Życie w harmonii z samym sobą często wiąże się z dokonywaniem ryzykownych zmian w życiu. Czy to możliwe, aby zamienić pracę w korporacji, na własną pracownię artystyczną i odnieść sukces? Anna Orska, jak sama mówi o sobie, nie jest typem twardziela, ale odważyła się na taką zmianę. W wywiadzie dla Magazynu Hipoalergiczni, opowiada o tym, jak odkryła swoją drogę do zawodowego spełnienia.
Hipoalergiczni: Stworzyła Pani silną na rynku markę biżuterii, prowadzi Pani własny biznes. Jaki był Pani sposób na odkrycie, że jubilerstwo to jest to, czemu chce się Pani poświęcić?
Anna Orska: Przez pierwsze kilka lat byłam przekonana, że absolutnie nie będę zajmować się jubilerstwem, że to nie jest branża dla mnie. Uważałam, że jest najbardziej próżną branżą, jaką sobie można wyobrazić. Zapierałam się rękami i nogami. Im dłużej jednak się tym zajmowałam, tym więcej frajdy dawała mi praca jubilerska. W wielu przypadkach, trzeba znaleźć się w danym miejscu w odpowiednim czasie. Ja mogę powiedzieć, że właśnie znalazłam się w branży w odpowiednim czasie. Początki były trudne, ponieważ wcale nie zajmowałam się projektowaniem biżuterii. Zajmowałam się raczej marketingowymi aspektami – projektowałam opakowania, gabloty. Miałam więc pracę wspomagającą sprzedaż.
H: Coraz więcej osób decyduje się odejść z korporacji na rzecz własnej firmy. Jednymi kieruje potrzeba niezależności, młode mamy chcą mieć elastyczny grafik, innym razem jest to chęć samorozwoju. Co było Pani motywacją?
AO: Doznałam olśnienia odnośnie mojego życia, gdy jako dyrektor w korporacji pojawiłam się pierwszy raz w fabryce jubilerskiej. Wtedy zrezygnowałam ze stanowiska dyrektora artystycznego marki, bo zakochałam się w brudzie, smrodzie, w spalinach, ogromnym rozgardiaszu, jaki panuje w fabrykach. W tej fabryce pierwszy raz poczułam, że to jest właśnie mój świat. Gdybym to wcześniej wiedziała, zostałabym prawdopodobnie jubilerem wykonującym biżuterię w jakiejś fabryce. Założyłam własną pracownię, którą obecnie mogę nazwać wręcz laboratorium. To jest miejsce, w którym mogę próbować, testować, mam pełną dowolność w pracy nad projektami. Wykorzystuję nietypowe surowce. Własna pracownia daje mi odwagę. Nie boję się, że zaprojektuję coś tak unikatowego, że nikomu się nie spodoba.
H: Właśnie, Pani biżuteria wyróżnia się formą i surowcem. Czy odnalezienie swojego stylu wymagało dużej pracy, czy to pojawiło się od razu?
AO: Miałam w życiu wiele przygód, ponieważ mam syndrom próbowania. Im więcej próbuję, tym mam większą świadomość, czy coś jest dla mnie. Właśnie próbowanie pomogło mi obrać ten najlepszy kierunek rozwoju. Każdy w czymś jest dobry. Ja się zorientowałam, że najlepiej czuję się w pracach manualnych, mam odwagę, żeby coś stworzyć, nawet jeśli mam stwierdzić, że efekt końcowy jest beznadziejny. Wtedy po prostu tego nie pokazuję. Podejmuję jednak ryzyko, działanie. Mam takie podejście, że jeśli coś mi nie wychodzi, to jestem o to bogatsza. To nie jest tak, że mi wszystko wychodzi. Bez podejmowania prób nie robi się nic. Próbuję różnych technologii w projektowaniu, co daje mi dużo energii i sprawia, że w pracy się nie nudzę.
H: Kiedy odczuwa Pani największą satysfakcję z pracy?
AO: Moje kolekcje są w kolorowych magazynach, na zagranicznych pokazach, ale naprawdę największą frajdę sprawia mi, gdy mijam na ulicy kogoś, kto nosi mogą biżuterię. Takie sytuacje ogromnie mnie cieszą i wzruszają. Zależy mi, aby moje projekty były dla każdego, nie tylko na wielkie wyjście. To jest sztuka użytkowa, a nie obraz na ścianie.
H: Praca nad biżuterią to jednak nie wszystko, czym się Pani zajmuje. Jak pojawiła się praca naukowa w Pani karierze?
AO: Obrona doktoratu dała mi bardzo dużo, to była jednocześnie praca nad sobą. Gdy ukończyłam pracę nad doktoratem, okazało się, że jest to totalna nisza. Nie ma zbyt wielu ludzi z doktoratami o tej specjalizacji. Zaczęły więc się odzywać uczelnie, zaczęła się zupełnie nowa historia. To był kompletny przypadek, bo ja to zrobiłam dla siebie, wierząc, że pisanie doktoratu będzie okazją do zdobycia nowej wiedzy, może odkrycia nowych kierunków. Tematem pracy były węzły, które analizowałam w różnych surowcach. Teraz jestem na etapie kończenia habilitacji. W ogóle nie spodziewałam się, że potoczy się to w takim kierunku. Skończyłam wzornictwo i projektowanie wnętrz. Na studiach wzięłam udział w konkursie organizowanym przez markę jubilerską, tylko dlatego że miałam nadzieję dzięki temu zarobić na studia. Biżuteria na stałe zagościła w moim życiu. To przekonało mnie, że aby odkryć swoją drogę, trzeba sprawdzać, próbować, nawet jeśli wydaje się, że to niekoniecznie przyniesie dobry skutek.
Anna Orska – ukończyła poznańską Akademię Sztuk Pięknych na Wydziale Architektury i Wzornictwa Przemysłowego. Od 13 lat projektuje dla popularnych marek takich jak: W.KRUK, DENI CLER, SWAROVSKI ELEMENTS. Od ponad trzech lat swoje najbardziej artystyczne wizje realizuje pod autorską marką ORSKA, tworząc głównie unikaty i serie limitowane. Orska wdrożyła do produkcji już około 1000 wzorów, zarówno dla dużych jak i małych firm. Jest autorką dużych produkcji, limitowanych serii biżuterii, jak i specjalnych indywidualnych zamówień.