Odkwaszać czy nie? Kolorowe magazyny wciąż zarzucają nas nowymi chwytliwymi pojęciami. Czy tak samo jest z pojęciem „zakwaszonego organizmu”? O doświadczenia z tym zjawiskiem zapytaliśmy Beatę Sokołowską, blogerkę, która daje świadectwo swoim zdrowiem, że warto poznać tajniki alkalicznego odżywiania.
Hipoalergiczni: Co to znaczy równowaga kwasowo-zasadowa organizmu?
Beata Sokołowska: Najprościej i najbardziej rzetelnie jest odpowiedzieć, że jest to utrzymanie właściwego pH naszej krwi. Powinno być ono lekko zasadowe (powyżej 7) i zawierać się pomiędzy 7,35 a 7,45. Nawet drobne odchylenie od normy może być groźne w skutkach dla zdrowia. Odchylenie w dół (poniżej wartości 7,35) świadczy o tym, że nasz organizm jest zakwaszony. Kiedy pH pozostaje w normie, mówimy o równowadze kwasowo-zasadowej naszego organizmu.
H: Dużo się obecnie mówi o zakwaszeniu. Skąd się ono bierze?
BS: Jest kilka czynników. Najbardziej kluczowym jest odżywianie. Odżywianie przeciętnego człowieka jest zakwaszające. Do pewnego momentu organizm, wyposażony w mechanizmy związane z pracą nerek czy płuc, radzi sobie z tym. Jednak długotrwałe złe nawyki żywieniowe przynoszą negatywne skutki, bardzo obniżając jakość naszego życia i zdrowia. Innymi czynnikami wpływającymi na zakwaszenie są np. siedzący tryb życia, stres, szybkie tempo życia (skądinąd także stresujące dla organizmu).
H: Powinniśmy więc stosować dietę alkaliczną? Czy nie jest to tylko kolejna moda?
BS: Zdecydowanie unikałabym sformułowania „dieta alkaliczna” bądź inaczej „dieta zasadowa”, bowiem do zachowania równowagi potrzebujemy obydwu typów produktów żywnościowych, zarówno kwasowych, jak i zasadowych, z tym, że te pierwsze powinny stanowić 20-25% całości żywienia. Dieta kojarzy się z czymś czasowym, doraźnym, stosowanym w konkretnym celu, np. zgubienia wagi bądź przy jakimś schorzeniu, kiedy pewne produkty muszą zostać bezwzględnie wykluczone. Tymczasem odżywianie z zachowaniem podanej proporcji, powinno być nawykiem i jest po prostu zdrowym odżywianiem, opartym też na różnorodności dostarczanych produktów. Nie jest to moda. Wskaźnik pH, to coś wymiernego, co możemy sprawdzić. Jest wiele diet na rynku – niektóre bardzo dobre, a inne bardzo szkodliwe. Nazywanie ich dietą + nazwa własna, to tylko pewien chwyt marketingowy. Tymczasem chodzi o racjonalność i po prostu dobre żywienie. Wystarczy wprowadzić kilka ważnych, aczkolwiek oczywistych zmian, poznać, które produkty są bardzo wartościowe i powinny być obecne w naszej kuchni i z nich komponować posiłki. Wszystkie dobre diety, jakkolwiek się one nie nazywają, proponują jako podstawę dużą ilość produktów zasadowych i małą kwasowych. Dotyczy to także diet, które mają działanie lecznicze, a także sposobu odżywiania ludzi w różnych zakątkach świata, wśród których, choroby cywilizacyjne albo nie są znane, albo stanowią margines. Sama osobiście jestem też żywym przykładem na to, jak zmieniając styl życia i nawyki żywieniowe można mieć wpływ na swoje zdrowie i samopoczucie oraz codzienne. Co do mody, zaburzenia w równowadze pH mają poważne konsekwencje. Choroby rozwijają się w środowisku kwaśnym. Bardzo łatwo jest logicznie i racjonalnie to wytłumaczyć, biorąc pod uwagę mądrość i sposób funkcjonowania naszego organizmu. Nie ma więc mowy o modzie, ale o czymś sprawdzalnym, mającym podstawy naukowe. Nasz organizm ma za zadanie utrzymanie pH krwi zasadowego. W przeciwnym wypadku, moglibyśmy nawet umrzeć. W związku z czym, jeśli dostarczamy zakwaszające pożywienie, organizm, aby to zrównoważyć, korzysta z minerałów zasadowych, takich jak na przykład potas, wapń, magnez, sód. Jeśli nie dostarczamy tych minerałów wraz z posiłkiem, są one pobierane z zapasów tkankowych. Nietrudno sobie wyobrazić, jakie mogą być konsekwencje, kiedy wciąż jadamy posiłki zakwaszające. Kiedy nie ma zapasów alkalizujących minerałów skądś przecież trzeba je pobrać, aby zachować równowagę kwasowo-zasadową. Oczywiście pobierane są one z tkanek, co wiąże się z ich demineralizacją. Komórki w tkankach stają się niepełnowartościowe, a tkanki ulegają degeneracji, stając się jednocześnie w ten sposób, podatne na choroby, na przykład zęby na próchnicę, kości na złamania, naczynia wieńcowe na miażdżycę, komórki są podatne na zmiany nowotworowe itd. Jakie paliwo, takie efekty.
H: Powiedziałaś, że jesteś żywym przykładem na pozytywny wpływ odżywiania, które wpływa na zachowanie równowagi kwasowo-zasadowej. Możesz przybliżyć ten temat? Co takiego się zmieniło i jak do tego doszło?
BS: Jako dziecko bardzo dużo chorowałam na anginę, głównie ropną. Ciągle brałam antybiotyki. Zaprocentowało to tym, że w wieku około 30tki bolały mnie wszystkie stawy. Czasem ból był tak silny, że nie mogłam podnieść w górę ręki. Moje serce często biło niemiarowo. Końce palców często robiły się białe i traciłam w nich czucie (złe krążenie). Ciągłe przemęczenie było normalnym dla mnie stanem. Miałam kiepską odporność i dużą łatwość łapania różnego rodzaju infekcji. Po każdej z nich, wracałam do formy długo – przez 3-4 tygodnie. Czułam nieprzyjemne ssanie w brzuchu. Miałam duże problemy z kręgosłupem i nawet chciano mnie poddać operacji. Zdarzało się, że w środku nocy lądowałam w szpitalu pod kroplówką z pyralginy, aby uśmierzyć ból. Często miewałam problemy z pęcherzem – nawracające bóle, stan bardzo nieprzyjemny. Po drodze trafiały się jeszcze inne problemy ze zdrowiem, np. związane ze sprawami kobiecymi. Dość poważne, bo zalecenia ze strony lekarzy, także były radykalne. Czułam się bardzo źle. To wszystko już dawno minęło. Wraz ze zmianą sposobu odżywiania, stylu życia, zrobieniem kilku detoksów, które miały przywrócić równowagę mojemu ciału – wszelkie choroby, dolegliwości minęły. I co najważniejsze, nigdy nie wróciły. Czuję się tak, jakbym miała 25 lat. Usunięcie wszystkich niezdrowych produktów z domu było radykalne i szybkie (usunęłam wszystkie od razu). Natomiast nauka, co jeść i jak przyrządzać posiłki, to był proces. Przez długi czas dość stresujący dla mnie, ponieważ nie miałam pojęcia, co można zjeść na obiad, a czym zastąpić kanapkę z szynką i listkiem sałaty na śniadanie. Dziś jednak mogę powiedzieć, że wysiłek się opłacał. Czuję się świetnie, o dawnych chorobach i dolegliwościach nie pamiętam już od lat. Jakby ich nigdy nie było. Mam energię by podejmować nowe wyzwania i realizować marzenia.
H: Jak się dowiedziałaś, że równowaga kwasowo-zasadowa ma tak kluczowe znaczenie?
BS: Przez długi czas zupełnie tej wiedzy nie miałam. Szukałam źródeł dobrej wiedzy studiując różnorodne badania oraz sposób żywienia się ludzi, którzy są w naszym świecie najzdrowsi. Bardzo szybko okazywało się, że wśród różnych grup ludności ma on wiele wspólnego. Przechodziłam też różne programy – np. wyjazd rewitalizacyjny organizowany przez Adwentystów Dnia Siódmego (skądinąd to jedna z najzdrowszych grup ludzi) czy też dietę dr Ewy Dąbrowskiej. Obydwie zresztą propozycje odżywiania są niemalże identyczne. Z czasem dopiero dotarłam do wiedzy o właściwościach alkalizujących bądź zakwaszających pożywienia i zdałam sobie sprawę, że po dokonaniu tych radykalnych zmian w sposobie swojego odżywiania, przewagę w mojej kuchni zaczęła stanowić grupa właśnie tych produktów, które mają właściwości alkalizujące (inaczej mówiąc odkwaszające). Od tamtej pory używam tego nazewnictwa, ponieważ jest ono pewnym wykładnikiem kategoryzowania produktów, łatwym do sprawdzenia, zweryfikowania. Nie ma w tym żadnej tajemnicy, a jest proste uzasadnienie. Produkty zawierające przewagę minerałów o właściwościach zasadowych mają naturę alkalizującą. Dobrze jest mieć jakiś wykładnik, którym można się kierować. Zwłaszcza, że wśród bogactwa pokarmów, mamy takie, które zakwaszają mocno, albo tylko troszkę i podobnie jest z alkalicznymi. Łatwo zatem zadbać o równowagę i tę właściwą proporcję, bez komplikowania dodatkową wiedzą, związaną np. z zawartością białka, tłuszczu, kalorii itp., co ja zwykle postrzegałam jako trudne i mało praktyczne do wdrożenia w życie. W efekcie doszłam do zupełnej prostoty kierując się dwoma zasadami. Jem produkty ze wszystkich kategorii, ale zwracam uwagę na ich jakość (nieprzetworzone i najbardziej wartościowe w składniki odżywcze, minerały, witaminy oraz związane z sezonowością upraw – obecnie już wiem, które są najbardziej wartościowe i dostępne). I druga zasada to przewaga na talerzu produktów zasadowych. To wystarcza, aby dobrze się czuć. Prosto i racjonalnie. No i raz na jakiś czas przeprowadzam kurację oczyszczającą (bardziej radykalne podejście, odciążające organizm, trwające przez około 10 dni).
H: No dobrze, więc zdradźmy w takim razie, jak najprościej zadbać o równowagę kwasowo-zasadową? Co jeść?
BS: Nie ma w tym nic odkrywczego. Najbogatsze w minerały zasadowe są warzywa zielone. Poza tym w ogóle warzywa i owoce. Warzyw w różnej postaci, powinno być na naszych talerzach najwięcej. Poza tym zioła, kiełki, tłuszcze tłoczone na zimno, jak na przykład oliwa z oliwek czy olej lniany. Migdały, dziki ryż, pestki dyni, kasza jaglana, sezam – to także żywność o właściwościach alkalizujących. Mniejszość 1/4 do 1/3 powinny stanowić pokarmy kwasotwórcze, a wśród nich mogą się znaleźć jajka, sery, jogurt, rośliny strączkowe i fasole (np. cieciorka, soczewica, groch, fasola czerwona, biała), pełnoziarnisty ryż lub ryż basmati, orzechy i pestki, zboża, w tym pieczywo pełnoziarniste i makaron pełnoziarnisty, ryby i drób ekologiczny. Dobrze też zadbać o jedzenie kiszonek. One wspaniale wpływają na odpowiednią florę bakteryjną jelit. Oczywiście trzeba też wykluczyć żywność przetworzoną, fast foody, kolorowe napoje i najlepiej wszystkie gotowe produkty, co do których składu nie jesteśmy pewni. Czasy są takie, że nawet w zwykłym barze można obecnie znaleźć coś zdrowego i smacznego. Wystarczy troszkę wiedzy i wyrobienia pewnych nawyków.
H: Czy takie odżywianie jest dla wszystkich?
BS: Dla wszystkich, którzy nie mają specjalnych wykluczeń z powodu chorób. To najlepsze odżywianie, bardzo racjonalne i będące doskonałą profilaktyką chorób cywilizacyjnych. Bardzo często, osoby które nie dbały o stronę żywieniową swojego życia, szybko odczuwają poprawę w poziomie energii i funkcjonowaniu swojego ciała, po zmianie nawyków na takie, o których wspomniałam. Tak też było ze mną.
H: Jaką dałabyś radę tym osobom, które chciałyby zmienić nawyki, a nie wiedzą od czego zacząć?
BS: Ja poleciłabym zacząć od zrealizowania programu detoksykującego. Na przykład 7-10 dni na poście warzywno – owocowym dr Dąbrowskiej. W skrócie polegającym na tym, że nie możemy jeść nic poza warzywami (z wykluczeniem także warzyw o wysokiej zawartości skrobi) uzupełnionymi o niewielką ilość niesłodkich owoców oraz codzienną porcję kiszonek (probiotyki). Taki program oczyszczający, bardzo wpływa na odkwaszenie, przywrócenie prawidłowego działania układu pokarmowego. Bardzo szybko podnosi nasze samopoczucie, wpływa na uregulowanie snu, reguluje łaknienie, podnosi poziom energii. Wiele osób po takim programie, traci ochotę na słodycze. Organizm się reguluje i łatwiej usłyszeć, co jest mu potrzebne. Program ten jest też stosowany leczniczo, tyle, że wtedy, powinien być wykonany pod okiem lekarza. Zyskujemy poprawę urody i witalność. Czujemy się jak odnowieni i to jest często wspaniałą motywacją do dokonania kolejnych zmian, po to, by utrzymać te pozytywne efekty. Często też się zdarza w trakcie takiego programu, że nagle ze zdziwieniem spostrzegamy, iż da się żyć bez kawy, bez czarnej herbaty itp. Sama przeprowadzam taki program raz lub 2 razy w roku. A w tym roku, zaczęłam go robić wspólnie z chętnymi by zadbać o siebie (wirtualnie, na Facebooku). Następna edycja odbędzie się wczesną jesienią i już dziś, wszystkich zainteresowanych zapraszam. Nie trzeba czekać do nowego roku lub urodzin, by zacząć o siebie dbać. Każdy moment jest dobry. Kolejnym krokiem, po takim programie jest wyjście na zakupy z listą tych dobrych produktów po to, by zapełnić nasze kuchnie tym, co wartościowe. Wtedy już nie mamy wyjścia. Gotujemy z tego, co mamy w zapasach. WARTO to zrobić, bo efektami będziemy zachwyceni i przerastają one bardzo często nasze oczekiwania. Nagle się okazuje, że jesteśmy zdrowi, dolegliwości ustępują, funkcjonujemy lepiej, młodniejemy, zyskujemy radość i siłę. Aż chce się żyć :).
Beata Sokołowska – autorka bloga alkalicznystylzycia.blogspot.com. Jak sama o sobie pisze: ma kilka pasji, a jedną z nich jest zdrowy (psychicznie, fizycznie i duchowo) styl życia. Przez lata zbierała wiele doświadczeń, którymi chce się podzielić, z nadzieją, że kogoś to zainspiruje. Jednym z jej marzeń, jest napisanie książki – „Życie zaczyna się po 40tce”.
myślę ,że jako rasa powinniśmy się skoncentrować na sposobie odżywiania aby dawać sobie wartościowe mało przetworzone rzeczy takie które odżywią nasze komórki, w sposób odpowiedni, pełnowartościowy no i pic wodę ,jak czynili nasi przodkowie
wszystko jak zawsze rozbija się o prawidłowe żywienie ,a z telewizji bombardują nas setki reklam coca-coli ,pepsi ,laysów , żelków haribo które są jednym z najgorszych sposobów żywienia nawet w formie przekąsek ,uczymy dzieci zjadać produkty które maja w sobie nazwy konserwantów o które łamiemy język które powodują raka ,adhd i inne schorzenia dobrze że są tacy ludzie jak pani ,szukający wiedzy i dzielący sie nią z innymi
[…] Autor: Żaneta Geltz Źródło: hipoalergiczni […]