Aby zrozumieć magnez, należy zrozumieć stres. Słowo to zrobiło zawrotną karierę w ostatnich 20 latach. Jest popularne, modne, prawie każdy je słyszał i często go używa. Mówimy też o „chorobach wywołanych przez stres”. A co to jest stres? Tak konkretnie ? Co się dzieje w naszym organizmie w stresie? W takim medycznym, biologicznym czy naukowym znaczeniu ?
Pojęcie stresu zawdzięczamy lekarzowi Hansowi Huge Selye. W roku 1956 Dr Selye opublikował książkę „The Stress of Life”, w której po raz pierwszy słowo i pojęcie stresu zostało przybliżone z myślą o czytelnikach spoza środowiska naukowego. Czym zatem jest stres? To proces przebiegający w określonym czasie. To pewne konkretne, biologiczne zmiany w organizmie człowieka. To reakcje biochemiczne na poziomie komórek i tkanek, wywoływane określonymi hormonami i sygnałami nerwowymi. Ich pojawienie się wpływa na nasze samopoczucie i zachowanie, chociaż w początkowej fazie stres przebiega bezobjawowo. Bezpośrednią przyczynę stresu nazywamy stresorem. Jest to pojęcie wprowadzone również przez Selye’go, a rozwinięte dokładniej w badaniach Thomasa Holmes’a i Richarda Rahe (1967 r.).
Stresor to zewnętrzny (najczęściej) bodziec działający na dany organizm, wywołujący w nim reakcję stresową. Mamy zatem bodźce słuchowe (dźwięk, hałas), wzrokowe (światło, widok), węchowe (lotne substancje chemiczne), smakowe, czucia powierzchownego (zimno, ciepło, dotyk, ukłucie, ucisk), czucia głębokiego (równowaga, poczucie ułożenia części ciała względem siebie oraz w przestrzeni). Odbiorcą bodźców jest nasz mózg i to on musi na nie wszystkie zareagować. Niekiedy ta reakcja jest natychmiastowa, innym razem mózg potrzebuje czasu na przeanalizowanie sytuacji. Niekiedy też pojedyncze bodźce nie wywołują żadnych reakcji dopóki się nie skumulują. Wówczas może dojść do gwałtownej i niespodziewanej reakcji. Na przykład wybuchu płaczu lub złości u spokojnej osoby z błahego powodu. Dowodzi to, zdaniem Holmesa i Rahego, że stresorem mogą być nie tylko bodźce zewnętrzne, ale także wewnętrzne, w postaci myśli, wyobrażeń, przeżyć i emocji. Trudno do końca rozstrzygnąć ten dylemat, gdyż oponenci twierdzą, że myśli, wyobraźnia i emocje powstają zawsze na bazie naszych doświadczeń zmysłowych oraz procesów, jakie one wywołują w naszym mózgu. Ważnym badaczem zjawiska stresu w tamtym czasie był także Walter Cannon, który określił stres, jako proces i reakcję na stresor przewlekły.
Nie wnikając w zawiłości naukowe, warto poznać i zapamiętać różnice między słowami stres i stresor. Pojedynczą przyczynę stresu nazywamy stresorem, a sam stres rozumiemy, jako trwające w czasie zmiany biologiczne w naszym organizmie po zetknięciu się z różnego rodzaju stresorami. Zatem Twój szef sam w sobie ani jego zachowanie nie jest stresem, ale stresorem, zaś Twoja biologiczna i psychiczna reakcja „na niego” to stres. Warto też pamiętać, że stresor może już na ciebie nie działać, lub nawet przestać istnieć, podczas gdy stres w Tobie może dalej trwać tygodniami czy miesiącami. To najważniejsza różnica i podstawa do opracowania strategii walki ze stresem. Nie wystarczy usunąć stresory ze swojego życia, ale trzeba zapanować nad biologicznymi zmianami, jakie wciąż zachodzą w Twoim organizmie!
Wracając do badań Dr Selye’go, wraz ze swoim zespołem naukowym postawił on pytanie: „Co się dzieje w organizmie, gdy na niego zadziała głośny dźwięk, jasne światło lub inne bodźce fizyczne?”. Od wielu lat znano dość dobrze anatomię i fizjologię zdrowego człowieka. Znano już hormony, takie jak kortyzol czy adrenalina oraz ich rolę w zdrowiu i chorobie. Mierzono ich stężenia we krwi i moczu w sytuacjach chorobowych. Nikt jednak przed Dr Selye nie postawił pytania, czy i jak zmienią się stężenia hormonów u człowieka, jeśli zadziałamy na jego słuch silnym dźwiękiem, na wzrok intensywnym światłem lub gdy np. pozostawimy go w oświetlonym pomieszczeniu kilkadziesiąt godzin bez snu. Warto pamiętać, że badania te miały miejsce niedługo po wojnie i żyło jeszcze wielu ludzi doświadczonych głośnymi wybuchami bomb, torturami, ograniczeniem snu, czy też głodem. Lekarze na co dzień mieli do czynienia z takimi pacjentami. Zapewne dlatego naukowców, w tym Dr Selye’go, interesowało, co dzieje się w ich organizmie. Ale nikt wcześniej nie postawił takich pytań jak Dr Selye. Nie używano jeszcze takich pojęć jak stresor, stres. Zapewne z tych praktycznych powodów pytania Dr Selye’go i odpowiedzi, jakie uzyskał w badaniach wzbudziły szerokie zainteresowanie.
Okazało się też, że wiele bodźców, o których nigdy nie przypuszczalibyśmy, że nas stresują działa za pomocą kortyzolu i adrenaliny, dokładnie tak samo, jak klasyczne stresory Dr Selye typu hałas, czy nadmierne światło. Te badania wyjaśniły przyczynę niektórych chorób, którą okazała się przewlekła reakcja stresowa. Dziś wiemy, że wiele chorób przewlekłych charakteryzuje się wzrostem produkcji kortyzolu i adrenaliny lub współistnieją one z czynnikiem zakaźnym lub urazem. Początkowo stres pomaga w zdrowieniu, ale utrzymując się przewlekle może szkodzić. Nie jest celem tego felietonu omówienie stresu jako takiego, lecz nakreślenie tła dla roli magnezu w naszym organizmie. Zachęcam jednak gorąco zainteresowanych do dalszych poszukiwań według podanego tropu (słowa kluczowe: Selye, stresor, Holmes, Rahe, Cannon, kortyzol, adrenalina).
Zanim przejdziemy do magnezu warto jeszcze poznać kilka faktów o samym stresie. Organizm żywy musi odbierać bodźce ze środowiska i reagować na nie. Dzięki temu może zdobyć pożywienie, uniknąć zagrożenia uciekając od niebezpiecznych bodźców lub nawet unieszkodliwić zagrożenie. Po przekroczeniu pewnego poziomu tolerancji stresory stają się niestety szkodliwe, gdyż dochodzi do wyczerpania się biologicznych mechanizmów mobilizacji, jakie w sobie mamy. Innymi słowy poziom hormonów stresu we krwi może być wysoki, ale brakuje wielu dalszych elementów (chemicznych, komórkowych), by mobilizacja była skuteczna. Mówimy wówczas o dystresie, czyli stresie szkodliwym. Dalsze jego trwanie może prowadzić do różnych dolegliwości i chorób. Zasadniczym zaś objawem jest uczucie ogólnego wyczerpania. Na poziomie chemicznym natomist jednym z najszybciej wyczerpujących się składników w stresie jest właśnie magnez.
W skrócie powyższy wykres należy rozumieć następująco. Pewne bodźce, jakie do nas docierają są korzystne. Mobilizują nas do działania. Możemy wówczas osiągnąć lepsze wyniki w nauce, pracy, sporcie. Taki stres nazywamy korzystnym (eustres). Każdy z nas chyba to uczucie zna. Możemy góry przenosić, jeśli widzimy sens. Bodziec, ktoś lub coś, nas mobilizuje do niezwykłych czynów. Jeżeli grozi nam zła ocena na klasówce, ale wiemy, że potrafimy i zdążymy, to siadamy ostro do nauki; jeżeli goni nas jakiś termin w pracy, ale mamy kompetencje i realnie widzimy, że się go da dotrzymać, to osiągamy cel. Motywatorem (stresorem) może być premia (lub ewentualnie brak kar umownych:-). Stajemy na głowie i dopinamy swego. Ale tak się dzieje, jeżeli mamy w sobie różnego rodzaju siły i zasoby oraz ocenimy realnie, że „się da”. W pewnym momencie stresory doprowadzają do granicy wydolności naszego organizmu, ale „dajemy jeszcze jakoś radę”. Czujemy to często, jako alarm ze strony naszego ciała. Coś jest „nie tak”, ale mówimy sobie „jak każą to zrobimy”. Alarm należy odebrać i właściwie zareagować – odpoczynkiem. W tej fazie stresu mamy w swoim organizmie jeszcze niewielkie, resztkowe zapasy energii, różnych związków chemicznych, minerałów, gdyż taka jest natura organizmów żywych, że alarm pojawia się, gdy mamy jeszcze pewne rezerwy na wypadek krańcowego zagrożenia. Można powiedzieć, że alarm to taka „ostatnia deska ratunku”. Resztki zapasów zaczynają się wyczerpywać. Niektórzy niestety w tym momencie sięgają po używki, stymulatory, alkohol, czy leki psychotropowe. Uwaga! Z tego punktu można się dość łatwo cofnąć i wrócić do stanu pełnej równowagi.
Musimy odpocząć, wyspać się, odbudować zasoby właściwie się odżywiając i przerwać działanie stresorów. Jeżeli tego nie zrobimy, wchodzimy w fazę stresu szkodliwego (dystresu, linia czerwona na wykresie). Nie chorujemy jeszcze poważnie w związku z przeżywanym stresem, ale w każdej chwili może dojść do trwałych jego następstw. Można też wejść w tzw. fazę adaptacji. Stresory wówczas działają, ale nie na tyle silnie, by zupełnie wyczerpać nasze siły, z drugiej strony odczytaliśmy alarm i być może lepiej się odżywiamy, może trochę dłużej śpimy, może suplementujemy magnez?
Zaadaptowaliśmy się w przekonaniu, że jakoś to będzie, ale cały czas kortyzol i adrenalina są na wysokim poziomie. Otóż nie będzie. To bardzo zdradliwa dla stanu naszego zdrowia sytuacja.
Długotrwałe życie w fazie adaptacji, o ile nie przejdzie w stres szkodliwy, da o sobie znać za kilka lat cięższym przebiegiem jakiejś choroby, nagłym zgonem sercowym lub innymi powikłaniami, gdyż nadwyrężyliśmy organizm właśnie adaptując się do stresu, zamiast go zmniejszyć lub usunąć we właściwym momencie. W fazie adaptacyjnej mogą, ale nie muszą, pojawić się dyskretne dolegliwości i objawy chorób. Uważa się również, że przewlekły stres zawsze towarzyszy innym czynnikom ryzyka chorób przewlekłych (genetyczna podatność na choroby, złe odżywianie, zatrucie chemiczne środowiska, złe warunki mieszkaniowe, praca w ekstremalnych warunkach fizycznych typu wibracje, upał, mróz, zapylenie itd.). W szerszym rozumieniu stresu (czyli ze stresorami wewnętrznymi typu psychika, emocje) w każdej chorobie przewlekłej można mówić o wystąpieniu przewlekłego dystresu. Poczynając od otyłości i cukrzycy aż po depresję.
Wiele z tych chorób daje się wyjaśnić właśnie zbyt silnym i przewlekłym działaniem stresorów powodujących WYCZERPANIE zasobów związków chemicznych, minerałów, witamin oraz utratą zdolności komórek do prawidłowych reakcji metabolicznych. Dlatego coraz częściej słowa stres używa się także do określenia zjawisk biochemicznych. Mówimy na przykład stres oksydacyjny, stres komórkowy, opisując zaburzenia reakcji chemicznych na poziomie, o którym Dr Selye zapewne nie myślał wprowadzając do nauki słowo „stres”.
Człowiek jest istotą rozumną, rozwinął mowę, wyobraźnię i niestety (jeśli mówimy o stresie) potrafi wytworzyć w swoim umyśle taki stan „zagrożenia”, że nadnercza zwiększają produkcję kortyzolu i adrenaliny, tak samo, jakby wokół strzelano, wybuchały bomby, karetki pędziły tabunami pod oknem, paliło się wszystko, szef się znęcał, Pani w szkole dawała same dwóje (jedynki) za nic, błyskawice i grzmoty trwały non stop, no i jakby jeszcze całkiem wyłączyli Internet! Taką wyobraźnię mamy! Sceptycy oczywiście twierdzą, że takie myśli, wyobrażenia nie biorą się same z siebie, i każda taka osoba gdzieś, kiedyś wcześniej doświadczyła działania stresora fizycznego. Natomiast dopiero kumulacja tych stresorów, ich długotrwałe przeżywanie, analizowanie (tzw. ruminacja) i wzmocnienie ich wyobraźnią powodują wejście takiej osoby w fazę stresu szkodliwego i objawy chorobowe bez uchwytnego stresora natury fizycznej. Trudno się z tym nie zgodzić, znając potęgę ludzkiego umysłu i wyobraźni. Dlatego też z drugiej strony, w technikach radzenia sobie ze stresem, istotne znaczenie ma psychoterapia i uspokojenie tej „rozchwianej wyobraźni”. Często wręcz takie techniki są niezbędne, gdyż samo ustanie stresora fi- zycznego (np. ja szczęśliwie nie straciłem pracy, ale ten stresujący szef owszem 🙂 nie zawsze rozwiązuje problem (wyobraźnia pracuje dalej i „bezpodstawnie podpowiada”, że wkrótce przyjdzie jeszcze gorszy szef ). Oczywiście jest kwestią nieco indywidualną, jak każdy przeżywa daną sytuację. Jest to związane z tzw. poziomem wrażliwości na stres (podobne zjawisko do poziomu tolerancji bólu). W badaniach nad stresorami natury niefizycznej opracowano nawet skalę od 0 do 100 pkt. do oceny siły stresującej. Mimo, że każdy ma indywidualny poziom wrażliwości na stres to proporcje w tej skali punktowej są dla każdego z nas podobne.
Najsilniejszym tego typu stresorem jest dla każdego z nas śmierć współmałżonka (100 pkt.). Wysoko, jako stresor plasuje się rozwód (73 pkt.). Nieco słabszym przeżyciem jest utrata pracy (50 pkt.). Zero w tej skali oznacza oczywiście brak efektu stresującego. Uwaga! Zaskakująco, stresorem dla części z nas mogą być urlop lub święta. Trzeba je zorganizować, zaplanować, nasz organizm mobilizuje się do tego, ale w tle dokładnie te same hormony: kortyzol i adrenalina robią swoje. Ot, taka natura stresu.
Jak to działa? I gdzie ten magnez?
Nie sposób opisać wszystkiego, ale w kilkudziesięciu reakcjach enzymatycznych i biochemicznych, jakie na komórkach wymuszają adrenalina i kortyzol MUSI brać udział magnez. I to nie miligramowa „odrobina”. Wręcz moc magnezu, liczona w gramach. Poniżej opiszę przykładowo kilka takich sytuacji. Proszę wyobrazić sobie, co się stanie, gdy tego magnezu nie będzie w danym miejscu i czasie? Rozkazy adrenaliny i kortyzolu nie będą wykonane w pełni. Konsekwencją zaś, poza problemami z realizacją zadań, będą przewlekłe uszkodzenia i choroby związane ze stresem.
Magnez po raz 1.
Jednym z celów mobilizacji organizmu w stresie jest szybkie dostarczenie paliwa energetycznego do komórek. Najszybciej i najłatwiej spalanym jest glukoza, dlatego kortyzol natychmiast uruchamia w wątrobie zwiększenie syntezy glukozy, a adrenalina pobudza pobieranie glukozy z krwi przez komórki. Działanie adrenaliny polega na aktywnym przesuwaniu glukozy przez błonę komórkową za pomocą białka, które nazwano GLUT1 oraz enzymu zwanego heksokinazą. Do aktywacji heksokinazy potrzebne są w jej pobliżu jony magnezu. Jeśli nie ma magnezu, heksokinaza nie zadziała, a glukoza zatrzyma się przed komórką. W konsekwencji rośnie jej stężenie w przestrzeni międzykomórkowej i krwi. Ponieważ cały czas kortyzol nakazuje wątrobie produkować coraz więcej glukozy, mamy problem. Rośnie poziom glukozy we krwi, ale my nie możemy jej spalić w komórkach z powodu niedoboru magnezu. O ile w fazie eustresu mamy jeszcze magnez i cały proces mobilizacji glukozy jest korzystny, to w fazie szkodliwej stresu, kiedy magnezu (między innymi) brakuje dochodzi do całego łańcucha niepomyślnych zdarzeń.
Wzrost poziomu glukozy we krwi zwiększa uwalnianie insuliny. Ma ona za zadanie przesunąć glukozę do wnętrza komórek albo, jeśli jej nadmiar we krwi jest duży- nakazuje wątrobie przerobić glukozę na tłuszcz. Istne błędne koło. Wszystko z braku magnezu, którego najwyraźniej Matka Natura nie przewidziała, a raczej nie przewidziała takiego poziomu stresu u ludzi cywilizowanych. Przy okazji, dokładnie w takim mechanizmie powszechnie stosowane przewlekle „sterydy przeciwzapalne” (kortyzol jest ich przykładem)- wywołują cukrzycę. Mamy zatem paradoksalną sytuację, wątroba zmuszana jest kortyzolem do produkcji glukozy, ale też insuliną do jej zamiany na tłuszcze. Wszystko przez brak magnezu. Jeżeli taki przewlekły stan stresu utrzymuje się miesiącami i latami, dochodzi do rozwoju tzw. oporności na insulinę, często też do cukrzycy (typu 2) i otyłości. Przy czym komórki są cały czas głodne glukozy, która do nich nie wnika, gdyż brakuje magnezu. Ot taki mały, a tak potrzebny ten magnez! Do niedawna lekarze, jako główny sposób przełamania insulinooporności stosowali podanie dodatkowej dawki insuliny w zastrzyku. Podobnie w cukrzycy typu 2, jeżeli utrzymuje się wysoki poziom glukozy mimo stosowania leków doustnych, zalecane jest podanie coraz to większej dawki insuliny. Często jednak pacjent na wysokich dawkach insuliny tyje! Przyczynia się do tego opisany wcześniej mechanizm. Rozwiązaniem problemu prawie zawsze jest uzupełnienie wyczerpanych zapasów magnezu. Oczywiście sytuacja z magnezem nie zawsze jest tak prosta. Nie da się żyć całkowicie bez magnezu (umarlibyśmy) i każdy z nas jakąś jego ilość zawsze w sobie posiada. Codziennie tracimy trochę magnezu, ale też dostarczamy go z pożywieniem. Same stresory mogą działać każdego dnia z różną siłą. Innymi słowy mamy sytuację dynamiczną. Jeżeli udaje nam się stale zapewnić dostępność magnezu, to dobrze, ale często tak się nie dzieje. U osób z wysokim poziomem hormonów stresu (zanim jeszcze zachorują na cukrzycę czy otyłość), ale gdy już rozreguluje im się gospodarka magnezem, obserwujemy wahania stężenia glukozy we krwi, zmiany samopoczucia, coraz częściej napady głodu i pragnienie słodyczy (komórki są głodne glukozy i wysyłają takie sygnały wieloma drogami do mózgu). Konsekwencją jest napadowe obżarstwo słodyczami, zwane potocznie „zajadaniem stresu”. Tymczasem brakuje magnezu! Dużo magnezu!
W takiej sytuacji zawsze zalecam uzupełnienie niedoborów magnezu, bo zjedzone słodkości bez niego nie wnikną do komórek, a kalorie odłożą się w postaci tłuszczu. Tak to działa! Jest to jeden z mocno udowodnionych mechanizmów powstawania otyłości. Co gorsza, odpowiada on za efekt jo-jo. Po ciężkich wyrzeczeniach, głodówce, bo tak należy nazwać diety 1000 kcal, po litrach potu wylanego na rowerze i zrzuceniu nadwagi, pozwalają nam jeść znowu normalną porcję 2500 kcal, ale jeśli nie mamy w sobie magnezu błędne koło powraca. Zawsze przy i po odchudzeniu uzupełniaj magnez. Magnez nie szkodzi, nawet przy olbrzymich dawkach nie ma możliwości przedawkowania i zatrucia, a pomoc w nietolerancji glukozy, cukrzycy i otyłości wywołanej przewlekłym stresem… bezcenna.
Magnez po raz 2.
Glukoza jest paliwem dla każdej komórki naszego ciała. Na szczęście większość z nich potrafi także spalić kwasy tłuszczowe, aminokwasy, a nawet alkohole (etanol, glicerol, ksylitol). Niestety krwinki czerwone i pewna część komórek nerwowych mózgu czerpią energię wyłącznie z glukozy. W przypadku tych komórek pojawia się wielki problem przy niedoborze magnezu. Zawartość magnezu w nich musi być wystarczająca, inaczej glukoza do nich swobodnie nie przechodzi i w efekcie cierpią na niedobór energii. Żyją „na pół gwizdka”. Mimo, że glukozy jest dużo w samej krwi, one nie mogą jej do swego wnętrza wpuścić. Dlatego, np. krwinki czerwone gorzej wiążą i transportują tlen. Pogarsza się ich elastyczność, czyli odkształcalność. Trudniej im jest się przecisnąć przez cienkie naczynia włosowate i dotrzeć z tlenem do każdego zakamarka organizmu. Pojawiają się objawy wynikające z niedotlenienia różnych miejsc naszego ciała. Ogólnie łatwej i szybciej się męczymy, brakuje nam sił, chociaż lekarzom często trudno rozpoznać konkretną chorobę, bo faktycznie takiej nie ma. Nie ma anemii, tlen we krwi jest, glukoza jest. Więc trudno to zdiagnozować. Nie mamy niestety powszechnych badań laboratoryjnych, które by dokładnie oceniły chemiczny skład wnętrza krwinek czerwonych, w tym ich zawartość magnezu. Chociaż w eksperymentach naukowych wyżej opisane zjawiska były widoczne i mierzalne. Człowiek czuje jakby żył „na głodzie tlenowym”, każdy wysiłek łatwo go męczy, szybko opada z sił, nic mu się nie chce, popada w apatię, często stresuje się jeszcze bardziej, bo czuje, że coś jest nie tak, mimo że lekarze mówią, że nie ma żadnej choroby. Niektórzy, z bujną wyobraźnią, doszukują się poważnych, a jeszcze nie wykrytych chorób, np. raka. Robią kolejne badania. Szukają porad innych specjalistów. To wzmaga stres. A tu tylko magnezu brak! Często u takich ludzi wystarczy wykonać kilka podstawowych badań krwi, w tym koniecznie OB. OB (potocznie tzw. „opad”) to nieco zaniedbywane obecnie badanie ogólno internistyczne, gdyż nie wskazuje jednoznacznie na jedną chorobę. Jest jednak najlepszym, powszechnym i tanim sposobem by „z grubsza” ocenić stan błony komórkowej krwinek czerwonych i pośrednio jej elastyczność. OB mierzy szybkość opadania krwinek czerwonych na dno probówki. Krwinki z upośledzoną zdolnością do odkształcania się opadają szybciej niż krwinki w „super formie”, dobrze odżywione, pełne magnezu. Dlatego nieznacznie podwyższone OB może być związane z niedoborem magnezu. Oczywiście istnieje cała lista innych przyczyn podwyższenia OB, ale gdy brak innych przyczyn warto pomyśleć o magnezie. Jak wspomniałem, przy niedoborze magnezu brakuje krwinkom glukozy i energii, dlatego ich błona traci elastyczność. Krwinki te opadają szybciej. Nie tak szybko jednak, jak to się dzieje w infekcjach bakteryjnych, sepsie, czy chorobach zapalnych, gdzie opadanie krwinek zachodzi z innego powodu. Zatem OB w okolicach 20, 40, czy nawet 60, u człowieka ogólnie zdrowego, ale żyjącego w przewlekłym stresie, bez objawów infekcji (!!!), czy jakichś innych znanych chorób, to całkiem prawdopodobna oznaka niedoboru magnezu. Oczywiście może być kilka innych przyczyn podwyższenia OB, dlatego należy wynik skonsultować z internistą. Jeśli problem z magnezem się potwierdzi, rozwiązanie jest dość proste. Uzupełnić magnez, no i oczywiście usunąć ze swego życia stresory!
Magnez po raz 3.
Magnezu mamy w sobie dość dużo. Dlatego zaliczany jest do tzw. makropierwiastków. Osoba o wadze 70 kg ma około 30-40 gramów magnezu, z czego 60% zmagazynowane jest w kościach, zaledwie 1% rozpuszczone jest we krwi, a reszta (niecałe 40%) we wnętrzu wszystkich komórek. Ilość magnezu jest oczywiście proporcjonalna do masy ciała. Jego niedobory we krwi nie pojawią się nagle, a wręcz rzadko udaje się je tam zmierzyć. Kości pełnią swego rodzaju magazyn buforujący i w razie potrzeby magnez z nich jest przesuwany do krwi. Nasz organizm ma w sobie mechanizmy regulujące gospodarkę magnezem, które zapobiegają niedoborowi, ale też nadmiarowi magnezu we krwi. W przypadku spożycia zbyt dużej ilości magnezu jest on przesuwany z krwi do kości, albo wydalany z moczem, albo, jeśli magazyny kostne są pełne, blokowane jest wchłanianie magnezu przez jelita. Jeżeli dochodzi do niedoborów mierzalnych we krwi, to z powodu jego długotrwałego zwiększonego zużycia lub utraty oraz z braku uzupełniania z pożywieniem. Niestety globalnym problemem od wielu lat jest niska zawartość magnezu w pożywieniu, zwłaszcza wysoko przetworzonym.
Oprócz opisanego wcześniej udziału magnezu w transporcie glukozy i wytwarzaniu energii, neurony potrzebują magnezu do przewodzenia impulsów elektrycznych, czyli ich podstawowej funkcji. Jeżeli pojawią się w organizmie na tyle duże niedobory magnezu, że odczują to neurony, może dojść do zaburzeń w przewodzeniu impulsów nerwowych w całym mózgu, w jego fragmentach, w rdzeniu kręgowym czy też w nerwach obwodowych. Mogą to być zaburzenia chwilowe, niewielkie, ale czasami też silne i długotrwałe. I znowu mamy sytuację trudną diagnostycznie. Nie znajdziemy żadnych uszkodzeń w strukturach mózgu, w rezonansie lub tomografii, a nawet w jeszcze czulszych badaniach typu PET.
Czym objawi się niedobór magnezu w neuronach i jak go rozpoznać? Z powodu zaburzenia przewodzenia impulsów przez neurony, odczuwane jest pogorszenie pamięci i zdolności uczenia się, sprawności intelektualnej, czy też koordynacji ruchowej. Łatwo zauważają to na przykład kierowcy, czując intuicyjnie, że „refleks już nie ten, co kiedyś”. Chociaż wcale przyczyną tego nie musi być starość, lecz właśnie niedobór magnezu! Gorsze wyniki w nauce dziecka, w pracy, brak weny twórczej u poety, kłopoty ze zdaniem egzaminów u studenta itd. Skutki niedoboru magnezu w komórkach nerwowych są niespecyficzne, trudne do udowodnienia, że to „przez magnez”, dlatego pewnie tak niedoceniane klinicznie. Przeważnie mamy pogorszenie funkcji intelektualnej z powodu niedoboru magnezu, ale mogą to być także zaburzenia czucia, drętwienie („mrówki”), mimowolne skurcze mięsni, tiki, drżenia, opadanie powieki.
Magnez po raz 4.
Trema. To coś, czego każdy z nas doświadczył. W szkole, kiedy trzeba było wyrecytować wierszyk. Publiczne wystąpienie. Nogi się uginają. Serce oszalało i wali jak młot. Brakuje powietrza, mimo że głęboko oddychamy. Trema jednorazowa, okresowa to nic innego niż stresor. A jej objawy to objawy mobilizacji i stresu korzystnego. Jak już zaczniemy to trema mija szybko. Kończymy. Brawa. Relaks. Koniec stresu. I tak powinno być. A co jeśli wystąpienia publiczne to twoja codzienność? Jeśli jesteś aktorem i codziennie masz grać na scenie. Albo piosenkarzem, muzykiem i wiesz, że jesteś oceniany, co wieczór? Na żywo? Nie da się nagrać, poprawić i zmontować? Każdy taki aktor, artysta, profesor, wykładowca, polityk, mówca przeżywa tremę. A jeśli mówi, że nie, to kłamie! Jego stres jest permanentny. Magnez to niezbędny element do opanowania tremy i stresu z nią związanego.
Magnez po raz 5.
Mamy w sercu tzw. układ bodźcoprzewodzący. Są to specjalne komórki powodujące, że serce rytmicznie się kurczy i rozkurcza. Część z nich samodzielnie, regularnie, około 72 razy na minutę dokonuje niewielkiego wyładowania elektrycznego. Kolejne zaś szybko przewodzą tak powstały impuls elektryczny do właściwej masy komórek mięśniowych kurczliwych. I tak, jak dla komórek nerwowych, tak i dla tych komórek bodźcoprzewodzących magnez jest niezbędny do prawidłowej pracy. Niezbędny, aby rytm był regularny, równy, a bodziec elektryczny dotarł do masy mięśniowej bez zaburzeń, bez blokad, w całości i na czas. Dzięki temu serce pompuje krew.
Nie ma magnezu? Są problemy z rytmem serca. To jedna z najczęstszych przyczyn zaburzeń rytmu serca. Często rozwiązaniem problemu jest uzupełnienie magnezu, a nie tylko leki antyarytmiczne. Magnez jest niezbędny, aby serce pracowało prawidłowo. W przewlekłym stresie, albo przy fatalnej bezmagnezowej diecie niedobory magnezu mogą się przytrafić nawet sercu.
Magnez po raz 6.
Magnez i maraton. Wysiłek fizyczny jest stresorem. Człowiek zasadniczo nie jest stworzony do ciężkiej, wielogodzinnej i nieprzerwanej pracy. Zawsze robimy przerwy po kilku czy kilkunastu minutach wzmożonego wysiłku. Tak jesteśmy skonstruowani, taka jest nasza natura. Nawet kilkuminutowy odpoczynek pozwala wątrobie, płucom, sercu, nerkom, tkance tłuszczowej, mięśniom na regenerację, odtworzenie zasobów, przesunięcie składników do miejsc, gdzie są potrzebne (tlen, glukoza), oraz na usunięcie metabolitów. Tymczasem w biegu długodystansowym mamy 3, 4, a nawet więcej godzin nieprzerwanego wysiłku fizycznego. Nie przerwiemy biegu, bo nie na tym polega ten wyścig. Biegniemy by wygrać. I cały taki bieg jest dla organizmu olbrzymim, długotrwałym stresorem. Mobilizujemy siły, spalamy całą glukozę, wymuszamy na wątrobie stałą, wielogodzinną syntezę nowej glukozy, spalamy tłuszcz z magazynów, jakie wcześniej zgromadziliśmy. Mięśnie rozgrzewają się i musimy chłodzić nasze ciało litrami potu. A przy intensywnym poceniu się tracimy magnez. Magnez przechodzi z krwi do potu (razem z potasem, sodem i innymi składnikami). Na to miejsce do krwi powinien trafić magnez z magazynów w kościach, ale to proces długotrwały. Nie da się w kilka minut tego zrobić. Przy poceniu się non stop przez 4 godziny po prostu magnezu we krwi może zabraknąć. Wielominutowy, czy wielogodzinny niski poziom magnezu we krwi prowadzi do jego niedoboru w sercu, w tym we wspomnianym układzie bodźcoprzewodzącym, sterującym ryt- mem serca. Prawie wszystkie zgony biegaczy długodystansowych, maratończyków, o jakich słyszymy w relacjach z tego typu zawodów zdarzają się w postaci zaburzeń rytmu serca, w tym zatrzymania pracy serca z powodu niedoboru magnezu. Z reguły nie pomaga wówczas reanimacja i defibrylacja, gdyż komórki mięśnia sercowego i układu bodźcoprzewodzącego nie mają chemicznych składników, by mogły prawidłowo wytwarzać i przewodzić prąd. Ciekawe czy ten pierwszy, starożytny Maratończyk padł także z powodu zatrzymania pracy serca i niedoboru magnezu? Założę się, że tak.
Żelazną zasadą przy biegach długodystansowych jest picie płynów z magnezem (i innymi elektrolitami), a nie zwykłej wody. Oczywiście nie przystępujemy do treningów, a tym bardziej do biegów wielogodzinnych mając wcześniejsze braki magnezu. Nagłe zgony sercowe w czasie długotrwałych wysiłków często wynikają z nadmiernego zużycia i wypłukania magnezu z krwi i serca, co skutkuje zaburzeniem jego rytmu. Wiele zgonów piłkarzy na boisku, czy w innych intensywnych i długotrwałych sportach, zwłaszcza w warunkach klimatycznych wymuszających duże pocenie się, wynikało z braku magnezu. Koniecznie uwzględnij magnez, jeśli dużo i długo trenujesz.
Magnez po raz 7.
Kości i magnez. Jak to? Kości i wapń to oczywiste! Kości i magnez? Coś pokręciłeś doktorku?! A właśnie, że nie. Jest takie powiedzenie, że wapń i magnez tańczą razem. W zasadzie należałoby dodać do tej pary jeszcze fosfor, i robi się trio w tym tangu. Kości (także zęby i chrząstki) zbudowane są z białka, głównie kolagenu, nasyconego minerałami. Nasz modelowy 70-kilogramowy osobnik ma w kościach około 1000 gramów wapnia, około 600 gramów fosforu i 20 gramów magnezu. Dzięki tym trzem minerałom kości są twarde, a dzięki kolagenowi (i kilku innym białkom) są sprężyste. Jedynie odpowiednia zawartość białek i pełna mineralizacja kości daje im wytrzymałość i twardość, taką, że się ani nie łamią, ani nie pękają przy byle wysiłku, lub uderzeniu. Ale okazuje się, że kości to nie tylko rusztowanie dla miękkich tkanek. To także magazyn właśnie tych 3 makropierwiastków. Trzeba także zdać sobie sprawę, że podane ilości są proporcjonalnie do masy ciała. Z tych to zapasów właśnie, w razie potrzeby minerały te są pobierane i przesuwane do krwi, i dalej do komórek czy innych miejsc. Proces ten nazywamy resorpcją lub demineralizacją kości. Przeciwnie do niego, mineralizacją nazywamy gromadzenie tych minerałów w kościach, czyli „nasączanie” białek kolagenu minerałami. Proces mineralizacji jest intensywny do około 25 roku życia, mimo, że długość i grubość kości ustalają się w wieku kilkunastu lat. Najlepsze kości mają zatem 25-latkowie. W późniejszych latach z tych magazynów organizm czerpie minerały w miarę potrzeb. Ale na szczęście, także je uzupełnia. Z tym, że jedynie do poziomu, jaki każdy wcześniej sobie wypracował do 25 roku życia. Można to przyrównać do akumulatora o określonej, maksymalnej pojemności. Możesz z niego czerpać, możesz go doładowywać od czasu do czasu, ale nie zmieści się więcej niż zaprojektowano. Okazało się też, że te 3 minerały mogą się nieco wzajemnie zastępować. Jeżeli mamy w pożywieniu dużo wapnia i mało magnezu to wypiera on magnez z kości. Podobnie dieta bogata w fosfor i uboga w wapń i magnez spowoduje, że fosforu w kościach zgromadzimy więcej niż pozostałych dwóch.
Oczywiście, nie zależy to tylko od proporcji tych minerałów w diecie, gdyż biorą w tym udział m.in. witamina D3, witamina K2, parathormon, kalcytonina. Tym niemniej patrząc na sprawę magnezu i kości dobrze jest mieć kości bogate w magnez. Prawidłowe odżywianie dzieci i młodzieży do około 25 roku to sztuka i wyzwanie. A kto na tym etapie popełni błąd, będzie odczuwał tego skutki w dorosłości i na starość. Na starość w postaci osteoporozy, a przez całe dorosłe życie w postaci niedoboru magnezu i kiepskiego radzenia sobie ze stresem.
Dobrze „namagnezowane” kości to podstawa zdrowia na długie lata. Jak to zrobić? Prawidłowo się odżywiając już od dziecka, dostarczając witaminę D3 – najlepiej zapewniając jej produkcję w skórze, dbając o fizjologiczne mikroorganizmy w jelicie (to one są głównym źródłem witaminy K2), odpowiednio stymulując siłę i sprawność całego układu ruchowego: gimnastyka, sport, ruch, postawa ciała przy biurku, właściwy tornister w szkole itd.
Magnez po raz 8.
Magnez i mięśnie. Główną cechą komórek mięśniowych jest ich skurcz i rozkurcz. Dzięki temu mięśnie szkieletowe poruszają naszym ciałem, mięsień sercowy może pompować krew, a mięśnie gładkie np. w jelitach wykonują ruchy robaczkowe. Na poziomie komórkowym przy skurczu i rozkurczu pojedynczej komórki dochodzi do przepływu wapnia i magnezu przez specjalne kanały w różnych błonach komórkowych. W uproszczeniu wapń powoduje skurcz, a magnez rozkurcz. Zatem przy niedoborze magnezu w komórkach mięśni mamy przewagę wapnia, a tym samym skurczu. W mięśniach szkieletowych odczuwamy bolesne skurcze określonych partii mięśni: stopy, łydki, ale też mięśni grzbietu, barku czy nadgarstka i ręki. Często bóle kręgosłupa nie są związane ze zwyrodnieniem kości kręgów, ale właśnie z nadmiernym skurczem mięśni z powodu niedoboru w nich magnezu. Podobnie będą obkurczać się mięśnie gładkie jelit, co czasami odczujemy nagłym ukłuciem gdzieś w jamie brzusznej. Nadmiernie kurczyć się mogą mięśnie macicy, dróg rodnych, miednicy, co nasila zespół napięcia przedmiesiączkowego. Te nieprzyjemne odczucia i objawy są trudne diagnostycznie, gdyż przeważnie nie stwierdza się żadnych ciężkich chorób, a jedynie chwilowy spazm (skurcz) określonych grup mięśni.
Magnez po raz 9.
Niedobór magnezu w mięśniu sercowym powoduje zaburzenie siły jego skurczu i rozkurczu, co może nasilić niewydolność serca. Uzupełnienie magnezu zawsze pomaga komórkom mięśniowym w rozkurczu. Wymaga to tylko odpowiedniej dawki. Oczywiście podstawą jest przywrócenie równowagi wapnia i magnezu w mięśniu. Istnieje bardzo dużo badań dowodzących, że osoby z nadciśnieniem tętniczym mają niedobry magnezu i odpowiednie uzupełnienie magnezu powoduje spadek ciśnienia, często w stopniu pozwalającym nawet na odstawienie leków na nadciśnienie. Innym przykładem skurczu mięśni tętnic z niedoboru magnezu jest migrena. Bardzo często w migrenie niedobory te są znaczne i trzeba dużo magnezu by nastąpiła poprawa, czy też nawet brak ataków migreny. Z kolei niedobory magnezu w ciąży powodują stałe nadmierne obkurczenie macicy i stwarzają ryzyko poronienia lub przedwczesnego porodu.
W zupełnie innej dziedzinie pulmonologii, zdaniem wielu lekarzy niedobory magnezu zwiększają ryzyko napadu astmy oskrzelowej (czyli m.in. silnego obkurczenia mięśni oskrzeli). Zatem kompleksowe leczenie astmy to nie tylko leki rozkurczowe, czy przeciwzapalne, ale też obowiązkowo uzupełnienie magnezu w organizmie.
Magnez po raz 10. i ostatni.
W tym miejscu wymienię nazwy wszystkich znanych, najważniejszych problemów medycznych, w jakich mamy do czynienia z niedoborem magnezu, aby czytelnik mógł zawęzić swoje dalsze poszukiwania na ten temat. A zatem: bezsenność, depresja, atak paniki, lęk, migrena, zmęczenie przewlekłe, zaburzenia krzepnięcia krwi, miażdżyca i zaburzenia lipidowe, cukrzyca i otyłość, leczenie insuliną i analogami insuliny, nadciśnienie tętnicze, żylaki, pajączki, zespół Reynaud (obkurczenie tętnic palców rąk i ich marznięcie), arytmie serca (tachykardia, blok przewodzenia), niewydolność serca, zespół jelita drażliwego (skurcze jelit), ciąża, niepłodność, poronienia nawykowe, bolesne miesiączkowanie, zespół napięcia przedmiesiączkowego, fibromialgia, skurcz powiek, skurcz łydek i innych mięśni szkieletowych, kręcz szyi, bóle pleców (zwłaszcza bez zmian zwyrodnieniowych w kręgosłupie!), tiki, próchnica zębów (z powodu małej zawartości magnezu w ślinie). Powodzenia.
Jak zbadać czy mam niedobory magnezu?
Ponieważ zaledwie 1% magnezu znajduje się we krwi, a pozostała ilość wewnątrz komórek i w kościach, badanie stężenia magnezu we krwi niewiele daje. U zdrowego, niezestresowanego człowieka stężenie magnezu we krwi prawie zawsze utrzymuje się w granicach od 0,75 do 1,25 mmol/l
Jeżeli w pożywieniu brakuje magnezu, jest on przesuwany z kości do krwi, dlatego dopiero przy znacznych niedoborach całej puli magnezu w organizmie możemy zaobserwować jego obniżenie we krwi poniżej 0,75 mmol/l. Jeżeli u kogoś tak się zdarzy, jest to dowód na znaczne niedobory, w tym wyczerpanie rezerw magnezu w kościach. Z drugiej strony mechanizmy regulacyjne działają tak, że po przekroczeniu stężenia magnezu powyżej 1,25 mmol/l jest on przesuwany do kości „na zapas” oraz wydalany z moczem. A gdyby ktoś dalej przesadzał ze spożywaniem magnezu, włącza się kolejny mechanizm w postaci blokady wchłaniania magnezu w jelicie cienkim. Z przyjętej dawki w takiej sytuacji nawet 96% może pozostać niewchłonięte i wydalone ze stolcem, a jedynie 4% „na siłę” przeciśnie się jakoś do krwi. Natomiast przy niedoborach magnezu nawet 60% spożytej doustnie dawki przez jelita się wchłania!!! Dlatego też nie ma co się zbytnio przejmować rozdmuchanymi przekazami reklamowymi, że tylko taka albo inna postać chemiczna się wchłania. Ma ona pewne znaczenie, ale w największym stopniu to organizm sam wpływa na to, ile magnezu z pożywienia i jelit pobierze do krwi w zależności od aktualnych potrzeb.
Czy coś jeszcze można zrobić? Tak. Istnieje proste, bezbolesne i banalne wręcz badanie pomocnicze. Nie dotyczy bezpośrednio magnezu, ale stresu. Należy zmierzyć ciśnienie tętnicze krwi w pozycji leżącej i natychmiast po przejściu do pozycji stojącej. Jeżeli różnica w ciśnieniu skurczowym (górnym) między pomiarem w pionie i poziomie jest większa niż 10 mmHg wskazuje to na wysokim poziom hormonów stresu (adrenaliny i kortyzolu), co pośrednio sugeruje zwiększenie zużycia magnezu, a tym samym możliwość jego wyczerpywania się. Im większa różnica w pomiarach, a są ludzie mający nawet powyżej 40 mmHg, tym większy i bardziej nasilony stres. Co ważne, takie pomiary w trakcie leczenia stresu, w tym suplementacji magnezem, mogą być prostym narzędziem oceny skuteczności naszych działań. Jeżeli różnica w pomiarach się zmniejsza oznacza to poprawę sytuacji. Pytanie tylko brzmi jak często (czy kiedykolwiek?) mierzyłeś sobie ciśnienie krwi w pozycji leżącej, a następnie na stojąco.
Zdrowy człowiek, bez stresu potrzebuje 6 mg magnezu na 1 kg masy ciała na dobę. Przykładowo 50-kilogramowa osoba potrzebuje 300 mg na dobę, a o wadze 100 kg – 600 mg. Takie zapotrzebowanie wynika z codziennego zużycia i utraty magnezu z moczem oraz potem. Zapotrzebowanie to rośnie natomiast o kilkadziesiąt procent u osób w przewlekłym stresie. O ile dojdzie do zmniejszenia lub likwidacji stresorów i stresu, zapotrzebowanie na magnez wraca do poziomu normalnego. W praktyce najlepiej wyliczyć indywidualne zapotrzebowanie na magnez w oparciu o swoją wagę. Trzeba też pamiętać, że dawki rzędu 30 mg lub 60 mg, jakie spotkacie w tabletkach z suplementami reklamowanymi w mediach są za niskie. I nic nie da ich przyjmowanie, no chyba, że 10 tabletek na dobę. Oczywiście, jeżeli takie małe dawki są pomyślane, jako uzupełnienie dobowej dawki do pożywienia bogato-magnezowego, jakie konkretna osoba spożywa, to mają one pewien sens. Mianowicie pod hasłem „ot, tak na wszelki wypadek łyknę sobie dodatkowo odrobinę magnezu w tabletce”.
Magnezu na Ziemi nie brakuje, jest jednym z najpowszechniejszych minerałów. Pewnie dlatego Matka Natura wykorzystała go do ponad 500 różnych procesów życiowych, gdyż „uznała”, że go nigdy nie zabraknie:-). Jest w wodzie morskiej i oceanicznej. Jest w glebach. Jest w wodach źródlanych i mineralnych. Problemem jest tylko, to, że obecnie mamy wiele nienaturalnej, wysoko przetworzonej żywności ubogiej w magnez. Poczynając od gleb wyjałowionych z magnezu przy uprawach monokulturowych, poprzez zwierzęta żywione sztuczną, ubogo-magnezową paszą, po rośliny ubogie w magnez. W zasadzie tylko żywność słonowodna (ryby, ostrygi, glony, algi) pozostaje obecnie pełna magnezu. Z kilku badań epidemiologicznych wynika natomiast, że na terenach, gdzie ludzie piją wodę z dużą ilością magnezu (twarda woda) niedobory magnezu i choroby z tym związane są rzadkością. Dlatego taki sposób dostarczenia magnezu jest jak najbardziej wskazany. Wody zawierające magnez w ilości >120 mg/L są uznawane za wysoko magnezowe, ale tak wysokie naturalne stężenie w wodach ogólnodostępnych występuje rzadko. Niestety, wiele wód źródlanych, nie mówiąc o kranowych, ma stężenia dużo mniejsze, rzędu 20-30 mg/L. Ponieważ człowiek potrzebuje, co najmniej 300 mg na dobę samą wodą, nawet najlepszą, nie jesteśmy w stanie tyle magnezu dostarczyć. Wody z zawartością 120 mg/L trzeba by wypijać aż 3 litry.
Na szczęście magnez znajdziemy w wielu niskoprzetworzonych pokarmach i trzeba tylko zadbać, aby znalazły się regularnie w naszej diecie. Można także okresowo wspomóc się pijąc bogato-magnezowe wody lecznicze (uzdrowiskowe). Wymaga to jednak konsultacji z lekarzem, co do ilości i czasu takiej kuracji. Zalecałbym także konsultację z lekarzem odnośnie suplementacji magnezu, przynajmniej na wstępie. Wchłanianie magnezu, jak opisałem wcześniej jest regulowane na poziomie jelit. Zależy od witaminy D3, ale też od witaminy B6 i K2. Z kolei przechodzenie magnezu do komórek jest uzależnione od witaminy B1. Oceniając to wszystko lekarz może pomóc w dokładniejszym zaplanowaniu nie tylko suplementacji magnezem, ale też ustaleniu całego żywienia. W razie potrzeby, może i powinien wykonać badania takie jak stężenie magnezu rano i wieczorem, OB, glukozy, hemoglobiny glikowanej (HbA1c), insuliny, kortyzolu, czy zlecić badanie składu włosa i dokonać pomiarów ciśnienia krwi na leżąco i stojąco. Mimo że magnez można kupić bez recepty, warto wykorzystać wiedzę lekarza w omawianym temacie.
Gdzie znajdziemy magnez?
Suplementy magnezowe mogą mieć postać proszku, który odmierzamy miarką (łyżeczką), postać tabletek lub kapsułek z określoną dawką, lub formę roztworu wodnego do aplikacji na skórę (natryśnięcie, kąpiel, moczenie). Chemiczne formy, jakie można spotkać to m.in.: cytrynian magnezu, tlenek magnezu, chlorek magnezu, siarczan magnezu, dwuglicynian magnezu, taurynian magnezu. Te dwie ostatnie to tzw. chelaty, czyli połączenia magnezu z aminokwasem. Uważa się, że doustnie lepiej nieco wchłaniają się formy chelatowane niż sole (tlenek, chlorek, siarczan). Wchłanianie jednak zależy bardziej od stanu niedoboru, jaki dany człowiek ma w sobie, o czym wspomniałem wcześniej. Jeżeli organizm potrzebuje dużo magnezu, to wchłonie go równie dobrze z soli mineralnych, a te są zdecydowanie tańsze niż związki chelatowane. Przy podaniu doustnym warto pamiętać, że magnez może być wiązany w świetle jelita przez niektóre składniki pokarmowe i wydalany z kałem (kwas fitynowy, taniny, błonnik), dlatego przy leczniczej suplementacji (wody, tabletki, roztwory) lepiej przyjmować je osobno, bez posiłku lub w kilka godzin po posiłku.
Przy okazji warto wspomnieć o korzyściach z kąpieli w wodzie morskiej. Woda ta zawiera zjonizowany magnez i takie kąpiele są bardzo dobrym sposobem dostarczenia magnezu. Łatwo to poczuć po kilku godzinach spędzonych w wodzie morskiej.
Magnez w pożywieniu. Każda roślina ma w sobie chlorofil, który służy do fotosyntezy. On też barwi części rośliny na zielono. Chlorofil jest białkiem zawierającym w swojej budowie jony magnezu. Znajduje się w zielonych częściach roślin (liście, igły, łodygi, skórka owoców). Tam też znajdziemy najwięcej magnezu.
Nie ma natomiast chlorofilu w częściach podziemnych, korzeniach, bulwach czy też pniach, gdyż one nie biorą udziału w fotosyntezie. Kiszona kapusta zawiera magnez, mimo że nie jest zielona po ukiszeniu. Ale była przecież zielona przed ukiszeniem :-). Część magnezu pozostała w ukiszonych liściach, a część przeszła do soku, który także warto pić dla magnezu.
Magnez znajdziemy w dość dużych ilościach w orzechach, ziarnach i pestkach roślin. Te źródła magnezu są prawie tak dobre jak chlorofilowa zielenina. Muszą to być jednak pełne ziarna. Przy okazji warto wspomnieć, że wysoka zawartość magnezu w czekoladzie pochodzi z miazgi ziarna kakaowca, tyle, że utartej i uformowanej w smakowity sposób. Oczywiście, mówię o czekoladzie prawdziwej z wysoką (minimum 60%) zawartością kakaowca. Skoro mowa o kakaowcu to warto wspomnieć o prawdziwym kakao, jako solidnym źródle magnezu. Pij prawdziwe kakao na stres!
Jak jeszcze sobie radzić ze stresem?
Siła i szkodliwość stresorów dźwiękowych jest większa niż wzrokowych, zapachowych czy innych, w tym emocji, czy spięć w pracy. Dlatego w pierwszej kolejności w tzw. strategii zarządzania stresem (stress management), którą nazywa się także mitygacją stresu NALEŻY WPROWADZIĆ CISZĘ do Twojego życia. Zawsze, kiedy to możliwe. Nie jesteś w stanie zakazać jazdy karetkom czy tramwajom, ale możesz zamontować lepsze okna. Wyłączaj dźwięk w TV, ścisz radio albo całkiem wyłącz, jeśli nie jest ci to potrzebne. Zauważyłeś, że „oni” zawsze podgłaśniają reklamy? I nawet jak ściszysz wiadomości czy muzykę to i tak decybele z reklam uderzą Cię mocnej. Wyłącz, chociaż na chwilę. Jeśli możesz, znajdź ciszę. Las, odludzie, pustynia – jak najbardziej wskazane. Ale to nie zawsze możliwe. Najlepiej oczywiście wyciszyć dom. W ostateczności (lub dla niektórych na pierwszym miejscu) pozostaje cisza kościoła, oczywiście poza mszą, koncertem organowym, czy biciem dzwonów. Wcale nie trzeba się modlić, ale po prostu wstąpić tam po ciszę. Za darmo! Wyciszenie swojego świata to mniejsze zużycie magnezu. Zdziwiony takim zaleceniem lekarskim na koniec? Milczę, więc od tego momentu!
Reklama
ciekawe , właśnie takie objawy mnie męczą a zdrowa jestem jak koń według wszelkich badań lekko podwyższone ob i nikt nie wie czemu boli czasem brzuch czemu drętwieją ręce ,zmęczenie ,zimno dokładnie tak…..
Rzeczowo i konkretnie. Nie miałem świadomości tak wielkiej wagi magnezu na nasze życie i w efekcie na stres.
Patrząc z perspetywy trenera wystąpień publicznych wykorzystam informacje na swoich szkoleniach jak dodatkową pigułkę wiedzy, oczywoiście z linkiem do artykułu 🙂
Andrzej Różański
Trener Wystapień Publicznych
Akademia Przemawiania ARBIZ
Bardzo nam miło, że natknął się Pan na ten właśnie artykuł, jest to tak prosty sposób na podniesienie efektywności oraz redukcję stresu, że aż szkoda, że tak wiele osób niepotrzebnie cierpi z powodu rozdygotania, czy choćby tremy. A dawka magnezu wiele jest w stanie zdziałać, co potwierdzam z doświadczeń własnych 🙂
Podajemy kontakt redakcyjny, gdyby był Pan zainteresowany artykułem w wersji drukowanej: redakcja@hipoalergiczni.pl 🙂
Tak wiele osób potrzebuje wyluzować!
Szanowny Panie Doktorze!
Świetny artykuł, przystępnie wyjaśnia rolę magnezu w organizmie człowieka. Dziękuję!