Czy życie w biegu może być zdrowe? Beata Sadowska, dziennikarka i pasjonatka joggingu w rozmowie z nami opowiada o radości życia, podróżach i tym, skąd czerpać energię do realizacji swoich marzeń.
Hipoalergiczni: Wiemy, że Adam Małysz jadł bułkę z bananem, żeby świetnie skakać, a co je Beata Sadowska, żeby biegać niemal codziennie?
Beata Sadowska: Teraz Adam Małysz je już niemal wszystko. Potrzebuje siły mięśni i mnóstwa energii – w końcu, jako kierowca, startuje w najtrudniejszym rajdzie terenowym świata: rajdzie Dakar. A ja? Jem to, co zdrowe, to co lubię, najchętniej to, co bez konserwantów i sztucznych barwników. To, co sama ugotuję. Wierzę, że jestem tym, co jem. I że organizm pamięta i magazynuje wszystkie grzechy. O grzeszkach zapomina, nie dajmy się zwariować!
H: Zdrowe odżywianie to w zasadzie podstawa profilaktyki wszelkich chorób. A co Ciebie zainspirowało do wyboru zdrowej diety?
BS: Chyba świadomość, która przyszła z wiekiem. Czy już brzmię jak stary ramol? (śmiech) Staram się o siebie dbać, a zdrowe odżywianie i sen to podstawa. Bez tego nie mogłabym biegać maratonów. A – żeby pokonać 42km i 195 metrów – muszę być zdrowa.
H: Polacy wciąż podchodzą sceptycznie do nowinek w kuchni, jednak Ty na swoim blogu na przekór pokazujesz nietypowe owoce, zboża i połączenia smaków, od których może zakręcić się w głowie. Skąd czerpiesz pomysły na swoje przekąski?
BS: Wielu nietypowych połączeń smakowych nauczyła mnie znakomita dietetyczka z Centrum Medycznego VIMED, pani Lidia Trawińska. To dzięki niej na śniadanie wcinam mus z awokado z malinami i pęczkiem natki. Pycha! Z podróży uwielbiam przywozić przyprawy i lokalne frykasy. Potem to wszystko miksuję z tym, co mam w domowej kuchni.
H: Dużo podróżujesz, czy to ma odzwierciedlenie w Twoim sposobie odżywiania? Czy zagraniczne tradycje kulinarne trafiają do Twojej kuchni?
BS: Niektóre smaki powtarzam, inne – są wartością tylko tam, skąd pochodzą. Z Brazylii przywiozłam sproszkowane owoce Acai – to jeden z najlepszych antyoksydantów na świecie. Dodaję je do porannej owsianki na mleku ryżowym. Pycha!
H: Jaki jest Twój stosunek do diety pięciu przemian?
BS: Uwielbiam, ale nie wytrwałam w rozróżnianiu smaków na słodki, słony, ostry, kwaśny i gorzki oraz w gotowaniu według ściśle ustalonej kolejności dodawanych produktów. No, może poza kawą, którą do dziś przygotowuję według pięciu przemian i która ma zagorzałe fanki wśród moich przyjaciółek. Uważam, że ta dieta ma sens, że pozwala zachować i zdrowie, i energię, i znakomitą kondycję. Równoważy to, co wymaga balansu, schładza rozżarzone, ociepla wyziębione. To mądrość i filozofia przekazywana od tysięcy lat.
H: Czy czytasz etykiety na produktach spożywczych, czy wolisz nie psuć sobie apetytu?
BS: Czytam, bo staram się kupować świadomie. Unikam tablicy Mendelejewa w jedzeniu.
H: Czy marka ma dla Ciebie znaczenie, jeśli chodzi o artykuły spożywcze, czy może najlepszą marką jest babcia na targu?
BS: Najlepsze jest to, czego pochodzenie znam. Babcia też nie jest gwarantem eko-jaj, bo zdarzały się przypadki, że takie jaja były specjalnie brudzone przed przyjściem na targ, żeby wyglądały na „bardziej od kury”. Ja oczywiście chcę wierzyć, że te przypadki były pojedynczymi przykładami chęci zysku i nieuczciwości. Mam zaprzyjaźnione miejsca, gdzie kupuję od lat. Korzystam z eko-skepów, które mają organiczne certyfikaty. Największe zaufanie mam do kuchni mojej mamy.
H: Co z „małymi grzeszkami”, czy zdarza Ci się zjeść coś absolutnie niezdrowego?
BS: No pewnie i dumnie się do tego przyznaję! Pyszne jagodzianki albo tort bezowy z żurawiną – zawsze!
H: Czy uważasz się za osobę, która prowadzi zdrowy tryb życia?
BS: Staram się. Na pewno zwracam uwagę na to, co i jak jem. Na to, żeby leń ze mną nie wygrał. Żyję aktywnie, biegam maratony, ale też pilnuję snu. To akurat najsłabiej mi wychodzi, choć walczę o to, żeby spać 7-8 godzin dziennie.
H: Jaką rolę w Twoim życiu odgrywa bieganie? Skąd pomysł na zaangażowanie się właśnie w tę dyscyplinę sportu?
BS: Bieganie to frajda, przyjemność, endorfiny, dawka energii, lepsza kondycja i krążenie. Ale to też zdrowy egoizm – czas, którego nikt mi nie zabierze. Czas bez telefonu, maili, smsów. Czas na usłyszenie własnych myśli. I oddechu. Czas, kiedy przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły. Tak powstała ZOUZA – marka toreb, które projektujemy razem z moją przyjaciółką. Gdyby nie bieganie, dziś pewnie nie miałybyśmy wspólnego biznesu.
H: Czy bieganie jest dla każdego?
BS: No pewnie. Dla każdego, kto jest zdrowy. A najbardziej dla tych, którzy mówią, że nienawidzą biegać. Sama tak miałam, kiedy skończyłam trenować lekkoatletykę i przez 15 lat twierdziłam, że nigdy więcej. A dziś mam na swoim koncie 20-kilka osób, które namówiłam do biegania. I to jest piękne! Są niewidomi maratończycy, którzy metę przekraczają ze swoimi przewodnikami. Był maratończyk, który zaczął biegać w wieku 89 lat, a skończył tuż przed 102-gimi urodzinami! Fauja Singh, znany jako „tornado w turbanie”, bo właśnie w turbanie meldował się na zawodach. Można? Można!
H: Czy oprócz biegania, jest jeszcze jakaś dyscyplina sportu, która sprawia Ci tyle radości?
BS: Narty, a najbardziej ski-toury, czyli wędrowanie pod górę na nartach po dziewiczych terenach i potem z górki na pazurki ze szczytu, poza trasami. Oczywiście z licencjonowanymi przewodnikami IVBV (w Polsce www.pspw.pl), bo do nich mam zaufanie, że nie zgubią mnie po drodze i bezpiecznie sprowadzą do domu.
H: Na Twoim blogu wzbudza zainteresowanie Twój pies. Czy to on pełni rolę najlepszego przyjaciela? Jak to jest?
BS: MOMO nieustannie mnie wzrusza. Lojalnością, miłością i radością, kiedy wchodzę do domu po 5 minutach nieobecności, a on tańczy, jakby mnie nie widział przez dwa lata. No pewnie, że przyjaciel. I członek rodziny.
H: W jaki sposób pielęgnujesz swoją skórę? Czy stawiasz na naturalne składniki kosmetyków?
BS: Z kosmetykami mam tak, jak z jedzeniem: czytam skład. Nie przeszkadza mi, że krem nie pachnie. Dla mnie jest ważne, żeby nie uczulał, nie był nafaszerowany chemią i nie był testowany na zwierzętach. Wierzę w eko-trend w kosmetyce. Piorę w hipoalergicznych żelach. Chodzę do HAIRCOLOGY, czyli ekologicznego fryzjera, który serwuje mi maskę na włosy na bazie oleju arganowego. W Pearl Beauty Clinic w Warszawie regularnie zasypiam podczas Aromamasażu Tonic – on akurat pachnie, ale naturalnie, bo jest wykonywany na naturalnych olejkach aromaterapeutycznych.
H: Czy inspiracje, które rodzą się podczas podróży widoczne są w Twoim domu?
BS: Kiedyś zdecydowanie więcej przywoziłam z podróży: bębny, koce, rzeźby, naczynia. Teraz wyznaję zasadę, że mniej znaczy więcej, choć i tak mój narzeczony twierdzi, że z domu zrobiłam graciarnię.
H: Czy jest jakiś styl wystroju wnętrz, który szczególnie lubisz?
BS: Skandynawski. Minimalistyczny. Eko. Ubóstwiam!
H: W jaki sposób zatrzymujesz wspomnienia z podróży? Czy to jest muzyka zasłyszana za granicą, czy przepisy kulinarne, a może tkaniny i stroje?
BS: Najwięcej mam ich w duszy. Czasami nie wyjmuję nawet aparatu fotograficznego, bo boję się, że jakaś chwila mi umknie, ucieknie. Wolę popatrzeć. W ciszy. Wtedy najlepiej zapamiętuję.
H: Pracodawcy wciąż niestety patrzą nieprzychylnym okiem na kobiety w ciąży oraz na matki małych dzieci, do których trzeba się zwalniać jak tylko zachorują. Jaki jest Twój stosunek do tego?
BS: I tymi pracodawcami często są mężczyźni, którzy nie są wielozadaniowi jak my. Patrzą liniowo, zadaniowo. Nie mają podzielnej uwagi. Tymczasem ja nie znam lepiej zorganizowanych pracowników od matek. Wiedzą, że muszą być zdyscyplinowane w pracy, żeby skończyć o czasie i ruszyć na drugi etat, do domu. Daleko nam jeszcze do prawdziwego równouprawnienia, do zburzenia szklanego sufitu i polityki prorodzinnej, która nie byłaby fikcją. Ale ponieważ jestem niepoprawną optymistką, zawsze widzę światło w tunelu.
H: Czy ciąża przeszkadza w realizacji własnych pasji?
BS: Znakomita biegaczka, Paula Radcliffe wygrywała maratony w Chicago, Londynie, Nowym Jorku. Ustanowiła rekord świata na dystansie 42km195m. W 2006 roku zaszła w ciążę, więc rywalki odetchnęły z ulgą. Przedwcześnie, bo zawodniczka trenowała przez całą ciążę. W 2007 roku znowu wygrała. Znowu w Nowym Jorku! Czy ciąża przeszkadza w realizacji własnych pasji? Nie. Czy biegam w ciąży? Tak, ale świadomie, odpowiedzialnie i z przyzwoleniem mojej lekarki. Nie zaczęłam biegać teraz, robię to regularnie od kilku lat. Teraz oczywiście, spokojniej, wolniej, czujnie. To moja pasja, ale też frajda, bo biorąc udział w akcji POMOC MIERZONA KILOMETRAMI, zbieram kilometry, które we wrześniu zamienią się w milion złotych na protezy i rehabilitację niepełnosprawnych dzieci. I jak tu nie biegać?
Beata Sadowska – dziennikarka telewizyjna i radiowa. Debiutowała w wieku 19 lat, a obecnie prowadzi autorską audycję w Radiu Zet Chilli „W biegu i na wybiegu” oraz jest gospodynią programu „Zoom na miasto” w Polsat Cafe. Tworzy projekty i czuwa nad realizacją ręcznie wykonywanych torebek marki ZOUZA. Propagatorka zdrowego stylu życia i biegania. Autorka bloga beatasadowska.com.
mnie to zadziwa skąd pani ma czas na to wszystko bo ja czasem się nie ogarniam z pracą domem dorosłymi już dziećmi i dwójka wnucząt ,które mają dziki nadmiar energii a czasem dziadek graj w nogę dziadek a może kino pobiegamy z psem? a dziadek jęor po pachy i gania a jak przyjdzie wieczór to pada nie wie kiedy ….
ten fryzjer mnie zaintrygowal, szkoda ze w warszawce. moze kiedy ten trend dojdzie i na poludnie polski 🙂
inspirująco – jedynym słowem – BRAVO!
hmm wszystko pięknie,choć niestety to światełko jest na końcu bardzo długiego tunelu,matka z dziećmi jest do przyjęcia w pracy zwłaszcza kiedy wolnego na dzieci nie bierze a kiedy ma się dziecko chore lub samemu jest chorym to wtedy pozostaje Ci niewiele, bo rzadko udaje się połączyć pracę z chorobą niestety i trzeba trafić jeszcze na mądrego życiowego pracodawcę który dba o pracowników a nie ich wykorzystuje ,kobieta jest wielozadaniowa a do tego zazwyczaj ma mniejsze wymagania finansowe wykonując cięższą pracę niż niejeden facet,czasem już jej czasu i sił nie starcza żeby było przede wszystkim tanio i zdrowo aż zazdrość czasem bierze ech wyjechać odpocząć 🙂 doładować akumulatory i dostać natchnienia na zorganizowanie lepszego startu dzieciom i zmienić stare przyzwyczajenia na lepsze….
eco odmładza, czy mi się wydaje?
„Najwięcej mam ich w duszy” – ładnie powiedziane 😉