Z równą starannością jak dbamy o swoje ciało, wybierając naturalne kosmetyki, sięgając po produkty eko i organic, powinniśmy również zadbać o swoje emocje. Pierwszym krokiem jest zbudowanie zdrowych i pozytywnych relacji nie tylko z otoczeniem, ale i z samym sobą. Co możemy zrobić dla siebie i jak sprawić, aby nie mieć alergii na…codzienność?
Podpowiada Anna Kerth, aktorka, coach, autorka metody Warm Up.
Hipoalergiczni: Alergii nie trzeba traktować dosłownie. Gdy mówimy, że mamy na coś alergię, mamy na myśli często sytuacje, których nie lubimy. Jak do nich podchodzić? Godzić się czy walczyć z nimi?
Anna Kerth: Wiesz, być hipoalergicznym to być przede wszystkim bardzo wrażliwym. Alergen to już kwestia indywidualna, podobnie jego specyfikacja. Ponieważ jestem zwolenniczką teorii, że wszystkie objawy w naszym ciele są psychosomatyczne, warto potraktować swoje ciało jak barometr. W przypadku sytuacji, w których czujemy coś na kształt alergii na osobę czy środowisko – myślę, że warto zastosować podobną zasadę. Zanim zaczniemy znajdować środki uśmierzające alergię albo wycofywanie alergenu z życia, warto przyjrzeć się bliżej, co tak naprawdę powoduje u nas reakcje alergiczne. Jako life coach proponowałabym przejście przez swoją hierarchię wartości i zobaczenie z boku, jak to się ma do hierarchii wartości osoby, instytucji czy branży, która wywołuje u nas te reakcje alergiczne. Już sama świadomość tego naprowadzi nas na rozwiązanie. Jestem z natury mediatorem – dlatego zawsze szukam „złotego środka”. Jeśli pytasz o to czy godzić się czy walczyć – zawsze odpowiem walcz o siebie, ale nie krzywdź drugiego. Gdzieś z tyłu głowy zawsze miałam takie zdanie „żyj i pozwól żyć innym”. Wrażliwość to wielki dar – to, że ktoś wywołuje u nas niepożądane emocje czy reakcje jest również świetnym sposobem na odkrycie siebie. Czasem warto w takiej sytuacji podziękować, bo ktoś właśnie nas nakierował na to, by być bliżej siebie. Szukaj rozwiązania tak długo, aż poczujesz spokój w sercu.
H: Wszyscy znamy tych, którzy zawsze wiedzą lepiej, najczęściej krytykując każdą naszą decyzję. Jak uodpornić się na takie osoby? Czy trzeba zrywać kontakt?
AK: Nie ma jednego rozwiązania. Nie tylko każdy musi znaleźć swój sposób na siebie, ale też swoje podejście do każdej relacji. Znowu, trzeba zejść do swojej podstawy, do wartości, przekonań. Jeśli jesteśmy czegoś pewni – krytyka nie powinna nas wybijać z wewnętrznej równowagi. Jeśli ma to miejsce, to warto się zastanowić dlaczego tak się dzieje? Może jest jakieś przekonanie, co do którego sami nie jesteśmy pewni. A może osoba, która krytykuje podjudza naszego „wewnętrznego krytyka”. Każdy rodzaj niepokoju jest sygnałem do tego, że jest jakaś praca do wykonania. Jeśli będziemy pewni swego i reagowali spokojnie na taką osobę, to obie strony mogą na tym skorzystać. Jeśli często wchodzimy w relacje toksyczne, to też jest sygnał do tego, by przyjrzeć się sobie. Nigdy nie jest tak, że tylko jedna strona jest winna. Z jakiegoś względu dajemy się krytykować i wchodzimy w taki układ. Bardzo często bywa tak, że gdy rozwiążemy ze sobą problem, to odporność przyjdzie sama albo po prostu te osoby znikną z naszego otoczenia samoistnie.
H: Mówi się, że rodziny nie wybieramy, ale przyjaciół już tak. Kiedy możemy mówić o zdrowej, budującej relacji?
AK: Gdy czujemy, że nasze wartości nie są naruszane. Nie musimy mieć tych samych wartości, ale na pewno wzajemny do nich szacunek, gdy jesteśmy dla siebie partnerami. Nie mówię tutaj o równym podziale obowiązków, czyli ja zrobiłam pranie w poniedziałek, to ty masz zrobić w piątek. Chodzi o to, by czuć się bezpiecznie. Każdy musi określić swoje „bezpiecznie”. Dotyczy to każdej relacji. Zaufanie to podstawa. Jeśli jest cień wątpliwości – przegadajmy to. Jeśli czujemy, że nie w pełni możemy być sobą przy drugiej osobie – zgłośmy jej to. Może druga strona ma podobne odczucia. Wyrażajmy siebie, mówmy o swoich potrzebach, również dotyczących danej relacji. Słuchajmy siebie i siebie nawzajem. Relacja jest zdrowa, gdy widzimy, że daje dobre owoce. Rośniemy w siłę; czujemy się w zgodzie ze sobą; gdy następuje zdrowa wymiana – ja coś daję i dostaję coś w zamian; nie czuję się poszkodowany albo odwrotnie przytłoczony.
H: Większość z nas pracuje i codziennie spędza czas w grupie ludzi. Jednych lubimy mniej, innych bardziej. Jak sprawić, aby zapanowała miła atmosfera w gronie osób, które często bardzo się różnią? Czy w ogóle mamy na to wpływ?
AK: To zależy jak głęboko chcemy wejść w usprawnianie systemu, jakim jest zespół w pracy czy grupa przyjaciół. Bezpośredni wpływ mamy na to, co od nas zależy – a więc nasz stosunek do współpracowników, nasze zachowanie – w ten sposób pośrednio wpływamy na resztę naszego otoczenia. Zatem zaczynajmy od siebie. Zastanówmy się, jaka jest nasza funkcja w danej grupie. Jak chcielibyśmy się czuć? Przyjrzyjmy się poszczególnym osobom w grupie. Dlaczego niektóre nas odpychają? Może coś nam uświadamiają na nasz temat? Tam gdzie ewidentnie nam nie po drodze pamiętajmy o uprzejmości. Czasem nie możemy uniknąć współpracy, ale zwykła uprzejmość i życzliwość może nam wiele ułatwić. To nic innego jak wyraz szacunku, o którym mówiłam wcześniej.
H: Idąc dalej, myślę, że tak jak mamy alergię na innych, na sytuacje, na zachowania, tak samo możemy mieć alergię na siebie samych – wyolbrzymiając każdą porażkę, nie dając sobie szansy na zmiany na lepsze, zamykając się w sobie. Jakie zasady i zwyczaje warto wdrożyć w życie codzienne, aby polubić siebie samego?
AK: Pamiętajmy o tym, co już nam wyszło. Wypiszmy na kartce cechy, które najbardziej w sobie cenimy. Przypomnijmy sobie, co inni dobrego mówili o nas. I hołubmy te nasze małe i większe sukcesy. Pamiętajmy, że nasze życie to nie ostatnie dwa, trzy lata, ale cały okres od urodzenia. Wieczorem przed snem przejdźmy w myślach cały dzień – przypomnijmy sobie, co robiliśmy i podziękujmy za tak przeżyty dzień. Może jest ktoś obok albo ktoś do kogo można zadzwonić, napisać sms z prostym „dziękuję”. Zobaczysz ile daje to energii i sił, by kolejny dzień był jeszcze piękniejszy. Ostatnio trafiłam na takie zdanie „Spróbuj choć raz wyolbrzymić szczęście zamiast problemu”. Do wszystkich nie wierzących w siebie – do dzieła!
H: Na czym polega Twoja metoda rozwoju „Warm Up”?
AK: Och, to materiał na cały kolejny wywiad (śmiech). Warm Up u podstaw to sposób na życie, pewien rodzaj uważności, słuchania swojego organizmu. Poprzez ćwiczenia fizyczne i mentalne znajdywanie równowagi. Warm Up to także szybki sposób na dodanie sobie energii, pobudzenie kreatywności i rozluźnienie ciała. Dla mnie jest to bardzo ważne w przygotowywaniu roli, a potem wejściu na plan zdjęciowy czy na scenę. Przez długi czas szukałam sposobu, jak mieć „otwartą głowę” – być kreatywnym, wrażliwym, spontanicznym; a jednocześnie mocno „stąpającym po ziemi” – silnym, świadomym siebie i własnych wyborów. Odkąd sięgam pamięcią interesował mnie wpływ różnych ćwiczeń na stan ducha. Potem stykałam się z nauczycielami, którzy bardzo Cenili sobie rozgrzewkę przed wejściem w zadanie na scenie. Zaczęłam wymyślać sama ćwiczenia, modyfikować te, o których przeczytałam albo nauczyłam się na warsztatach. Po jakimś czasie okazało się, że pewne sekwencje ćwiczeń działają w konkretny sposób.
H: Czy aktorstwo zainspirowało Cię do pracy z własnymi emocjami?
AK: Wychowana w rodzinie wrażliwych ścisłowców miałam zadatki na rozpracowywanie tego systemu, jakim jest aktor. Pewnie nigdy do końca się nie uda tego zrobić, ale na pewno można pomóc tego typu wrażliwej jednostce, by znalazła siłę w swej wrażliwości poprzez proste ćwiczenia. W pewnym momencie okazało się, że moja metoda służy nie tylko aktorom, ale jest przydatna każdemu, kto chce korzystać ze swojego potencjału. Jest doskonała zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Warm Up zwiększa samoświadomość, ale też dzięki bardzo konkretnym ćwiczeniom pozwala uzyskać to, o czym mówiłam wcześniej. Podstawą Warm Up’u jest oddech, oraz ćwiczenia, które nazwałam „skan”, „ślimaczek” i „ósemki”. Na początku wykonywanie tych ćwiczeń zajmuje parę minut, ale im więcej się ćwiczy, tym krócej one zajmują czasu z tym samym efektem. Na zajęciach „skan” prowadzę przez około 10 minut. Dla niektórych jest to moment, gdy po raz pierwszy od lat dają sobie tyle uważności przez tak długi czas. Później „skan” może zająć nawet parę sekund. Jest to inaczej orientacja w terenie, jakim jest nasz organizm. Więcej o Warm Up’ie można przeczytać na moim blogu: www.warmup-warmup.blogspot.com albo na fanpage’u GetSlimClub, gdzie zostałam ekspertem i podaję mini ćwiczenia do wykonania samemu w domu.
Anna Kerth – aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna, lektorka, life coach, autorka metody Warm Up; gdy trzeba reżyseruje i produkuje. Z natury obserwator i analityk ludzkich zachowań. Wiele osób kojarzy ją z serialu „Na Wspólnej”, niewielu jednak wie, że była nominowana do szkockiej nagrody BAFTA dla New Comers za rolę w filmie „Running in Traffic”. Od 2010 roku mieszka w Polsce. Niedawno została swoją własną agentką i managerem, i jak mówi – wyszło jej to na dobre. Od 13 lat unika glutenu ze względu na jego nietolerancję. Więcej na stronie www.annakerth.pl
Brzmi ciekawie ,praca z oddechem ,emocjami uświadamianie sobie dlaczego ktoś na mnie działa negatywnie i jak to zmienić , na pewno nie jest to prosta sprawa ale może warto podjąć wyzwanie , spróbuję ,może uda się zmienić atmosferę w pracy