Współczesność przynosi wiele udogodnień, ale i rozleniwia, czyni nieuważnymi. Nie dbamy już o własne zdrowie tak jak kiedyś, nie interesuje nas to co jemy, jakie mamy nawyki czy nawet czym się leczymy. Reagujemy dopiero wtedy, kiedy już rozwinie się choroba. Nasza reakcja to zwykle zaś szybka wizyta w aptece i garść pigułek. W przeszłości kierowaliśmy się wiedzą i doświadczeniem pokoleń, które remedia na różne dolegliwości brały wprost z otaczającej przyrody. Dziś o wiedzę o tym, co jest dla nas dobre musimy postarać się sami. Mogą nam w tym pomóc organizacje takie jak fundacja „Instytut Ochrony Zdrowia Naturalnego”, z której prezes Faustyną Guzowską mieliśmy okazję porozmawiać.
Hipoalergiczni: Społeczeństwa podążające posłusznie za polityką mediów i korporacji, to chyba najprostsza metoda, by masowo tracić zdrowie?
Faustyna Guzowska: Powiedziałabym raczej: brak refleksji na temat wpływu czynników zewnętrznych na zdrowie. Brak myślenia o profilaktyce zdrowia i przewidywania następstw, jakie mogą nastąpić, gdy nie będziemy dbać o siebie – to główna przyczyna wielu chorób cywilizacyjnych. Można byłoby zapobiec wielu z nich, albo zminimalizować efekty, gdyby zacząć na co dzień dokonywać wyborów. Bardzo prostych, na przykład: zamiast słodkich płatków zbożowych z mlekiem na śniadanie (bomba cukrowa, gluten, laktoza) zrobić sobie omleta z warzywami lub owocami. Zamiast myśleć o maratonie w przyszłości, lepiej wyjść dziś na 20-minutowy spacer. Wielkie zmiany zaczynają się od tych najdrobniejszych, warto o tym pamiętać.
Oczywiście media mainstreamowe w Polsce nie ułatwią nam dokonywania zdrowych wyborów. Zasypują nas reklamami tysięcy szkodliwych produktów, które pokazuje się w powiązaniu z emocjami jak: radość, bliskość czy dobra zabawa. A potem mamy wrażenie, że paczka chipsów jest obowiązkowym elementem spotkań towarzyskich, a dziękować można tylko w jeden sposób – ofiarowując słodycze.
Wpaja się nam, że rzeczy szkodliwe, tak naprawdę nie są szkodliwe i jeśli ten przekaz trwa non stop i wszędzie – można stracić zdrowy rozsądek.
H: Odpowiedzialność za wszystko, za wybory, za czytanie etykiet, za zdrowie dziecka, za przyszłą jakość naszej gleby to chyba za dużo, więc „oddajemy” te wybory firmom, które chętnie korzystają z takich potrzeb rynku. Zwalnianie się z obowiązku myślenia bezsprzecznie jest najkrótszą drogą do naszej przyszłej choroby.
FG: To, co mnie martwi w polskim społeczeństwie to brak reakcyjności. W kampanii dotyczącej szkodliwości GMO, na proteście przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, rozdawaliśmy ulotki informacyjne o GMO: o ich wpływie na zdrowie, o zagrożeniach dla ekologicznego rolnictwa. Nie zbieraliśmy żadnych datków i o nic nie prosiliśmy, jedynie o przeczytanie i zapoznanie się z tematem. Większość przechodniów po prostu uciekała. Mam wrażenie, że ludzie coraz częściej chcą widzieć tylko swój czubek nosa, a reszta spraw jest im obojętna, bo zajmuje czas albo jest „niewygodna”. Taką drogą jednak daleko nie zajdziemy. Nic dziwnego, że wykorzystują to korporacje żywnościowe czy farmaceutyczne, wpajając nam nową definicję leczenia czy właściwego żywienia.
Jeszcze nie tak dawno w aptekach można było znaleźć wiele produktów leczniczych na bazie ziół, dziś leki chemiczne wyparły naturalne preparaty znane i stosowane od wielu lat. Stało się tak po wprowadzaniu dyrektywy unijnej tzw. THMPD. Tradycyjne, ziołowe produkty lecznicze potraktowano jak największe zagrożenie dla zdrowia – komisja unijna przez 7 lat badała każde z ziół, by potwierdzić ostatecznie czy jest szkodliwe, czy nie. Mimo, że medycyna niekonwencjonalna od lat z powodzeniem stosuje tego typu preparaty. Skutek – ograniczono konsumentom dostęp do naturalnych leków, a otworzono rynki dla gigantów farmaceutycznych. A ci zalewają nas lekami na wszystko. Leczymy więc objawy chorób z uporem maniaka, ale nic nie robimy, aby zwalczać przyczyny.
H: Wierzymy, że tylko długa recepta i „porządne”, kosztowne leki są dowodem na to, że lekarz solidnie się nami zajął. Więc podbudowujemy swoje ego, gdy jesteśmy „chorzy” i ktoś się nami opiekuje?
FG: To przykre, że gros lekarzy ślubująca przysięgę Hipokratesa, lekarzy, którzy zobowiązują się służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu dziś traktuje pacjenta bardzo instrumentalnie. System działa tak, żeby jak najszybciej załatwić pacjenta, wypisać receptę bez badań diagnostycznych (bo to koszty dla placówki) – to coraz częściej spotykany schemat wizyt lekarskich, nawet w prywatnych przychodniach. Warto pamiętać o tym, że lekarzy notorycznie odwiedzają przedstawiciele firm farmaceutycznych, tych lepszych – zapraszają na sympozja, szkolenia. Są to ukryte mechanizmy przekonywania do danej metody leczniczej czy konkretnego leku. A potem lekarz, mając do wyboru kilka podobnych leków, wybierze ten, który poznał. Proponuję więcej dopytywać się lekarzy o szczegóły działania leku, domagać się diagnostyki i pytać o alternatywne leki ziołowe, gdyż mogą być one równie skuteczne, co te chemiczne, a o wiele mniej szkodliwe.
H: Nie chce nam się lub nie mamy czasu hodować kur czy pielić grządek we własnym ogródku, łatwiej jest kupić w dyskoncie najtańsze jajka i smakowicie pachnące pieczywo. Przecież wszyscy tak robią…
FG: No i właśnie dlatego mamy populację ludzi z chorobami cywilizacyjnymi jak nigdy dotąd. Problemy z sercem, astma, alergie pokarmowe, otyłość – to narastająca z roku na rok plaga niepokojących przypadłości. Tanio, smacznie i zdrowo – tak się po prostu nie da. Ktoś może powiedzieć, że to trudne i kosztowne. Są jednak pewne możliwości. Zamiast sklepu ekologicznego – wybierz się na targ ekologiczny, gdzie producenci przyjeżdżają ze świeżymi wyrobami z własnych gospodarstw – w dużych miastach powstaje ich coraz więcej. Zamiast kupować ciasto z cukierni – zrób domowe z naturalnych składników. Naprawdę można zadbać o to co się kładzie na talerz, tylko trzeba choć troszkę chcieć.
H: Temat GMO to problem gdzieś za oceanem, nas to nie dotyczy, więc nie musimy o tym myśleć. Co to w ogóle znaczy?
FG: GMO – są to po prostu organizmy zmodyfikowane genetycznie, przy użyciu metod laboratoryjnych, które nigdy nie pojawiają się w naturze. Mogą być to zatem mikroorganizmy, ale także pożywienie: nasiona, zboża, warzywa. Do najbardziej znanych „mutantów” genetycznych należy soja, kukurydza, ryż i ziemniak. Zmiany wprowadza się w różnym celu – zazwyczaj w celu uodpornienia na szkodniki lub pestycydy. Idea była dobra – ale praktyka pokazała, że pojawiły się efekty uboczne, których nie przewidywano. Uprawy GMO zaczęły wymagać więcej pestycydów do zwalczania chwastów, zaczęły zaburzać ekosystem, przenosząc się i krzyżując z uprawami naturalnymi. Dodatkowo zaczęły masowo ginąć pszczoły a na obszarach upraw GMO (głównie USA i Ameryka Południowa) rak u ludzi występował 2 razy częściej.
Nasz Instytut prowadzi przez cały czas kampanię społeczną na ten temat, aby uwiadomić Polaków przed zagrożeniami. Obecnie w Polsce dopiero rozpoczyna się debata o GMO, sami musimy zdecydować czy chcemy GMO czy nie – takie dyrektywy wyznaczyła Unia Europejska dla każdego z członkowskich państw. Obecnie GMO wykorzystywane jest w laboratoriach w zamkniętych warunkach – niedawno prezydent podpisał ustawę precyzującą takie działania. Można także sprowadzać pasze GMO do chowu zwierząt albo w innych celach spożywczych. Producenci nie mają obowiązku informowania o wykorzystywaniu takiej paszy. Nie prowadzi się na razie upraw otwartych, ale jeśli nie będziemy bardziej świadomi zagrożeń GMO dla natury i naszego zdrowia, kto wie czy za kilka lat nie będzie to możliwe. Wierzę jednak w mądrość Polaków, że opowiemy się za utworzeniem strefy wolnej od GMO w naszym kraju. Oby się tak stało… Na naszej stronie internetowej jest wiele artykułów dotyczących GMO. Można się też podpisać pod petycją „NIE dla GMO” skierowaną do polskiego rządu. (http://petycje.iozn.pl/gmo/index.php?kod=IO06K3ZW99 )
H: W którym momencie otwieramy oczy na naturalne żywienie, naturalne terapie, naturalne formy wypoczynku? Co zrobić, by komuś „się chciało” dążyć do stanu homeostazy, do harmonii?
FG: Najbardziej zaczynamy interesować się zdrowiem, wtedy gdy ono szwankuje i zawodzi. Wtedy poszukujemy przyczyn zachorowania, szukamy alternatywnych metod terapii, powracamy do źródeł, natury i najważniejszych wartości. Można jednak wcześniej zapobiegać i na co dzień prowadzić zdrowy styl życia, minimalizując ryzyko wystąpienia choroby. Do czego serdecznie namawiam, bo „lepiej zapobiegać niż leczyć”.
Faustyna Guzowska – prezes fundacji „Instytut Ochrony Zdrowia Naturalnego”. Celem organizacji jest szerzenie wiedzy na temat osiągnięć medycyny alternatywnej oraz naturalnej profilaktyki zdrowia. Instytut Ochrony Zdrowia Naturalnego chce popularyzować wiedzę o naturalnym leczeniu oraz zapobieganiu chorób poprzez profilaktykę: właściwe odżywianie, unikanie czynników szkodzących zdrowiu, ruch i aktywność fizyczną. www.iozn.pl
jestem za ,strefa wolna od gmo ale czy to na dzień dzisiejszy możliwe? da się uprawiać rośliny naturalne ,zgodne z obszarem na którym powinny być hodowane , nie bawmy się w Boga ,wróćmy do roślin pierwotnie hodowanych dla jedzenia bez żadnych domieszek