pokolenia.
Więcej informacji:
www.treehugger.com/lawn-garden/10-best-seedcompanies-selected-by-readers.html
różnorodność gatunkowa jest bardzo ważna ,i nie do ogarnięcia w przyszłości gdyby świat stanął kiedyś na krawędzi zagłady , czy bylibyśmy w stanie z tego skorzystać?? potrafilibyśmy coś z tym zrobić? żadnych dodatków … chemii ani gmo zatracamy umiejętności zdobywania jedzenia i uprawy roślin
zawsze się zastanawiałam ,co się dzieje z takimi roślinami ,że jak giną znikają dobrze ,że są takie banki ,ciekawe czy u nas tez taki jest , te zabawy w Boga przerażają mnie w tym sensie ,że taka roślina ma wpływ na moje zdrowie i czasem zastanawiam się czy modyfikowane geny maja wpływ na nasze geny ,nie jestem żadnym naukowcem i nie wiem…