Czy to przypadek, że lepszy układ odpornościowy mają ludzie żyjący w zgodzie ze swoim talentem, czerpiący energię z żywności organicznej, trzymający się z dala od stresu i negatywnych scenariuszy? Co jest w umyśle doskonalącego się sportowca, który staje się lepszy dla planety i innych form życia? Odbywamy podróż z Joaną Schenker – mistrzynią świata w bodyboardingu, która mówi nam o swoich sposobach na bardziej zrównoważone i zdrowsze życie.
.
ROZMAWIAŁA: Żaneta Geltz
Żaneta Geltz: Co takiego dzieje się w dzieciństwie, żeby być tak zdyscyplinowaną i zorientowaną na sport?
Joanna Schenker: Moi rodzice pochodzą z Niemiec. Przenieśli się do Portugalii, gdzie się urodziłam. Jestem najstarszą z czterech córek. Moi rodzice chcieli, aby ich dzieci rosły
w środowisku naturalnym, na wsi. Żyjemy w pobliżu oceanu. Dorastałyśmy bez telewizji, bez internetu, beztrosko spędzając czas na zabawie. Najważniejsza rzecz, która może ci się przytrafić, to jeśli rodzice pozwolą ci odkryć to, co lubisz. Miałyśmy dużo czasu, aby odkrywać, czy chcemy być aktywne, czy wolimy muzykę itd. Bo kiedy już odnajdziesz to, gdzie kryje się twoja pasja, łatwiej jest ci skupić uwagę. Gdy nie miałyśmy telefonów do zabawy, byłyśmy po prostu aktywnymi dziećmi, a dzięki temu sport staje się czymś oczywistym. Wiele dzieci w dzisiejszych czasach nie wie, że są w stanie biegać, skakać, wspinać się, ponieważ nie dostają takiej szansy od rodziców. Tracą„sportowe”możliwości, które mogłyby sprawić, że staną się zdrowsze. Naprawdę doceniam to, że dorastałam na łonie natury, bez telefonu, chociaż – kiedy byłam dzieckiem – chciałam go mieć, tak jak inne dzieci! Ale teraz widzę wyraźnie, że brak telefonu i bycie aktywnym było bardzo ważne dla rozwoju i dla zdrowia. Moje trzy siostry i ja rzeczywiście korzystamy z ciała, wszystkie jesteśmy aktywne.
Ż.G.: Jak to działa, że nie przestałaś być aktywną? Wiele osób po skończeniu studiów traci motywację, determinację, by podążyć za swoim hobby.
J.S.:Próbowałam jeździć konno, chodziłam na karate i rozpoczynałam różne dyscypliny, ale mając 13 lat odkryłam bodyboarding. Dołączyłam do społeczności ludzi, którzy uprawiali ten sport. To było jak znalezienie nowej rodziny. Codziennie byliśmy na plaży, bawiąc się w oceanie, chciałam być z nimi, uwielbiałam to.
Potem okazało się, że mam do tego szczególny dar i że mieszkam w najbardziej niesamowitym miejscu, by korzystać z fal oceanu i plaży, która jest w tym miejscu bezpłatna. Zaczęłam to traktować jak sport, nie miałam zamiaru się poddawać. Ale też nie myślałam o wygrywaniu mistrzostw.
Zwyciężanie nie było dla mnie motywacją. Zaczęłam karierę w bodyboardingu, gdyż dawało mi to dużo radości, sprawiało, że czułam się dobrze. Nawet teraz, a robię to już od 18 lat, bodyboarding jest dla mnie sposobem na rozrywkę, a nie na zwycięstwa czy bycie sławną.
Jeśli masz prawdziwe zamiłowanie do czegoś, to nie ma znaczenia czy wygrasz, czy przegrasz, czy zarabiasz pieniądze, czy nie, czy przekujesz to w karierę zawodową, czy nie. Będziesz robić swoje tak długo, jak tylko możesz.
Ludzie, którzy się poddają, najwyraźniej robią coś, do czego nie mają wystarczającej miłości. Dlatego uważam, że znalezienie prawdziwej pasji w życiu jest najważniejszą rzeczą. Wtedy nigdy się nie poddasz.
Ż.G.: Kiedy zauważyłaś, że jedzenie jest ważne dla Twojego poziomu energii?
J.S.: Moja mama zawsze starała się żywić nas produktami organicznymi: świeżymi owocami, dużą ilością warzyw. Była w tym bardzo skrupulatna. Kiedy miałam 10 lat, wyjechałyśmy razem z mamą do Indii. Odkąd pamiętam – zjadanie zwierząt wydawało mi się dziwne, zawsze czułam do nich wielką empatię. Podczas mojej podróży po Indiach wraz z mamą zostałam wegetarianką. Przestałam jeść mięso, ryby. Nie było to spowodowane pobudkami zdrowotnymi, że mięso może być dla mnie złe. Kiedy byłam dzieckiem, szczerze mówiąc, nie odczuwałam różnicy w moim zdrowiu. Ale dopiero kiedy dorosłam i zostałam zawodowym atletą, zrozumiałam, jakie znaczenie mają wybory żywieniowe dla mojej energii. W porównaniu do innych osób zawsze jadłam zdrowszą żywność. Ale dla mnie to naturalne, żeby wybierać jedzenie ekologiczne – pełne energii.
Nawet węglowodany, których wymaga moja sportowa aktywność, wybieram te naturalne. Ważne, aby zdawać sobie sprawę z tego, jak się czujesz i co sprawia, że czujesz się dobrze. Nie jestem zwolenniczką jednej drogi dla wszystkich, nie wierzę w ekstremalne diety. Musisz sam/sama znaleźć to, co służy ci najlepiej. Próbowałam być weganką w 100%, ale odstąpiłam od tej deklaracji, ponieważ czasami jem nabiał i to jest w porządku. Nie powinniśmy stresować się małymi wyjątkami, nawet w przypadku, gdy zdarzy nam się zjeść niezdrową żywność, to lepiej czerpać radość z życia. Małe wyjątki ci nie zaszkodzą. Lepiej dla naszego zdrowia psychicznego żyć bez stresu i wyrzeczeń.
W życiu nie cenię najbardziej wygrywania zawodów, tylko możliwość robienia profesjonalnie tego, co kocham. W ten sposób mogę zarabiać na życie, podróżować po świecie, widzieć różne miejsca, ludzi, poznawać przyjaciół. Myślę, że to są moje największe zwycięstwa w bodyboardingu.
Ż.G.: Czy możesz opisać swoje posiłki?
J.S.: Nie jem codziennie tego samego jedzenia. To, co jem zależy od tego, czy podróżuję, czy biorę udział w zawodach. Kiedy jestem w domu, na śniadanie zwykle jem masło z orzechów ziemnych, banana, konfiturę.
Zawsze co rano piję kawę z mlekiem owsianym. Nie jadam dużo, nie chcę czuć się pełna. Kiedy wracam z plaży, robię sobie tosty z awokado i papryczką chili. Jem sałatki, kładę garść rukoli na grzance.
I to są łatwe dania, mogę je zjeść wszędzie na świecie. Gdziekolwiek jestem, mogę zrobić tosty z awokado lub hummusem. Lubię przyrządzać świeże soki, lubię też orzechy, owoce, robię koktajle.
Nie mam raczej zwyczaju dużo gotować. I wiem, że to może nie jest idealne, ale moim głównym daniem dnia jest kolacja. Wybór pada na fasolę, ciecierzycę, soczewicę, cokolwiek mam w lodówce.
Próbuję wieczorem zjeść trochę białek i warzyw, ponieważ w ciągu dnia jem dużo węglowodanów, a więc na kolację staram się jeść wszystko to, czego nie uzupełniałam w ciągu dnia, aby utrzymać dietę mniej więcej w równowadze.
Czasami jestem leniwa i zjem po prostu owoce, albo… zrobię kolejną kanapkę, jeśli naprawdę mi się nic nie chce!
Nie stresuję się tym, staram się jeść to, czego moje ciało potrzebuje.
Ż.G.: Część osób korzysta z przyjemności, które im szkodzą – palą, obsesyjnie spożywają słodycze, jedzą dużo fast-foodów. Co byś poleciła takim osobom? Mogą wątpić, czy nadal dadzą radę wrócić na właściwy tor…
J.S.:Myślę, że niektórzy ludzie tak naprawdę nie wiedzą, co oznacza „dobre samopoczucie”. Ale kiedy zdasz sobie sprawę, że wreszcie czujesz się dobrze i wiesz, co trzeba robić, aby tak się czuć – kontynuujesz to. A kiedy robisz coś, co zabiera ci dobre samopoczucie, wiesz dokładnie, co zrobiłeś/zrobiłaś i zaczynasz tego unikać. Większość ludzi wybiera nieodpowiednie jedzenie, bo tak naprawdę nie znają tego stanu, jak to jest czuć się naprawdę dobrze. Osoby, które czują się zmęczone lub cierpią z powodu depresji, żyją bez radości, mogłyby spróbować zdrowej żywności ekologicznej i zaobserwować różnicę. Kiedy zobaczą, jak mogą się czuć, zmienią swoje podejście do jedzenia. Ale nie zmienią się, jeśli ktoś im powie: „Nie jedz tego, bo to niezdrowe!”albo„Nie powinieneś jeść frytek, bo będziesz otyły”. To tak nie działa. Gdy spróbują czegoś nowego
z ciekawości, może podejmą rękawicę i rozpoczną przemianę. Ta chęć zmiany musi wyjść od nich. Jedyne, co daję, to przykład. Prawdopodobnie mogłabym sama jeść jeszcze zdrowiej. Ale na pewno nie mogę nikomu mówić, jak jeść zdrowo. Mogę tylko pokazać, co dzięki temu jest możliwe.
Ż.G.: Jakie sukcesy są dla Ciebie najważniejsze? Co najbardziej cenisz w swoim życiu?
J.S.:To zabawne, bo jestem zawodowym sportowcem, a w ogóle nie jestem osobą, która się ściga. Traktuję bodyboarding jako mój styl życia, a mistrzostwa są częścią mojej pracy i kocham je. Ale nie biorę w nich udziału, żeby rywalizować. To moja praca, tak zarabiam na życie, mam sponsorów, bo wygrywam zawody. Kiedy coś robię, staram się zawsze robić to najlepiej, jak potrafię, ponieważ nie lubię marnować swojego czasu. Osiągnięcie czegoś sprawia, że czuję się świetnie, a tytuł Zwycięzcy Świata jest naprawdę ważny dla mojej kariery. Zwłaszcza, że jestem pierwszą osobą z Portugalii, która wygrała mistrzostwa świata w profesjonalnym bodyboardingu. I na dodatek dokonała tego kobieta, co było naprawdę ważne dla sportu w całej Portugalii. To tak, jakby cała społeczność bodyboardingu mogła świętować. Nie było to tylko moje zwycięstwo! Jednak w życiu nie cenię najbardziej wygrywania zawodów, tylko możliwość robienia profesjonalnie tego, co kocham.
W ten sposób mogę zarabiać na życie, podróżować po świecie, widzieć różne miejsca, ludzi, poznawać przyjaciół. Myślę, że to są moje największe zwycięstwa w bodyboardingu. To nie jest sport, który kochasz dla pieniędzy, tylko dla największych osiągnięć: doświadczenia, rozwoju, podróży, nowych miejsc, stylu życia. Jestem bardzo wdzięczna, że bodyboarding stał się moim zawodem. Wielu sportowców, którzy go uprawiają, nie otrzymuje wynagrodzenia. Może wyszło tak dlatego, że zaufałam pasji, nigdy się nie poddałam? Zajęło mi 15 lat, zanim stałam się zawodowcem. Wcześniej sama płaciłam za konkursy.
Ż.G.: Uczysz teraz bodyboardingu innych ludzi. Gdzie są największe wyzwania po stronie Twojej i Twoich uczniów?
J.S.:Prowadzę szkołę wraz z moim chłopakiem. Ale trenujemy tylko miejscowe dzieci – trochę jak klub. Najpierw przygotowujemy je do tego sportu, a potem do zawodów juniorów. Czasami trudno jest im pokonać strach. Zażegnanie lęku jest naprawdę trudne. Stanowi wyzwanie, więc nie należy zbytnio naciskać, bo muszą to zrobić sami. Z dziećmi trzeba być bardzo ostrożnym. Ale trzeba je trochę motywować, aby łapały większe fale, wykonywały większe ruchy – chociaż rozumiem, że woda nie jest naszym naturalnym środowiskiem. To jednak jest najtrudniejszy moment. Trzeba być coraz bardziej pewnym siebie i próbować. Kiedy odważą się spróbować więcej i widzą, że nie jest tak źle, wtedy robią postęp. Wyzwanie jest dla nich tak samo duże, jak dla mnie.
Ż.G.: Jesteś znaną na świecie gwiazdą sportu, uznaną na arenie międzynarodowej zawodniczką. Czy ma to znaczenie dla dzieci, gdy próbujesz je zainspirować do bardziej świadomego życia?
J.S.:Zdecydowanie tak! Młodzi ludzie i dzieci lubią patrzeć na tych, którzy osiągnęli sukces w sporcie. Bycie zawodowym sportowcem jest jednak bardzo egoistyczne. Wszystko, co robisz, wiąże się z myśleniem o sobie.„Muszę trenować”,„chcę wygrać”,„ja, ja i ja”– cały czas! Kiedy młodzi ludzie patrzą na nas z podziwem, naszym obowiązkiem jest przekazać im, że trzeba użyć sławy dla właściwego celu: czynienia dobra. To jest naprawdę bardzo ważne.
Jest taki program szkolny w Portugalii, w którym rozmawiam z dziećmi o mojej podróży. Jeżdżę do szkół i rozmawiam o karierze zawodowej, o miłości do oceanu i dlaczego musimy go chronić. Staram się wyjaśnić, co wszyscy możemy robić, np. używać mniej plastiku, dbać o czystość plaży. Wszystkie te łatwe czynności, które można zrobić już dzisiaj i dbać o lepszy świat. Mówię o oceanie, bo oczywiście jest mi bliski. I naprawdę czuję, że słuchają, a to mnie bardzo cieszy. I czuję, że mnie podziwiają, bo jestem sportowcem, a to dobrze – wykorzystujmy to! Staram się im powiedzieć, dlaczego powinni dbać o ocean, że robią to dla siebie, dla swojej przyszłości, by być lepszym człowiekiem.
A jeśli jesteś dobrym człowiekiem, czujesz się lepiej. I nawet jeśli możesz zrobić coś dla innych, lepiej zrób to dla siebie. Próbuję powiedzieć dzieciom: „Jeśli chcesz zmienić świat, to zacznij od siebie”. Inni zobaczą twoje podejście i będą za tobą podążać. W ten sposób będą szczęśliwsi, zdrowsi i bardziej spełnieni jako ludzie. Mówię im prosto: jest tak wielu ludzi na świecie, że jeśli każdy z nas zrobiłby coś małego, to zmienilibyśmy świat. Ma to ogromne znaczenie i nigdy nie jest za późno, żeby ktoś coś ulepszył!
Ż.G.: Skąd wzięło się Twoje podejście? Z pasji do sportów wodnych, diety, rozwoju osobistego,
a może jest to efekt wartości rodzinnych?
J.S.:Ze wszystkich tych źródeł. Zaczęło się w rodzinie. Moja mama zawsze nam mówiła, by żyć świadomie. Potem, kiedy zostałam wegetarianką, zaczęłam myśleć nie tylko o zwierzętach, ale także o tym, jak wszystko, co robimy, wpływa na świat. Spędzanie każdego dnia w oceanie uświadamia
i łączy cię ze światem przyrody. Nie możesz więc ignorować tego, co się dzieje, gdy ktoś źle traktuje naturę, ponieważ widzisz wszystkie problemy z bliska. Wszystko, co było mi dane w życiu, uświadomiło mi znaczenie traktowania planety.
Oczywiście, nikt nie jest doskonały, ja też nie jestem idealna, ale staram się robić co tylko w mojej mocy. I to jest to, co każdy powinien starać się robić. Co tylko jest możliwe.
Ż.G.: Jaka zmiana na świecie jest tą, którą chciałabyś zobaczyć?
J.S.:Chciałbym, aby ludzkość przestała być tak arogancka i szanowała siebie. Aby ludzkość zobaczyła, że wszyscy jesteśmy połączeni i równi. Nie jesteśmy lepsi – mam na myśli również naturę, zwierzęta. Gdybyśmy przyznali, że nie jesteśmy lepsi od reszty życia na Ziemi, nie robilibyśmy tego, co robimy dzisiaj. Wszyscy powinniśmy się połączyć, a kiedy to zrobimy, wszystko się zmieni, jestem pewna.
Ż.G.: Czy według Ciebie osoby, które mają więź z naturą, mają silniejszy układ odpornościowy, więcej spokoju w sobie i lepsze zdrowie?
J.S.:Tak. Myślę, że ludzie mający bliski kontakt z przyrodą, z brudem, kurzem – mają silniejszy układ odpornościowy, ponieważ są wyeksponowani na atak drobnoustrojów i mikroorganizmów. Zdrowo jest rozwijać się w takim środowisku, gdyż twoje ciało staje się silniejsze, a ty stajesz się zdrowszy zdrowsza. Uważam również, że ważne jest, aby nie przesadzać z lekami, ponieważ jest to coś, co prawdopodobnie zaburza nasz układ odpornościowy. Dorastałam bez żadnych leków, tylko od czasu do czasu zastosowałam kilka środków homeopatycznych, nigdy nie brałam antybiotyków, a szczepionki miałam w minimalnym zakresie. Bardzo, bardzo rzadko choruję, nie pamiętam, kiedy musiałam pójść do szpitala. Ale myślę, że to też dzięki mojej diecie roślinnej, bo jest po prostu zdrowsza.
Osoby żyjące bliżej świata przyrody są zazwyczaj bardziej odporne na choroby, niż te z miast. I jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik: stres. Układ odpornościowy ludzi, którzy żyją w stresie, słabnie. Widzę to u siebie. Kiedy byłam naprawdę zestresowana przed moimi zawodami, zachorowałam. Tak więc stres jest bardzo ważnym czynnikiem. A jeśli żyjesz w naturze, jesteś też bardziej zrelaksowany/zrelaksowana i możesz żyć bez stresu. W przeciwieństwie do tego, gdy mieszkasz w dużym mieście i masz bardzo napięty harmonogram w swoim biurze. To duża rola, jaką odgrywa natura.
Ż.G.: A jak się leczysz, gdy już zachorujesz?
J.S.:Jak już powiedziałam wcześniej, rzadko choruję. Nigdy się nie przeziębiam, nie miewam grypy, naprawdę dobrze się czuję. Czasami mam urazy ciała związane z bodyboardingiem, ponieważ taki jest ten rodzaj sportu, ale nie jest to choroba, a raczej kontuzja. Nawet wtedy szukam naturalnych terapii. Wybieram akupunkturę, terapie Bowena, które pomagały mi przez te wszystkie lata.
A kiedy czuję, że mogę zachorować, to biorę lek homeopatyczny, nie wybieram antybiotyków. Wzięłabym je tylko wtedy, gdyby była to sytuacja „życia lub śmierci”. Pijam herbaty, jestem bardzo delikatna dla siebie, wybieram wszystkie naturalne metody, zanim zacznę myśleć o pójściu do lekarza.
Ż.G.: Jakie błędy popełniamy najczęściej, tracąc przez to zdrowie?
J.S.:Powodem, dla którego ludzie tracą zdrowie jest to, że nie słuchają swojego ciała. Nie obserwują go, zanim zachorują. Ludzie przeciągają strunę, tkwią w stresie, nie potrafią się zatrzymać, nie oddychają. Zdają sobie sprawę, że żyją w stresie, ale nic z tym nie robią, a potem chorują. Gdybyśmy byli bardziej świadomi i zwracali uwagę na to, jak czuje się nasze ciało, nawet w jakim stanie psychicznym jesteśmy, moglibyśmy uniknąć większości chorób. Największym błędem jest to, że nie zwracamy na siebie uwagi. Staram się nigdy nie myśleć o chorobie, nie myślę o tym, że może się rozchoruję. Myślę raczej:„to nic takiego, to nie jest choroba”. Myślę, że ludzie wywołują sobie chorobę, zanim zachorują. Prowokują.
Jeśli będziemy bardziej świadomi, będziemy automatycznie dokonywać lepszych wyborów. Możemy także wybrać lepsze jedzenie, lepszy styl życia, wszystko, to, co mamy w głowie – jeśli masz pozytywne nastawienie, nie zachorujesz.
Ż.G.: Gdzie ludzie mogą Cię znaleźć, śledzić i czerpać więcej inspiracji?
J.S.:Można zajrzeć na moją stronę internetową http://www.joanaschenker.com, gdzie znajdują się wszystkie moje zdjęcia i wszystkie informacje o zawodach sportowych. Jestem też bardzo aktywna na Instagramie, można zobaczyć, gdzie jestem, co robię, co jem (@joana_schenker). Nie jestem tak aktywna na Facebooku, ale można mnie śledzić na @JoanaSchenkerBodyboarding.
Joana Schenker
Urodzona w 1987 r. w Algavre, jest najstarszą z 4 córek niemieckiej pary, która postanowiła przenieść się do Portugalii i sprawić, by dzieci dorastały w naturalnym i czystym otoczeniu.
Joana stała się profesjonalnym sportowcem w 2013 r. i zyskała miano królowej body boardingu, a media nazywają ją gwiazdą portugalskiej sceny sportowej.
Jej osiągnięcia to niekończące się pasmo sukcesów: Nagrodzona przez Prezydenta Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa orderem„Oficial da Ordem de Mérito” (2019). Mistrzyni Świata w bodyboardingu (2017). Czterokrotna Mistrzyni Europy w bodyboardingu (2017, 2016, 2015, 2014). Sześciokrotna Mistrzyni Portugalii (2019, 2018, 2017, 2016, 2015 & 2014).
Wygrała również mistrzostwo w 2013 r., ale z uwagi na kwestie narodowości, nagroda poszła w ręce innego zawodnika. Brązowy Medal ISA World Bodyboard Championship (2015), a także wiele innych tytułów począwszy od 2002 roku. Jest cały czas aktywna i nie ma w planach porzucenia swojej dziedziny sportu. Od niedawna trenuje dzieci mieszkające w okolicy, a także prowadzi pogadanki w szkołach o tym, jak unikać zanieczyszczania plaży i oceanu. http://www.joanaschenker.com
Fotosesja Joany Schenker – Kat Piwecka Studio
Wywiad ukazał się w Magazynie Hipoalergiczni Nr 19 w 2019 r.: 
https://butik.hipoalergiczni.pl/kategoria-produktu/hipoalergiczni














































