Prawdziwy czyścioch uwielbia pranie i moment ładowania świeżo wypranych, puszystych ręczników do szafy. Czyścioch lubi dom bez kurzu, kolekcjonuje skuteczne, znalezione preparaty – od proszku do prania, przez płyny do szyb, po środki do mycia naczyń i podłóg. Czy prawdziwy czyścioch lubi zapachy?
Telewizja wmówiła nam w ciągu zaledwie 30 lat, że czystość to zapach sosny lub lilii wodnej. Świeżość nie oznacza nic innego niż „blue ocean“, czyli orzeźwiający ocean lub albo kilkanaście innych motywów zapachowych, które odnajdziemy na etykietach produktów w hipermarkecie. Idąc na zakupy mamy nosić ze sobą obraz przed oczami, który został nam „nadrukowany“ przez ekran telewizora, a następnie sięgnąć po reklamowany produkt. Co jest w nim takiego, że z jednej strony nas zadowala, a z drugiej uczula? Otóż jest nim zapach. W erze pralki marki Frania kobiety nie stosowały dziesiątek środków czystości. W szafce z przyborami znajdował się ocet (często wyśmiewany w wielu reklamach, podawany jako przeżytek), kwasek cytrynowy i soda oczyszczona. Czy wtedy brakowało w domach porządku?
Co znajdziemy w sklepie?
Udaję się do hipermarketu, by poszukać produktu do prania, który obiecuje być „hipoalergicznym środkiem” z recepturą pozbawioną alergenów. I co znajduję? Produktów z metką „hipoalergiczny” jest wiele, a w nich wiele silnych substancji uczulających lub składników szkodliwych dla zdrowia:
– Limonene, Linalool, Geraniol i inne środki zapachowe
– Methylisothiazolinone, Benzisothiazolinone o działaniu alergennym
– DMDM Hydantoine (donor formaldehydu) i szereg innych, np.: Buthylphenyl Methylpropional
Wysypki, kaszel, podrażnienie dróg oddechowych, pogorszenie stanu skóry z AZS oraz łuszczycą, naruszenie hydrolipidowego płaszcza ochronnego skóry – to wszystko dzieje się na skutek stosowania niewłaściwych, zbyt agresywnych środków czystości. To sprawia także, że zapraszamy do naszego organizmu niechciane bakterie, których jest bardzo dużo – z wszystkich najgroźniejsze są dla nas ziarenkowce (gronkowce, paciorkowce) oraz Gram-ujemne pałeczki, prątki i krętki. Atakują tylko słaby organizm, który stwarza odpowiednie środowisko, np. ma ranki, mikropęknięcia, dermatozy, atopowe zapalenie skóry i inne zaburzenia naskórka, jak na przykład pokrzywka. Na detergenty powinni również uważać ci, którzy cierpią z powodu cukrzycy, gdyż mają osłabione mechanizmy naprawcze skóry.
Dopiero, gdy problem staje się widoczny i jesteśmy zmuszeni pójść do dermatologa, bo np. przeszkadza nam aspekt estetyczny lub zwyczajna utrata komfortu – dowiadujemy się od lekarza, że winowajcą mógł być środek czystości. Gdy widać skutek, zaczynamy się zastanawiać nad zmianą wyboru proszku do prania lub płynu do sprzątania blatu w kuchni. Przeszkadza nam dodatkowy koszt specjalisty oraz wydatki w aptece, zwłaszcza, że stają się cykliczne, a nawet stałe! Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy zostajemy dociążeni sterydem czy antybiotykiem, bo stwierdzono u nas obecność groźnej bakterii i sytuacja się zaostrza. Nasz organizm jest poszkodowany podwójnie, bo nie dość, że niepotrzebnie doprowadziliśmy do zakażenia, to uszkadzamy nasz naturalny, wypracowany przez miesiące lub lata swoisty mikrobiom. Warto rozważyć więc detergent, który nie otwiera wrót zakażenia i nie naraża nas i naszej rodziny na kosztowne i uciążliwe uczulenia. To co, że środek czystości nie pachnie – bezzapachowy jest dużo bardziej bezpieczny!
Aktywny tlen
Jeśli znajdziemy taki detergent, jak proszek czy płyn, oparty na aktywnym tlenie, a nie agresywnych środkach chemicznych, bez intensywnej kompozycji zapachowej i bez „inteligentnych systemów” oraz różowych lub niebieskich perełek o sile oceanu, to dobrze. Ważne, aby produkt dał się zastosować do wielu różnych celów – proszek stosowany poniżej 60°C – pierze kolorowe ubrania i czerwone, żółte ręczniki bez uruchomienia tlenu, gdyż ten aktywizuje się dopiero w temperaturze powyżej 60°C. To właśnie w tej temperaturze chcemy zabić roztocze kurzu domowego, dlatego warto w niej prać pościele, ręczniki, kocyki, poduszki, pokrowce antyroztoczowe i bieliznę. A te przeważnie są białe lub pastelowe, bo który producent ryzykowałby tkaniny przyjazne dla zdrowia w kolorach nieodpowiednich do wysokich temperatur prania? To właśnie w wysokich temperaturach prania zginie większość z setek milionów bakterii obecnych w naszych ubraniach i ręcznikach – zdaniem naukowców, w tym również często atakujących osoby z chorobami skóry – z gatunku Escherichia coli, ale także Staphylococcus aureus (Gronkowiec złocisty).
Analiza środków piorących oferowanych dla dzieci i osób o wrażliwej skórze. Czy „hipoalergiczne” środki rzeczywiście są pozbawione alergenów?

ALERGENY – substancje widniejące w kryteriach certyfikacji dwóch organizacji certyfikujących produkty dla alergików w Skandynawii, które stanowią przeszkodę do uzyskania miana produktów przyjaznych dla alergików.
Octylisothiazolinone należy do kategorii biocydów, jako środek dezynfekcyjny, stosowany jest w chemii gospodarczej jako konserwant, np. w środkach polerujących, farbach ściennych, czyściwach, a także używany jest do konserwacji drewna i wyrobów skórzanych. Dla człowieka jest raportowany jako alergizujący i drażniący, wywołujący alergie skórne i atopowe zapalenie skóry oraz podrażnienia oczu. Nie trzeba być szpiegiem ani toksykologiem, by dotrzeć do takich informacji. Chociaż w Polsce zbyt dużo się o tym nie mówi, gdyż wiedza na ten temat nie leży w interesie producentów. Wystarczy jednak wiedza, gdzie szukać, a mamy wtedy gwarancję, że znajdziemy. A szukać należy w niezależnych źródłach medycznych takich jak PubMed.
W opracowaniu naukowym o tytule „Alergia kontaktowa spowodowana pochodnymi izotiazolinonu: przegląd niekosmetycznych i nietypowych surowców kosmetycznych”. opublikowanym w kwietniu 2017 r. w medycznym serwisie US National Library of Medicine National Institutes of Health [PubMed] w Stanach Zjednoczonych – możemy przeczytać, iż „Pochodne izotiazolinonu, metylochloroizotiazolinonu (MCI), metyloizotiazolinonu (MI), benzizotiazolinonu (BIT) i oktyloizotiazolinonu (OIT), za sprawą silnego działania bakteriobójczego, grzybobójczego i algobójczego, są szeroko stosowane w produktach innych niż kosmetyczne, takich jak produkty chemiczne (przemysłowe), detergenty dla gospodarstw domowych i farby na bazie wody, a te dwie poprzednie pochodne są również stosowane w produktach kosmetycznych. Jednak ze względu na ich nieodłączny potencjał uczulający (z MCI> MI> BIT> OIT) często obserwuje się alergie kontaktowe, zapalenie skóry, zarówno u konsumentów, jak i pracowników z różnych branż. W naszym badaniu przedstawiamy aktualizację użycia MCI/MI i MI w kosmetykach, podkreślając pewne aspekty MI: stosowanie nadmiernych stężeń, obecność w mniej znanych produktach kosmetycznych oraz związek z niezwykłymi objawami klinicznymi. Ponadto, stosowanie izotiazolinonów w płynach do mycia naczyń i płynach do prania, środkach czyszczących do pielęgnacji jamy ustnej i ich ogólnej obecności w wielofunkcyjnych detergentach domowych, może wywołać (wziewne) alergie kontaktowe i zapalenie skóry. W badaniu przedstawiono też krótkie omówienie stosowania pochodnych izotiazolinonu w przemyśle farbiarskim i tekstylnym, a zwłaszcza OIT w przemyśle skórzanym.”
Polecam ten artykuł wszystkim producentom w w/w tabeli, aby zapoznać się z najnowszymi doniesieniami ze świata medycyny, które pomogą uniknąć narażania konsumentów nie tylko na ryzyko alergii skórnej, ale jak się okazuje – również wziewnej!
Ewa Daniél
– toksykolog z duńskiej placówki Allergy Certified, podczas debaty plenarnej, zorganizowanej przez naszą redakcję w 2016 r., wspomniała o „syndromie malarza”.
W ciągu kilkunastu ostatnich lat choroba powtarzała się tak często, że producenci farb wypuścili na rynek lepsze – w założeniu – farby wodne. Szybko okazało się jednak, że dodawane do nich konserwanty na bazie formaldehydu lub Methylisothiazolinone (MI) to lotne, bezzapachowe, bardzo silne alergeny, a dodatkowo rakotwórcze. W podobny sposób szkodliwe są też lakiery i środki zastosowane do konserwacji podłóg drewnianych. „Reakcja na MI czy formaldehyd to nie tylko wysypka. Niektórzy ludzie reagują intensywną opuchlizną twarzy i dróg oddechowych, co niekiedy wymaga hospitalizacji.” – mówi Ewa Daniél.
Jaka jest moja rada?
Warto sprawdzić listę przyjaznych dla alergików produktów, dostępnych na stronach certyfikujących jednostek choćby w Danii:
AllergyCertified: www.allergycertified.com/business/about-allergycertified/criteria
Astma-AllergiDanmark: www.thebluelabel.eu/kemilex
Wówczas wyjaśni nam się sytuacja enigmatycznych i skomplikowanych nazw składników, których nie jesteśmy w stanie ani zapamiętać, ani ocenić, czy są dla nas groźne czy też nie.
Stawiałabym na detergenty:
– certyfikowane pod względem alergii i noworodków przez odpowiednie organizacje, jeśli tylko są oznaczone jako hipoalergiczne lub adresowane do dzieci i osób o wrażliwej skórze skłonnej do alergii
– ze środkiem wybielającym na bazie tlenu aktywnego, do których należą proszki z Niemiec, Francji i Danii: Dalli-Med, L’ArbreVert i JELP [na opakowaniu: w języku niemieckim „wybielacz na bazie tlenu” to „Bleichmittel auf Sauerstoff basis”, w języku angielskim natomiast „active oxygen based bleaching agent”]
– bez kompozycji zapachowej, czyli przechodzi tutaj jedynie proszek Dalli-Med (najczęściej stosowane substancje to: Limonene, Linalool, Alphaisomethylionone, Benzyl alcohol, Benzyl benzoate, Isoeugenol, Geraniol
– bez wątpliwej sławy konserwantów – w/w Benzisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Octylisothiazolinone, 2-bromo-2-nitropropane- 1,3-diol (donor formaldehydu
– bez rozjaśniaczy i wybielaczy optycznych (optic brightener)
Każdy ma swoje kryteria wyboru detergentu do prania, gdyż jeden lubi zapach do tego stopnia, że nie jest w stanie pogodzić się ze środkiem bezzapachowym, wtedy warto wybrać taki, który nie zawiera wszystkich innych znanych na świecie składników alergennych. Jeśli osoba jednak cierpi na ataki duszności czy napady kaszlu na skutek kompozycji zapachowej, to należy nie tylko unikać prania w pachnących środkach piorących, ale najlepiej pozbyć się ich z domu, gdyż mają one tendencje do wydzielania zapachu przez co najmniej 2-3 lata, a więc mogą drażnić układ oddechowy w sposób bierny!
Czy można samemu stworzyć proszek do prania?
Możesz wykonać pranie za pomocą własnoręcznie przygotowanego proszku, wystarczy tylko minimalna determinacja, jak w przypadku Leili, która zastosowała w Polsce swój norweski sposób na pranie bez alergenów, gdyż sama jest silnie uczulona na większość detergentów ze sklepów. Leila Atis mieszka na Zamojszczyźnie i jest zauroczona polską naturą. Trudno było jej jednak znaleźć w Polsce detergenty bez zbędnych toksyn i alergenów, a więc zaczęła samodzielnie mieszać kilka białych składników i skutecznie pierze – praktycznie bez kupowania jakichkolwiek produktów z marketu. Co dokładnie miesza, by skutecznie wyprać ubrania i pościele?
UWAGA: Jeśli masz wątpliwości, które substancje są bezpieczne dla człowieka, warto odwiedzić adres światowej organizacji EWG: www.ewg.org – poza dostarczaniem narzędzia edukacyjnego dla konsumentów, EWG oferuje znak EWG VERIFIED ™ jako szybki i łatwy sposób kontroli produktów do pielęgnacji ciała, które spełniają ścisłe kryteria zdrowotne EWG.
A co w kuchni?
Kuchenne sprzątanie wydaje się proste, bo nie ubieramy na siebie tego, co umyjemy i nie wydaje się nam, abyśmy mieli duży kontakt z chemią. Dlatego detergenty kuchenne traktujemy po macoszemu. Jeśli stosujemy płyn do mycia naczyń, to nasze dłonie są narażone na kontakt z detergentem przez długie minuty, a czasem – po większej rodzinnej uroczystości – nawet 30 minut. Do tego dochodzą środki czystości służące doprowadzeniu do ładu nasze blaty kuchenne, podłogi, lustra, szyby czy płytę ceramiczną. Spędzamy więc z chemią długie godziny, a co stosujemy? Różowe, niebieskie lub żółte – zazwyczaj agresywne i pachnące środki czystości w płynie. Dlaczego? Bo potrzebujemy ich dużo, więc kupujemy jak najtaniej. Nie? Nie chodzi o cenę? Więc kupujemy te perłowe z dodatkiem kolorów, obietnicą ochrony dla rąk, bo dobrze brzmi i obiecuje delikatność… Zajrzyjmy więc do składników.

Autorska analiza produktów chemicznych w tej publikacji ma na celu zwrócenie uwagi alergików na substancje znane jako alergenne i jest objęta prawem autorskim. Cytowanie i kopiowanie dozwolone wyłącznie w opcji z podaniem źródła, autora i oryginalnego tytułu publikacji.
Jedyną marką, która informuje o obecności alergenów i ostrzega wrażliwców o możliwości reakcji alergicznej jest polska marka Ludwik. Natomiast marka Lovela komunikuje swój produkt jako hipoalergiczny, a jednocześnie informuje o zawartości kompozycji zapachowej i składnika Limonene, który – jak sprawdzimy unijną bazę, to ten właśnie związek zajmuje jedno z pierwszych miejsc na liście 26 najgroźniejszych alergenów.
Co dla wrażliwca?
Będąc więc alergikiem możemy rozważyć dwie pierwsze pozycje z produktami pochodzenia ekologicznego, biodegradowalne i neutralne dla zdrowia. Wedle uznania, czy wybierzemy produkt z zapachem czy bez, jednak ryzyko może być bliskie zeru, jeśli wybierzemy opcję bez zapachu. Na świecie istnieje kilka tysięcy różnych składników zapachowych, głównie bazujących na produktach ropy naftowej. Często określa się zapachy ogólnikowo „kompozycja zapachowa”, gdyż producenci chronią swoje mieszaniny. Niestety, mieszaniny te mogą oszukiwać nasz organizm, gdyż nasz układ hormonalny myli estry z hormonami (w naturze estry to naturalne hormony roślinne). Docelowo powodują one zaburzenia na różnych płaszczyznach, nie wyłączając działania rakotwórczego i endokrynnego. Jak podaje Astma-Allergi Danmark Nowe badania wykazują, że osoby z atopowym zapaleniem skóry są bardziej narażone na ryzyko rozwoju alergii na nikiel i zapach. A więc radziłabym chuchać na zimne i wybierać produkty bez zapachu. Jeśli wziąć pod uwagę, że składnikiem aktywnym są w większości przypadków „niejonowe substancje powierzchniowo czynne” stanowiące mniej niż 5%, to należy sobie uzmysłowić, iż w ok. 95% płacimy często za kolorową wodę. A dla przekonania nas, że kupujemy doskonały środek czystości, stosuje się środek zapachowy, bo przecież (jak wiadomo z reklam TV) jest on synonimem świeżego, czystego domu. Są też inne obietnice, np. „5 razy dłużej lśni” lub „nano-cząsteczki”, ale jak stwierdzić, że to są walory nam niezbędne i przynoszące wymierny, bardziej spektakularny efekt, wart wyższej ceny?
Jak myć?
Najbardziej oszczędnym, ekologicznym i bezpiecznym dla naszej skóry jest ocet. Redukujemy rachunki domowe, nie przedostaje się do środowiska szkodliwa chemia gospodarcza i nie musimy oglądać tych wyzywających, agresywnych, kolorowych etykiet. Nawet najbardziej atrakcyjnie zapakowane środki czystości w płynie z przeznaczeniem do stosowania w kuchni, nawet z metką „sensitive” albo „hipoalergiczny”, mogą – jak widać – zawierać liczne alergeny, np. środki zapachowe omówione wcześniej lub groźne, bo nierzadko rakotwórcze konserwanty.
Warto rozważyć również środki myjące na bazie sody oczyszczonej lub mydła marsylskiego, które to dwie substancje mają niezwykłą moc myjącą, a przy tym oszczędzają naszą kieszeń.
Tandem ojca i chemika
O wypowiedź zwróciliśmy się do polskiego twórcy minimalistycznych środków czystości, Jarosława Woytowicza, który niedawno – z uwagi na to, iż został tatą – sam powołał do życia markę, by wreszcie nie narażać dzieci na ryzyko alergii. Miał szczęście, że natknął się na chemika – pasjonata, z którym stworzył produkty, o których nam opowie.
Żaneta Geltz: Co spowodowało, że postanowił Pan zająć się tworzeniem środków czystości?
Jarosław Woytowicz: Był to splot potrzeb, doświadczeń i możliwości. Niewątpliwie, tym co przekonuje do formuły jakiegokolwiek produktu jest jego skuteczność. Nie chciałem jednak skuteczności okupić zdrowiem własnym czy dzieci lub też narażać rodziny na zmiany skórne. Dla mnie cechą wyróżniającą dany produkt jest jego bezpieczeństwo. Sztuką okazało się stworzenie produktu minimalistycznego, który nie zawiedzie w działaniu, a będzie jednocześnie ekologiczny i hipoalergiczny, który spełni oczekiwania profesjonalisty, a lekkomyślnie użyty – nie wyrządzi szkody ani człowiekowi, ani potraktowanej powierzchni. Tworzenie takich wyrobów porównuję do sztuki. Gdy miałem szczęście poznać chemika, który potrafi tworzyć innowacyjne receptury, nie zawahałem się. Pracujemy teraz razem.
ŻG: Do kogo skierowany jest produkt, który ani nie jest kolorowy, ani pachnący, ani nie zawiera żadnych „inteligentnych” formuł i specjalnych „perełek”, które często wykorzystywane są w reklamach dużych producentów?
JW: Mamy na półkach sklepowych wiele kolorowych, pachnących, pięknie opakowanych produktów. Są inteligentne, magiczne i błyskawiczne, ale które z naszych oczekiwań spełniają? Nasze środki dedykujemy wszystkim osobom, a to dlatego, że po prostu działają, np. naprawdę nie zostawiają żadnych smug! Stanowią ulgę dla osób dotkniętych nadwrażliwością na substancje chemiczne, w tym środki zapachowe, a także dla osób świadomych konsekwencji kontaktu skóry z silnymi detergentami, często oznaczonymi jako drażniące czy niebezpieczne. To z myślą o alergikach, astmatykach czy osobach z atopią komponujemy nasze produkty. Bez obaw powierzam nasze wyroby moim dzieciom podczas porządków. Ta świadomość i komfort nie mają ceny.
ŻG: Na jakie produkty możemy liczyć już teraz, a na jakie w niedalekiej przyszłości?
JW: Produktem przełomowym jest płyn do mycia szkła i stali. Skutecznie czyści, nie pozostawia smug nawet na stali, będąc przy tym hipoalergicznym – jak wskazują badania laboratoryjne. Produkt do drewna olejowanego oparty jest na naturalnym mydle marsylskim. Świetnie usuwa nieczystości i odżywia drewno, pozostawiając lekko satynowy efekt. Ciekawy jest też odtłuszczacz do kuchni jako, że oparty na związkach roślinnych. Mamy również koncentrat do mycia podłóg oraz płyn do mycia skór. Ale już niebawem chcemy przedstawić płyn do mycia łazienek, piekarnika czy do czyszczenia grilla. Pomysły rodzą się codziennie!
SZKŁO I STAL NIERDZEWNA
Hipoalergiczny płyn do bieżącego i dokładnego mycia szkła oraz czyszczenia sprzętów ze stali nierdzewnej. Unikalny skład zapewnia dużą skuteczność mycia. Zapobiega pozostawaniu smug na szybach i przebarwień na stali. Idealny do szybkiego usuwania odcisków palców z powierzchni szklanych i błyszczących.
Cena 17,00 zł, poj.750 ml
DREWNO OLEJOWANE
Hipoalergiczny środek czyszczący na bazie mydła marsylskiego, służący do bieżącego mycia i pielęgnacji olejowanych podłóg drewnianych. Bezpiecznie i dokładnie myje oraz ożywia drewno. Nadaje satynowy wygląd i daje się polerować.
Cena 39,00 zł, poj. 750 ml.
Dostępny na: www.croen-hypo.com
Jarosław Woytowicz
Markę CROEN powołał do życia z zamiarem tworzenia środków myjących i pielęgnacyjnych, które sam poleciłby swoim dzieciom. Bezpiecznych dla nich i dla środowiska. Pomysł podsunęła mu alergia u najbliższych. Bycie ojcem dwójki nastolatków sprawia, że wpływ chemii na życie jest na porządku dziennym. Wcielenie w życie pomysłu
troski poprzez zastosowanie technologii, było możliwe dzięki niezwykle uzdolnionemu i kreatywnemu chemikowi, obecnie partnera biznesowego i technologa.
Dzięki temu oferowanie wsparcia osobom, które borykają się z powszechnym problemem alergii czy astmy, jest wreszcie możliwe.
Chroń dłonie
Jeśli nie planujesz zatrudnienia firmy sprzątającej do swojego domu lub biura, a porządki będziesz realizować jedynie ręcznie, koniecznie zaopatrz się w rękawice ochronne, dostępne w każdym supermarkecie oraz aptece. Używanie rękawic ochronnych w Polsce jest nadal rzadkością, podczas, gdy na Zachodzie i Północy Europy ani Pani Domu, ani osoby profesjonalnie zajmujące się sprzątaniem, nie narażają swojego krwioobiegu na niekontrolowaną dawkę toksyn, które łatwo dostają się do naszego organizmu przez skórę. Nierzadko stosowane są również maseczki ochronne na twarz, aby uniknąć wdychania groźnych oparów, silnie podrażniających układ oddechowy i powodujących kaszel. Znalezienie środków czystości do odkażania zlewów czy toalet ze znakiem ekologicznym i bez znaku toksyczności może bowiem okazać się zbyt dużym wyzwaniem i nierzadko zadowolimy się zakupem substancji żrącej i agresywnie pachnącej, oby jednak nie kontaktując się z nią bezpośrednio przez skórę…
Less is more
Co jest gorsze, smugi czy kurz? Czy jesteśmy w stanie znieść zakurzone parapety i pomazane dziecięcymi rączkami szyby i szklane stoły? Nie bardzo.
Wylewamy na nasze powierzchnie litry kolorowej i pachnącej chemii, wdychając w międzyczasie opary i dotykając środka za pośrednictwem ściereczki, gdyż zazwyczaj do szybkiej akcji usunięcia smug czy plam – nie zabezpieczamy się. Nasze dłonie cierpią. Reszta ciała też. I znów toksyny wnikają przez skórę i układ oddechowy, przechodząc wraz z krwią do organów i do mózgu. Ciało znów otrzymało dawkę śmieci, z którą trzeba będzie coś zrobić. Po kilku miesiącach nieuwagi zarządcy ciałem, organizm mówi „Dość!” i zaczyna się krzyk protestu w postaci np. wysypki, kaszlu, duszności, swędzenia, kichania, a na koniec – stwierdzana jest alergia kontaktowa, która zostaje już z nami na zawsze. Dopiero wtedy zauważamy, że nasze ciało od dłuższego czasu odruchem kichania i duszności chciało się chronić przed dostaniem się toksyn do płuc. A zaczerwienieniem wokół palców na dłoniach mówiło do nas coraz głośniej „nie chcę SLS-ów, parzą mnie!”.
Im krótszy skład, tym lepiej. Im więcej certyfikatów, tym zdrowiej, jednak szkoda, że podmioty handlujące towarem nie stawiają na radykalną transparentność i nie odmawiają dystrybucji produktów nieprzyjaznych dla zdrowia człowieka i dla czystości środowiska. Czasem sieci handlowe same podejmują inicjatywę (sieć Irma w Danii, a w Polsce Organic Farma Zdrowia) i stają się surowymi selekcjonerami produktów lub zaczynają autorskie produkcje wyrobów o wzorcowym składzie. Warto więc udać się na zakupy nie do ogromnych hipermarketów, gdzie niskie ceny kuszą do niezdrowych zakupów, a wręcz do małych, ekologicznych sklepów, gdzie znajdziemy podzbiór certyfikowanych marek produktów o znacznie zmniejszonym ryzyku zawartości toksycznych składników.
Pamiętaj! 99% produktów określanych jako hipoalergiczne, to ściema!
Nawet marki nazywające swoje produkty ekologicznymi, a nierzadko ośmielające się nazywać wyroby „hipoalergicznymi”, zawierają uczulające środki chemiczne, w tym zapachy i konserwanty, polimery oraz inne substancje, które mają sztucznie obniżyć temperaturę działania (dla oszczędności wody lub prądu – kosztem naszego zdrowia!) albo skrócić czas potrzebny do usunięcia brudu. Szkoda. Gdyż położne, lekarze dermatolodzy, alergolodzy i pediatrzy w dobrej wierze polecają swoim pacjentom czy ciężarnym produkty delikatne i „hipoalergiczne” czy też „sensitive”, tym samym wpędzając niewinnych i ufnych pacjentów w ramiona nieuczciwych rekinów rynkowych.
Nie musi nas przerażać taki składnik, jak:
– węglan sodu – Sodium Carbonate – popularna soda
– krzemian sodu – Sodium Silicate
– cytrynian sodu – Sodium Citrate
– niejonowe środki powierzchniowo-czynne – non-ionic surfactants [mniej niż 5%]
– anionowe środki powierzchniowo czynne – anionic surfactants [5-15%]
– środek wybielający na bazie tlenu – oxygen based bleaching agent
– mydła marsylskie, galasowe i roślinne, zwłaszcza na bazie oleju kokosowego
Dobrze byłoby, przy świadomej decyzji dotyczącej zakupu środka czystości pomyśleć jednak o walorach ekologicznych wybieranego produktu, bo jak wiadomo – głosujemy portfelem. Będzie produkowane to, co kupujemy, na co stwarzamy popyt. Jest to więc nie bez znaczenia, że zmienimy zakupy raz a dobrze, czyli zaczniemy wybierać produkty nie tylko przyjazne dla zdrowia naszej rodziny, ale również przyszłej rodziny. Mówiąc wprost – dbałość o czystość wód gruntowych i powietrza, przełoży się na zdrowie, płodność i los naszych dzieci i ich dzieci.
Żaneta Geltz
Z wykształcenia lingwista, ekspert ds. komunikacji, badaczka zjawiska alergii i jurorka w licznych plebiscytach wyróżniających godne uwagi produkty i rozwiązania. Do współtworzenia Magazynu Hipoalergiczni zaprosiła profesorów, lekarzy, ekspertów najwyższej klasy i światowe organizacje, działające od dziesięcioleci na rzecz dobra konsumentów. Jej motto to: „Doinformowany konsument ma przewagę.”
Kontakt: redakcja@hipoalergiczni.pl