Niektórzy z nas cenią zdrowie, inni wiecznie doszukują się w sobie chorób. Jednym trudno zrozumieć drugich, ale jednak każdy z nas oczekuje zrozumienia i uwagi. Od czego zależą nasze stany zdrowia i choroby? Dlaczego jednym odporność szwankuje, a innym sprawdza się nawet w najtrudniejszych okolicznościach? Od czego zależy nasza sytuacja? Czy jest nam w stanie pomóc homeopatia? Czy homeopatia to tylko słodka kuleczka pod język, którą zna niemal każdy, czy jednak coś więcej? Pytamy o to homeopatkę, która jest z wykształcenia lekarzem i skończyła uniwersytet medyczny, Annę Furmaniuk, autorkę nowo wydanej książki na temat homeopatii.
Żaneta Geltz: Wielu polskich lekarzy nie uznaje homeopatii jako metody terapii mimo, że w Szwajcarii i w Holandii uznano ją jako w pełni refundowaną metodę leczenia. Jakie Ty masz podejście do homeopatii jako dyplomowany lekarz?
Anna Furmaniuk: Homeopatię można kochać, nienawidzić lub nic o niej nie wiedzieć. Nienawidzą jej ci, którzy tracą przez nią dochody. Pacjent prawidłowo leczony ma odstawione wszystkie leki, a nie jak to wygląda powszechnie: ma z biegiem lat podwyższane dawki i dodawane kolejne, nowe specyfiki, tłumiące tylko objawy. Uważam, że lekarz powinien kierować się zasadą „Po pierwsze nie szkodzić”. Homeopatia pozwala mi być wierną tej zasadzie. Pozwala mi na odnalezienie przyczyny choroby i jej wyeliminowanie.
Ż.G.: W swojej książce poruszasz kwestię zaburzeń psycho-emocjonalnych uwięzionych w ciele, jak pacjent powinien to rozumieć?
A.F.: Niewielu pacjentów 25 lat temu zdawało sobie sprawę z tego, że ich dolegliwości mają podłoże emocjonalne. Obecnie każdy pacjent, który do mnie trafia, jest tego świadomy. Mówią na przykład: „Wiem, że te objawy są związane ze stresem.”
A ja uważam, że absolutnie wszystkie choroby mają przyczynę w podświadomości, w naszych napięciach. Nie ma przypadków: to się tyczy od pasożytów po wypadki.
Nie musimy czekać na cudowną pigułkę, czy terapię, w każdej chwili możemy wziąć nasze zdrowie we własne ręce.
W książce pokazuję na przykładach pacjentów z mojej praktyki, jak traumy i emocje z nimi związane wywołują dolegliwości fizyczne. Wyjaśniam, jak możemy do tego nie dopuszczać, albo jak to oczyszczać. Zawsze chodzi o nasze myśli i emocje. Zawsze chodzi o naszą świadomość i odpowiedzialność.
Ż.G.: W gabinecie lekarza pacjent zwyczajowo nie słyszy w wywiadzie pytań dotyczących jego przodków. Co dokładnie jest przedmiotem Twoim pytań i poszukiwań?
A.F.: Kiedy rodzi się dziecko, jego ciało i psychika nie są puste, jak czysta kartka papieru (dawniej w psychologii tak uważano). Obwiniano rodziców i środowisko za wszystkie zaburzenia pacjenta, ale od momentu narodzin. Przyjście na ten świat nie jest początkiem drogi, ale jej kontynuacją. Prawdziwe uzdrowienie polega na dotarciu do przyczyny dolegliwości. Pytam (w zależności od problemu), co wydarzyło się podczas porodu, co dramatycznego przeżyła matka będąc z pacjentem w ciąży lub przyglądamy się traumom przodków.
Ż.G.: Odnosisz się do psychologii procesu mówiąc, że podążasz za gestami pacjenta – czego w nich upatrujesz?
A.F.: Ciało zna odpowiedź, podobnie jak nasza podświadomość. A gesty są mimowolne, są „na wierzchu”, nie są ukryte. Kiedy pacjent wykona zdecydowany gest, zwłaszcza taki, który jest całkowicie nieadekwatny, do wypowiedzianego słowa, tam jest energia źródła jego leku homeopatycznego. Proszę o powtórzenie tego gestu i wchodzimy wraz z pacjentem głębiej w jego uczucia z tym związane. Każdy lek homeopatyczny ma charakterystyczne, unikalne odczucie. Czasem używamy rysunku automatycznego, czasem lekkiego transu, aby pomóc pacjentowi skontaktować się z tym odczuciem.
Ż.G.: W swojej ponad 25-letniej praktyce lekarskiej łączysz różne style pracy i metody, np. metodę doktora Sehgala, który z kolei korzystał z wiedzy samego odkrywcy homeopatii, czyli Samuela Hahnemanna. Jak dobierasz metodę do pacjenta?
A.F.: Wszystkie metody, z których korzystam, opierają się na zasadach homeopatii klasycznej, opisanych przez Samuela Hahnemanna w książce „Organonie sztuki uzdrawiania”. Czyli staram się uchwycić stan pacjenta, który pokrywa się z tak zwanym obrazem tylko jednego leku homeopatycznego.
Jeśli widzę, że przede mną siedzi pacjent, który wymaga leku z królestwa zwierząt, wybiorę metodę odczuć (sensation).
Jeśli widzę pacjenta mineralnego, staram się jego utknięcie, problem umiejscowić w układzie okresowym pierwiastków (znamy pod tym kątem wszystkie rzędy i stadia).
Jeśli widzę pacjenta roślinnego, korzystam z Systemu Roślin dr Jana Scholtena.
Z metody Sehgala korzystam, kiedy pacjent prezentuje podczas wywiadu dobrze znane i opisane od 250 lat objawy umysłowe. Metoda, którą kontynuuję wywiad, zależy od „pieśni źródła”, którą słyszę na początku rozmowy. Metody te i narzędzia w nich używane, przeplatają się ze sobą. Raczej łączę je w danym przypadku. Rzadziej używam wyłącznie jednej.
Ż.G.: W jakim punkcie przecinają się drogi homeopatii i psychosomatoterapii?
A.F.: Homeopsychoterapia jest tylko jednym z narzędzi homeopatii klasycznej, odkrytym przez dr Rajana Sankarana z Indii, kiedy opisał koncepcję choroby jako złudzenia. Lek homeopatyczny jest informacją oczyszczającą traumę, na przykład przekazem: „Dlaczego zachowujesz się tak, jakby gonił cię lew, kiedy goni cię tylko pies?” Zdrowy człowiek reaguje adekwatnie do sytuacji.
Zamiast podawać lek homeopatyczny, możemy podać pacjentowi informację o jego złudzeniu i powiązanej z nim traumie, w formie rozmowy. Uzdrawianie polega zawsze na wyłonieniu tego, co ukryte (nieświadome), na światło (do świadomości).
Ż.G.: Kiedy podjęłaś decyzję, że oprócz metod leczniczych wyuczonych podczas studiów medycznych włączysz metody, których w akademickiej medycynie nie wykłada się?
A.F.: Zaraz po studiach, kiedy odkryłam homeopatię, to wiedziałam, że nie przepiszę już nigdy chemicznej tabletki.
Wtedy zaczęła się naprawdę intensywna nauka, która zresztą trwa do dziś.
Wiele rzeczy poznanych podczas studiów medycznych przydaje mi się do tej pory (anatomia, fizjologia itp.), ale aby być dobrym homeopatą, wiele z tamtej wiedzy musiałam zapomnieć.
To są zupełnie różne paradygmaty.
Przytoczę Państwu fragment z mojej książki:
_ _ _
W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że choroba jest wynikiem nadmiernej lub nieadekwatnej reakcji na stres. […] Mój pierwszy przypadek, przy którym zobaczyłam potwierdzenie homeopatycznej koncepcji korzenia choroby, dotyczył kilkuletniego dziecka. Dziewczynka nie wychodziła z pokoju od kilku tygodni. Nie działały prośby ani groźby. Matka zwróciła się do mnie o pomoc w sierpniu (wydawałoby się, że to zbyteczny szczegół). Bardzo się niepokoiła, bo od września dziecko miało iść do szkoły. Termin u psychologa był na za pół roku. Zobaczyłam dziewczynkę bawiącą się w pokoju ze spuszczonymi żaluzjami. Jak w bunkrze, schronie. Mówiła, że boi się czegoś na niebie, coś jest niebezpieczne, jakby coś tam widziała złego, ale nie potrafiła sprecyzować co to. Do toalety matka ją niosła, wtuloną i drżącą, bo w przedpokoju było okno bez zasłon, w które bała się spojrzeć. Rok wcześniej bała się samolotów odrzutowych, zatykała uszy, ale wychodziła z domu. Zebrałam wywiad dotyczący wszystkich objawów fizycznych i psychicznych. Przewertowałam wszystkie książki. Kierując się objawem lęku przed samolotami, drżeniem i kilkoma jeszcze innymi objawami psychicznymi i fizycznymi. Zaleciłam lek homeopatyczny o nazwie Aconitum napellus. Matka opowiedziała, że po 10 minutach po podaniu trzech granulek, córka zniknęła. Szukała ją po całym domu, ale nigdzie jej nie było. Znalazła ją bawiącą się z innymi dziećmi w ogrodzie, jak dawniej. Dwa lata później (też podczas wakacji) powrócił podobny lęk, który ustąpił 30 minut po podaniu Aconitum 200C. Od tamtego czasu pacjentka nie wymagała podania tego ani żadnego innego leku.
A gdzie tu historia traumy rodzinnej? A no właśnie. Nie zapytałam o nią podczas pierwszego wywiadu, mimo iż starałam się dotrzeć do przyczyny lęku. Matka dziewczynki sama do mnie przyszła po kilku dniach od wyleczenia dziecka i opowiedziała historię swojej matki, czyli babci pacjentki: Była wojna, babcia miała wtedy też około sześciu lat i też działo się to latem. Biegła przez pole, kiedy nastąpił nalot. Już jako dorosła opowiadała, że gdyby wtedy nie upadła, samolot urwałby jej głowę. Myślę, że tak nisko samoloty nie latały, ale ważna jest tu trauma, lęk zagrożenia życia. Tak to czuło i przeżywało dziecko. Przychodzą mi tu na myśl koncepcje pamięci ciała w niektórych terapiach, również dotyczące traum przodków.
W homeopatii jest kilkanaście leków, które mają w swoim obrazie lęk przed samolotami. Jednak lęk przed nalotem powietrznym, bombardowaniem ma pięć leków i jednym z nich jest Aconitum. Ciekawe jest też to, że za każdym razem pojawienie się u dziewczynki stanu, który mogłabym nazwać psychozą, poprzedzało stłumienie wysokiej gorączki (antybiotyk i środek przeciwgorączkowy).
Moja przyjaciółka, lek. Grażyna Milewska, internista, psychiatra, homeopata, opowiadała o swojej pacjentce, która nie wychodziła z domu przez kilka lat z powodu lęku. Przeżyła bowiem szok, kiedy machając z okna mężowi na pożegnanie, zobaczyła, jak śmiertelnie potrąca go samochód. Po leku homeopatycznym Aconitum, tego samego dnia pacjentka wyszła z domu. Skutki traumy już nie powróciły. Nie wymagała powtórzenia leku. W książkach homeopatycznych znajdziemy Aconitum jako jedyny lek z objawem: Lęk, dolegliwości na skutek przestrachu, z powodu widoku wypadku, dawnego (lęk utrzymujący się pomimo tego, iż zdarzenie widziane było dawno).
W homeopatii jeden środek jest dobierany indywidualnie dla pacjenta, holistycznie. Nazywany jest on lekiem głębokiego działania, konstytucyjnym (similimum), czyli takim, który dociera do przyczyny choroby głęboko w podświadomości, który jest w stanie uleczyć zaburzenie stanu ducha. Tak dobrany usuwa wszystkie dolegliwości, blokady, konflikty. Wygląda to tak, jakby właściwy lek przywracał „ustawienia początkowe”, nasz naturalny dobrostan, który jest wewnętrznym spokojem i zadowoleniem. Jego pozytywne działanie może utrzymywać się przez resztę życia. Pacjent zażywa swój lek tak często, jak potrzebuje (również w przeziębieniach itp.), czasem codziennie, a czasem robiąc nawet kilkuletnie przerwy. Mówi się, że dobry homeopata nie widzi więcej pacjenta.
Przez leczenie holistyczne rozumiem widzenie nie tylko jednostki jako całości, ale również systemu rodzinnego i środowiska, w którym żyje. Nie rodzimy się czystą kartą. Jak bowiem inaczej byśmy mogli wyjaśnić też to, że charakter i reakcje psychiczne dzieci tych samych rodziców potrafią być skrajnie różne? Mamy w sobie korzeń choroby od mamy, babci, ojca, dziadka… Pochodzimy od nich, niesiemy ich doświadczenie, ale też ich traumy. Mamy w naszych ciałach zapisanych wiele informacji, blokad, mechanizmów obronnych. Otrzymujemy od przodków pewną strukturę, konstytucję, wrażliwość, podatność. Fizyczną jak i psychiczną. Rozumiem to jako pewien mechanizm ewolucji, nauki. Skąd krowa, czy koń wie, które rośliny na łące ominąć? Myślę, że tu działa ten sam mechanizm, który ma nam pomóc przetrwać. Pamięć ciała od przodków. Jeśli krowa zjadła trującą roślinę będąc w ciąży, to cielak nie musi chodzić do szkoły, uczyć się biologii, aby wiedzieć, że tę roślinę należy omijać.
Pytanie co możemy z tą wiedzą zrobić? Możemy przeciwdziałać chorobom (prawdziwa profilaktyka) własnym, naszych dzieci i wnuków, dbając o dobrostan swój i bliźnich (szczególnie u kobiet w ciąży, chroniąc je na przykład przed złymi wiadomościami, jak to było dawniej praktykowane przez naszych przodków). Możemy niwelować skutki krzywd już wyrządzonych, przy pomocy różnych metod holistycznych, a największą rolę odgrywa tu nasza świadomość.
_ _ _
Ż.G.: Wyobraźmy sobie klasyczny przypadek alergika z odczynem skórnym w okolicy zgięć łokci, kolan lub w okolicy szyi, dekoltu (często podejrzenie wtedy pada na AZS i stosowane są emolienty), jaki jest Twój werdykt i najczęstsze metody poszukiwań?
A.F.: Leczymy zawsze całego człowieka, czyli holistycznie. Najmniej skupiamy się wtedy na skórze! Wchodzimy głębiej. Pytam o wewnętrzne konflikty, lęki, reakcje na stres. Każdy pacjent powie, że jego dolegliwości skórne pogarszają się w stresie. Nie staram się wyleczyć jego skóry. Byłoby to niebezpieczne.
Pragnę usunąć przyczynę tkwiącą w jego podświadomości, w nadwrażliwości emocjonalnej. Po dobrze dobranym leku, już w pierwszych dniach pacjent powie, że jest spokojniejszy, lepiej śpi, nie śnią mu się koszmary, nie przejmuje się już tym czy tamtym, już go „to nie dotyka” itd. A skóra? No cóż, ona „przy okazji” też się zagoiła.
Ż.G.: Jak, w kontekście homeopatii, patrzysz na stres i napięcia? Jak radzisz swoim pacjentom uporać się z tymże znakiem czasów?
A.F.: Każdy pacjent opisze inaczej swój stres i swoją reakcję na stres. To pomaga mam dopasować dla niego jeden lek homeopatyczny. Po leku pacjent już się nie stresuje, nie przejmuje, ma więcej luzu, radości, nie ma blokad, działa. Stąd wiem, że wszystkie lęki, blokady, ograniczenia są złudzeniem, są niepotrzebne, są chorobą.
Pokazuję pacjentom tylko prawdę. Jeśli nie mogę znaleźć właściwego leku (bo może nie jest on jeszcze znany w homeopatii), proponuję homeopsychoterapię lub podaję inne metody, jak metodę Katie Byron (The Work), albo uczę pracy ze snami, aby usunąć stare programy.
Uświadamiam, że nasza prawdziwa natura nie zna lęku, zranić można tylko nasze ego i to ono jest przyczyną większości napięć i chorób z tego wynikających. Czas porzucić stare schematy, wchodzimy w nową epokę. Zacznijmy komunikować się sercem.
Anna Furmaniuk
Po ukończeniu studiów medycznych, pasją stała się dla mnie homeopatia klasyczna, która w holistycznym widzeniu człowieka, obejmuje również jego historię rodzinną.
W homeopatii klasycznej nie ma leku na odizolowany objaw.
Pacjenci często pytają, czy jest jakiś lek homeopatyczny na bezsenność (migrenę, depresję itd.). Odpowiadam, że lek musi być dobrany indywidualnie, ponieważ u każdego pacjenta jest to inny rodzaj bezsenności (migreny, depresji), różne mogą być też przyczyny tych dolegliwości.
Rozwijałam swoje umiejętności uczestnicząc w warsztatach prowadzonych przez Guntera Schrickera, Heiko Heinrichs’a, Victorię Schnabel, Andreę Drolę, Jirinę Prekop i inn.
Prowadzę warsztaty grupowe oraz sesje indywidualne.
email: kontakt@furmaniuk.com.pl
Skype: furmaniuk.terapia
furmaniuk.com.pl
youtube.com: @annafurmaniuk4770