Z powietrza widzi to, czego większość ludzi nie dostrzega. Pokazuje nasze jedzenie z innej perspektywy. George Steinmetz, znany fotograf, spogląda z nieba, by zobaczyć coś z szerszej perspektywy. Gigantyczne szklarnie w Hiszpanii, plantacje palmowe w Malezji i tarasy ryżowe w Chinach. „Nie jestem działaczem, jestem tylko obserwatorem” – mówi i dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat tego, co jemy.
ROZMAWIAŁA: Żaneta Geltz
TŁUMACZENIE: Paulina Owczarzak-Baran
ZDJĘCIA: George Steinmetz COPYRIGHTS
ZDJĘCIE G.STEINMETZA: Nell Steinmetz
Potrzebujemy większej przejrzystości
Powinniśmy mieć możliwość wejścia do kuchni, gdzie nasz posiłek jest przygotowywany, lub zobaczyć sposób w jaki zwierzęta są przetwarzane, na przykład w rzeźni. O ile jednak restauracja jest skłonna wpuścić nas do swojej kuchni, to już producent wieprzowiny nie pozwoli na wkroczenie do środka obiektu.
Dlaczego nie możemy zobaczyć, jak powstają nasze posiłki?
Jest to pytanie, które zadaje George Steinmetz podróżując po całym świecie, aby zobaczyć prawdę. Został nawet aresztowany podczas realizacji zlecenia dla National Geographic – jako dziennikarz – po przelocie nad stadem bydła. Mimo że było to zgodne z prawem, właściciele nie chcieli, aby zobaczył pewne rzeczy, trzymając go z dala od zwierzęcej farmy.
Żaneta Geltz: Dlaczego robisz tego typu zdjęcia z nieba?
George Steinmetz: Uważam, że powinniśmy być bardziej świadomi tego, jak powstaje żywność, którą jemy. Decyzje dotyczące naszego jedzenia, które podejmujemy trzy razy dziennie, mają poważne konsekwencje, wszyscy więc powinniśmy być bardziej świadomi naszego oddziaływania.
Ż.G.: Czy powinniśmy zacząć się martwić?
G.S.: Sądzę, że powinniśmy rozważyć sposób w jaki traktujemy zwierzęta, które hodujemy na cele żywieniowe i wątpić w jakość żywności, gdy zależy ona od monokultury na wielką skalę. Niektóre metody, te krótkoterminowe są tańsze, ale długoterminowe koszty nie zawsze są brane pod uwagę. Producenci dążą do efektywności i opłacalności produkcji, zabiegając o to, aby żywność była bardziej konkurencyjna cenowo, ale to wszystko ma znaczący wpływ na nasze otoczenie. A my nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Czy powinniśmy wybrać na przykład łososia dzikiego, zamiast tego z hodowli? Dziki łosoś może być lepszy dla nas, ale dzikie ryby prowadzą do redukcji naturalnej populacji. Nie ma na to łatwego rozwiązania, są tylko kompromisy. Potrzebna jest nam większa przejrzystość.
Ż.G.: Który z regionów na świecie widzisz jako najbardziej atrakcyjny pod kątem jakości żywności?
G.S.: Robiłem zdjęcia w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Brazylii i trochę w Europie. Obiektem moich zainteresowań w obiektywie jest rolnictwo na dużą skalę, którego nie widać aż tak dużo w Europie. Europa jest najbardziej restrykcyjnym regionem świata pod względem standardów żywności i etykietowania. Odwiedziłem szwedzką farmę dzienników ekologicznych i większość tego, co widziałem, było w porządku. Zwierzęta tam mają odpowiednią przestrzeń, wychodzą, by pasły się na trawie i są na świeżym powietrzu przez wiele godzin, więc są zaklasyfikowane jako organiczne, ale mimo to – zauważyłem, że jedzą także suchą paszę zawierającą soję. Te nasiona soi pochodzą z Brazylii, gdzie duża część zbiorów pochodzi z obszarów, na których dokonano wycinki pierwotnych lasów. Następnie Chiny kupują to mleko ze Szwecji jako mleko organiczne dla niemowląt, a Europejczycy spożywają je pod postacią sera ekologicznego. Globalne zaopatrzenie w żywność jest połączone ze sobą i trudno jest teraz otrzymać żywność całkowicie, bezkompromisowo ekologiczną.
Ż.G.: Co możemy zobaczyć na Twoich zdjęciach?
G.S.: Większość osób żyjących w miastach spotyka się z jedzeniem w supermarketach i nie ma pojęcia, skąd ono pochodzi. Nie wszyscy zdają sobie sprawą, że duże fermy zwierząt, będąc pod presją finansową, najczęściej hodują swoje krowy, świnie lub kurczaki – trzymając je w zamknięciu. Nasze wybory żywieniowe mają znaczące konsekwencje ekologiczne, na przykład wspieramy sprzedaż kurczaków hodowanych w klatkach lub kurczaków hodowanych na wolności. Producenci reagując na potrzeby rynku, realizują tylko nasze zamówienie zgodne z wyborami konsumenckimi. Większość osób pijących kawę latte nie ma pojęcia, skąd pochodzi mleko, czy deser lodowy, który jedzą czy choćby jogurt, itp. Nie jest jednak miło patrzeć na te zwierzęta w klatkach. Zwierzęta mające możliwość wybiegu otrzymują też więcej różnorodnego pożywienia, tak jest na pewno w przypadku kur. Więc jeśli chcesz jeść drób z otwartymi oczami, musisz podjąć ważną decyzję. Zawsze będzie zapotrzebowanie na najtańszą żywność i nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować tych sytuacji, ale jeśli więcej osób rozwinie świadomość i kupi mięso, które było hodowane w sposób, który im odpowiada, możemy wówczas podjąć lepszą decyzję. W kształtowaniu rozwiązań dla żywności, każdy z nas podejmuje własną decyzję.
Ż.G.: A co sądzisz o produkcji oleju palmowego?
G.S.: Olej palmowy jest szczególnie niepokojący, ponieważ zaczyna zajmować niektóre z najbardziej różnorodnych biologicznie ekosystemów na Ziemi. Zapewnia on dochód właścicielom terenów, które w innym wypadku nie są zbyt cenne ekonomicznie dla ludzi, którzy mieszkają na jego terenie lub w jego pobliżu, więc trudno będzie zatrzymać ten trend.
Ż.G.: Co będziemy jeść za 20-30 lat, jeśli ma się zwiększyć populacja z 7 do 9 miliardów ludzi?
G.S.: Patrząc na całą historii ludzkości, obecnie produkujemy więcej żywności niż kiedykolwiek wcześniej, konsumując jednocześnie coraz więcej zasobów biosfery, zasobów naturalnych, takich jak woda, gleba i warstwa organiczna. Jeśli porównamy populację Chin z Ameryką, widzimy, że ma ona 3-4 razy więcej mieszkańców i znacznie mniej ziem uprawnych, bo tylko 10% ich kraju można wykorzystać do produkcji żywności, wtedy widzimy, że mamy przed sobą poważne wyzwanie. Większość osób mieszkających w Chinach oczekuje dzisiaj diety bardziej przypominającej Europejską, albo gorzej – tak, jak w Stanach Zjednoczonych, która zawiera więcej mięsa. Chińskie rodziny szybko stają się coraz bardziej zamożne, kupują więcej samochodów i spożywają więcej żywności, która musi być produkowana i importowana z zewnątrz. To będzie prawdziwe wyzwanie, aby sprostać rosnącym wymaganiom światowej podaży żywności. I kim jesteśmy my, aby twierdzić, że jedni mogą jeść mięso, a inni nie?
Ż.G.: Widziałam Twoje zdjęcia plastikowej szklarni 30 000 ha w Hiszpanii. Czy próbowałeś jedzenia stamtąd?
G.S.: Właściwie to tak, warzywa stamtąd są całkiem dobre. Nawożą je jakimś organicznym kompostem, unikają chorób przenoszonych drogą powietrzną, dlatego plantacje zostały pokryte plastikowymi dachami tak, aby były ciepłe i wilgotne, a zimą izolowały je od szkodników przenoszonych drogą powietrzną.
Jednak najlepszym rozwiązaniem jest, abyśmy unikali jedzenia z innych stref klimatycznych i pór roku i trzymali się naszej, lokalnej żywności. Tak jak w przypadku Polski, najlepiej spożywać ziemniaki uprawiane lokalnie, a nie te, które przybyły do nas w ciężarówkach, statkach i samolotach. Lub truskawki – lepiej nie kupować ich w lutym! A czy wiesz, skąd pochodzą? Jeśli ich nie kupisz, Twój sklep spożywczy nie będzie ich sprowadzał z Izraela lub Etiopii, ani stamtąd, gdzie były uprawiane. Nawet jeśli są uprawiane metodami ekologicznymi, pomyśl o ilości wyprodukowanego przez nie dwutlenku węgla, aby przekazać je do Twojego pobliskiego sklepu. Wszystkie te kwestie środowiskowe powinny leżeć w naszym polu zainteresowań.
Ż.G.: Omówiliśmy już kwestie toksyczne, emisji dwutlenku węgla, rolnictwo ekologiczne i aspekty etyczne, a co jest według Ciebie najważniejsze dla nas w kwestii jedzenia, które spożywamy?
G.S.: Sądzę, że musimy znaleźć równowagę między wzrostem gospodarczym, a ochroną naszego środowiska. Ludzie w Chinach doświadczają podwyższenia standardu życia, wiążą się z tym jednak konsekwencje zdrowotne i środowiskowe. Wszyscy chcą kupić dobre jedzenie! Interesującym przykładem są Indie. Również mają dużą populację i duży wzrost gospodarczy, ale są samowystarczalni w jedzeniu. Jest to w dużej mierze wynikiem tego, że większość mieszkańców stosuje dietę wegetariańską, ale chciałbym się jeszcze bardziej przyjrzeć temu tematowi. Miło byłoby, gdybyśmy wszyscy starali się być jak najbardziej samowystarczalni w jedzeniu.
G.S.: Tak, jadam, czynię to z przyjemnością, ale i pewną dozą winy.
Ż.G.: Czy uważasz, że rolnictwo ekologiczne jest dobrym rozwiązaniem dla nas?
G.S.: Sądzę, że to bardzo pozytywny trend, ale nadal nie wszyscy się nim przejmują. W Stanach Zjednoczonych żywność hydroponiczną można również nazwać i znakować jako „organiczną”, co uważam za dziwne, ponieważ są to rośliny nie mające nic wspólnego z naturalną glebą. Nie mamy pojęcia, co wkładają do zupy chemicznej, której używają do uprawy takich pomidorów. W Stanach Zjednoczonych zwykle to, co postrzegamy jako żywność ekologiczną, oznacza przede wszystkim brak zastosowanych pestycydów syntetycznych. Powinniśmy skupić się na uważnym czytaniu etykiet, wymaganiu certy kowanej żywności, uwzględniając etyczne aspekty produkcji żywności, którą chcemy postawić na nasz stół. Oto, co możemy zrobić, mam nadzieję.
George Steinmetz
Znany ze swoich fotografii eksploracyjnych, George Steinmetz ma niezaspokojoną ciekawość nieznanego: odległe pustynie, prymitywne kultury, tajemnice nauki i technologii. Regularnie współpracował z National Geographic i czasopisma GEO. Jego ekspedycje na pustyniach Sahara i Gobi zostały przedstawione w oddzielnych programach National Geographic Explorer. W 2006 roku National Science Foundation przyznało mu grant za udokumentowanie pracy naukowców w Dry Valleys i przy wulkanach na Antarktydzie. Podczas swojej 25-letniej kariery George zdobył wiele nagród za zdjęcia, w tym dwie pierwsze nagrody w dziedzinie nauki i technologii od World Press Photo. Zdobył także nagrody i pochwały od Pictures of the Year, Overseas Press Club i Life Magazine Alfred Eisenstaedt Awards. W 2008 został nazwany Poszukiwaczem Roku National Geographic. Urodzony w Beverly Hills w 1957 roku, George ukończył studia na Uniwersytecie Stanforda, uzyskując dyplom z geofizyki. Karierę fotograficzną rozpoczął po 28-miesięcznej podróży autostopem na terenie Afryki. Jego obecną pasją jest fotografowanie światowych pustyń przy użyciu drona, co pozwala mu uchwycić wyjątkowe obrazy świata, niedostępne dla tradycyjnych samolotów i większości innych środków transportu. Mieszka w Glen Ridge w stanie New Jersey z żoną, Lisą Bannon, redaktorką Wall Street Journal, córką Nell i bliźniakami Johnem i Nicholasem.
Więcej na www.georgesteinmetz.com