Mając syna na pokładzie, dobrze wiesz, ile znaczą czyste skarpetki. Gdy synów jest trzech, zadanie urasta do rangi wyzwania. Ale gdy jeszcze na dodatek każdy z nich kopie piłkę, to zadanie zamienia się w nie lada wyczyn! Oto opowieść ojca, który postanowił sam zaprojektować środki czystości, które z jednej strony piorą jak najsilniejsze proszki, a z drugiej strony są wybierane przez mamy noworodków. W czym tkwi sekret?
Żaneta Geltz: Co musi się wydarzyć w życiu człowieka biznesu, żeby zainteresował się praniem?
Wiktor Sawosz: Wszystko zaczęło się od poznania Angeliki, dziś mojej cudownej żony. Miałem wówczas niewiele ponad 20 lat, więc starania o czystość wynikały nie tyle z aktywności w biznesie, co rozczarowań ojcowskich. Dość szybko zostałem tatą trzech chłopców. Był to najpiękniejszy dar od losu, więc dość głęboko angażowałem się w kwestie rodzicielskie, w tym pranie. Jestem z natury praktykiem, nieustannie dążącym do udoskonaleń. Absolutnie nie akceptuję niedokładności, niedoróbek, słów „nie da się” czy wprowadzania mnie w błąd. Wtedy, jako dwudziestoparolatek nie widziałem jeszcze, że będę tworzył bezkompromisowe i bezpieczne środki czystości, które jednak potrafią sobie dać radę z plamami i ze skarpetami moich synów.
ŻG: Skąd wziął się pomysł na opracowanie własnej receptury detergentów?
W.S.: Prawie jak każdy, 20-30 lat temu ulegałem reklamom pięknie zaprojektowanych marek, w tym również takich, które obiecywały czysty, pachnący lasem dom. Moja żona kładzie ogromny nacisk na czystość, a więc kupowaliśmy jak najlepsze, tak mi się wówczas wydawało, produkty. Jako konsumenci myślimy o tym, co jest dobre dla nas, co działa na rzecz naszego komfortu, zadowolenia, zdrowia czy czystości. Kilkanaście lat temu podjąłem pierwsze kroki, by stworzyć swoje środki czystości. Były to dwa produkty: orzechy piorące z Nepalu, których skuteczność wynikała z naturalnych właściwości pieniących saponiny oraz proszek do prania. Zgłosiłem do Urzędu Patentowego znak słowny i graficzny „TRIUMF”. Gdzieś w głowie kołatała mi zuchwała myśl, że kiedyś będzie to zwycięzca, triumfator nad środkami, które albo szkodzą (choć dopierają), albo zawodzą (choć nie szkodzą).
ŻG: Jakie znaczenie ma dla Państwa rodziny ekologia?
W.S.: U podstawy pierwszego produktu leżała właśnie ekologia. Ale nie ta z billboardów, która krzyczy do konsumenta „kup mnie, bo jestem eko”, tylko prawdziwa troska o ekologię, płynąca z obawy o to, w jakim otoczeniu będą żyli nasi synowie. Myślę, że z powodu nadmiaru obowiązków, na który niemal wszyscy cierpimy, nie starcza nam czasu, by się zastanowić nad tym, jakie są (celowo nie mówię będą, bo one już są) konsekwencje naszych nierozsądnych wyborów.
Jednak, gdyby zsumować:
»» liczbę worków pełnych odpadów, które co tydzień wyrzucamy do śmietnika,
»» zawartość plastikowych opakowań w codziennych koszykach zakupowych: butelki, tacki, foliowane warzywa, słodycze, siatki jednorazowe,
»» hektolitry środków chemicznych, które w skali globu nie mogą nie mieć znaczenia dla gleby, to łza się w oku kręci!
Tych spostrzeżeń mam całą listę – nie chcę wzbudzać przerażenia w Państwa Czytelnikach. Ostatnio zauważam dobro, jakie niesie nie tylko świadomość ekologiczna bardziej uważnych osób, ale aktywność pod szyldem „zero waste”. Ten trend dopiero wkracza do Polski, ale już widać, że osób zainteresowanych zdrowym podejściem do ekologii jest coraz więcej. Zaczynamy zwracać uwagę na szkodliwe substancje w składzie, szukamy certyfikatów na opakowaniach produktów, zaczynamy starannie śledzić etykiety. Zresztą dokładnie tak się dzieje na całym świecie, dlaczego więc miałoby być inaczej w Polsce? Jestem przekonany, że jest to też odpowiedni moment, by zaproponować moje certyfikowane środki czystości.
ŻG: Kto w Pana domu najczęściej pierze i decyduje o wyborze środków czystości?
W.S.: To się cały czas zmienia. Gdy w domu pojawia się noworodek, to o wszystkim decyduje mama. My wtedy wybieraliśmy duńskie detergenty bez dodatku perfum, bo maleństwu przeszkadzał syntetyczny zapach naszych ubrań. Praliśmy wszystko w tych proszkach, nawet jeśli nie dopierały. Chciałem bez ograniczeń przytulać dzieci, więc ważniejsza była bezzapachowość niż biel ubrań.
Gdy dzieci zaczęły wracać do domu w spodniach brudnych od trawy, a skarpetki przypominały barwy ziemi, musieliśmy odstawić delikatne, a zaopatrzyć się w skuteczne detergenty do prania. I wtedy zaczęła świecić się w mojej głowie czerwona lampka. Zacząłem myśleć, dlaczego nie ma bezzapachowych, bezpiecznych dla dzieci i dla nas, rodziców, detergentów, które jednak dobiorą się do plam? Żona poprosiła mnie, żebym coś z tym zrobił, więc jako kochający mąż i zaangażowany ojciec zacząłem szukać rozwiązania.
Eksperymentowaliśmy z proszkami, wybielaczami, odplamiaczami, nawet sodą oczyszczoną, aż w końcu zacząłem sprowadzać z Nepalu na nasze potrzeby naturalne orzechy piorące, które zobaczyłem na targach dla producentów z całego świata. Dużo podróżowałem, obserwowałem, jak z praniem radzą sobie rodziny w innych krajach. Interesował mnie Nepal, Indie, gdzie w naturalnych orzechach pierze miliard ludzi. Od tamtego momentu, pochłonęło mnie wyobrażenie, że zrealizuję to – wydawałoby się – niemożliwe połączenie, czyli skuteczności i bezpieczeństwa. I tu nie mówimy o bezpieczeństwie samej skóry, ale układu oddechowego, hormonalnego, o czystości wód gruntowych i o ilości środków chemicznych wylanych do rzek.
Gdy moi synowie – Piotr, Michał i Aleksander – zaczęli uczęszczać do szkoły z internatem, postanowili sami wdrażać się w temat prania. Szukając wygodnej formy kapsułek i żeli, zrozumieli, że rzeczy trzeba szanować. Postawili na jakość zakupionych koszulek i strojów sportowych oraz wydajność środków do prania – tym samym szukali swojego sposobu na oszczędzanie. Nauczyłem ich dozowania detergentów, a żona sortowania wsadów według kolorów i rodzajów tkanin. Od tej pory, temat prania stał się też obiektem naszych rozmów, bo w naszej rodzinie… pralka chodzi codziennie! [śmiech].
Zaproponowałem, że jestem gotów zaryzykować, stworzyć własne środki piorące i dodać je do oferty kilkudziesięciu tysięcy produktów, jakimi handlują moje polskie i międzynarodowe spółki. Moja rodzina jak zwykle okazała mi pełne poparcie i z tym momentem nasza pralnia zamieniła się w istne laboratorium badawcze! Zacząłem zwozić z całego świata ciekawe środki piorące, kuszące receptury, zachwalane nowinki i testowaliśmy wszystko wspólnie! Postawiłem wzorom jeden warunek: certyfikaty. I nagle wszystko okazało się prostsze, bo 80% produktów odpadło. Skupiłem się na recepturach europejskich, surowcach z bezpiecznych i rzetelnych źródeł, znanych systemach certyfikacji ekologicznej i etyce fabryki, z której postanowiłem kupować przebadane receptury i produkty. Po uważnej lekturze prasy parentingowej oraz Państwa magazynu postanowiłem zaryzykować i wyeliminować substancje zapachowe, które – jak widać – stanowią największą przyczynę alergii kontaktowych i skórnych. A chciałem adresować produkty dla różnych rodzin, również tych, w których na pierwszy plan wysuwa się małe dziecko. Dotychczas rodzice – sam wiem po swoim przykładzie – mieli bardzo utrudniony wybór. Musieli wybrać albo skuteczne, albo bezpieczne. Dziś mogę potwierdzić, że opracowałem to, czego brakowało mojej rodzinie. Mamy białe, delikatne koszule i naprawdę czyste skarpetki, zdrową skórę i miłe uczucie w środku. Jestem pełen radości i przekonania, że są na świecie osoby, które są chcą dla swojego dobra zrezygnować ze szkodliwych dla środowiska detergentów i przejść na eko.
ŻG: Jak to możliwe, że marka, która nie jest reklamowana w telewizji i na dodatek nie pachnie, jest obiektem zainteresowań handlowców i konsumentów?
W.S.: Rozmawiając z kupcami w sieciach, ale też z partnerami przy okazji spotkań targowych, zauważyłem, że temat ekologii zaczyna dotykać bardzo wielu ludzi. Każdy z producentów, szefów zaopatrzenia w sieciach handlowych, chemików w laboratoriach ma swoją rodzinę. Ta rodzina też rozmawia o bezpieczeństwie żywności, środków pielęgnacyjnych, piorących, jednocześnie okazując troskę przyszłym pokoleniom. Postanowiłem dostarczyć rozwiązanie, które niesie nie tylko skuteczność i bezpieczeństwo, ale również wartości łączące nas wszystkich.
ŻG: Czy kontaktujecie się z prasą i blogerami? Jak chcecie wypromować markę?
W.S.: Jeszcze nie uczyniliśmy tego kroku, ale jestem bardzo otwarty na nawiązanie relacji z mamami, które prowadzą blogi dla rodziców i recenzują produkty z myślą o dzieciach. Chciałbym poznać ich opinię, mogę też podać kontakt do naszego opiekuna marki (patrz na końcu materiału). Dla prasy przygotowujemy bazę wiedzy z zasad ekologicznego prania i minimalizmu w obszarze sprzątania domu, z zamiarem redukcji stosowanych środków chemicznych. Poszukujemy też inicjatyw „zero waste” i apelujemy o współpracę do sklepów ekologicznych, medycznych, dla rodziców i takich, które chcą oferować zdrowe produkty dla wszystkich – zarówno w Polsce, jak i zagranicą. Wszystko po to, aby rodzice nie musieli stawać się znawcami chemii, by móc coś bezpiecznie wyprać czy uprzątnąć we własnym domu.
ŻG: Jakie właściwości są tymi, które stanowią o wyjątkowości środków piorących Pana marki?
W.S.: Wystarczy zagłębić się choćby w obecne półki z detergentami, a od razu zobaczymy produkty nafaszerowane agresywnymi konserwantami, kolorowymi perełkami, intensywnymi środkami zapachowymi i wybielaczami chemicznymi. Z dumą mogę powiedzieć, że mamy już kilka produktów marki Triumf: proszki i żele do prania, specjalistyczny płyn do prania odzieży sportowej i tkanin funkcjonalnych z membraną, kapsułki do prania, a planujemy kilka kolejnych produktów, których nazw jeszcze nie mogę zdradzić.
Zależało mi na tym, aby nie zawierały żadnych szkodliwych substancji, więc są wolne od:
»» methylisothiazolinone i innych groźnych konserwantów, np. DMDM Hydantoin,
»» rozjaśniaczy chemicznych, które mają za zadanie rozjaśnić biel już w niskich temperaturach,
»» wybielaczy optycznych, które mają sprawić, że nasze oko widzi bielszą biel (w moich produktach Triumf rolę wybielacza odgrywa aktywny tlen, bezpieczny i skuteczny),
»» fosforanów i zeolitów niekorzystnych dla środowiska naturalnego,
»» SLS-ów wysuszających skórę,
»» agresywnych substancji zapachowych, które oddziałują nie tylko na skórę, ale drażnią układ oddechowy i wywierają wpływ na system hormonalny (niektóre środki zapachowe obniżają płodność kobiet),
»» składników antybakteryjnych, które niekorzystnie działają na mikrobiom gleby i naszego otoczenia.
Kapsułki zostały wyposażone w opatentowany składnik, który nosi nazwę BITREX™ i chroni dzieci przed traktowaniem produktu jako czegoś do spożycia, gdyż ma nieprawdopodobnie gorzki smak, wywołany przez naturalną substancję. Zależało mi nie tylko na jakości prania, ale też na ekologii. Nasze produkty jako jedyne w Polsce posiadają certyfikaty Ecolabel (EU Flower) i Nordic Swan (NORDIC Ecolabel), które dają nam jasny sygnał, że sięgamy po wyrób chroniący środowisko oraz o minimalnym wpływie na klimat.
Produkty są skoncentrowane, dlatego dość istotnym krokiem w ich stosowaniu jest właściwe dozowanie. Chciałem, aby nasze produkty dały jak najwięcej skutecznych prań, dzięki czemu koszty transportu i wskaźniki CO2 zmaleją – w końcu nie potrzeba przewozić tylu ciężarówek wypełnionych towarem!
ŻG: A jak wypada kwestia kosztów?
W.S.: I tutaj jest ciekawie. Ceny środków do prania popularnych marek znanych z telewizji przekładają się na 1,80 zł za jedno pranie. Chciałem zaoferować produkt od razu w najlepszej cenie. Nasz proszek 1,6 kg kosztuje niecałe 14 zł i zapewnia 22 prania, więc cena w przeliczeniu na jeden wsad pralki wynosi 64 grosze. Chciałem, aby każdą rodzinę było stać na mój proszek Triumf. Mam nadzieję, że pozwoli to zadbać nie tylko o środowisko, ale również obniżyć koszty utrzymania rodziny. Lwia część z ceny reklamowanych produktów idzie rzecz jasna na produkcję spotów reklamowych, zapłatę za billboardy i opłacenie znanych osób, które mają polecać produkt mimo wszystko. Duża też część ceny stanowi o zysku zarówno producentów, jak i pośredników. Nasz Triumf jest połączeniem wysokiej jakości oraz atrakcyjnej ceny dla każdego. Gdyby nie konkretne sugestie żony, udział przyjaciół i zaangażowanie pracowników, którzy regularnie testowali i oceniali produkty oraz dzielili się spostrzeżeniami, to produkt nie byłby tak fantastyczny!
ŻG: Czy nasi Czytelnicy mogą je już znaleźć?
W.S.: Oczywiście! Są dostępne w sklepach internetowych, m.in. bdsklep.pl, frisco.pl oraz w sklepach stacjonarnych: Auchan, Carrefour, Kaufland, Makro, Leclerc, Selgros. Szczegóły można śledzić na bieżąco na stronie: www.triumf24.de/gdzie-kupic, gdzie cały czas dodajemy nowe miejsca sprzedaży. Zapraszamy też nowe sklepy, szczególnie zorientowane na realizację potrzeb rodziców i promocję zdrowego stylu życia, przygotowaliśmy bardzo atrakcyjne i etyczne warunki współpracy. Kontakt: m.tarasiuk@bd24.eu, tel. 609 555 401.
Szczęśliwy mąż i ojciec trzech synów: Aleksandra, Piotra i Michała. Przedsiębiorca i właściciel spółek w Polsce i za granicą, twórca marki Triumf. Jest założycielem jednego z największych supermarketów online bdsklep.pl oraz Brand Distribution Group (bd24.pl). Odkąd skończył 20 lat, osiadł w Polsce. Po założeniu rodziny i pierwszych firm, przeniósł się wraz z rodziną na kilka lat do Hiszpanii, by pomóc synom w realizacji marzeń o piłce. W Hiszpanii zauważył, jak dużą uwagę Europejczycy przywiązują do ekologii, ochrony planety oraz jak wiele można zmienić w Polsce w tym zakresie m.in. poprzez wdrożenie i promowanie ekologicznych środków do prania Triumf. Dziś znów mieszka w Polsce i cieszy go rosnąca świadomość ekologiczna Polaków. Zatrudnia setki osób, uczestniczy w wydarzeniach targowych na całym świecie. Od wielu lat wspiera ekologiczne inicjatywy i akcje związane z rozwojem polskich drużyn sportowych.
proszek i białe ubrania te 3 słowa nie idą w parze ,serio mam białe ubrania i bez zapierania nijak mi się nie chcą doprać ,może dlatego wolę kolory hahaha na nich mniej widać plam itp rzeczy ,serio ciężko znaleźć dobry środek piorący dla dzieci używam jelpa bo mu ufam od 19 lat, ale dla dorosłych naprawdę ciężko zwłaszcza że alergia się odzywa od zapachów itp
o proszę czyli się da jak się chce, na pewno wypróbuje ,bo już dawno zrezygnowałam przy moich 3 łobuzach z białego koloru….. wiem jak to wygląda po kilku praniach po za tym ten osad w filtrze ,mąż non stop marudzi ile można czyścić pralkę