Woda – obok powietrza, jedzenia, snu i ciepła – jest jednym z filarów życia. Dlaczego jest dla nas tak ważna? Jaką wodę możemy nazwać zdrową? W jaki sposób zapewnić sobie czystą wodę?
autor: dr n. med. Mirosław Mastej
Człowiek pobiera tlen i wydala dwutlenek węgla przez płuca. Oddychanie jest niezbędne do tego, żebyśmy żyli. Jeżeli przestaniemy oddychać, po 3-4 minutach dojdzie do obumarcia naszego mózgu, a po kilkunastu minutach do śmierci całego organizmu.
Mamy w komórkach coś takiego, jak mitochondria. To malutkie twory o fasolkowatym kształcie, w których wytwarzana jest energia niezbędna do życia komórki. Dochodzi w nich do spalania różnych związków chemicznych bogato energetycznych przy udziale tlenu pobranego przez płuca. Nie trzeba nawet znać się na chemii, biochemii czy medycynie, by zadać sobie jedno pytanie. Skoro tlen pochodzi z powietrza, a wydychamy węgiel połączony z tlenem, to skąd wziął się ten węgiel?
Tajemnica tkwi w tym, co spalamy. Glukoza, tłuszcze i białka zawierają węgiel i wodór. I właśnie te dwa pierwiastki są spalane w tlenie pobieranym przez płuca. W przypadku białka pozostaje nam jeszcze azot, którego nadmiar w jakiś sposób musi zostać wydalony z naszego organizmu na zewnątrz. Z pomocą przychodzi woda, która służy jako medium, nośnik. To rozpuszczalnik, który pomaga nadmiar azotu powstający z metabolizmu białek wydalić na zewnątrz.
Jak i gdzie powstaje woda w organizmie
Wodór spalony w tlenie w mitochondriach daje nam wodę endogenną (czyli własną), ale powstaje jej tylko ok. 300 ml na dobę. To zdecydowanie za mało dla wszystkich potrzeb organizmu. Przyjmuje się, że szklanka standardowo ma 200 ml, zatem dorosły człowiek wyprodukuje sobie ok. 1,5 szklanki na dobę. Potrzebujemy natomiast ok. 2,5 l wody na dobę, czyli 12-13 szklanek! Niektórzy ciężko pracujący fizycznie ludzie lub sportowcy potrzebują nawet 5 litrów wody na dobę, żeby ich organizmy funkcjonowały prawidłowo. Dlatego nie da się żyć bez wody dostarczanej z zewnątrz (egzogennej).
Nie jesteśmy też w stanie zmagazynować wody, jak to czynią niektóre zwierzęta i rośliny. Dlatego musimy pić wodę regularnie, codziennie. Jeśli nie będziemy pić wody przez kilka dni, zaczniemy chorować, jeśli przez wiele dni, to umrzemy. Dlatego pozwalam sobie zaliczyć wodę do filarów życia, a nie tylko zdrowia – podobnie jak np. tlen. Oczywiście możemy pić wodę dobrą, zdrową i wówczas jest ona także filarem zdrowia.
Możemy jednak pić też wodę mniej lub bardziej zanieczyszczoną, która podtrzyma nasze procesy życiowe, ale stopniowo przyczyni się do różnych chorób.
Do czego potrzebna jest nam woda? Po pierwsze do budowy i działania ciała, a po drugie do „mycia, płukania i sprzątania” naszego organizmu. Dzięki wodzie wypłukujemy wszystkie szkodliwe i niepotrzebne substancje.
Aż 60% masy ciała dorosłego człowieka to woda, małe dzieci i noworodki są bardziej „wodniste”, ponieważ mają aż do 75% wody. Na starość natomiast tracimy wodę do ok. 50%. Co zatem buduje resztę naszego ciała? 20-22% to białka, 9-12% tłuszcze, 5% cukry, a reszta 3-5% to wszystkie inne składniki, w tym pojedyncze atomy (zwykle w formie jonów), minerały oraz liczne, potrzebne, jak i niepotrzebne metabolity, które organizm chce i musi usunąć. Trochę inaczej sprawa wygląda u osób otyłych, gdzie tłuszczu jest więcej, zatem procentowy udział wody jest mniejszy. Także gdybyśmy spojrzeli na różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami, to mężczyźni mają 55-60% wody, a kobiety 50-55% – ze względu na to, że ich organizmy są bogatsze w tkankę tłuszczową.
Gdzie w naszym organizmie znajduje się woda? Dwie trzecie wody jest wewnątrz komórek. Komórki otoczone błoną białkowo-lipidową w środku zawierają wodę. Między nimi w przestrzeni międzykomórkowej także jest woda. Tą przestrzenią międzykomórkową czy zewnątrzkomórkową będzie krew, limfa, przestrzenie bezpośrednio między komórkami w tkankach, ale też płyny ustrojowe, takie jak soki trawienne, mocz czy pot.
Woda krąży po organizmie, transportuje, dostarcza to, co jest potrzebne do życia komórek i usuwa to, co jest zbędne. Życie jako takie może istnieć tylko w środowisku wodnym. Nie da się bez wody prowadzić pewnych reakcji biologicznych, np. enzymatycznych. Kilkanaście dni możemy wytrzymać bez wody, potem niestety życie zamiera, dlatego musimy pić.
Druga funkcja, o której wcześniej trochę kolokwialnie wspomniałem, to „mycie, płukanie i sprzątanie”.
Plakat-A3-woda-jak-pic-opracowanie-hipoalergiczni
Pobierz plik z grafiką o wodzie: plik pdf>>
Układy krwionośny i limfatyczny to są dwie połączone sieci naczyń w kształcie rurek i przewodów o różnej średnicy i długości przyłączonych do pompy zwanej sercem, w których w sumie krąży 9 litrów krwi i limfy. A krew i limfa to woda! Samo „sprzątanie” odbywa się głównie poprzez nerki, choć także pot ma duże znaczenie. Woda doprowadzana jest do nerek, które filtrują krew z zanieczyszczeń, czyli zbędnych metabolitów lub czegoś, co spożyliśmy w nadmiarze w danym dniu czy okresie. Produkujemy ok. 1,5 litra moczu na dobę. To jest właśnie m.in. sposób na usunięcie nadmiaru azotu, który wcześniej w wątrobie zamieniany jest do postaci rozpuszczalnego w wodzie mocznika, ale też różnych niepotrzebnych związków chemicznych, toksyn, trucizn, łącznie z tymi, które wypiliśmy wcześniej w zanieczyszczonej wodzie.
W jaki sposób tracimy wodę?
Skoro wypijamy 2,5 litra, a z moczem wydalamy 1,5 litra, to gdzie podziewa się brakujący 1 litr? Wodę tracimy także w inny sposób. Po pierwsze: z potem przez skórę. Nawet kiedy nie czujemy, że się pocimy, woda jest wydalana na zewnątrz. Czasami ma to służyć ociepleniu lub oziębieniu ciała, a czasami pozbyciu się pewnych niepożądanych substancji na zewnątrz naszego organizmu, np. metabolitów alkoholu, nadmiaru sodu czy witamin z grupy B (proszę sprawdzić samemu). Po drugie, w postaci pary wodnej w wydychanym powietrzu. Po trzecie, w kale. Nawet przy zatwardzeniu kał zawiera 30-40% wody. Kolejne mniejsze drogi utraty wody to łzy, katar, wypluwanie śliny.
W gospodarce wodnej organizmu niezwykle ważne jest też pH. pH to jest miara kwasowości lub zasadowości danego roztworu wodnego. Czysta woda ma pH 7,0 i mówimy, że jest to odczyn obojętny. Nasza krew i większość płynów wewnątrz naszego organizmu jest delikatnie zasadowa, a więc mamy 7,35 do 7,45. W takim przedziale pH działa większość naszych enzymów. Dlatego życie odbywa się jak wtedy, kiedy mamy utrzymane pH w tym przedziale.
W niektórych miejscach enzymy wymagają zdecydowanie innego pH (jak mocno kwaśny sok żołądkowy czy zasadowy sok trzustkowy i jelitowy), aczkolwiek w każdym takim środowisku musi być woda. Sumarycznie nasz metabolizm jest w sposób naturalny tak ustawiony, że produkuje więcej kwasowych cząsteczek. Dlatego też można powiedzieć, że ciągle dochodzi do zakwaszania tkanek i przestrzeni międzykomórkowej organizmu. Z tego też powodu organizm musi buforować i usuwać „nadmiary kwasowości”. Mamy wewnątrz siebie kilkanaście tzw. układów buforowych, chemicznych, które zapewniają nam szybko, w ciągu sekund i minut, utrzymanie życiodajnego pH 7,35-7,45, ale ostatecznym, codziennym, regularnym sposobem na pozbycie się nadmiaru kwasowości jest właśnie mocz.
Mocz fizjologicznie powinien być kwaśny rzędu 6,5 do 6,6. Wszystkie związki kwasowe, które powstają w procesie metabolicznym, są usuwane z moczem. Zwykle, gdy nerki pracują prawidłowo, nie zwracamy uwagi na dokładne wartości pH moczu i zadowalamy się (również jako lekarze) stwierdzeniem, że mocz ma kwaśne pH. Po prostu taka jest nasza fizjologia, tą drogą codziennie usuwamy nadmiar kwasowości. Warto jednak zwracać uwagę, czy to pH jest bliższe 5,0 czy utrzymuje się ok. 6,0 do 6,5. Długotrwale bardzo niskie pH (w okolicy 5,0) może świadczyć o zaburzeniach metabolizmu, złym odżywianiu się, np. nadmiarze białka w diecie, ale też o złym nawodnieniu czy zaburzeniach elektrolitowych. Taki banalny parametr w badaniu ogólnym moczu, ale wiele może powiedzieć o wodzie w organizmie człowieka.
Jaką wodę pić?
Po pierwsze woda musi być czysta i od tego są odpowiednie zakłady uzdatniania i oczyszczania. Woda musi być oczyszczona mikrobiologiczne, a do tego służą różne urządzenia, narzędzia i procesy łącznie z chemicznymi. Na końcu taka woda jest zwykle chlorowana, co niestety nie jest zbyt dobre dla naszego zdrowia.
Wodę, którą możemy pić, nazywamy wodą pierwszej klasy czystości. Wg państwowych norm mamy jeszcze drugą, trzecią i czwartą, ale tych wód się nie spożywa. Nie powinniśmy też pić wody destylowanej, czyli czystego H2O. Woda powinna mieć w sobie jakieś minerały. Nie powinniśmy też pić wody deszczowej. Dzisiaj te deszcze i chmury wcale nie są takie czyste, jakby się nam wydawało.
Pozostaje jeszcze naturalna woda źródlana i mineralna. Wodę z ujęć (rzeki, jeziora) uzdatnianą do pierwszej klasy czystości nazywamy wodą stołową albo wodą z kranu. Formalnie nie powinno się tak pozyskanej wody nazywać naturalną, mineralną czy źródlaną. W sklepach jednak można spotkać się z takim nazewnictwem zwłaszcza w przypadku wód gazowanych i sztucznie mineralizowanych. Na etykietach tych wód powinna być podana nazwa woda stołowa (table water, tafel wasser).
Naturalną wodą będą tylko wody ze źródeł samoistnych, z odwiertów głębinowych, w tym z jezior podziemnych, niepołączonych z wodami gruntowymi. W zależności natomiast od zawartości sumy minerałów w takiej wodzie będziemy mogli użyć nazwy woda źródlana lub woda mineralna.
Zatem nieco wyższym od wody stołowej pięterkiem jakościowym jest woda źródlana. To jest woda, która bije z konkretnego źródła albo z ujęcia głębinowego, kilkaset metrów pod powierzchnią i zawiera sama z siebie (naturalnie) nie więcej niż 300 mg minerałów na 1 litr.
W zależności od tego, jakie woda źródlana ma stężenie minerałów, czyli sumę wszystkich jonów dodatnich i ujemnych, to możemy mówić o wodzie wysokozmineralizowanej (powyżej 1500 mg na 1 litr), średniozmineralizowanej (od 500 do 1000 mg na 1 l) i niskozmineralizowanej (poniżej 500 mg do około 300 mg na 1 l, kiedy to już nie powinno się używać nazwy woda mineralna, lecz tylko woda źródlana). Normy zmieniały się na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat w Polsce.
Warto jednak zapamiętać, że do 300 mg mówimy o raczej o wodzie źródlanej, a nie mineralnej. Wody stołowej nigdy nie powinno nazywać się źródlaną ani też mineralną, nawet jeżeli ma przemysłowo dodane minerały, np. magnez, wapń czy wodorowęglany. Czasem na etykiecie takiej wody uczciwy wytwórca napisze słowo „mineralizowana”, ale nie wolno mu użyć „mineralna”. Niuans, ale ma znaczenie.
Czasami wody są bardzo wysokozmineralizowane typu 3000 mg – to są wody o właściwościach leczniczych, dostępne jedynie w uzdrowiskach. Tej wody zwykle nie wolno pić w większych ilościach. Często miesza się je z innymi rodzajami wód. Taką wodę zaleca się prawie jak na receptę, pół szklanki dziennie, małymi łykami. Być może niektórzy z Państwa kojarzą sanatoryjne pijalnie wód i dzbanuszki z dzióbkiem do popijania małymi łyczkami? Powstały właśnie do picia wód wysokozmineralizowanych, a nie jako gadżet pamiątkowy z pobytu „u wód, czyli w SPA”.
Zanieczyszczenia wody
Jakość wody reguluje się szereg aktów prawnych, m.in. rozporządzenia Ministra Zdrowia z 2017 i 2011 roku. To one pokazują szczegółowo, jaką wodę można produkować czy pozyskiwać z odwiertów, jaką wodę mamy w kranach, jakie są zasady oczyszczania i uzdatniania. Woda jest składnikiem naszej diety i jakość tej wody jest niezwykle ważna. Polecam przy tej okazji mój wcześniejszy, bo aż z 2014 roku artykuł „Zakwaszenie okiem lekarza”, który szczegółowiej omawia rolę kwasowości i pH, ale w dużej mierze dotyczy wody.
Zatruwamy i zanieczyszczamy wodę z różnych źródeł i w różny sposób: od chemii w domu, poprzez chemię przemysłową, stosowanie w rolnictwie różnego rodzaju pestycydów, herbicydów, ale też antybiotyków w hodowli zwierząt.
Zanieczyszczamy wody gruntowe tym, co jest w glebie. Benzo(α)piren to związek chemiczny powstający podczas spalania paliwa, a który początkowo zanieczyszcza powietrze. Trafia z czasem do gleby wraz z opadami czy grawitacyjnie, następnie przenika z gleb do wód gruntowych, rzek i jezior. To związek ewidentnie rakotwórczy. Zanim się rozłoży, istnieje w środowisku kilkadziesiąt czy nawet kilkaset lat. Podobną drogę przebywają wszelkie inne zanieczyszczenia trafiające do uprawianej gleby czy szerzej na ląd stały. Dlatego ujęcia wody pitnej z rzek i jezior otwartych zawsze będą mieć domieszkę wody gruntowej spływającej z danego działu wodnego.
Woda naturalna źródlana, czerpana z głębin ziemi, nie będzie mieć współczesnych zanieczyszczeń. Ta woda pod ziemią znalazła się miliony lat temu. Jest zwykle czysta, ale, jak pisałem wcześniej, jest mniej czy bardziej nasycona minerałami gromadzącymi się przez te miliony lat, co czasem powoduje, że nie nadaje się do picia. Wszystko jednak jest badane, zanim trafi do konsumenta.
Kiedy myślimy o wodzie do picia, naczelna zasada powinna brzmieć: piję czystą wodę bez zanieczyszczeń mikrobiologicznych i chemicznych. To jest wielki problem w wielu rejonach świata. Są zanieczyszczenia różne: od metali ciężkich, typu ołów, kadm czy rtęć, poprzez związki chemiczne, chociażby z rolnictwa np. glifosat, po Bisfenol A (BPA).
Glifosat znany np. pod nazwą Roundup, jest powszechnie stosowany do zwalczania chwastów, natomiast BPA został opracowany (sztucznie) jeszcze przed drugą wojną światową. Jako pochodna estrogenów żeńskich miał być lekiem, ale okazało się, że w farmacji się nie przyda, bo jest szkodliwy. Był jednak bardzo tani w produkcji, dlatego zaczęto go wykorzystywać do produkcji miękkiego plastiku, z których są zrobione butelki PET.
Po kilku miesiącach przechowywania wody w plastikowym pojemniku część Bisfenolu A przechodzi niestety ze ścianki butelki do wody. I my to pijemy. Co mamy do wyboru? Szklaną butelkę, twardy plastik (bez BPA), własne źródło, wysokiej klasy filtry i oczyszczacze wody kranowej (stołowej) albo stopniową utratę zdrowia… Ot, takie czasy nastały.
Jeszcze 200 lat temu wystarczał nosiwoda, który nosił wodę ze źródła lub ze studni do gospodyni pod drzwi.
Dziś nosiwodę zastąpiły rurociągi i krany. O ile te rury są nowe i z dobrych materiałów, to dobrze, ale nie wszędzie tak jest. Zatem oczyszczanie samemu, świadome kupowanie w sklepie lub znalezienie rzetelnego współczesnego „woziwody” to podstawa zadbania o jeden z głównych filarów zdrowia.
Woda a hormony płciowe
Jest jeszcze jeden ważny temat, mało znany, nieporuszany nawet przez medycynę, ale myślę, że wypłynie w najbliższych kilku latach. Żeńskie i męskie hormony płciowe, które wydalamy do kanalizacji wraz z moczem, trafiają do oczyszczalni ścieków i niestety nie są tam wychwytywane. Oczyszczalnie owszem, radzą sobie dobrze z bakteriami, zanieczyszczeniami biologicznymi, chemicznymi, metalami ciężkimi. Niestety nie filtrują hormonów płciowych, jak też innych hormonów sterydowych, które są pochodnymi cholesterolu. Gdy dostaną się z powrotem z wodą pitną kranową do organizmu człowieka, wykazują swoje biologiczne działanie.
W kilku badaniach składu wód okazało się, że wody rzek na samym początku biegu są dużo mniej zanieczyszczone hormonami płciowymi niż wody w dolnym biegu. Zwykle początek rzek ma miejsce w górach i okolicach podgórskich, a koniec na terenach nizinnych (jeziora) i w morzu. Badania, o których mówię, przeprowadzano np. na Wiśle i Odrze i ich dorzeczu. Można w przypadku Polski zatem podzielić terytorium na południowe (podgórskie) – mniej zanieczyszczone i północne – niestety bardziej zanieczyszczone. Wynika to z niejako naturalnej kumulacji tych hormonów wraz z liczbą mieszkańców, których mocz trafia głównie do tych dwóch polskich rzek.
Przykro mi, drodzy mieszkańcy Gdańska i Szczecina. Ale powinniście o tym wiedzieć. Nadmiar hormonów (zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet) powoduje rozregulowanie funkcji endokrynologicznych. Takie zanieczyszczenia da się oczyścić filtrem z odwróconą osmozą, ale niestety w naszych kranach płynie woda zawierająca te hormony. O ile mi wiadomo żadne stacje uzdatniania wody (w Polsce) nie filtrują wody z hormonów sterydowych (płciowych). Dlatego mieszkańcy Gdańska, Torunia czy Warszawy mają większy problem z takimi zanieczyszczeniami niż mieszkańcy terenów górskich i podgórskich czy nawet w Krakowie. Ale poniżej Krakowa problem się nasila, bo to jest po prostu duże miasto.
Na każdej współczesnej mapie jakości wód w Polsce wyraźnie widać, że woda w rzekach jest niezdatna do picia praktycznie na całym obszarze naszego kraju. Być może małe lokalne, krótkie cieki wodne, strumyki blisko swego początku prowadzą wodę zdatną do picia, ale to wyjątek od reguły. Zatem nie wolno pić wody z Wisły, Odry czy nawet Sanu, Soły, Nysy Kłodzkiej… Chyba że u ich samego początku, ponieważ zawierają mikrobiologiczne i chemiczne zanieczyszczenia, w tym nieszczęsne hormony płciowe. Często to jest woda klasy trzeciej i czwartej. Nawet bydłu nie powinno się tej wody podawać do picia. Niestety tak sobie sami zrobiliśmy.
Kiedy wrócą raki do polskich rzek, będzie to znak, że woda jest zdatna do picia. Kiedyś tak było.
Czy tak się kiedyś znowu stanie? Dużo wody w Wiśle jeszcze upłynie.
Jaką zatem wodę pić, jeśli moja lokalna woda stołowa jest zanieczyszczona, niesmaczna?
Trzeba tę wodę oczyścić maksymalnie jak się da za pomocą dobrego filtra. Jedynym znanym mi sposobem oczyszczania wody z hormonów płciowych jest odwrócona osmoza. Inne zanieczyszczenia mogą być usuwane mniej lub bardziej skutecznie przez filtry mineralne, węglowe itd. Ale zawsze warto oczyszczać wodę kranową, mimo że zakład uzdatniania będzie pokazywał zachowanie norm.
Argument drugi, poza wspomnianym możliwym zanieczyszczeniem hormonami płciowymi, jest taki, że między punktem badania jakości wody w zakładzie uzdatniania a kranem biegnie kilka kilometrów rur, na które nie mamy wpływu. To, co leci z kranu, wcale nie musi być idealnie tożsame z tym, co podaje dostawca wody.
Ale mamy możliwość oczyszczania samodzielnie, na samym końcu, w domu. Natomiast jeżeli trzeba dostarczyć jakieś minerały, to zawsze można dodać np. sodu, potasu, magnezu czy też sody oczyszczonej. W ten sposób podniesiemy pH i zrobimy wodę zasadową. W praktyce, choć nie jest to najtańszy sposób, wodę kranową najlepiej oczyszczać filtrem z odwróconą osmozą. Od czasu do czasu warto też pojechać do uzdrowiska, do wód: po minerały, szczawy, jony… po zdrowie. Ale to już temat na inną opowieść. Może w następnym felietonie.
Tymczasem, warto zadbać o swój filar zdrowia – wodę. Jak to zrobić w domu? Czy lepiej kupować, czy oczyszczać?
Wybór należy do Ciebie, my dostarczyliśmy tylko garść wiedzy i faktów!
dr n. med. Mirosław Mastej
Lekarz z zawodu i powołania. Prowadzi „Centrum Zdrowia Dr Mastej” w Jaśle. Orędownik zdrowego żywienia. Medyczne obszary zainteresowania to m.in.: wpływ diety i środowiska na funkcjonowanie organizmu człowieka, chronobiologia, farmakologia, lipidologia, immunologia i alergologia. e-mail: miroslaw@mastej.pl.
Opracowanie graficzne: redakcja Hipoalergiczni [Pobierz PLIK z plakatem o wodzie i użyj w celach edukacyjnych]
Konsultacja naukowa plakatu „Jak zaprzyjaźnić się z wodą?”: prof. dr inż. Jerzy Leszek Zalasiński
woda ,woda woda niedawno dopiero zaczęłam ją pić dopiero teraz ,niestety ale zawsze lepiej późno niż wcale ,oczywiście zawsze z jakimś dodatkiem jakoś czysta musi być tylko dobrze schłodzona ale pije z dnia na dzień coraz więcej przefiltrowanej i czuje jak sie oczyszczam, wiem ,że trzeba to przebrnąć aby było lepiej ,więc do przodu…
Stare czasy kiedy piło się czysta wodę odeszły już do lamusa niestety , na dzień dzisiejszy zostaje nam czytanie etykiet i sprawdzanie w czym jest woda którą pijemy ,najlepiej według mnie faktycznie wychodzi filtr na kran ,bo woda w butelkach to dodatkowe opakowania i więcej śmieci niestety nie zawsze takich które da się ponownie przetworzyć