
Na zdjęciu: Kamila Szczawińska, fot. Michał Ozdoba
Ciało mówi więcej niż słowa, nie potrafi kłamać. Jest świadectwem naszej wiedzy, poziomu szczęścia i pokazuje, czy jesteśmy życzliwi. Dla wielu
z nas, dysonans pomiędzy czyimiś rzeczywistymi emocjami, a więzią deklarowaną słownie, jest nie do zaakceptowania. Jak postępować z osobami z nieczystymi intencjami? Kamila Szczawińska, z wykształcenia psycholog, z zawodu modelka, przekonuje, że odpowiedzi najlepiej szukać w znakach, jakie daje nam ciało.
ROZMAWIAŁA: Żaneta Geltz
Żaneta Geltz: Jesteś psychologiem?
Kamila Szczawińska: Tak, psychologiem i psycho-dietetykiem.
Ż.G.: Możesz coś o tym powiedzieć?
K.S.: O tym, że zostanę psychologiem, wiedziałam na długo przed złożeniem papierów na studia. Moja mama jest terapeutką uzależnień w Monarze. Ja jednak nigdy nie planowałam zajmować się uzależnieniami. Całe życie żyłam blisko ośrodka i ludzi, którzy do niego przychodzili. To mocno na mnie wpłynęło. Nauczyłam się społecznictwa, pomagania innym, zwracania uwagi na krzywdę, dawania ludziom szansy drugiej, trzeciej… Zrozumiałam, że trzeba doceniać to, co się ma, że każdy z nas ma prawo do załamania. Dziś jesteśmy super silni, ale w pewnym momencie życia może nas spotkać coś, co nas złamie. Może to być utrata pracy, utrata zdrowia lub partnera. Monar był miejscem, które bardzo zweryfikowało moje podejście do życia. Sprawiło, że byłam dużo dojrzalsza od osób w moim wieku, dorośli wychodząc na imprezę, zostawiali ze mną swoje malutkie dzieci! Poza tym moja mama jest niesamowitym wrażliwcem i całe życie ratowałyśmy wszystkie możliwe zwierzęta. Byłam wolontariuszką, pomagałam w schroniskach, fundacjach dla zwierząt.
Całe życie żyłam blisko ośrodka i ludzi,
którzy do niego przychodzili. To mocno na mnie
wpłynęło. Nauczyłam się społecznictwa, pomagania
innym, zwracania uwagi na krzywdę, dawania
ludziom szansy drugiej, trzeciej… Zrozumiałam, że
trzeba doceniać to, co się ma, że każdy z nas ma prawo
do załamania. Dziś jesteśmy supersilni, ale w pewnym
momencie życia może nas spotkać coś, co nas złamie.
Ż.G.: A dlaczego zainteresowałaś się językiem ciała?
K.S.: Ciekawiły mnie w ludziach sprzeczności. Podczas rozmowy zawsze czułam, gdy coś było nie tak, gdy mój rozmówca kłamał. Nieraz słyszałam o jakiejś znanej osobie: „jaka ona cudowna/ jaki on cudowny”, na co z reguły reagowałam: “przecież ten przekaz jest totalnie zakłamany, nie wierzę w ani jedno słowo”. Szybko się okazywało, że mam rację, gdy np. miałam okazję poznać daną osobę w innych warunkach. W codziennym życiu również zwracam na to uwagę i czuję, że ktoś ze mną nie chce rozmawiać albo że chce coś ode mnie wyciągnąć. Myślę, że to jedna z tych umiejętności, których można się wyuczyć. Ale ja się z tym urodziłam i przez wiele, wiele lat w sobie to pielęgnowałam. Nauczyłam się, jak interpretować znaki, jak ciało się zachowuje w danych sytuacjach. Obserwowałam siebie.
Ale nauczyłam się też, że sygnały wysyłane przez nasze ciało nie zawsze są jednoznaczne. Ze względu na moje długie nogi i ręce, moją ulubioną pozycją ciała jest pozycja zamknięta, bo wtedy odpoczywam, a inni mogliby zinterpretować, że jestem zamknięta na świat, a wcale tak nie jest.

fot. Michał Ozdoba
Ż.G.: Jakimi obserwacjami byś się chętnie podzieliła? Jakie zachowania mogą komuś innemu pokazać, że ta osoba np. ma wobec nas nieczyste zamiary?
K.S.: Wiadomo, że oprócz takich podstawowych symptomów kłamstwa, jak zmiana tembru głosu, tempa mówienia, częstsze mruganie oczami, czy ziewanie, osoba może mieć nieszczery uśmiech, albo świdrujący wzrok, ale nie jest tak łatwo to ocenić. Zdarzyło mi się raz, czy dwa razy pomylić się, choć w większości sytuacji czuję, że ktoś chce mnie słuchać albo nie – za tym idzie cały szereg zmian, np. barwy głosu, zachowania. Przyspieszanie albo urywanie zdania, odpowiadanie półsłówkami, przyjęcie bardziej zamkniętej pozycji. Bardzo długo uczyłam się asertywności, bo wiedziałam, że czasem mówiąc prawdę, sprawiam komuś przykrość. W związku z tym wolałam, żeby mi było przykro, bo nie chciałam nikogo urazić.
Bycie asertywnym nie zawsze jest cechą pożądaną, ale pozwala chronić siebie i nasze poglądy w kulturalny sposób. Dla przykładu: prowadziłam warsztaty kulinarne i już od wejścia jednej z uczestniczek pomyślałam sobie:“ach, będą kłopoty”. Pani nie była do mnie przychylnie nastawiona, wyraźnie to było widać.
Zdziwiłam się więc, dlaczego przyszła na moje warsztaty, skoro nie chce nic z nich skorzystać? Potem się okazało, że dziewczyna rozstała się z chłopakiem i całą swoją złość wyżyła na mnie. Nic jej nie pasowało: że jajka nie były zerówkami, tylko jedynkami, że mąka nie była taka jak powinna… Pod koniec zajęć zapytałam więc ją, o co chodzi. Wówczas odpowiedziała mi, że nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo było czuć i widać jej niechęć.
Ż.G.: Wolisz oszczędzać swoje siły na osoby sprzyjające, które np. kierują się podobnymi wartościami albo lubią zwierzęta?
K.S.: W kwestii nawiązywania relacji?
Ż.G.: Tak. Czy odrzucasz osoby, które są spoza „wspólnego mianownika”.
K.S.: Nie, nigdy. Każdemu daję szansę. Uwielbiam ludzi. Uwielbiam spędzać z nimi czas, rozmawiać, pomagać. Każdy ma u mnie czystą kartę i nie sugeruję się opiniami innych. Oczywiście, jako miłośniczka zwierząt, jeśli ktoś mi mówi, że jest myśliwym, uwielbia polować i patrzeć, jak wykrwawia się sarna, to raczej się z taką osobą nie zaprzyjaźnię.
Każdemu daję szansę. Uwielbiam ludzi.
Uwielbiam spędzać z nimi czas, rozmawiać, pomagać.
Każdy ma u mnie czystą kartę i nie sugeruję się
opiniami innych.

fot. Michał Ozdoba
Ż.G.: Czy osoby, które nie potrafią połączyć mowy ciała ze słowami, w końcu się orientują, że jest w nich takie rozdwojenie? I weryfikują swoje zachowanie?
K.S.: Nie do końca. Wiele z tych osób nigdy nie zdaje sobie z tego sprawy, albo zdaje sobie z tego sprawę, ale nie chce wprowadzać zmian, bo tak jest wygodniej. Aroganckie przekonanie o własnej racji, skutecznie utrudnia pracę nad swoim zachowaniem. Najczęściej pracują nad sobą ci, którzy myślą i zastanawiają się nad swoim zachowaniem, a ostatecznie się udoskonalają.
Osoby przeświadczone o swojej niesamowitości zazwyczaj nie widzą swoich błędów. Żyją tak, jakby świat wokół nich miał się zmieniać, ale nie oni.
Ż.G.: Czy taka samoświadomość ciała pomaga w twojej pracy?
K.S.: Zawsze! Dzięki mowie ciała umiem na sesji przekazać emocje, sprawić, że ktoś, kto ogląda te zdjęcia – czuje, że byłam w danym momencie smutna, szczęśliwa, pewna siebie albo zagubiona.
Ż.G.: Coś kliknęło?
K.S.: Tak, kliknęło. Albo nie.
Ż.G.: Porozmawiajmy więc chwilę o osobach, które dokonują introspekcji, czyli analizy swoich zachowań. Czy widzisz jakiś związek pomiędzy tym, a rozwojem osobistym? Zastanawia mnie, czy większa równowaga pomiędzy psyche, a emocjami również jest widoczna w ciele?
K.S.: To jest zawsze transakcja wiązana. Zawsze na tym coś zyskujemy.
Ż.G.: A czy Ty sama czujesz większy balans w życiu przez takie wyważanie?
K.S.: Oczywiście. Dzięki temu mam większą pokorę i spokój. Widzę, co można robić, czego lepiej nie.
Ż.G.: To w jaki sposób przekazujesz te „znaleziska” swoim dzieciom?
K.S.: Pokazuję im to codziennie swoim zachowaniem. Powtarzam: przywitajcie się; podziękujcie; patrzcie w oczy; bądźcie uśmiechnięci, nawet wtedy, gdy macie gorszy dzień; nie obarczajcie ludzi swoimi humorami. Nie można wyżywać się na innych, bo coś nas wkurzyło. Zwracam uwagę na zachowanie dzieci, by były empatyczne, otwarte, wdzięczne, ale też by umiały zrobić coś dla innych. Takie sytuacje są codziennie, więc widzę, że się uczą, że to staje się naturalne i że powoli zaczyna to u nich działać. Przypominam im też o dbaniu o środowisko, by zwracać uwagę na wszystko dookoła nas.
Mieszkamy teraz w Hiszpanii, więc mamy osiem miesięcy słońca – i nauczyliśmy się doceniać to piękne miejsce, bo nie wiadomo gdzie będziemy za półtora roku. Dzięki tej uważności i celebrowaniu każdego dnia, jesteśmy dużo spokojniejsi i szczęśliwsi. Wystarczy codziennie wieczorem powiedzieć, co fajnego nam się przytrafiło, za co jesteśmy wdzięczni dzisiaj, jakie mamy marzenia. Czy może ktoś nas wkurzył? A może ktoś nas uszczęśliwił? Nad czym mogę popracować? Ważne, żeby pamiętać, że można coś zrobić nieidealnie. To daje duże poczucie bezpieczeństwa.
Myślę, że pokora jest po prostu nieodłącznym
elementem fajnego, dobrego życia. Zawsze trzeba
mieć z tyłu głowy drugi scenariusz, ten gorszy.
Ale nie po to, by on się spełnił, tylko po to właśnie,
by zachować równowagę w życiu. Ja zawsze noszę
w głowie taki plan “co by było, gdyby…”.
I nie chodzi wcale o czarnowidztwo, tylko o takie
zdrowe zakorzenienie w życiu.

fot. Michał Ozdoba
Ż.G.: Taka codzienna, pogłębiona rozmowa?
K.S.: Dokładnie tak. Dzieci widzą, że codziennie gotuję obiad w domu i to daje im poczucie bezpieczeństwa. Łączymy się przy stole, razem jemy i rozmawiamy. Taka całościowa praca nad sobą, nad nimi, nad domem, by był pełen miłości, akceptacji i wcale nieidealny – na tym właśnie polega życie.
Ż.G.: Gdyby chcieć to podsumować jednym złotym słowem, postawiłabym na spójność. Taka klamra, która spina umysł i ciało. I przykład przekazywany dzieciom.
K.S.: Pozwala też dzieciom na odczuwanie emocji, bo one mogą być np. czymś rozczarowane. Często z nimi rozmawiam i tłumaczę: “gdy ja jestem czasem wkurzona, nie wyżywam się na innych”. Wstaję rano, mówię “dzień dobry, co zjesz na śniadanie?”. Czasem mogę być bardziej milcząca, bardziej rozmowna, ale nigdy nie przenoszę emocji. Uważam, że w życiu trzeba mieć pokorę i nie obarczać całego świata naszymi humorami, bo może to być bardzo toksyczne dla otoczenia.
Ż.G.: Pokora pojawia się w naszej rozmowie już w drugim kontekście. Czyli ta pokora ma dość duże znaczenie w języku ciała?
K.S.: Tak, według mnie, ma ogromne znaczenie. W każdym aspekcie naszego życia – zarówno w pracy i w domu – pokazuje, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. Zawsze musimy o kogoś, czy o coś walczyć, starać się, dbać, pielęgnować. Gdyby nie mając pokory, okazało się, że straciliśmy wszystko, na czym nam naprawdę zależało, nie potrafilibyśmy kontrolować swoich emocji. Wówczas będąc dorosłym, emocjonalnie żylibyśmy na poziomie trzylatka. Myślę, że pokora jest po prostu nieodłącznym elementem fajnego, dobrego życia. Zawsze trzeba mieć z tyłu głowy drugi scenariusz, ten gorszy. Ale nie po to, by on się spełnił, tylko po to właśnie, by zachować równowagę w życiu. Ja zawsze noszę w głowie taki plan “co by było, gdyby…”. I nie chodzi wcale o czarnowidztwo, tylko o takie zdrowe zakorzenienie w życiu. Gdy pierwszy raz rozstawałam się z pracą, byłam wykończona wyjazdami. Byłam drugą modelką według rankingu models.com na świecie – między Paryżem, Mediolanem i Nowym Jorkiem – co do liczby wystąpień w pokazach w sezonie i najlepiej zapowiadającą się nową twarzą. Miałam tak dużo pracy, że spałam po 4 godziny dziennie i potem nagle cały ten świat zniknął i wydawało mi się, że nie miałam kompletnie nic. I mimo, że zmiana ta była efektem mojej świadomej decyzji, to poczułam ogromną pustkę, bo kiedy po rocznej przerwie chciałam wrócić do modellingu, musiałam zaczynać wszystko od nowa. Udało mi się, ale nie było to łatwe. Mam teraz fajną pracę, ale bardziej na moich zasadach i wiem, gdzie są granice rozsądku, bo najważniejsza jest dla mnie rodzina i czas na nasze rozmowy.

Na zdjęciu: Kamila Szczawińska, fot. Michał Ozdoba
Kamila Szczawińska
Swoją przygodę z modelingiem rozpoczynała w 2001 r. na pokazach podczas Poznańskich Targów Mody, gdzie zauważyła ją jedna z mediolańskich agencji i szybko potem otrzymała angaż do pokazów najbardziej znanych kreatorów mody (Valentino, Giorgio Armani, Gucci). W kolejnym etapie rozwoju podpisywała kontrakty w Paryżu (Chanel,Yves Saint Laurent, Christian Dior), a następnie w Nowym Jorku (Ralph Lauren, Christian Lacroix, Kenzo i inne). Została muzą Roberto Cavallego, aż do czasu, gdy w latach 2008-2013 postanowiła zawiesić swoją międzynarodową karierę, by zająć się dziećmi i rodziną.
W 2014 r. ponownie zaczęła się pojawiać na europejskich wybiegach, ale była też zapraszana do udziału w takich produkcjach, jak „Taniec z gwiazdami”(Polsat) czy„Agent – Gwiazdy”(TVN).
Napisała książkę pt.”Kuchnia dla całej rodziny”, która ukazała się nakładem Edipresse Książki.
Z wykształcenia psycholog kliniczny, prywatnie: żona, mama dwójki dzieci.
Miłośniczka sportu, szczególnie jazdy konnej, fitnessu, pilatesu i sportów wodnych.
Prowadzi blog http://kamilaszczawinska.pl.
Wywiad ukazał się w Magazynie Hipoalergiczni Nr 18 w 2019 r.:
www.empik.com/hipoalergiczni-2019-nr-18-05-opracowanie-zbiorowe,p1252829814,ebooki-i-mp3-p