Spieszę się, brakuje mi czasu, mam dużo na głowie… Znasz te słowa? Nie ma chyba osoby, która choć raz nie wypowiedziałaby ich na głos. Uczucie przytłoczenia, zmęczenia i braku miejsca w głowie to doświadczenia, które większość z nas przeżywa przez wiele dekad. Jak sobie z nimi poradzić? Jak właściwie doświadczyć życie, zanim będzie za późno? Podpowiada Wojciech Eichelberger.
Zaangażowanie z naszej strony może sprawić, że życie staje się czymś bardzo ważnym, wyrazistym i satysfakcjonującym, niezależnie od tego, czy nawykowo nazywamy przydarzającą się chwilę przyjemną, czy też przykrą. Celem praktykowania mindfulness, czyli sztuki uważności, jest doprowadzenie do sytuacji, w której zapominamy się w życiu, jednocząc je ze swoim doświadczeniem. Jest kilka rodzajów obecności, które warto nadmienić.
Obecność zmysłowa otwiera drogę do lepszego kontaktu z rzeczywistością, poprawienia jakości życia. Dzięki niej mamy większą szansę na doświadczenie tego, co jest, a nie tego, co myślimy, że jest, albo tego, co powinno być. Zwiększamy swoją zdolność do bycia tu i teraz, czyli czerpiemy większą frajdę z życia.
Obecność w ciele pozwala nam zrozumieć, że ciało jest częścią przyrody i by nauczyć się o nie troszczyć, trzeba tę przyrodę poznać, zrozumieć, szanować. Dzięki temu prostsze stanie się harmonizowanie relacji umysł – ciało. Ruch zaś jest wyższą formą świadomości ciała, zwiększa efektywność, wydajność, kształtuje mózg.
Obecność w oddechu wychodzi od założenia, że oddech jest najważniejszym źródłem zasilania życia. W nim odzwierciedlają się wszystkie stany umysłu, serca i emocji. Jeśli nauczymy się doświadczać świadomie i w pełni naszego oddechu, to będziemy lepiej rozumieć siebie, wpływać na stany emocjonalne i to, co dzieje się w naszych myślach.
Obecność w jedzeniu ma swoje głębokie uzasadnienie: jedzenie jest owocem wszechświata, w którym żyjemy. W każdej odrobinie jedzenia jest słońce, woda, ziemia, powietrze, dlatego zasługuje na szacunek. Ma to swoje nie tylko mentalne, psychologiczne i duchowe reperkusje, ale także fizjologiczne, jak zanik tendencji do objadania się, wybieranie zdrowego jedzenia. Jest jeszcze kilka innych rodzajów obecności.
Hipoalergiczni: Jesteśmy częścią przyrody, ale nie zawsze umiemy ją zauważyć, docenić. W jaki sposób „wejść” w kontakt z przyrodą?
Wojciech Eichelberger: „Wpatrz się głęboko, głęboko w przyrodę, a wtedy wszystko lepiej zrozumiesz” – to są słowa Alberta Einsteina. To krótkie zdanie najlepiej pokazuje, jak zacząć. Wielu z nas większość swojego życia spędza w wielkich miastach. Ale każdą wolną chwile próbujemy wykorzystać do złapania kontaktu z przyrodą – drzewami, trawą, ziemią, czystym niebem, słońcem, deszczem, śniegiem. Dlaczego tak bardzo nam jest to potrzebne? Kontemplowanie przyrody to kontemplowanie życia, kontemplowanie samego siebie.
Dlatego warto spędzać w naturze trochę czasu. Niech będzie czymś szczególnym, nie marnujmy go. Gdy jesteśmy pośród drzew, bądźmy całkowicie otwarci. Tak, jakbyśmy byli w towarzystwie najdroższej nam osoby, która nas fascynuje i zachwyca. Gdy przyjrzymy się najmniejszemu skrawkowi przyrody, odkryjemy właśnie taką osobę.
Czy „kontakt z przyrodą” nie brzmi jak banał?
Dzięki przyrodzie żyjemy. Poznając swoje ciało, poznajemy przyrodę i odwrotnie – poznając przyrodę, poznajemy swoje ciało. Tak jak drzewo dostarcza nam niezbędnego do życia tlenu, my w zamian dostarczamy mu niezbędnego CO2. Czy tego chcemy, czy nie, mamy z drzewami symbiotyczną relację. Warto je bliżej poczuć i poznać, a nawet wyrazić swoją wdzięczność. Dzięki temu będąc w kontakcie z przyrodą, bardziej świadomie doświadczymy życia.
A czym jest doświadczanie drugiego człowieka, o którym wspomina Pan w swoim kursie „Mindfulness”?
Obecność w kontakcie z drugim człowiekiem to wyższa szkoła jazdy. Mobilizują się wszystkie nasze obrony, projekcje, przeniesienia, przeświadczenia, przekonania. Staramy się drugą osobę jak najszybciej rozpoznać, uchwycić w jakichś znanych kategoriach tak, aby jak najszybciej ustalić relację z tą osobą. Tak postępujemy na co dzień, gdy żyjemy w pośpiechu, nieuważnie. [pullquote align=”right”]Mindfulness to idea całkowitego zaangażowanie się w to wszystko, co się tu i teraz przydarza. Warsztaty mogą radykalnie zmienić jakość życia pod warunkiem, że uczestnik zaangażuje się całkowicie. Dzięki temu osoba doświadcza wyraźniejszej wibracji, dźwięków i kolorów, zapachów, faktur, temperatur. Wszystkiego, co składa się na obecność: zmysłową, w ciele i ruchu, oddechu, jedzeniu.[/pullquote]
Aby wyjść z tego niefortunnego koła, warto wykonać ćwiczenia w kontakcie z drugą osobą. Uwaga: to trudna podróż pod prąd rzeki nawyków. Szczególnie, jeśli osoba, przed którą stoimy, jest nam mało znana. Umiejętność otwierania się na taką osobę w sposób, który jest wolny od przeświadczeń i przekonań, kalek mentalnych, przeniesień i projekcji, daje szczególny rodzaj doświadczenia i satysfakcji. Odkrywa coś, co zwykle nam umyka: głęboką relację z drugim człowiekiem. Na co dzień ograniczamy kontakt z innymi ludźmi do wymiany słów (często tylko pisanych) albo spojrzeń. Trzymamy się na dystans, który rodzi poczucie obcości i pomaga podtrzymywać fałszywe i stereotypowe przekonania o innych. Tymczasem drugi człowiek jest lustrem, w którym odbija się nasze życie. Gdy się zatrzymamy i popatrzymy uważnie dłużej – dowiemy się więcej o sobie. [pullquote align=”right”]Jest takie stare powiedzenie wśród terapeutów: „albo depresja, albo ekspresja”. Wyrażanie uczuć, ekspresja uwalnia nasz potencjał życiowy. Sprawia, że nasze życie zaczyna wibrować, a relacje z innymi ludźmi stają się żywe, spontaniczne.[/pullquote]
A co z ludźmi, którzy mają problem z wyrażaniem swoich uczuć? Są introwertykami, zamkniętymi w sobie indywidualistami albo zwyczajnie nie chcą się angażować?
Prawda jest taka, że większość z nas ma kłopoty z wyrażaniem swoich głębokich uczuć. Kłopoty te mamy z różnych powodów. Gdy ćwiczymy mindfulness, docieramy do takich pokładów naszej emocjonalności, w których trudno nam się poruszać, znaleźć słowa. To oczywiście wiąże się z uczuciem ryzyka. Bo jak wyrazić coś, co nie zostało do końca nazwane, nie wiemy, co to jest? W mindfulness podejmujemy to ryzyko, ponieważ wtedy nasze uczucia nabierają pełnego wyrazu i kształtu, prowadzą do satysfakcji i uczucia uwolnienia. Jest takie stare powiedzenie wśród terapeutów: „albo depresja, albo ekspresja”. Wyrażanie uczuć, ekspresja uwalnia nasz potencjał życiowy. Sprawia, że nasze życie zaczyna wibrować, a relacje z innymi ludźmi stają się żywe, spontaniczne. Jeśli więc chcemy żyć na całość, czuć świat i ludzi, otworzyć się na bliskie związki – realizujmy ideał pełnego, uważnego i zaangażowanego istnienia (mindfull life). To czas, by odzyskać kompletną skalę uczuć i emocji. Mindfulness to program na całe życie.
Wojciech Eichelberger
Trener, coach, psychoterapeuta. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Twórca idei i programu Instytutu Psychoimmunologii, w którym pełni funkcję dyrektora programowego. Od lat odgrywa kluczową rolę w polskiej psychologii. Współtworzył m.in.: Oddział Terapii i Rozwoju Osobowości – OTIRO oraz Laboratorium Psychoedukacji. Jest autorem wielu bestsellerowych książek z pogranicza psychologii, antropologii i duchowości. Od wielu lat obecny w mediach: w radiu, telewizji, w renomowanych czasopismach i dziennikach. Odwołuje się do terapii integralnej, która oprócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość. Za działalność konspiracyjną w latach stanu wojennego odznaczony Krzyżem Oficerskim Polonia Restituta.
Czytam , czytam i zadziwia mnie fakt , jak bardzo ewoluowało życie emocjonalne ,społeczne zubożało w mojej opinii odkąd mamy więcej technologii a mniej czasu ,jesteśmy zasypywani wieloma różnymi nierzadko przeciwnymi opcjami działań co ,,powinniśmy,, zrobić dla siebie aby cieszyć się życiem….. ja musze czuć ,że to może mieć na mnie dobry ,zdrowy wpływ…
nasze życie pozostawia w nas niezwykłe pokłady różności ,mam wrażenie że tak jak osad zbiera się na dnie rzeki i z czasem ja spłyca tak nasze doświadczenia życiowe pozostawiają ślady ,nie zawsze dobre ,nie zawsze łatwo się pozbyć tych niekorzystnych właśnie ,próbowałam już kilka razy do dziś są rzeczy które tkwią jak zadra za skórą